10 sie 2015

Biuletyn Nr 4

Szanowni Państwo:


Oto czwarty numer naszego Biuletynu. Tym razem ukazuje się on po obchodach siedemdziesiątej pierwszej rocznicy Powstania, obchodach w których, tak jak być powinno, wzięliśmy udział. Dzięki uprzejmości p. Marii Nielepkiewicz mamy zapis fotograficzny naszego udziału: (kliknij na link: album zdjęć ). Uczestniczyliśmy w obchodach w parku Dreszera, wsród licznych przedstawiciele środowisk powstańczych, byli przedstawiciele Rządu (p. premier, p. marszałek sejmu) i warszawska publiczność. Nasza delegacja zebrała się pod proporcem Stowarzyszenia. Był poważny nastrój, była chwila ciszy, była salwa honorowa.


Zapraszamy wszystkich członków Stowarzyszenia do współuczestnictwa w redagowaniu Biuletynu. Zapraszamy do redagowania rubryk, nadsyłania notek, komentarzy. 

W załączniku do dzisiejszego mejla znajduje się deklaracja członkowska Stowarzyszenia. Prosimy o wypełnienie jej (jeśli jeszcze takiej deklaracji nie otrzymaliśmy) i odesłanie do Zarządu albo mejlowo albo pocztą. W przypadku użycia drogi mejlowej nie wymagamy własnoręcznego podpisu, natomiast w przypadku wysyłania pocztą prosimy o jego dokonanie. Przypominamy że składka członkowska jest dobrowolna.

Adres korespondencyjny Stowarzyszenia: Ul. Igańska 26 m. 38
04-083 Warszawa.


Zostań wolontariuszem, wesprzyj nas:


Może pomożesz zbudować naszą stronę internetową.
Może zgodzisz się spotkać z uczniami jednej z warszawskich szkół i opowiesz swoje przeżycia.
Czy możesz pomóc w nawiązaniu kontaktu z organizacjami kombatackimi, historycznymi? 
Czy chcesz pomóc nam finansowo? (chodzi na przykład o renowację pomników, kapliczek itp., może też na pomoc dla potrzebujących).  

Sympozja, wystawy, wydarzenia: Polska, Warszawa, świat:


15 sierpnia w Dzień Wojska Polskiego tradycyjnie w Alejach Ujazdowskich odbędzie się defilada wojskowa. 
Muzeum Powstania Warszawskiego, premiera książki "Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego". W spotkaniu wezmą udział wyjątkowi gości: Bohaterki książki. 13 sierpnia, czwartek, godz. 18.00. Audytorium Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Wstęp wolny.
2 październik. Zgaszenie ognia na Kopcu Powstania Warszawskiego – zakończenie obchodów 71. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. ul. Bartycka.
Widziane z krzesła Honorowego Prezesa  

„Spotykamy się 1 sierpnia 2015 r. o godzinie 10:00 w parku Dreszera na Mokotowie (wejście od Puławskiej) mapa - park Dreszera wśród pocztów sztandarowych.”  Tak brzmiał komunikat Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944 r. z lipca 2015 r., jako odpowiedź na zaproszenie Środowiska Żołnierzy Pułku AK Baszta. Niżej podpisany był tam w dniu 1 sierpnia 1944 r. powiedzmy szczerze przypadkowo. Otóż poszedłem z moją nianią śp. Gienią Stępień po kwiaty do ogrodnika przy ul. Malczewskiego na południe idąc ul. Kazimierzowską, po lewej stronie mając Park Dreszera. Ale wracaliśmy ul. Tyniecką do ul. Odyńca, aby potem skrótem w lewo przez Park Dreszera, dojść do Kazimierzowskiej 51a róg Madalińskiego.  
     Była chyba godzina 4:30 po południu i ku naszemu wielkiemu zdziwieniu w owym Parku po naszej prawej (wracaliśmy na północ) stronie bliżej ul. Puławskiej zbierali się młodzi ludzie z biało-czerwonymi opaskami na rękach i w butach, tzw. oficerkach. Część z nich zapewne dojechała tam tramwajem jadącym po ul. Puławskiej. Wywołując wielkie podniecenie wśród pasażerów. Niektórzy mieli broń. Ale mnie 7-latka najbardziej zafascynowały owe buty oficerki. Dlaczego? Ja także miałem karabin, zabawkę w domu, bo takie wówczas były zabawki, ale nie miałem oficerek. Dlatego, że takich butów Polakom nie wolno było nosić. Było lato, szalenie gorący sierpień raczej właściwy na sandały a nie na ciężkie buty z długimi cholewami, dobre na zimę. Był to jednak symbol niesubordynacji wobec Niemców.
    Gienia od razu zorientowała się, że coś tu dzieje się nadzwyczajnego, chwyciła mnie mocno za rękę i popędziliśmy do domu, stojącego na rogu Kazimierzowskiej i Madalińskiego, gdzie po przekątnej od naszego domu znajdował się niemiecki bunkier strzegący placu niemieckiej wojskowej szkoły i koszar, do, której wchodziło się od strony Narbutta (po Powstaniu chodziłem tam do powszechnej szkoły).  
    Kiedy wybiła Godzina W, nastąpił atak na ten bunkier i ową szkołę-koszary od strony Kazimierzowskiej, naprzeciw klasztoru Sióstr Niepokalanek, gdzie mieściło się przedszkole, [(do którego uczęszczałem, będąc pod opieką śp. Siostry Józefaty) a potem mieścił się mały szpitalik dla rannych, z którego niebawem z Moją Mamą Haliną-ciężko ranną (ja lekko ranny, ale pełny we krwi innych), skorzystaliśmy, do dziś będąc wdzięczny za uratowanie przez Siostry nam życia- rychłą pomocą].
    Był biały dzień. Jeśli pamiętam 30-paru Powstańców zostało zabitych w ataku na wspomniane koszary.   Jeden Powstaniec został zabity, naprzeciw naszego domu i leżał do wieczora na ulicy, potem ściągnięto Go do naszego domu i pochowano po prawej stronie naszego domu. Owe kwiaty od ogrodnika zostały położone na Jego mogile. Przydały się. Atak w biały dzień z otwartej ul. Kazimierzowskiej na uzbrojony bunkier i szkołę Wermachtu nie miał sensu. Niemcy byli świetnie uzbrojeni i z górnych okien owego budynku strzelali huraganowym ogniem z karabinów w tym maszynowych do Powstańców, którzy nie mieli żadnej osłony. Tę opinię potwierdził 17-letni uczestnik tego ataku Janusz Przemieniecki, który przeżył i mieszka teraz na Florydzie, a z którym rozmawiałem na ten temat poprzez e-mail.  Powiedział mi, że większość Powstańców z jego oddziału zginęła w pierwszym dniu Powstania w owym ataku.
    Przypomina mi to sytuację, jaka miała miejsce 1 sierpnia na pl. Narutowicza, kiedy Powstańcy mieli zadanie zaatakowania niemieckiego obiektu w biały dzień bez żadnej osłony. Kiedy jeden z Powstańców powiedział „ale panie Majorze to jest samobójczy atak,” wtedy Major odparł, „proszę wykonać rozkaz.” Rozkaz wykonano i cały oddział zginął w ciągu kilkunastu minut, prócz owego Majora.    
    Nasz dom był strategiczny, był w nim nawet szpitalik. Niemcy często nas „odwiedzali” i aresztowali niektórych mężczyzn, których zabierali do swej kwatery przy ul. Rakowieckiej. Natomiast ich żonom polecono przyniesienie jedzenia. Kiedy wyszły z naszego domu z białą flagą zostały przeszyte (po brzuchach) serią z karabinu maszynowego ze wspomnianego bunkra. Wszystkie zmarły. Dalsze losy (nie optymistyczne) naszego domu i jego mieszkańców może opowiem innym razem.