18 sty 2019

Biuletyn Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944. Nr 46, styczeń 2019




O Stowarzyszeniu Dzieci Powstania 1944

KONTAKT: 04-083 Warszawa, ul. Igańska 26 m. 38 sdpw44@gmail.com
Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ): 10 2030 0045 1110 0000 0395 9950

MISJA STOWARZYSZENIA

Rodzice nasi walczyli i ginęli w PW 44’ za wolną i szczęśliwą Polskę.
Rolą naszą, Dzieci ’44 jest nie tylko pamiętać o horrorze warszawskiej Hiroszimy, ale przypominać, co z tego wynika dla współczesności. Doświadczyliśmy życia w niepokoju, życia na przetrwanie oraz życia w niezdrowiu. Aczkolwiek wielu z nas wyszło z tej gehenny zahartowanymi i osiągnęło wysokie cele swego życia, ale …to raczej mniejszość z nas? I dlatego mamy prawo pytać, mamy prawo szukać odpowiedzi, mamy prawo zastanawiać się czy ofiara nie była daremną, czy cena nie była za wysoką.
A także mamy prawo oceniać czy Rodziców ofiara nie poszła na marne z punktu widzenia tego, jak następne pokolenia realizują polską rację stanu, którą jest bezpieczeństwo w oparciu o dobre stosunki z sąsiadami i mocne sojusze a także oceniać jak realizowana jest strategia wolności i zachodniej demokracji, w tym i sprawiedliwości.

Skład Zarządu i Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia

Zarząd:

Przewodniczący Andrzej Olas
Wice Przewodniczący Wojciech Łukasik
Skarbnik Ewa Chrzanowska
Sekretarz Maria Nielepkiewicz
Członek Zarządu Tadeusz Świątek
Członek Zarządu Wiesław Winkler

Komisja Rewizyjna:

Jacek Kijkowski
Anna Zawadzka
Władysław Mastalerz

CZŁONKOWIE HONOROWI:

Profesor Andrzej Targowski - honorowy prezes Stowarzyszenia
P. Joanna Woszczyńska - członek honorowy
P. Jerzy Mirecki - członek honorowy

* * *

Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.

Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.

Co dzieje się w Stowarzyszeniu:

Współpracujemy z teatrem tańca LUZ.

Współpracujemy z Muzeum Dulag 121.

Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, oraz wspomnienia p. Janiny Sienkiewicz-Kozłowskiej i p. Anny Barbary Retke.

Mamy stronę internetową na Facebooku. Szukaj pod @DzieciPowstaniaWarszawskiego.

Wspomnieliśmy o bazie wspomnień. Napłynęło do nas sporo wspomnień w formie maszynopisu lub rękopisu. Potrzebujemy pomocy w przeniesieniu tych wspomnień na format cyfrowy (word), tak aby zamieścić je w Biuletynie. Prosimy o zgłoszenie się na nasz adres mejlowy (powyżej) ochotników do tej pracy.



Widziane z krzesła Honorowego Prezesa profesora Andrzeja Targowskiego, Nr 43


                      
  Między pesymizmem a optymizmem na 2019 rok

Pesymizm wynika z polskiej patriotycznej historii. Na 1000+ lat Polski, nasza historia jest tragiczna, ponieważ dobrych mamy tylko 200+ lat pomiędzy bitwą pod Grunwaldem a Potopem Szwedzkim. Zresztą mało kto z nas wie o tym, ponieważ zwykle rozpatrujemy nasze niewygrane wojny i powstania oraz rozbiory i za te porażki winimy sąsiadów lub Mongołów albo Turków. Nigdy nie winimy samych siebie. Np. za liberum veto lub za sprzedawanie Polski zagranicznym królom, którzy kupowali koronę za obniżenie podatków co osłabiało państwo w czasach, gdy sąsiedzi rozwijali monarchie absolutne, zbrojne.

Hymn Polski. Z punktu widzenia obcokrajowca (cytat z uwag pewnego Brytyjczyka) w polskim hymnie, częściej niż Polskę wspomina się Włochy i Napoleona, jest dość mylące. Słowa polskiego hymnu napisane są z perspektywy osoby, która przebywa poza Polską i chce tam wrócić. W polskim hymnie (c.d. opinii obcokrajowca) sporo mówi się także o walce. Niemcom, Moskalom, Szwedom i innej „obcej przemocy” grozi się ciężkim pobiciem. Definiuje to „polskość” jako ciągły stan gotowości do boju. To trochę tak, jakby Polacy nie byli tak naprawdę Polakami, dopóki nie wyrażą chęci walki przeciwko przemocy i uciskowi.  Nawet w XXI wieku politycznym hasłem stało się „wstawanie z kolan.” Ja na 40-letniej emigracji nigdy nie miałem i nie mam tego kompleksu niższości, ponieważ Polacy są bardzo uzdolnionym narodem z ważnymi osiągnieciami. Np. przyczynili się do wygrania przez Amerykę wojny z Japonią w 1945. Dzięki M. Curie-Skłodowskiej, jej rodzinie (Fryderyk J.C.) i polskim fizykom (i węgierskim), którzy pracowali w Los Alamos.

Coś jednak pękło po upadku PRL. PRL to była „czarna dziura” w historii Polski, ale, która uczyniła nas b. doświadczonym narodem, ponieważ wiemy co chcemy. Przede wszystkim wiemy, że centralnie planowany „socjalizm” jest dyktaturą, której nie chcemy jeszcze raz przeżywać. W sytuacji, kiedy niektóre narody a raczej ich młoda awangarda dąży do tego (np. w USA) obecnie. Co więcej pokazaliśmy światu jak można pokonać totalitarne imperium, dzięki mądrej pokojowej polityce Solidarności. Polityka ta wynikała ze smutnej lekcji PW 1944 i to jest ważny historyczny sukces Powstania 1944, jeśli można w ogóle mówić o jakimkolwiek sukcesie tego powstania. 
     
Sukcesem jest III Rzeczpospolita. W PRL dochody pracowników na poziomie koszykowych zakupów były kilka razy niższe od tego typu zakupów mieszkańców Zachodniej Europy. Obecnie po 30 latach demokratycznej gospodarki rynkowej w III RP, zakupy tego typu są średnio o 25% niższe od możliwości Włochów, o 28% Anglików, o 32% Francuzów, o 41% Niemców. Natomiast są równe z zakupami Portugalczyków a wyższe o 12% od koszykowego Greków. (The Economist, The World in 2019, s.98-100).  Co równie jest ważne, że jakość zakupów jest podobna, ponieważ w UE rynek jest ujednolicony. Czasy, kiedy „odrzuty z eksportu” były w PRL tym lepszym towarem, a zachodnie towary można było kupować tylko w PEWEX-sie za dewizy a zagranicą można je było „liza przez szyby wystawowe.” Podobne różnice zakupowe są na korzyść Amerykanów w porównaniu do Włochów, Francuzów, Niemców i innych krajów. I kraje te nie lamentują z tego powodu.

Polityka? Wymaga poprawy a jej źródłem będzie upodobnienie polskiej demokracji do amerykańskiej, gdzie poseł będzie odpowiadał przed wyborcą a nie przed szefem partii, który go „zatrudnia.” Ale to byłoby na tyle na dziś i na początek 2019 r., z którego można by się nie cieszyć, bo się starzejemy, aczkolwiek optymistycznym jest to, że ciągle jeszcze żyjemy. Zatem dosiego 2019 roku wszystkim dzieciom Powstania

Andrzej Targowski
DANE O POWSTANIU




Janina Pawlik obecnie Sienkiewicz-Kozłowska - Ankieta powstaniowa

Opracowała: Elżbieta Skotnicka – Illasiewicz                                      

1. Wiek  12 lat 1 miesiąc

2. Sytuacja w momencie wybuchu powstania:
               
a. Osoby, z którymi była w momencie wybuchu powstania:
Matka Agnieszka Pawlik; 
siostra Rozalia Pawlik, ur. 4.09.1929;
ojciec Michał Pawlik (brał udział w Powstaniu Warszawskim);
brat Józef Pawlik ur. 1927 (brał udział w Powstaniu Warszawskim);
siostra Helena Pawlik ur. 1923 (brała udział w Powstaniu Warszawskim), obecnie nazywa sią Nejmark;
byli też sąsiedzi, którzy wyjechali z miasta lub byli ranni.
Byliśmy później - w naszym domu – piwnicy same.
               
b. Miejsce, - ul. Przyrynek 7 m.20

c. Reakcja otoczenia: -radość, płacz

d. Miejsce schronienia w chwili wybuchu powstania:  zaczęliśmy budować barykadę przy ul. Przyrynek,  Nowe Miasto przy kościele NMP. Ulica ta wychodziła na Wytwórnię Papierów Wartościowych przy ul. Sanguszki. Chodziło o to, by nie mogły przejechać ul. Przyrynek, czołgi. Potem byliśmy w domu, do chwili, kiedy dom był spalony. Siostra Helenka została poparzona: ciało, ręce i nogi. Spalone włosy i twarz. Przyszła nas odwiedzić. W tym czasie zapalono pociskami  z czołgów nasz dom. Ponownie wróciłyśmy do piwnicy, gdy został ugaszony pożar.

3. 1.Czas powstania:

a. Miejsca przebywania w czasie powstania, jeśli możliwe podać adresy:
Przebywałyśmy w domu i piwnicy. Następnie dom został spalony od pocisków zapalających (zwane szafami), wydawały one ogromny zgrzyt i podmuch wiatru.  Uciekliśmy przez dziurę w ścianie na podwórko domu i znaleźliśmy się w piwnicy przy ulicy Kościelnej (fabryczka produkcji gilz do papierosów).  Wtedy papierosy wykonywał dla siebie każdy; były takie maszynki.
Po wygaśnięciu pożaru naszego domu wróciłyśmy do naszej piwnicy. Powietrze w niej było jeszcze gorące. W tej piwnicy przebywaliśmy do chwili ewakuacji przez własowców.

b. Organizacja czasu dla dzieci w schronie, piwnicy: 

Pomoc: opieka nad chorymi, młodszymi, przy obsłudze kuchni, obsłudze powstańców
Zdobywanie jedzenia. Powstańcy dali nam suszone ziemniaki, które mieli od Niemców z Wytwórni Papierów Wartościowych. Na krótką chwilę ją zdobyli od Niemców.
Gotowaliśmy jedzenie: stawialiśmy dwie cegły a na nich garnek, paliłyśmy ogień. Gotowaliśmy do chwili nowego ataku czołgów; podmuch był straszny, że wszystko zostało zniszczone. Trzeba było gotować od nowa.

Gry, jakie ; - towarzyszył nam uporczywy lęk przed własowcami, którzy wkraczali tam z Niemcami, wykonywali brudną robotę.

Śpiewy: - Święty Boże, Święty Mocny, Święty a nieśmiertelny itd. Śpiewała Mama, a my razem z nią

Organizacja życia: higiena,  - Pompa z wodą była na podwórku . Poczatkowo otrzymaliśmy biuletyny powstańcze. Potem Powstańcy odeszli ze Starego Miasta. Zostaliśmy sami!!!

c. Drogi ewakuacji przy konieczności opuszczenia schronienia:
W przyległych ścianach do podwórka wybite były duże dziury. Na ulicę Kościelną i druga na ulicę Konwiktorską. Na ulicę Przyrynek był stały obstrzał Niemców z Wytwórni Papierów Wartościowych przy ul. Sanguszki. Przy przejściu na drugą stronę ulicy do kościoła trzeba było się czołgać.

3.2. Zapamiętane wydarzenia z czasu powstania:

a. dramatyczne Wybuch czołgu pułapki niemieckiej, 13 sierpnia na Starym mieście, ul. Podwale. Zginęło około  500 osób. Mama mnie pozwoliła mnie , bym pobiegła  oglądać czołg. Spóźniłam się i zobaczyłam straszny obraz po wypadku. Kto odprowadził mnie na moją ulicę, sama nie byłam w stanie, rozpacz była ogromna, widok przerażający.

b. inne. 1. Po drugiej stronie ulicy Przyrynek był teren kościelny, tam odłamek zabił konia. Poszłyśmy tam po kawałek mięsa. Panował brak jedzenia. Byli ludzie, którzy starali się ukroić kawałek mięsa. Nie była w stanie nic zrobić, byłam przestraszona widokiem.
Wróciłam do piwnicy, czołgając się przez ulicę, bo był ciągły obstrzał z Wytwórni Papierów Wartościowych przez Niemców.
2. Opatrywanie poparzeń siostry, na których była cuchnąca ropa. Na Starym Mieście nie było już powstańców.

4. Wyjście z powstania:

a. Data ostatecznej ewakuacji:  koniec sierpnia 1944. Przyszli własowcy, obrabowali nas, gwałcili kobiety, rzucali granaty itp.

b. Adres ewakuacji  1. Szkoła podstawowa przy ul. Traugutta, sala gimnastyczna  - 1 noc.

c. z kim wychodził z powstania: Agnieszka Pawlik – mama,  Helena Pawlik – siostra, Rozalia Pawlik – siostra.

d. kto z listy z pytania 2a.
- nie przeżył powstania  - Józef Pawlik, ranny bez udzielenia mu pomocy lekarskiej,
- kto był ranny – Helena  Pawlik – siostra, poparzona od pocisków zapalających przy spaleniu naszego domu. Brała udział w Powstaniu, ale wtedy przyszła nas odwiedzić.

e. podać kolejne etapy wychodzenia z powstania:
1. Kościół Św. Wojciecha ul. Wolska, około 1 tygodnia. Rozstrzelano mężczyzn, którzy było obecni. Siostrze zrobili opatrunki na oparzenia.
2. Obóz Dulag 121 Pruszków, około 1 tygodnia. Była komisja badająca stan zdrowia i wysyłają ludzi do pracy w Niemczech. Była tam wszawica i choroby takie jak świerzb.
3. Rozprza koło Piotrkowa. Dom aptekarza, dał nam zupę grochówkę i spanie na 1 dobę.
4. Wieś Milejowiec u p. Jareckich. Chodziłam tam do szkoły, VI klasy.

5. Po wojnie:

a. miejsce, w którym dowiedział (a) się o zakończeniu wojny
wieś Milejowiec za Piotrkowem Trybunalskim.

b.  reakcja otoczenia: Radość, płacz, postanowienie powrotu do Warszawy

c. Osoby, z którymi był w momencie zakończenia wojny:  Agnieszka Pawlik, Helena Pawlik, Rozalia Pawlik ur. 1929, Janina Pawlik 24.06.1932. Wyjechaliśmy 1945 r.

d.  powojenna stabilizacja: proszę w kilku zdaniach opisać   pierwsze 5 lat po wojnie:
miejsce zamieszkania  -Warszawa, ul. Sapieżyńska 19 m.47
miejsce pierwszej szkoły – gimnazjum Wa-wa, ul. Górnośląska 31   4 lata; szkoła pielęgniarstwa ul. Wilcza 9  - 2 lata. 
Obecnie jestem lekarzem emerytem.  Janina Sienkiewicz-Kozłowska
warunki życia – dużo cierpienia i głodu.
Ojciec Pawlik Michał był w obozie – kopalni węgla w Niemczech, potem w Anglii. Jego nazwisko jest umieszczone w Encyklopedii Powstania – wrócił do Polski 1946, był bardzo  chory i niedługo zmarł. Po śmierci otrzymał Krzyż Powstańczy.

Janina Sienkiewicz Kozłowska        


Anna Barbara Retke,                                                                                               

Warszawa, 30.09.2017

W tych dniach otrzymałam ze Starostwa Powiatowego w Pruszkowie ulotkę ze Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944 i choć w swoim czasie przekazałam swoje wspomnienia pod tytułem „świat widziany oczyma dziecka” wspomnianej na wstępie instytucji, to stosując się do Waszego apelu przesyłam już skąpe wspomnienia dot. Powstania 1944.

Jestem przedwojenną Warszawianką, (1935 r. urodzenia) niemniej pamiętam już 1939 r., (ostatni pocisk w czasie ofensywy na Wa-wę zabija moją ukochaną Babcię, która osłaniała mnie swoim ciałem) jak i wybuch powstania, wysiedlenie, powrót do W-wy w 1945 r. 

A było to tak 1.VIII 1944 godz. 17 – nieustanne wycie syren oznajmiające zwykle nalot na Warszawę. Jesteśmy w mieszkaniu sami, tzn. ja i mój brat Wiesław, urodzony w 1935 r. Ja, choć jest ciepło, biorę swoje i  brata palto, bo przecież możemy już nie wrócić do mieszkania (Sienna 84 m.78 lub odwrotnie) jak trafi bomba, zamykam na klucz mieszkanie i schodzę z 3-go pietra. W  bramie stoi brat. Nie wiemy co mamy robić. Iść do pracy do Mamy, czy do schronu. Nadbiega Mama i zabiera nas do siebie, do pracy. Pracowała też na ul. Siennej w bursie dla chłopców, sierot po oficerach, żołnierzach polskich.

Wszyscy chłopcy z bursy poszli do powstania, ale przez całe powstanie Mama gotowała im, tzn. powstańcom, kaszę „plujkę”. Był to najgorszy gatunek kaszy, taki z kłującymi łuskami, które się wypluwało i stąd nazwa „kasza plujka”.

My, jako dzieci dostawaliśmy tą kaszę 3 razy dziennie, dorośli raz. Z pomieszczeń bursy Mama przeniosła się do suteren, które wcześniej były zajmowane przez RGO. Myśmy w tej kuchni RGO (gdzie były duże kotły wpuszczane do środka kuchni-paleniska) spali we trójkę  (mama, brat i ja) pod  stołem.  Córka kierownika bursy już dorosła panna, czy też żona (nie pamiętam) na stole. Między domami były w ścianach budynku wybite przejście na jakie 1,5 m i jak waliły bomby to Mama razem z nami chowała się do tego przejścia, przytrzymując drzwi z nieoheblowanych desek. Oprócz tej kaszy plujki przez jakiś czas jedliśmy chleb. 

Ksiądz Godlewski z naszej parafii „Wszystkich Świętych” w czasie okupacji dał m.in. naszej Mamie zboże ( w worek zrobiony ze spódnicy Mamy) W czasie powstania zboże to Mama zaniosła do jakiejś piekarni i dostała za nie kilkanaście bochenków chleba, które z chłopcami z bursy, już powstańcami warszawskimi przeniosła do siedziby, gdzie byliśmy w czasie powstania. Oczywiście chleb został rozdany między powstańcami (chłopcami z bursy), którzy wpadali między akcjami do Mamy i traktowali Mamę jako swą matkę. Pamiętam jak jeden z chłopców opowiadał, że na poczcie, gdzie toczyła się bitwa, jednemu z nich wypaliło oczy i jak jedli przez jakiś czas tylko ten cukier w kostkach co im Mama dała.

Oczywiście w czasie powstania nie było wody w kranach ani światła elektrycznego. Jeden staruszek powiedział, że  w czasie powstania chyba z 1863 r. była studnia głębinowa na podwórku. Faktycznie, rozwalono beton w miejscu przez niego wskazanym i okazała się studnia. Pierwsze warstwy wody były niedobre, ale potem woda okazała się dobra i za wiaderko wody dostawali ludzie tą kaszę plujkę. Zdobycie tej wody nie było takie łatwe, gdyż samoloty niemieckie, widząc zgromadzonych ludzi, strzelali do nich lub zrzucali pociski. No, ale jakoś woda była wyciągana. Dla nas dzieci siedzenie w piwnicach było uciążliwe. 

Jak tylko były przerwy w bombardowaniu, wymykaliśmy się na podwórko, bawiliśmy się w berka, w kółko graniaste itp. To było tak: kółko graniaste, czterokanciaste  itd.. a my wszyscy bęc i pociski bęc.  Aniu, Wiesiu wypada Mama krzyczy, zabiera nas do piwnic. Domy palące się wyglądały nawet ładnie, ale martwiłam się o tych ludzi z nich, czy  udało im się uciec i co robią. Na ulicach było dużo grobów. Przestrzelony hełm, butelka w środku z jakimiś danymi zmarłego. W trakcie powstania były raz zrzuty, ale trafiały głównie na stronę niemiecką lub były jakoś niekompletne.

Na rogach ulic były barykady zrobione z plyt chodnikowych. Wiesiek wyprowadził mnie z barykady, bo tam obok jest sklep z zabawkami otwarty i można sobie wziąć zabawki. Jak to bez pieniędzy? A tak, bez pieniędzy, tylko nie mów nic Mamie. Faktycznie tuż za barykadą, róg Siennej a Żelaznej był otwarty sklep. Weszliśmy.. Wiesiek wziął arkusik z wymalowanymi żołnierzykami, dla mnie arkusik z laleczką i jej ubrankiem oraz malutkie pudełeczko różu dla Mamy. Wychodzimy, gołębiarz (tak nazywano wtedy Niemców strzelających z dachu do ludzi) , chociaż widać było, że jest to dwójka małych dzieci strzela do mnie. Ale mnie się wydawał, że to pszczoły i pociski odbiłam rękoma od czoła. Dopiero łuski przy nogach uświadomiły mi, że to kule. 

Najbardziej w czasie powstania tęskniliśmy za ziemniakami (kartoflami, jak to najczęściej się mówiło). Brat znalazł na na jakimś śmietniku rosnący krzyk ziemniaków i wykopał 3 ziemniaki. Mama ugotowała kartoflankę i po pół talerza trafiło się otrzymać. Jemy, córka kierownika bursy , już dorosła stoi przed mamą i połyka ślinę. Mama oddaje jej swoją porcję, idzie w kąt i płacze. Tak bardzo byliśmy spragnieni innego jedzenia niż ta kasza „plujka”, ale i za nią ludzie narażali życie stojąc za wodą.

W pierwszych dniach października (koniec powstania) wychodzimy razem w powstańcami z Warszawy.  Na końcu Warszawy, w drodze do Pruszkowa, stoją żołnierze niemieccy i nawet salutują powstańcom, którzy rzucają im broń pod nogi. Ale tak „elegancko” było po zakończeniu powstania. Wcześniej, w czasie pierwszego rozejmu ludność wychodząca, tu przy szpitalu na ul. Nowogrodzkiej, były traktowano okropnie, kobiety były gwałcone a nawet jednej w ciąży rozpruto brzuch bagnetem. Dopiero jak nasi „alianci” powiedzieli, że tak samo będzie traktowana ludność niemiecka, to się uspokoiło. 

W Pruszkowie, gdzie doszliśmy na piechotę, wyrzucając po drodze skromny niesiony dobytek, zostaliśmy rozdzieleni, osobno kobiety z dziećmi (mężczyzn z dziećmi też) a osobno powstańcy i sami mężczyźni. Staliśmy na stacji kolejowej w Pruszkowie. Kobieta z opaską czerwonego krzyża rozdaje świeży chleb, duże plasterki i świeże pomidory. Ja poznaję, że ta kobieta to Niemka, nie chcę od niej wziąć i Wiesiek tak samo. Co mamy jej dziękować? Mama namawia nas, żebyśmy wzięli. Mamo, przecież to Niemka; kobieta jest zdziwiona, że nie chcemy od niej nic wziąć i odchodzimy. Mama wytłumaczyła, że dzieci od Niemki nic nie chcą, pomimo tego, że są bardzo głodne. Chleb z pomidorami został położony na jakimś murku i mama przybiega do nas i mówi, że to Polacy przynieśli. Jak Polacy, to my się na to jedzenie rzucamy i jemy tak, że uszy się trzęsą. 

Przyjeżdżają jakieś ciężarówki i mama wsadza nas do jednej z nich. Przybiega ta Niemka i wyciąga nas z nich. Mówi łamanym językiem  - Kinder muszą żyć i ty muter też. Po tych słowach inni staruszkowie, czy też ranni wyskakują z tego samochodu!  Pakują nas do do wagonów towarowych po węglu. Jest bardzo ciasno. Wszyscy zbici w jedną „kupę”. Ciało przy ciele. Pada deszcz. Jedziemy bardzo długo i wolno. Mama nałapała troche wody w garnek, który nosił Wiesiek i nad gromnicą trochę ją ogrzała, mieszając z mlekiem z puszek, które nam na jakiejś stacji, czy też polu wrzucono pytająć się; czy są dzieci w wagonie? Są. Ile? Tyle ile było dzieci, tyle wrzucono puszek z mlekiem. 

Wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni i zdenerwowani. W Starachowicach wypuszczono nas na stacji i po paru dniach rozwożono po sąsiednich wsiach, co 2 tygodnie u innego chłopa. Wcześniej Mamie udało się na parę dni uzyskać zamieszkanie i jakiegoś państwa w Starachowicach, gdzie umytych i nakarmionych kaszką manną położono nas do łóżka spać. Ja spałam z jakąś miłą dziewczynką w moim wieku. W dzień patrzę, a tu na podwórku w jakimś drewnianym korytku są ugotowane ziemniaki w obierkach. Kradnę jednego ziemniak  i pakuję do ust. Dzuewczynka gospodarzy o coś mnie pyta, nie mogę mówić, parzy mnie w gardło. Po chwili pytam się jej ja, dlaczego te kartofle są w takim korytku? A po to dla świń. Jestem oburzona. To świni daje się takie kartofle, gdy my jesteśmy tak ich spragnieni. Chłopi, przeważnie biedniejsi byli dla nas serdeczni, ale znajdowali się tacy, którzy mówili – a po co żeśta robili powstanie. No to teraz macie tak. Dopiero jak im Niemcy zabrali bydło, to się rozpoczął lament, no i szybciej zrozumieli po co było powstanie. Powrót do Warszawy był bardzo bolesny.
                                                                                                             
                                                                                                              Barbara Anna Retke


DYSKUSJE


Pan Włodzimierz Nekanda Trepka pisze do nas:

„Napawa mnie smutkiem komentarz mocno polityczny Honorowego Prezesa Pana Andrzeja Targowskiego. Uważam, że każdy z nas powinien swoje
zapatrywania polityczne czy rusofilskie zachować dla siebie. Bardzo mnie
boli, gdy neguje się sens wybuchu Powstania Warszawskiego, mój Ojciec
poległ w Powstaniu jako Żołnierz Armii Krajowej. Nie mam zamiaru
rozpisywać się na ten temat, lecz uważam, że organizacja winna być wolna
od polityki i upodobań i miłości do jakiegokolwiek kraju”.

Odpowiedź Profesora Targowskiego:


      Nie wiem skąd Pan wyczytał w moich felietonach moje „rusofilskie” nastawienie. Myli się Pan. Nie mam takiego nastawienia. Aczkolwiek szanuję Rosjan. To zdolny i nieszczęśliwy naród. Np. czy ci z tych 600,000 co zginęło w walkach z Niemcami w Polsce, chcieli zginąć? Jak się ociągali z atakiem, to z tyłu ich zabijało NKWD. Albo większość sowieckich jeńców, którzy po wojnie wrócili z niemieckiej niewoli, zakończyło życie w gułagach. Stalin zabił więcej swoich obywateli (w tym swego syna) aniżeli Hitler zabił obcokrajowców. Polecam moją ostatnią książkę Rozwój KSI i PESEL (2018) w której ostro przedstawiam swe antysowieckie stanowisko. Co gorsze nawet nie mogę mieć takiego nastawienia z uwagi na to co moja rodzina „obszarnicza” na Podolu przeszła w wyniku Bolszewickiej Rewolucji. Dopiero prawie po 100 latach w 2018 roku zbudowałem „tam” porządny grób Dziadkom (po kądzieli) w tym Dziadkowi Andrzejowi Krzyżańskiemu, który zginął w gułagu w 1924 r. M.in. dlatego jestem anty-sowietofilem.
Przy okazji zadam Panu pytanie; która polityka sprawdziła się w historii Polski; jagiellońska (wschodnia), czy piastowska (zachodnia), czy „daleka” francusko-angielska, a może wyizolowana, nie-europejska?
Aczkolwiek zajmując się m.in. teorią mądrości (kilka książek na ten temat1) nie mogę przyznać mądrości Stalinowi, który chciał, aby pierw Niemcy stłumili Powstanie a potem zniszczyli stolicę, aby im łatwiej ją było potem zdobyć. Jak Pan zapewne wie, Niemcy opuścili po zniszczeniu Warszawę bez jej obrony. Gen. Bor-Komorowski opuszczając mieszkanie 1 sierpnia powiedział żonie, że spodziewa się aresztowania przez Sowiety. Wiedział, że Powstanie nie ma sensu i znał jego polityczny cel, ale nie miał na tyle siły by do niego nie dopuścić. Zapewne Pan także wie, że gen. K. Sosnkowski zabronił Powstania, tylko gen. Niedźwiadek – Okulicki nie przekazał tego rozkazu jak ze spadochronem wylądował k/Warszawy. By potem naglić do Powstania. Dziś wiemy, że był zwerbowany przez Sowietów, którym Powstanie było na rękę. Podobnie gen. Tatar, londyński szef sekcji komunikacji z Krajem nie przekazał rozkazu Naczelnego Wodza do Kraju. Po wojnie wrócił z polskim złotem do PRL. Po wojnie gen. Bór Komorowski powiedział, że gdyby otrzymał rozkaz Naczelnego Wodza to by nie dopuścił do Powstania.
    Ludność Warszawy po zakończeniu Powstania miała bardzo złą opinie o sensie jego wywołania. Mjr. Dypl. Tadeusz Wardejn-Zagorski „Gromski”, obserwator co działo się w Komendzie Głównej AK tak oceniał ówczesną sytuację:
„jako fatalną, beznadziejną i zapaskudzoną coraz bardziej przez oficerów zawodowych, półgłówków wiecznie urzędowo optymistycznie nastawionych, a bezradnych w tym labiryncie, w jaki zapuścili, sugerując Komendantowi Borowi i Delegatowi Rządu rozpoczęcie powstania w dniu 1 sierpnia. Dziś, 16 sierpnia, powstanie trwa o 13-14 dni za długo, jest właściwie już klęską, bo skoro dziś skomlimy pomocy u Sowietów—to dowodzi, że nie potrafimy nic zrobić sami.” (Sowa 2016:5472)
[…] Ci co wydali pierwszy
rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma
przez miasto
którego nie ma [……]
niech liczą aż do śmierci
nasze trupy.

      Serdecznie Pana pozdrawiam i współczuję, że stracił pan Ojca w Powstaniu, co jak wiem miało bardzo poważny wpływ na Pana dalsze losy. Pan jako inżynier chłodnik powinien na chłodno a nie emocjonalnie oceniać polską rację stanu. Chyba, że jako dziecko Powstania nie jest Pan w stanie. Co Pana niejako tłumaczy. Ja, pomimo, że wyszedłem spod trupów egzekucji na Mokotowie, jako informatyk z zawodu staram się myśleć po linii Pana zawodu, czyli „na chłodno.”  Radzę pamiętać, że „prawda czyni cię wolnym.” Niemcy mieli inne zdanie, kiedy pisali Arbeit Macht Frei.

                                                                                   Andrzej Targowski, z USA

1.   Targowski, A. (2017). Moc Mądrości. Gdańsk: Wydawnictwa Politechniki Gdańskiej.
2.    Sowa, A.L. (2016). KTO WYDAŁ WYROK NA MIASTO? Warszawa: Wydawnictwo Literackie
3. Powstanie Warszawskie w poezji Anny Świrszczyńskiej  (link tutaj , dostęp 18.01.2019)



Aby obejrzeć prezentację p. Tadeusza Władysława Świątka "Dziecko Powstania" kliknij tutaj.


Ważny cytat:

– Powinniśmy złożyć najwyższy hołd i przeprosić ludność stolicy, że poniosła tak straszne upokorzenia, tak straszne cierpienia – powiedział gen. Zbigniew Ścibor-Rylski „Motyl”, prezes Związku Powstańców Warszawskich, odsłaniając w 2010 r. pomnik cywilnych ofiar tamtego zrywu.

Inicjatywa ustawodawcza o pomocy dla dzieci powstania warszawskiego, czyli nic się nie dzieje

Załączamy materiały z lat 2016 i 2017 dotyczące pomocy dla dzieci wojny.



Korespondencja p. Zbigniewa Głuchowskiego o pomocy dla dzieci Powstania


W okresie świątecznym z uwagą przeczytałem treść biuletynu, który dostarczyliście mi Państwo przed kilkoma dniami i chciałbym podzielić się z Państwem moimi refleksjami. Otóż Instytut Pamięci Narodowej uruchomił Centrum Informacji o Ofiarach II Wojny Światowej. Celem nowego Centrum jest kompleksowe udzielanie informacji, na podstawie zgromadzonego zasobu archiwalnego, o ofiarach represji niemieckich i sowieckich w okresie II wojny światowej i po jej zakończeniu (1939–1956)". Taką informację znalazłem w internecie. Nie wiem, jak obecnie wygląda ocena IPN przeżyć osób takich jak ja.


3 października powstanie warszawskie zakończyło się sromotną klęską. W odwecie Niemcy zrównali z ziemią stolicę, a mieszkańców poddali akcji wysiedleńczej.Matki i dzieci trafiały do obozu przejściowego w Pruszkowie.


Okupację i powstanie przeżyłem w centrum Warszawy /Nowogrodzka róg Bracka/. 1 września 1944 r. powinienem zasiąść w ławce szkolnej i jako siedmiolatek rozpocząć edukację. Niestety, moja edukacja polegała na siedzeniu w ciemnej przepełnionej ludźmi piwnicy i nauce rozróżniania odgłosów rozrywających się pocisków, bomb, granatników a zabawa polegała na zbieraniu między znajdującymi się na podwórku grobami gorących odłamków. Huk, dym, łzy, głód,brak wody, jęki rannych to była normalna dziecięca codzienność...

Potem kapitulacja, wypędzenie z domu, obóz, brak nadziei na przeżycie, zapędzenie do odkrytych wagonów i podróż z przekonaniem, że wiozą nas do Oświęcimia. Na szczęście pod Krakowem w Kozłowie otworzyli wagon a 
miejscowi Polacy wzięli nas do swoich domów. Rozpoczęła się tułaczka popowstaniowa i powojenna. Nigdy nie dano mi szansy powrotu do Warszawy.

Od lat poruszam w internecie sprawę represji warszawiaków z okresu powstania warszawskiego i po powstaniu oraz ich tułaczki po wypędzeniu z Warszawy.      Związek Kombatancki Dzieci Wojny w Łodzi przyjął mnie w poczet swoich członków i Komisja Historyczna Związku przyznała mi status "represjonowanego", ale Urząd ds. Kombatantów i Osob Represjonowanych ze względu na ocenę i stanowisko IPN uznał, że "...represje te nie były represjami..." 
/cytat dosłowny-dokument jest w moim posiadaniu, jest także w aktach sprawy znajdującej się w Urzędzie ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych/!  Kto był represjonowany w czasie II wojny, a kto nie - ocenia u nas IPN.


W Izraelu takiej oceny dokonuje "Foundation for the Benefit of Holocaust Victims in Israel". Z raportu, można się dowiedzieć, że w Izraelu ma żyć obecnie 193000 osób "Holocaust survivors" (ocalonych z Holocaustu).


Warto przytoczyć definicję osoby "Holocaust survivor" z opracowania fundacji z 2004 roku:


Jest to osoba, która żyła w jednym z krajów, który został podbity lub znalazł się pod bezpośrednim wpływem reżimu nazistowskiego [Nazi regime] w jakimkolwiek czasie pomiędzy 1933 i 1945 rokiem, wliczając w to osoby, które uciekły podczas nazistowskiego podboju [Nazi conquest]." 

,,DzieciTeheranu" chronione przez generała Władysława Andersa mają status''holocaust survivors,,!



Spójrzmy na własne podwórko, jaki jest stosunek naszych "polskich" władz do tych, co przeżyli wojnę.  Do dziś pamiętam,że władze PRL-u nie chciały uznać tragizmu przeżyć tych warszawiaków. I do końca życia nie zapomnę, że obecne władze odpowiedziały mi, że "represje te nie były represjami" /cytat dosłowny/, gdyż urzędnicy IPN-u taką wydali opinię o prześladowaniach warszawiaków! Wysłałem odwołanie, a oto odpowiedź: "Nawiązując do Pańskiego pisma, które wpłynęło do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w dniu 10 czerwca 2014 roku drogą elektroniczną uprzejmie informujemy, że problematyka Pańskich uprawnień kombatanckich była kilkakrotnie przedmiotem postępowania administracyjnego, a także korespondencji ze strony Urzędu.Szef Urzędu decyzją z dnia 20 kwietnia 2005 roku, utrzymał w mocy decyzję z dnia 24 stycznia 2005 roku, o odmowie przyznania uprawnień kombatanckich na podstawie przepisów ustawy z dnia 24 stycznia 1991 r."


Może moje rozważania przydadzą się Państwu w pracach Stowarzszenia ?Z  Nowym Rokiem życzę wszystkiego najlepszego i nowego spojrzenia władz na sprawę represji warszawiaków!


Zbigniew Głuchowski

O wysyłce Biuletynu do członków Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944.

Większość biuletynów dociera do odbiorców pocztę mejlową. Niestety nie wszyscy członkowie dysponują skrzynkami e-mail. Do  nich chcielibyśmy przesyłać wersje biuletynów drukowane na papierze. Niestety na przeszkodzie stoją koszty barwnego druku dość obszernych naszych miesięczników. Radzimy sobie „jak możemy”, daleko nam jednakże do zlecania druku profesjonalnym punktom powielania i to w takiej ilości, która zabezpieczyłaby wszystkich członków „bez mejla”.

Dlatego w pierwszym rzędzie zobowiązaliśmy się do przesyłania wersji papierowej egzemplarzy, tzw. „autorskich”, do osób, których wspomnienia zamieszczone zostały w biuletynie. Kopie biuletynów o nr 41-45 zostały wysłane do autorów wspomnień. Powoli będziemy drukować i wysyłać wcześniejsze i aktualnie przygotowywane biuletyny.

Nie zapomnimy o nielicznych Dzieciach, które wyraziły listownie szczególnie gorącą prośbę o kopie biuletynów. Stopniowo będziemy im posyłać wybrane egzemplarze Biuletynu.

Informacja o akcji „Paczka dla Bohatera” w 2018 roku.

W grudniu 2018 roku nasze Stowarzyszenie wzięło udział w akcji "Paczka dla Bohatera". Inicjatywa tej akcji wyszła ze Szczecina, a głównym koordynatorem jest p. chorąży Tomasz Sawicki, prezes Stowarzyszenia „Paczka dla Bohatera”. Od 2017 r. jesteśmy z nim w kontakcie i właśnie jemu przekazujemy naszą listę chętnych na paczkę. 

Pan Tomasz współdziała z rzeszą wolontariuszy na obszarze całej Polski. To wolontariusze dostarczają paczki wg listy adresowej. Dzięki Stowarzyszeniu Paczka dla Bohatera kilka osób z naszego grona otrzymała artykuły żywnościowe i higieniczne. Wielkie serce i zaangażowanie p. Tomasza sprawia, że akcja przebiega bez kłopotów. Za bardzo nieliczne potknięcia, wynikłe nie z jego winy, dostaje on nieraz „nie za swoje”…

Nasze Stowarzyszenie corocznie na początku akcji ustala listę osób chętnych na paczkę. Ponieważ apel internetowy nie odniósł skutku pozostał kontakt telefoniczny. Na wykonane kilkadziesiąt telefonów (max 30) zgody uzyskaliśmy od kilku osób. Większość członków odmawia, z zażenowaniem stwierdza, że „daje sobie jakoś radę” korzystając z niewielkiej emerytury. Słyszeliśmy przez telefon obliczenia, jak to jest możliwe, i jak pomaga ogródek i zwierzątka…

Z tym większą satysfakcją odnaleźliśmy  tych członków, którzy czekają na pomoc. Lista 5 chętnych z r. 2017 powiększyła się w 2018 o jedną osobę. Za skuteczność dostarczenia paczki ręczył w mailu do nas p. Tomasz. Stowarzyszenie Dzieci Powstania 1944 zwraca się do wszystkich o pomoc w ustaleniu adresów tych Dzieci, które chciałyby otrzymać paczkę w przyszłym roku.

Spis wspomnień Dzieci Powstania zamieszczonych w Biuletynie

Halina Kałdowska Biuletyn nr 12
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 14
Agnieszka Wróblewska Biuletyn nr 15
Jerzy Kraśniewski Biuletyn nr 16
Profesor Janusz Przemieniecki Biuletyn nr 18
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn nr 20 - 28
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 27
Mirosław Kukliński Biuletyn nr 28,29,30
Agnieszka Wróblewska Biuletyn nr 29
Wojciech Sobieszuk Biuletyn nr 30
Andrzej Bischoff Biuletyn nr 31
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 31
Jacek Krzemiński Biuletyn nr 32,33,34,35
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 33
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn nr 34
Danuta Charkiewicz Biuletyn nr 36
Aleksander Szczęsny Biuletyn nr 36
Józef Henryk Rudziński Biuletyn nr 37
Tadeusz Władysław Świątek (link) Biuletyn nr 37
Janina Tymkiewicz Biuletyn nr 38
Hanna Langner-Matuszczyk Biuletyn nr 39
Danuta Szarska Biuletyn nr 40
Halina Gniadek Biuletyn nr 41
Mirosław Grabowski Biuletyn nr 42, 43
Zbigniew Głuchowski nr 44
Hanna Światłowska-Hornziel nr 44
Hanna Szymanowska nr 45
Leszek Łukasik nr 45
Andrzej Gawryś nr 45
Janina Sienkiewicz Kozłowska nr 46
Barbara Anna Retke nr 46

Pożyteczne Linki:



Linki do prac ś. p. Jana Sidorowicza: kliknij tutajtutaj i książka tutaj.

Rachunek Bankowy Stowarzyszenia na 30.11.2018

Bank BGZ Paribas: 5884,01 PLN
70 dolarów kanadyjskich
100 dolarów kanadyjskich czek
200 dolarów amerykańskich