Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biuletyn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biuletyn. Pokaż wszystkie posty

23 lip 2025

Biuletyn nr 69 Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944, lipiec 2025

 Z życia Stowarzyszenia

Co warto przeczytać

  • Zaproszenie na uroczystość złożenia wieńców  1 sierpnia 2025 w parku Dreszera
  • Instytut Pamięci Narodowej zaprosił nas ostatnio na dwie uroczystości.
  • Odpowiedź z U.M.st. Warszawy w sprawie udzielenia pomocy finansowej
  • Jerzy Bulik w ramach „Rozmyślań przy goleniu" rozważa najstarszy problem – co było na początku - nazywany żartobliwie – jajko czy kura. 
  • W swoim felietonie pt.: “Dlaczego strzelałem do portretów dostojników państwowych” profesor Andrzej Targowski zastanawia się nad skutecznością sposobów oporu wobec nieprzyjaznej władzy państwowej.
  • Polecamy lekturę książkowego wydania „Wspomnień Dziecka Powstania Warszawskiego” pióra Włodzimierza Nekandy Trepki z Bydgoszczy - skrót w niniejszym biuletynie.
  • Wspomnienie (informacja) o członkach SDP1944, którzy od nas odeszli.
  • Ponadto opublikowaliśmy:
    • wspomnienia pana Bogusława Górakowskiego - Link
    • kolejny rozdział (7) powieści Małgorzaty Todd - "Zdarzenia i zmyślenia" - Link
Zapraszamy do lektury!

Baza naszych wspomnień

Nieustannie wzbogaca się baza Naszych wspomnień. Serdecznie zachęcamy do dzielenia się z nami tymi unikalnymi informacjami - chętnych zapraszamy do kontaktu na nasz adres e-mail. Dzięki wolontariuszom możemy pomóc w ich digitalizacji, a nawet spisaniu.

Zaproszenie na uroczystość złożenia wieńców  1 sierpnia 2025 w parku Dreszera

Drogie Dzieci Powstania i sympatycy SDP1944!

Serdecznie zapraszamy 1 sierpnia 2025 na uroczystość uczczenia wybuchu Powstania Warszawskiego do Parku Dreszera (Mokotów) na godz. 10:00. 

Po złożeniu wiązanki od SDP1944, spotykamy się jak zwykle o godz. 11:00 pod baldachimem kawiarenki “Zielnik” na terenie Parku Dreszera. 

Bardzo prosimy o potwierdzenie przybycia:

  • e-mailem: sdpw1944@gmail.com ;
  • lub telefonicznie 660 778 449.

Zaproszenia dla SDP1944 od IPN

Od pana Krzysztofa Wojciechowskiego z Wydziału Organizacji i Popularyzacji IPN otrzymaliśmy ostatnio kolejne 2 zaproszenia na uroczystości organizowane przez IPN w Warszawie. Z uwagi na m.in. zasługi  położone przez panią Marię Zimę z IPN dla uznania więźniów Dulagu 121 za kombatantów uważałem za nasz obowiązek włączenia się w akcję upamiętniana zdarzeń i wielkich Polaków przez IPN. Poniżej treść zaproszeń przesłanych na adres Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944.

                                      

Szanowni Państwo,

przesyłam w załączeniu zaproszenie dla Pana Przewodniczącego Wojciecha Łukasika na obchody 80. rocznicy zakończenia walk powstańczych w Warszawie prowadzonych w ramach Akcji „Burza”. Uroczystość odbędzie się w Warszawie (ul. Bielańska 10 – Reduta Banku Polskiego) dnia 1 października 2024 r. o godzinie 17:00.

Prezes IPN dr Karol Nawrocki ma zaszczyt zaprosić na Centralne Obchody upamiętniające marszałka Józefa Piłsudskiego w 90. Rocznicę śmierci 12 maja 2025 godz. 10  Pomnik Józefa Piłsudskiego w Warszawie ul. Belwederska 52 (Skwer Jerzego Giedroycia). Prosimy o potwierdzenie obecności i chęci złożenia kwiatów.


 Złożenie wieńców pod ściana Reduty  


Pomimo wcześniejszego powiadomienia członków SDP1944 (również z Zarządu),  ich udział w uroczystościach okazał się nader skromny. Stałym członkiem delegacji był przewodniczący SDP1944 Wojciech Łukasik. Obie uroczystości miały uroczystą oprawę. Dodatkowo po złożeniu kwiatów pod tablicą na Reducie Banku Polskiego, zgromadzeni zostali zaproszeni do zwiedzenia Muzeum Pamięci Powstania Warszawskiego w gmachu dawnego Banku Polskiego.
Poniżej dołączamy kilka fotografii z obu uroczystości.

Tablica upamiętniająca walki
                                                                                             

Uroczystość przy pomniku Józefa Piłsudskiego -12.05.2025 Skwer Jerzego Giedroycia

Odpowiedź z U.M.st. Warszawy w sprawie udzielenia pomocy finansowej na zakup paczek dla członków SDP1944, wzorem akcji „Paczka dla Bohatera”

Pani Agnieszka Pawelec, z którą Wojciech Łukasik spotkał się wcześniej w Urzędzie M.st. Warszawy, zajmuje się pomocą dla powstańców warszawskich. Ich stan zdrowia, ze względu na wiek, nie pozwala na samodzielne przygotowanie pokarmów z surowych produktów z paczek. Podobnie pani A. Pawelec zakwalifikowała możliwości naszych Dzieci. W ich sytuacji,  pomocy należy szukać w Miejskich Ośrodkach Pomocy Społecznej, indywidualnie wprowadzając do MOPS-u każdą potrzebującą osobę. Nieodzowna byłby również ocena stanu zdrowia dokonana przez upoważnionego lekarza.

Podsumowując w skrócie, przed SDP1944 stanąłby problem utworzenia komórki do poradzenia się z tak skomplikowanym procesem. Wymaga to omówienia przy najbliższym spotkaniu w szerszym gronie.

Felieton dr Jerzego Bulika

Anomalie istnienia

Istnienie świata jest wielką zagadką. Nie wiemy skąd się wziął. Teoria wielkiego wybuchu mówi, jak ewoluował od chwili zerowej, ale nie objaśnia tego jak wyglądał, czy co było przed chwilą zerową. Jednak niezależnie od tego czy jakiś świat istniał przed tą chwilą i jak wyglądał, to znany nam świat wielkiego wybuchu niesie ze sobą fundamentalne pytanie, dlaczego on zaistniał. Przecież byłoby rzeczą bardziej normalną i naturalną, gdyby nie było wielkiego wybuchu i świata będącego jego rezultatem. Gdyby wszystko było naturalnie to nie powinno być świata, tylko doskonałe NIC. I to nic, to nie bezkresna ciemna pustka, bo przestrzeń to już jest coś, ale właśnie wielkie, głębokie, wszech-rozciągające się, doskonałe, absolutne NIC. W konkluzji: istnienie świata jest anomalią.

To stwierdzenie rozciąga się dalej, na życie. Nie analizując przez chwilę tego jak powstał nasz świat galaktyk, gwiazd a wreszcie planet stajemy przed pytaniem, dlaczego przynajmniej na jednej z nich, ziarenku o średnicy 12 000 km, powstało życie i mało tego, rozwinęło się do formy inteligentnej. Przecież znowu byłoby rzeczą bardziej normalną i naturalną, gdyby życie nie rozwinęło się. Gdyby planety, skoro już jakoś zaistniały, pozostawały w formie kombinacji różnego rodzaju skał i różnego rodzaju mórz. 

Na dylemat istnienia świata i życia ludzie wierzący mają odpowiedź, że stworzony został przez Boga. To jednak nie tłumaczy „dlaczego” ? Dlaczego Bóg stworzył świat ? Do czego miałby on Jemu służyć, do czego miałby być on Jemu potrzebny ? Przecież Bóg, absolutna doskonałość, nie musiał stwarzać świata po to, aby zaznać satysfakcji z realizacji takiego dzieła i przez to poczuć się szczęśliwszym.

Jednak wyjaśnienie istnienia świata, jako tworu Boga, zawiera w sobie to samo pytanie jakie odnosi się do istnienia świata. To jest tłumaczenie zagadki przez zagadkę. Dlaczego bowiem istnieje Bóg ? Przecież w naturalnym porządku rzeczy, w którym powinno być absolutne NIC, nie powinno być ani świata, ani Boga.

Materialistyczną odpowiedzią na zagadkę istnienia świata jest stwierdzenie, że materia (energia) wraz ze swoimi prawami istniała zawsze, będzie istnieć zawsze i świat jest jej produktem. Jednak ta hipoteza jest tylko pozornie materialistyczna, przypisuje ona bowiem materii (energii) atrybuty nadnaturalne (boskie?): wieczność i moc twórczą. W swojej istocie nie różni się ona od stwierdzenia „Bóg istniał zawsze, będzie istnieć zawsze i świat jest Jego tworem”. Zastępuje jedynie słowo „Bóg” przez słowo „materia (energia)”.

Ostatecznie zostajemy więc postawieni przed wyborem anomalii istnienia materii (energii) o nadnaturalnych (boskich?) właściwościach lub anomalii istnienia Boga. W obydwu przypadkach stoimy przed tą samą, niepojętą, nienormalnością istnienia czegoś zamiast niczego.

Widziane z krzesła Honorowego Prezesa -  profesora Andrzeja Targowskiego

Od redakcji: Drukujemy felietony prof. A. Targowskiego m.in. z uwagi na jego wieloletni udział w życiu społecznym Stanów Zjednoczonych.

ZMAGANIA MŁODOŚCI (PRL)

DLACZEGO STRZELAŁEM DO PORTRETÓW DOSTOJNIKÓW PAŃSTWOWYCH?

Okupant niemiecki przegrał wojnę, to fakt historyczny. Jednak w Polsce nikt nie otwierał szampana. Nie było narodowego triumfu, nie było poczucia wyzwolenia. Zamiast tego – pojawiło się uczucie rozczarowania, straty, a nawet goryczy. Mówiono wtedy szeptem: „wpadliśmy spod deszczu pod rynnę”. I nie było w tym przesady. Dlaczego tak się czuliśmy?

Bo Niemiec był brutalny, ale jawny – wróg bez złudzeń. Z kolei Sowiecki „wyzwoliciel” przyszedł z czerwoną gwiazdą, która miała oznaczać wolność, a oznaczała nowy typ zniewolenia. Dla wielu Polaków koniec wojny nie przyniósł upragnionego oddechu, lecz kolejną falę strachu, represji, cenzury i zdrady ideałów.

Nie odzyskaliśmy niepodległości – zmieniła się jedynie forma zależności. Miejsce gestapo zajęło UB, areszty zamieniono na „areszty ludowe”, ale sposób zastraszania i torturowania pozostał podobny. Rodziny AK-owców, harcerzy, profesorów i przedsiębiorców nie świętowały zwycięstwa – chowały swoich bliskich po lasach, celach i dołach śmierci.

Czuliśmy się oszukani także przez tych, którzy mieli być sojusznikami. Jałta stała się symbolem zdrady Zachodu, który zgodził się oddać nas we władanie Moskwy w imię własnego bezpieczeństwa. Nad Polską zapadła cisza – nie taka, która oznacza spokój, ale taka, która zastępuje krzyk, bo ten już nic nie zmieni.

Właśnie dlatego to „zwycięstwo” nie należało do nas. Nie było nasze – ani moralnie, ani politycznie, ani społecznie. Polska nie została odbudowana z ruin – została w nich zakonserwowana ideologicznie. I choć ruszyły cegły, odbudowano Pałac Kultury i tysiące szkół, oraz rozwinięto przemysł to duch niepodległości został zapakowany w skrzynie z napisem „wrogowie ludu”.

W tym rozdziale próbuję odpowiedzieć na pytanie, czemu naród tak bohaterski w walce, czuł się po wojnie jak przegrany i nie zdolny do mądrego działania. I co z tej powojennej świadomości – zranionej, wykluczonej i niedoreprezentowanej – wynika do dziś.

Do tej atmosfery przyczynił się stalinizm, który w Polsce nie był tylko polityką – był systemem przemocy państwowej, ideologicznym zniewoleniem i społecznym eksperymentem narzuconym siłą przez obcą władzę. Trwał w najostrzejszej formie od 1948 do 1956 roku, choć jego echa rozbrzmiewały jeszcze długo po formalnej „odwilży”. Był to czas, gdy państwo nie służyło obywatelom, lecz ich kontrolowało, uciszało i niszczyło. Wszystko odbywało się w imię rewolucji, równości i sprawiedliwości społecznej, ale w praktyce było brutalnym naśladowaniem sowieckiego modelu totalitarnego.

Podstawą systemu była dyktatura Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, całkowicie podporządkowanej Związkowi Radzieckiemu. Aparat represji – przede wszystkim Urząd Bezpieczeństwa (UB) – stał się narzędziem terroru wobec każdego, kto wykazywał niezależność myśli, działalności lub przekonań. Prześladowano byłych żołnierzy Armii Krajowej, działaczy PSL, księży, studentów, inteligencję, a nawet członków samej partii.

Szacuje się, że w okresie stalinowskim ponad 250 tysięcy osób było więzionych z powodów politycznych, a co najmniej 50 tysięcy z nich przeszło przez brutalne śledztwa, tortury i procesy pokazowe. Około 6 tysięcy Polaków zginęło w wyniku egzekucji, katowni lub obozów pracy. Innych (ok. parę milionów) zabijano symbolicznie – poprzez wykluczenie, inwigilację, upokorzenie.

Władza próbowała też przeorać świadomość społeczną: kolektywizowano wieś, likwidowano prywatną przedsiębiorczość, kontrolowano Kościół, a szkoły i media zamieniono w narzędzia indoktrynacji. Na murach wisiały portrety Stalina, a w sercach rósł strach – przed UB, przed donosicielem, przed północnym aresztowaniem.

Stalinizm w PRL był czasem lęku, fałszu i zdrady sumienia. Zniszczył tysiące istnień, zaszczepił nieufność w społeczeństwie, a jego skutki – choć łagodzone po 1956 roku – pozostawiły ślad w świadomości zbiorowej Polaków na dekady. To nie była tylko epoka – to była rana, która do dziś się nie zabliźniła.

Opinię powyższą napisałem w tonie typowym dla polskiej „mądrości” – tej, która od pokoleń pielęgnuje przekonanie, że jesteśmy ofiarami historii i jednocześnie sumieniem narodów. To szczególny styl myślenia: emocjonalny, moralizatorski, pełen żalu i dumy zarazem.

Do takiej postawy w znacznym stopniu przyczyniła się polityka polskiego „Londynu”, który – bezpieczny pod skrzydłami brytyjskiego tronu – przez lata podtrzymywał narrację o naszym narodowym osamotnieniu i zdradzie. W tej wizji Polska była zawsze „sama przeciw wszystkim” – heroiczna, ale nieskuteczna; szlachetna, lecz przegrana.

Ten londyński romantyzm polityczny, choć zrozumiały emocjonalnie, miał swoje konsekwencje: utrwalał w kraju mit tragicznego bohaterstwa, blokując trzeźwą ocenę realiów i potrzebę budowania nowoczesnej, pragmatycznej myśli państwowej.

Wciąż zbyt często wolimy opłakiwać własną krzywdę niż rozumieć cudze interesy. A jeśli chcemy z tej spirali wyjść, musimy zmienić nie tylko historię, ale i język, w którym o niej mówimy.

Piszę o tej naszej niemocy, ponieważ mieliśmy szansę, aby pójść za przykładem Finlandii i stworzyć autonomiczne państwo traktatowo zaprzyjaźnione z wielkim sąsiadem. Sukces Finlandii po II wojnie światowej polegał na zachowaniu realnej suwerenności państwowej w warunkach formalnej zależności politycznej od ZSRR. Był to przykład pragmatyzmu, dalekowzroczności i przywództwa opartego na rozsądku, nie romantyzmie.

  • Prezydent Juho Kusti Paasikivi, a później Urho Kekkonen, prowadzili politykę tzw. „finlandyzacji” – czyli aktywnej neutralności, która pozwalała utrzymać niepodległość i zachować demokratyczny ustrój, mimo zapisów o „przyjaźni” z ZSRR (traktat z 1948 r.).
  • Finlandia nie przystępowała do NATO, ale nie była satelitą Moskwy jak Polska czy Węgry.
  • Prowadziła niezależną politykę gospodarczą, edukacyjną i społeczną, budując model nowoczesnego państwa dobrobytu.
  • Zamiast budować mity heroiczne, skupiła się na instytucjach, jakości życia i innowacji.

To był sukces rozumu nad emocją. Zamiast powstania zbrojnego – kompromis. Zamiast legend– efektywność. Zamiast niepodległości na papierze – suwerenność w praktyce.

W Polsce brakowało pragmatycznych przywódców, którzy potrafiliby skutecznie rozgrywać interesy narodowe na arenie międzynarodowej. Premier generał Władysław Sikorski – jedyny polityk o autorytecie mogącym prowadzić niezależną politykę – zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze. Moim zdaniem nie był to zwykły wypadek. Sikorski był niewygodny zarówno dla Związku Radzieckiego – ponieważ nagłaśniał zbrodnię katyńską – jak i dla Wielkiej Brytanii, której zależało na utrzymaniu jedności Koalicji Antyhitlerowskiej. Otwarty konflikt z Moskwą mógłby doprowadzić do wycofania się ZSRR z wojny przeciwko Niemcom – czego alianci chcieli za wszelką cenę uniknąć.

Również premier Stanisław Mikołajczyk, choć pełen dobrej woli, nie miał realnych szans w rozmowach z Józefem Stalinem. Podczas spotkania 2 sierpnia 1944 r. w Moskwie, Mikołajczyk kwestionował narzuconą przez Sowietów koncepcję zamiany wschodnich ziem Rzeczypospolitej na terytoria zachodnie. Tymczasem Stalin traktował te ustalenia jako zamknięte – uzasadniając je m.in. spodziewaną ofiarą tysięcy czerwonoarmistów poległych na ziemiach polskich i odmówił wsparcia Polskiego Państwa Podziemnego, które uznawał za wroga sowieckiej władzy.

Dla Stalina nie było mowy o żadnym kompromisie. Nie pojawił się po to na negocjacjach z polskim premierem. Planował tylko podpisanie tego, co wcześniej ustalił z Rooseveltem i Churchillem. A Mikołajczyk – zderzony z brutalną realnością wielkiej polityki – nie miał ani narzędzi, ani wsparcia, by skutecznie bronić interesu Polski. Aczkolwiek kompromis ze Stalinem w 1944 r. stwarzał szansę na finlandyzowanie Polski po wojnie.

Jedynie co zyskał Mikołajczyk to stanowisko wicepremiera w rządzie lubelsko-warszawskim. By wkrótce z kierownictwem PSL opuścić Polskę przez tzw. zieloną granicę. Stanisław Mikołajczyk opuścił Polskę w nocy z 19 na 20 października 1947 roku. Była to ucieczka zorganizowana w tajemnicy, przy pomocy ambasady amerykańskiej. Mikołajczyk, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) i wicepremier rządu tymczasowego, po sfałszowanych wyborach w styczniu 1947 roku padł ofiarą komunistycznych represji.  Groziło mu aresztowanie, a nawet śmierć. Wiedząc, że dalsza walka w kraju jest niemożliwa, zdecydował się na wyjazd, który uratował mu życie. Po ucieczce osiedlił się w Stanach Zjednoczonych.

Piszę o tym, ponieważ sprawa ta ma również osobisty związek z moją rodziną. Moja Mama, wspólnie ze swoją kuzynką Tunią Dobrowolską, brały udział w organizowaniu ucieczek zagrożonych polityków przez tzw. zieloną granicę.

Ciocia Tunia była właścicielką znanej restauracji WATRA w Zakopanem, dzięki czemu miała rozległe kontakty wśród przewodników i kurierów góralskich. Z kolei Mama zabezpieczała sieć kontaktów w Warszawie, niezbędną do przygotowania i skoordynowania przerzutów.

Co ciekawe, premier Stanisław Mikołajczyk nie przedostał się przez Tatry, jak wielu innych, ale został wywieziony ciężarówką z Warszawy do Gdyni, ukryty wśród mebli. Tam czekał już na niego amerykański statek, który umożliwił mu opuszczenie kraju i ocalenie życia.

Władze rozszyfrowały siatkę przerzutową. Ciocia Dobrowolska została skazana na 10 lat więzienia, które w całości „odsiedziała”. Natomiast Mamie, 85 proc. inwalidce wojennej zmniejszono rentę do 182 zł. Czyli do ok. 2 dolarów według cen czarnorynkowych. Nawiasem mówiąc za handel dolarami groziła kara śmierci wówczas. Choć nie słyszałem, aby taki wyrok wykonano. Tzw. cinkciarze mieli się dobrze. 

Pomimo trudnych warunków finansowych, życie towarzyskie wówczas kwitło. Treścią rozmów była niedawna wojna i jej konsekwencje, widoczne za tzw. oknem. Byłem pilnym słuchaczem tych rozmów. Chodziłem do znanej prywatnej szkoły im Wojciecha Górskiego, którą wkrótce upaństwowiono. Wkrótce zmieniono nazwę na Szkołę przy Ulicy Smolna 30. Mieściła się naprzeciw Domu Partii w al. Jerozolimskich.

Otóż w na wieść o śmierci Stalina w dniu 5 marca 1953 r. z radości, że to koniec reżimu oddałem strzały z wiatrówki do portretów Bieruta (prezydenta), Cyrankiewicza (premiera) i Rokossowskiego (marszałka), które musiały wisieć w każdej klasie. Akurat wróciliśmy z zajęć tzw. przysposobienia obywatelskiego, które mieliśmy poza budynkiem. Mieliśmy kilka wiatrówek. Ze mną jeszcze strzelali Andrzej Czarnecki i Sławek Mackiewicz. Niespodziewanie do klasy wszedł instruktor i oniemiał co zobaczył. Sprawie nadał oficjalny bieg. Dwóch kolegów wydalono z wilczymi biletami. Bez prawa dalszej nauki. Mnie pozwolono przenieść się do innej szkoły, którą  było Gimnazjum Tadeusza Rejtana. Bowiem mam na rozprawie w szkole pokazała swe powstańcze (zabliźnione) rany, a mnie bronił nauczyciel WF Władysław Paszkowski, b. AK-owiec. Byłem bowiem mistrzem szkoły w ping-ponga i w tenisie.

Z kolei do Liceum im. Tadeusza Rejtana zostałem przyjęty bez żadnych trudności, głównie dzięki życzliwości i wsparciu wicedyrektor Marii Kikolskiej oraz dyrektora Stanisława Wojciechowskiego. Nie była to jednak zwykła przychylność administracyjna. Oboje znali moją rodzinę, a także mój przedwojenny i okupacyjny rodowód. Wojciechowski, kapitan Armii Krajowej, był w czasie wojny szefem komórki wykonawczej wyroków podziemia – człowiekiem zasad i odwagi, który po wojnie starał się ocalić w szkole ducha wolności, na ile pozwalał system.

Piszę o tych koneksjach nie z powodu pychy, lecz dlatego, że w tamtym czasie relacje między ludźmi miały inny ciężar gatunkowy. Byliśmy wobec siebie lojalni, świadomi wspólnego doświadczenia okupacji, konspiracji, wspólnych strat i zwycięstw. Znało się ludzi nie z mediów społecznościowych, lecz z życia – z czynów, nie z deklaracji.

Niestety, z biegiem lat dyktatura PRL znacznie wyszczerbiła ową lojalność. Aparat władzy systematycznie rozbijał więzi międzyludzkie, promował donosicielstwo i kariery oparte nie na kompetencji, lecz na uległości. Nowo uformowana inteligencja była już inna: w wielu przypadkach zawodna, skłonna do kompromisów z systemem, pozbawiona tamtej odwagi cywilnej, którą niosło pokolenie wojenne.

A kiedy nadeszła III RP, zamiast odnowy wspólnoty, doszło do ostrej polaryzacji społeczeństwa. Nie wróciliśmy do lojalności z czasów trudnych – weszliśmy w epokę podziałów, rozgrywek i plemiennych etykiet. Zamiast mądrze wyciągnąć wnioski z historii, zaczęliśmy ją używać przeciwko sobie. Tamta lojalność była cicha, ale głęboka. Dzisiejsza solidarność – jeśli w ogóle istnieje – bywa głośna, lecz powierzchowna.

Dziś, z perspektywy lat, muszę przyznać ze wstydem i goryczą: podjąłem wówczas zbyt wielkie ryzyko, strzelając do tych portretów. To był gest bez szans, wynikający z młodzieńczej naiwności i braku rozpoznania realiów systemu. Byłem głupi, choć odważny – ale ta odwaga nie miała żadnych szans w zderzeniu z mechanizmami totalitarnego państwa.

Moje zachowanie nie było odosobnione – wyrastało z ducha środowiska, które należało do tzw. „czarnej reakcji”. Wówczas oznaczało to ludzi, którzy nie zaakceptowali powojennego „ładu”, którzy wbrew wszystkiemu trzymali się pamięci, honoru i wolności. Ale ta nieugiętość często przybierała formę desperackich, nierozważnych gestów – bo brakowało liderów, strategii i rozsądku. W istocie, ta moja niepotrzebna fanfaronada – jak wiele podobnych – była krzykiem duszy duszonej przez reżim. Brawura miała rekompensować bezsilność, a symboliczna zemsta na portretach – zastępować brak realnych narzędzi oporu. I choć sam gest był emocjonalnie prawdziwy, był też bezproduktywny i tragicznie nieprzemyślany.

Gdy państwo nie daje przestrzeni na legalny sprzeciw, a społeczeństwo nie ma głosu – rodzą się irracjonalne formy oporu, często przynoszące więcej szkody niż sprawiedliwości. A gdy brakuje mądrego przywództwa, naród zostaje skazany na gesty bez treści, symbole bez skutku i bohaterstwo bez perspektywy.

W takim kraju głupi gest staje się namiastką polityki, a odwaga – rozpaczliwym substytutem mądrości.

Włodzimierz Nekanda Trepka - książka

Niewiele Dzieci Powstania zadało sobie trud opisania szerzej swojej historii życia w formie książkowej. Zdarzenia Powstania Warszawskiego stanowią w tej historii pierwsze, dobrze zapamiętane doświadczenia życiowe. W skromnych zbiorach SDP1944 posiadamy książkowe wspomnienia Jerzego Mireckiego, Andrzeja Komorowskiego oraz Włodzimierza Nekandy Trepki. Wszystkich tych autorów łączy niezwykła intensywność życia zawodowego powiązana z działalnością społeczną. Nie bez znaczenia dla powstania ich książkowych wspomnień miał bogaty przekaz tradycji rodzinnych otrzymany od rodziców i dziadków. W niniejszym biuletynie przypominamy czytelnikom „Wspomnienia Dziecka Powstania Warszawskiego” pióra Włodzimierza Nekandy Trepki wydane przez Politechnikę Bydgoską w 2022 roku.

Krótki wstęp opisujący rycerskie tradycje rodziny prowadzi nas do rozdziału „Warszawa – Częstochowa – Warszawa” z opisem okresu obejmującego Powstanie Warszawskie 1944, wygnanie przez Dulag 121 do Częstochowy  i powrót do Warszawy. Zarówno ojciec autora - Włodzimierz, jak i matka - Maria byli członkami ZWZ i AK. Przed Powstaniem rodzice mieszkali przy ul. Brerezyńskiej. Wiele osób narodowości żydowskiej ocalało dzięki nim. Przed samym wybuchem Powstania rodzina przeniosła się do siostry matki autora – Hanny Zakrzewskiej. Kierowała ona bursą, która w rzeczywistości była tajną podchorążówką AK przy Widok 7.

Ojciec autora zginął we wrześniu 1944 r. na ulicy Moniuszki 12, jako żołnierz AK w oddziale ochrony „Montera”. Ciężar opieki spadł na matkę autora. Po ciężkich przeżyciach matki z chorym, rocznym dzieckiem w Dulagu 121, udało im się uciec z pociągu w Częstochowie.

Dalsze, powojenne losy rodziny – to nieustanna ucieczka przed represjami UB, oznaczająca pasmo przeprowadzek z Warszawy poprzez co najmniej 6 miejscowości wzdłuż zachodniej granicy. Ciężka praca fizyczna dawała utrzymanie, wytrwałość w pracy pozwalała na stopniowe osiąganie sukcesów w szkołach i miejscach pracy..

Autor dołączył pasjonujący, szczegółowy opis wielu ciekawych zdarzeń z życia zawodowego i rodzinnego.

Odeszli od nas

Krystyna Wolińska

W listopadzie 2024 roku odeszła od nas Krystyna Wolińska. Do ostatnich dni mieszkanka Warszawy. Krystyna miała za sobą ciężkie przeżycia z 1944 roku jako czternastoletnia dziewczyna. Była świadkiem zbrodni na Zieleniaku, doświadczyła wywózki na roboty do cukrowni w Solingen.

Jej wspomnienia zamieściliśmy w naszym 54 biuletynie.

Halina Gniadek



17 marca 2025 r. zmarła w wieku 85 lat pani Halina Gniadek, ostatnio mieszkanka Pruszkowa i była więźniarka obozu przejściowego Dulag 121. Halina pełniła ostatnio funkcję sekretarza Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944. W swoim pruszkowskim środowisku była znana z wielu inicjatyw społecznych; jako aktywny członek komisji wyborczych, ławnik sądowy, organizator konkursów poprawnej polszczyzny, pokazów mody retro. Z wielkim zaangażowaniem, jako warszawianka w czasie wojny, przekazywała na spotkaniach z uczniami szkoły podstawowej swoje przeżycia wojenne.

Hanna Langner Matuszczyk



1 kwietnia 2025 r., w wieku 85 lat, odeszła we Wrocławiu dr Hanna Langner-Matuszczyk, emerytowana pracowniczka Instytutu Matematyki Politechniki Wrocławskiej, córka bohatersko zmarłego Powstaniu Warszawskim żołnierza AK Antoniego Langnera.

Hanna regularnie przyjeżdżała na nasze spotkania 1 sierpnia w Parku Dreszera, dopóki pozwalał Jej na to stan zdrowia. Zapoczątkowała utworzenie we Wrocławiu kółka wrocławskich Dzieci Powstania 1944.

Wspomniania można znaleźć tutaj i tutaj oraz na stronach Muzeum Dulag 121.

Jerzy Mirecki

23 lipca, w chwili gdy kończymy składanie niniejszego biuletynu, nadeszła smutna wiadomość o śmierci Jerzego Mireckiego - naszego Członka Honorowego. Przekazał tę wiadomość brat Grzegorz i siostra Julia, najbliżsi ostatni towarzysze Jerzego w jego życiu i chorobie.
Wspomnienia Jerzego Mireckiego można przeczytać tutaj.

4 gru 2024

Biuletyn nr 68 Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944, grudzień 2024

Z życia Stowarzyszenia

Co warto przeczytać

W bieżącym numerze stałe pozycje - prof. Andrzej Targowski i dr Jerzy Bulik.

Uczestniczymy w kolejnych obchodach w DULAG 121.

Wystosowaliśmy list do Prezydenta m.st. Warszawy.

A ponadto nieco poezji spod pióra naszych członków.

Na naszym blogu opublikowaliśmy w ostatnim czasie:

  • wspomnienia pana Tadeusza Świątka,
  • wspomnienia pana Andrzeja Komorowskiego.

Ukazał się również 6 rozdział powieści pani Małgorzaty Todd - tym razem niepokojąco zatytułowany "Wojna!".

Zapraszamy do lektury!

Baza naszych wspomnień

Nieustannie wzbogaca się baza Naszych wspomnień. Serdecznie zachęcamy do dzielenia się z nami tymi unikalnymi informacjami - chętnych zapraszamy do kontaktu na nasz adres e-mail. Dzięki wolontariuszom możemy pomóc w ich digitalizacji, a nawet spisaniu.

Obchody DULAG 121

Okrągła, 80-ta  uroczysta rocznica exodusu Warszawy w 1944 r. sprowadziła do Pruszkowa dziesiątki byłych więźniów obozu Dulag 121. Niektóre Dzieci przybyły z tak odległych miejsc, jak Wrocław, Poznań. Muzeum zaprasza co roku listownie wielką grupę byłych więźniów, ze skutecznością godną pozazdroszczenia. 

Elegancka forma zaproszeń, przychodzących zawsze na czas, ciekawe wspomnienia osób przemawiających, podniosła oprawa z pocztów sztandarowych, kompanii WP i orkiestry wojskowej - to źródło sukcesu frekwencji. Stowarzyszenie Dzieci Powstania 1944 zachęca do uczestnictwa w tych podniosłych uroczystościach widząc w nich rzadką okazję do spotkania swoich członków.

Oferta "dla ciała" w postaci zup z wojskowej kuchni polowej była niezwykle trafionym i smacznym elementem kończącym obchody. Szkoda, że rozrzucone stoliki na kilka osób nie pozwoliły zebrać nam się w większej grupie członków SDP1944. Sympatycznie wspominamy przy okazji długie stoły pod namiotem w zeszłym roku, które dały nam możliwość wspólnego spotkania członków SDP1944 i towarzyskiej rozmowy.

Poniżej przytaczamy list od dyrektora Muzeum Dulag 121 - pani Małgorzaty Bojanowskiej do przewodniczącego naszego Stowarzyszenia. Znajdujemy w nim podziękowania za naszą obecność oraz wymienione najważniejsze punkty programu - wystąpienia wspomnieniowe przy mikrofonie i uroczystość odznaczania medalem "Pro Patria". Jest nam niezwykle miło, że zostaliśmy dostrzeżeni i obdarowani tym sympatycznym listem.


Szanowny Pan
dr Wojciech Łukasik 
Prezes Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944
Pruszków, 7.10.2024 r.

Szanowny Panie Prezesie,

w imieniu współorganizatorów Obchodów Dnia Pamięci Więźniów Obozu Dulag 121 i Niosących Im Pomoc Instytutu Pamięci Narodowej, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, Powiatu Pruszkowskiego, Miasta Pruszkowa, oraz Muzeum Dulag 121 - pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa serdeczne podziękowania za udział w Komitecie Honorowym tegorocznych uroczystości.

W tym roku obchodziliśmy 80. Rocznicę Wysiedlenia Powstańczej Warszawy. Zgodnie z wieloletnią tradycją wspólnie z zaproszonymi gośćmi uczciliśmy pamięć i oddaliśmy hołd Ludności Cywilnej, wypędzonej z Powstańczej Warszawy do obozu przejściowego w Pruszkowie podczas Powstania Warszawskiego i po jego zakończeniu, a także upamiętniliśmy wszystkich tych, którzy nieśli im wtedy pomoc.

Uroczystości rozpoczęły się o godz. 12:00 tradycyjne pod pomnikiem „Tędy przeszła Warszawa" na terenie dawnych Warsztatów Kolejowych i obozu Dulag 121. O oprawę muzyczną uroczystości zadbała Orkiestra Reprezentacyjna Policji pod dowództwem inspektora Janusza Trzepizura z udziałem tamburmajora nadkomisarza Jakuba Pietruchy. Uroczystości odbyły się w asyście honorowej Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, pododdziału honorowego z Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego dowodzonego przez podporucznika Piotra Dziurskiego. Patronat Honorowy nad Obchodami Dnia Pamięci objął Prezydent RP Pan Andrzej Duda.

Swoją obecnością tegoroczne Obchody zaszczycili nie tylko licznie przybyli Świadkowie Historii - byli więźniowie obozu Dulag 121, kombatanci, Powstańcy Warszawscy i weterani II wojny światowej, ale również przedstawiciele władz i organizacji państwowych m.in. Łukasz Rzepecki reprezentujący Prezydenta RP Andrzeja Dudę, Minister Lech Parell Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, dr hab. Patryk Pleskot Naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych w Warszawie reprezentujący Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, Anna Brzezińska Członek Zarządu Województwa Mazowieckiego, posłanka do Parlamentu Europejskiego Kamila Gasiuk-Pihowicz, Sabine Seidler Kierownik Wydziału Politycznego reprezentująca Ambasadę Republiki Federalnej Niemiec, Barbara Piotrowska Członek Międzynarodowego Komitetu Ravensbrück, Janusz Komorowski Prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Iwona Rutkowska-Kaczmarek Prezes Stowarzyszenia Dzieci Wojny Oddział Warszawsko- Mazowiecki, Hanna Nowakowska Prezes Fundacji Cultura Memoriae, Wojciech Łukasik Prezes Stowarzyszenia Dzieci Powstania Warszawskiego 1944, Robert Falkowski Prezes Zarządu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej - Koło Nr 6 w Pruszkowie.

Jednym z najbardziej wzruszających momentów w czasie tegorocznych uroczystości były wystąpienia Świadków Historii. Swoimi refleksami na temat pobytu w obozie przejściowym w Pruszkowie podzieli się: Janina Iwańska, Marek Halter i Mirosława Gelber-Olszowa. W czasie uroczystości zabrała głos również Bożena Sławińska, córka Anny Danuty Sławińskiej - sanitariuszki i tłumaczki w obozie Dulag 121. W czasie tegorocznych uroczystości pod pomnikiem „Tędy przeszła Warszawa" odbyła się również ceremonia wręczenia Medali "Pro Patria" osobom, które w sposób szczególny zasłużyły się dla kultywowania pamięci o walce o niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej. Decyzją Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych odznaczeni zostali: Danuta Charkiewicz-Topolska, Adrian Gawerski, Marek Halter, Janina Iwańska, Wojciech Łukasik, Jerzy Mąkowski i Barbara Piotrowska. Po mowach okolicznościowych nastąpiło uroczyste odczytanie Apelu  Pamięci przez oficera Dowództwa Garnizonu Warszawa porucznika Jakuba Broja, a następnie żołnierze Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego oddali salwę honorową. Podczas uroczystości byli więźniowie obozu przejściowego w Pruszkowie otrzymali pamiątkowe znaczki. Przekazując okolicznościowe znaczki według projektu Andrzeja Znojkiewicza chcieliśmy oddać cześć wszystkim Więzionym i Pomagającym w obozie Dulag 121.

Tegoroczne uroczystości pod pomnikiem "Tedy przeszła Warszawa" zwieńczył występ Stanisławy Celińskiej, znakomitej polskiej aktorki i wokalistki, która wykonała pieśni z repertuaru powstańczego.

W ramach Obchodów Dnia Pamięci Więźniów Obozu Dulag 121 i Niosących Im Pomoc, 29 września w kościele NPNMP w Żbikowie została odprawiona Msza Święta w intencji więźniów obozu Dulag 121 i niosących im pomoc.

1 października odbyły się dwa wyjątkowe wydarzenia muzyczne "Czy to serce pękło..." zorganizowane w sali widowiskowej Centrum Kultury i Sportu w Pruszkowie, które były częścią programu artystycznego w ramach obchodów "Dnia Pamięci Więźniów obozu Dulag 121 i Niosących Im Pomoc. Pierwszy koncert, dedykowany był młodzieży szkolnej z Powiat Pruszkowski i Warszawy, drugie adresowane do byłych Więźniów Obozu Dulag 121 i Osób Niosących Im Pomoc oraz mieszkańców Pruszkowa i okolic. Podczas koncertów zaprezentowano wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, najznakomitszego poety pokolenia Kolumbów oraz wspomnienia byłych więźniów obozu Dulag 121 przy wyjątkowych kompozycjach muzyczne Anny Marii Huszczy.

2 października w Dniu Pamięci o Ludności Cywilnej Powstańczej Warszawy odbyła się ceremonia złożenia kwiatów pod tablicą poświęconą pamięci Więźniów obozu przejściowego Dulag 121, Żołnierzom Powstania Warszawskiego 1944 r. i Ofiarom Cywilnym na Cmentarzu Szpitalnym w Tworkach oraz pod tablicą upamiętniającą bezimiennych więźniów obozu przejściowego Dulag 121, znajdującą się przy głównej bramie Cmentarza Żbikowskiego. Wieczorem, 2 października w kościele św. Wojciecha na Woli została odprawiona Msza Święta w intencji ludności cywilnej powstańczej Warszawy, która musiała żyć w ogarniętym walkami mieście oraz wypędzonych do obozu Dulag 121.

Obecność Prezesa Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944 podkreśliła podniosły charakter tego wydarzenia i pomogła nam godnie upamiętnić Ludność Cywilną Powstańczej Warszawy wypędzoną do obozu przejściowego w Pruszkowie. Cieszymy się, że tak ważny rozdział w naszej historii, jakim są losy wypędzonych warszawiaków, którzy przeszli przez obóz Durchgangslager 121, został upamiętniony podczas uroczystości pod Pomnikiem "Tędy przeszła Warszawa".

Dziękujemy za okazane wsparcie i pomoc. Mamy nadzieję, że zechce Pan współpracować z nami przy organizacji kolejnych Obchodów Dnia Pamięci Więźniów Obozu Dulag 121 i Niosących Im Pomoc.


Z wyrazami głębokiego szacunku 
Małgorzata Bojanowska
dyrektor Muzeum Dulag 121


Nasz "etatowy" fotograf - Ela Koziarska-Puzyńska uchwyciła wszystkie ważne momenty. Kilka zdjęć otrzymaliśmy też od Moniki Łukasik, wdowy po zmarłym bracie Wojciecha (Dziecka Powstania rocznik 1938).


Zaproszeni Goście


Pani Dyrektor Muzeum z nowo odznaczonym



Danuta Charkiewicz - Topolska, odznaczone Dziecko  naszego Stowarzyszenia

Pamiątkowe zdjęcie gości jednego ze stolików z grochówką

Twórczość naszych członków

Kolejny raz prezentujemy twórczość naszych Członków - tym razem Krysia Bilska.

Moje Miasto

Moje Miasto,
Miasto mojego dzieciństwa
było piękne.
Ledwo to pamiętam.
Moje piękne Miasto walczyło
i prawie zginęło,
ale się nie poddało.
Podniosło się z gruzów
z podniesioną głową
Moje miasto
znów lśni pięknem
domów, ulic parków i pałaców.
Znowu kwitną kwiaty na skwerach, balkonach.
Minęło wiele lat,
i moje Miasto znowu jest piękne.
Miasto mojego dzieciństwa, Warszawa

Felieton dr Jerzego Bulika

Przeciętność



Oglądałem ostatnio film, którego bohater czuje się nieszczęśliwy, gdyż w życiu, które ma już w dużej mierze za sobą, okazał się średniakiem, nie wzniósł się ponad przeciętność. Uświadomiłem sobie wtedy, że podobnie czuje wiele ludzi. Dylematy tego rodzaju przeżywają również niektórzy młodzi; nie akceptują oni perspektywy zwyczajnego życia i szamoczą się na różne sposoby, niekiedy sztucznie i na siłę, aby w ich przypadku przebiegało ono inaczej niż u wszystkich wokół. Ktoś taki zdarzył się nawet w kręgu moich znajomych. 

Myślę, że trzeba tu rozróżnić dążenie do tego by coś osiągnąć i dążenie do tego by stać się nieprzeciętnym. Pierwsze jest pozytywną siłą motoryczną naszego życia, a drugie, chociaż też pobudza do działania, jednak jest wewnętrznie puste. Myślę, że można zidentyfikować parę czynników składających się na tę drugą postawę. Wola wyróżnienia się z wielkiej masy, którą jako ludzie stanowimy. Potrzeba, abyśmy w społeczności w jakiej żyjemy zostali jakoś zauważeni. Chęć pokazania, że jest się kimś specjalnym, lepszym niż wszyscy inni. A również drzemiąca w nas tęsknota za jakąś formą nieśmiertelności. Jeżeli nie możemy jej osiągnąć w naszym życiu (nie rozpatruję tu nieśmiertelności oferowanej przez różne religie), to chcielibyśmy przynajmniej zostawić po sobie jakiś trwały ślad.  

Myślę, że usiłowania zmierzające do osiągnięcie jakiegoś szczególnego statusu, rozciągającego się poza nasze życie, pozwalają ten cel osiągnąć jedynie w nadzwyczaj rzadkich przypadkach. A jeśli już taki status zostaje przez kogoś osiągnięty, to zwykle nie jest on celem, lecz niezamierzonym, nieuświadamianym sobie produktem ubocznym czyjejś działalności. Myślę, że „normalnie” ślad naszego istnienia zanika i że jest to naturalny element naszej egzystencji, wspólny dla wszystkiego, co żyje. O tym zanikaniu świadczy fakt, że z pośród miliardów ludzi, którzy żyli przed nami na świecie, a zawężając pole obserwacji, w naszym kręgu kulturowym albo w naszym narodzie, tylko bardzo nieliczne jednostki zostawiły po sobie trwały ślad. Jednak liczba tych ludzi w stosunku do wszystkich, którzy przewinęli się przez ziemię jest znikoma. Myślę, że to bardzo wyraźnie pokazuje, iż przeciętność jest normą naszego istnienia, a wszelka, a szczególnie wielka nieprzeciętność (taka przez duże „N”), występuje niesłychanie rzadko, im większa tym rzadziej. Ci z Państwa, którzy znają rozkład statystyczny Gaussa wiedzą o tym, że taka właśnie prawidłowość występuje w wielkich zbiorach. 

Myślę, że w tym miejscu konieczne jest podkreślenie różnicy między dążeniem do pozostawienia po sobie śladu, a dążeniem do tego, by dać światu coś z siebie, aby zostawić tenże odrobinę lepszym niż się go zastało. W tym drugim przypadku nie chodzi o zrobienie śladu, lecz o zrobienie czegoś pozytywnego. Ewentualny ślad jest wspomnianym wyżej produktem ubocznym. Idąc dalej zacząłem zastanawiać się nad tym, czy osiągnięcie przeciętności można uznawać za życiową klęskę i doszedłem do wniosku, że jest to niesłuszne. Przecież nie można uznać za życiowe niepowodzenie zdobycie przeciętnego wykształcenia, posiadanie pracy dającej przeciętną satysfakcję i przeciętne dochody, założenie typowej przeciętnej rodziny i uprawianie typowego przeciętnego stylu życia. Oczywiście oznacza to co innego w przypadku np. lekarza, robotnika budowlanego, czy aktorki. Każda grupa społeczna czy zawodowa ma swoją przeciętność. Myślę, że brak zadowolenia z dojścia do takiego stanu (przeciętności) bierze się głównie stąd, iż jest on podobny do tego, jaki jest udziałem wielu ludzi żyjących wokół nas. A jeśli chcemy koniecznie jakoś się wyróżnić, oceniamy wtedy negatywnie to, co osiągnęliśmy, bo jest to podobne do tego, do czego doszli inni. Takie spojrzenie wynika z uświadamianej lub nieuświadamianej sobie chęci (potrzeby) wywyższenia się i jest przez to błędne. 

Myślę, że jeżeli przeciętne życie podda się neutralnej rzetelnej ocenie to rezultat jej będzie jak najbardziej pozytywny. Okaże się, że to nie jest „tylko”, ale „aż” przeciętne (wiele ludzi do takiego nie dochodzi). I taka ocena nie jest równoznaczna z aprobatą postawy minimalistycznej. W takim życiu jest bowiem miejsce na aktywność, na zaspakajanie własnych marzeń, pragnień i ambicji. Jednak nie w celu wyrwania się z przeciętności (bo to nie jest życiowe niepowodzenie), ale w celu spełnienia się. Moja konkluzja: przeciętne (średnie) życie to dobre życie, powód do radości i satysfakcji, a nie do zgryzoty i poczucia niższości.

Brat Grzegorz

Brata Grzegorza Filipiuka (Dyrektora Archiwum i Biblioteki Kapucynów) oraz współpracującą z nim siostrę obliczankę Julię Wąsala poznaliśmy przy okazji uroczystego spotkania w Bibliotece Narodowej w Warszawie w roku 2022. Pisaliśmy o tym spotkaniu w 64 biuletynie - listopadowym, na które zaproszonych było wielu naszych członków . Oboje  duchowni pełnili wówczas rolę prowadzących spotkanie. We wspomnianym biuletynie prezentowaliśmy ich zdjęcia. 


Brat Grzegorz wraz z siostrą Julią blisko współpracuje z Jerzym Mireckim, naszym Członkiem Honorowym. Nie tylko ułatwiają oni mu wydawanie jego kolejnych książek, ale też pomagają  usuwać niektóre trudności życia codziennego. Są bliskimi przyjaciółmi SDP1944.

Nadzwyczajną aktywność obojga duchownych można zauważyć w wielu dziedzinach. Trudno w krótkiej wzmiance opisać je wszystkie.

Otóż z okazji odwiedzin starego cmentarza powązkowskiego spotkałem przypadkowo na początku listopada bieżącego roku oboje duchownych. Po serdecznym przywitaniu ujawnili, że brat Grzegorz będzie zaraz uczestniczył w oprowadzaniu wycieczki po grobach Powstańców Warszawskich, pochowanych na Powązkach cywilnych. Współdziała w tym przypadku z zespołem Muzeum Niepodległości. Ze strony tego Muzeum  pobrałem poniższe zdjęcie brata Grzegorza w trakcie tej wycieczki po Powązkach. 

Brata i Siostrę spotkał Wojciech Łukasik

Widziane z krzesła Honorowego Prezesa profesora Andrzeja Targowskiego


Od redakcji: Drukujemy felietony prof. A. Targowskiego m.in. z uwagi na jego wieloletni udział w życiu społecznym Stanów Zjednoczonych oraz pilną obserwację wydarzeń w kraju.

Prof. A. Białas budzi nas z letargu i parafialnej historii (PAUZA nr. 701) przypominając jakże znamienny apel prezydenta Franklina Delano Roosevelta z 1941 r., kiedy ostrzegał świat przez nazizmem i obiecał świat uniwersalnych wartości obronić. Otóż sytuacja obecnie jest podobna tyle tylko, że brakuje takiego apelu, bowiem brakuje liderów klasy ówczesnego amerykańskiego prezydenta.

Europa stoi dziś przed trzema wielkimi wyzwaniami: agresywną polityką imperiów chińskiego, rosyjskiego i indyjskiego. W obliczu tej presji, Unia Europejska musi sama stać się potężnym imperium, ale innym od tych, które znamy z historii. To nie powinno być imperium z ambicjami terytorialnymi, lecz unia państw zjednoczona w obronie swoich wartości: demokracji, praw człowieka i gospodarki opartej na współpracy i obronie militarnej.

Rosja zbrojnie ingeruje w sąsiadów, Chiny rozszerzają swoje wpływy gospodarcze na cały świat, a Indie rywalizują o dominację w regionie i technologii. W tej nowej grze o władzę Europa nie może pozostać jedynie obserwatorem, który w dodatku oscyluje w kierunku liberum veto, archipelagu i Titanica. Musimy wzmocnić swoje struktury obronne i gospodarcze, stając się nie tylko silnym partnerem, ale także bastionem stabilności i pokoju.

Sytuację pogarsza kryzys polityczny Stanów Zjednoczonych, który w nadchodzących wyborach zadecyduje czy mocarstwo to wejdzie w izolację militarną czy w niekompetencję celową, aby realizować pełzającą rewolucję lewicową; czego wyrazem jest otwarcie granic i prawem zabronienie (w niektórych stanach) sprawdzania tożsamości głosujących. Jest wątpliwe, aby kraj ten po raz trzeci obronił Europę.

Zjednoczona Europa, mocna w swojej różnorodności, musi stać się potęgą militarną, która zapewni bezpieczeństwo i stabilność bez agresji. To nasza odpowiedź na wyzwania współczesnego świata, w którym autorytarne i totalitarne imperia próbują narzucać nam swoje wartości i reguły gry. Nam Polakom najbardziej powinno na tym zależeć, bowiem nie chcemy być ciągle sumieniem świata, czy „chorym człowiekiem Europy”.

List do Prezydenta Warszawy

Pod koniec września wysłaliśmy list do Prezydenta m.st. Warszawy z prośbą o wsparcie finansowe dla najbardziej potrzebujących Dzieci. Do momentu zakończenia redagowania Biuletynu nie dostaliśmy odpowiedzi z Ratusza. List prezentujemy poniżej.


Szanowny Panie Prezydencie m.st. Warszawy,

Piszę w imieniu Dzieci Powstania 1944, które należą do naszego Stowarzyszenia. Kiedyś na łamach naszego Biuletynu i na spotkaniu w Muzeum Dulag 121 przedstawiłem moje przemyślenia nad sytuacją Dzieci Powstania, sprowadzające się do tego, że Warszawa nie pamięta o swoich Dzieciach 1944 roku.

Nie sądzę, aby Prezydentowi m.st. Warszawy została przedstawiona ich obecna sytuacja bytowa. To właśnie w Warszawie, ich miejscu zamieszkania w sierpniu, wrześniu 1944 r. doznały tragedii wypędzenia wraz z najbliższą rodziną.

Wszystkie te Dzieci przekroczyły 80 rok życia, niektórzy nawet 90 rok. W 2022 roku warszawiacy wysiedleni z własnych mieszkań przez obóz DULAG121 otrzymali legitymacje kombatanckie, wystawione przez UdsKiOR. Legitymacje upoważniają do otrzymania dodatku do emerytury. Niestety są pozbawieni przywilejów w placówkach służby zdrowia. Wszyscy inni kombatanci mają takie przywileje, jak np. skrócony czas oczekiwania na wizytę u specjalistów i dofinansowanie wczasów i pomocy medycznych.

Mam wiele obserwacji, jak z biegiem lat zmienia się nastawienie Dzieci Powstania do oferowanej pomocy w postaci paczek żywnościowych. Zauważalna duma, uwagi typu „inni mają trudniejsze warunki niż ja” powodowały, ze większość rezygnowała z tej pomocy. Troska płynęła głównie ze Stowarzyszenia „Paczka dla Bohatera”. Obecnie „Paczce dla Bohatera” - ze Szczecina !!! nie starcza darów dla obdzielenia kilkunastu naszych potrzebujących. Ich potrzeby widocznie rosną; teraz często same Dzieci proszą o paczki, gdyż ich emerytury nie wystarczają na godne życie. Te kilka, kilkanaście próśb o wsparcie, to ciągle niewielki procent całej rzeszy Dzieci 1944.

Co roku tworzę listy potrzebujących i teraz co roku obserwuje, że tylko kilka paczek trafia dla osób z listy kilkunastu osób. Nie mam wpływu na to, kto dostanie.

W związku z trudną sytuacją niektórych Dzieci, zwracam się z prośbą do Pana Prezydenta o przeanalizowanie zasobów finansowych Magistratu i przeznaczenie pewnej sumy na paczki dla potrzebujących Dzieci 1944 r. Uważam, że na zaspokojenie najpilniejszych potrzeb wystarczyłoby 2 x 5000 zł = 10000 zł rocznie. (2x to paczka gwiazdkowa i wielkanocna).

Stowarzyszenie Dzieci Powstania zajęłoby się zakupem produktów i dystrybucją paczek. Po akcji wysyłkowej przygotujemy sprawozdanie z wykonania rzeczowego i finansowego.

W oczekiwaniu na pozytywną propozycję Pana Prezydenta pozostaję z szacunkiem.


Za Zarząd SDP1944
Wojciech Łukasik
Przewodniczący Stowarzyszenia