6 cze 2017

Biuletyn Nr 27, czerwiec 2017


Stowarzyszenie Dzieci Powstania
 Warszawskiego 1944
KONTAKT: 04-083 Warszawa, ul. Igańska 26 m. 38 sdpw44@gmail.com
     Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ):
           10 2030 0045 1110 0000 0395 9950            

Zaproszenie
Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 w porozumieniu z Muzeum Powstania Warszawskiego i Instytutem Pamięci Narodowej organizuje sesję naukową „Powojenne losy Dzieci Powstania Warszawskiego.
Niewiele czasu, może tylko kilka lat, pozostaje do zebrania relacji o dalszym życiu ludzi dotkniętych w dzieciństwie wojenną traumą. Zebrane wspomnienia będą naszym dobrem narodowym, a zarazem będą wykorzystane w badaniach w dziedzinach historii i nauk społecznych.
Dzięki działaniom pana Jerzego Mireckiego w roku 2012 wydana została książka „Dzieci 44” zawierająca wspomnienia warszawskich dzieci z okresu powstania.
Dziś czas na uzupełnienie tych wspomnień.
Zapraszamy dzieci powstania do spisania swoich wspomnień z okresu powojennego. 
Forma wspomnień może być całkowicie dowolna, tak samo jak okres czasu którego wspomnienia dotyczą. Może to być czas zaraz po zakończeniu Powstania a może to być relacja pokrywająca kilka dziesięcioleci. W miarę ich napływu wspomnienia będą udostępniane (za zgodą autora) w Biuletynie Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944, a po zakończeniu akcji zamierzamy spowodować wydanie ich w formie książkowej.
Prosimy o odpowiedź mejlową (nawet jeśli jest negatywna) – do przesłania jej wystarczy przecież kilka kliknięć.
Z Wyrazami Szacunku

Profesor Andrzej Targowski,
Honorowy Przewodniczący Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944,

Jerzy Mirecki,
Autor książki Dzieci 44,

Dr Andrzej Olas,
Dr Wojciech Łukasik,
Profesor Roman Bogacz,
Ewa Chrzanowska,
Maria Nielepkiewicz,
Za Zarząd Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944.



PROFESOR TARGOWSKI POLECA AUTOROM WSPOMNIEŃ:

Jak podejść do osądu post-powstaniowego losu

Może Arystoteles (384-322 p.n.e.) miał rację, że jeśli ludzie nie znają celu swojego życia, to nie mogą podejmować mądrych decyzji. Wprawdzie w jego czasach życie ludzkie było mniej skomplikowane niż jest obecnie, zwłaszcza w Cywilizacji Zachodniej. Około 2400 lat temu, celem człowieka było dożyć do następnego dnia, mieć coś do zjedzenia i nie dać się zabić, albo nie dać się pojmać, by nie zostać niewolnikiem. Wówczas przeciętna długość życia wynosiła około 25 lat.

Jako dziecko żyłem, podobnie jak Grecy 2400 lat temu, tak aby jako tako dożyć do jutra. Ale już od 1954 r. kiedy zostałem studentem Politechniki Warszawskiej starałem się świadomie kierować swym losem. Po ucieczce z PRL w 1980 r. zacząłem zastanawiać się nad swoim losem i innych polskich emigrantów. Byliśmy wszyscy ofiarami naszej tragicznej polskiej historii. Dlaczego? Ponieważ naszym politycznym liderom brakowało mądrych decyzji w krytycznych momentach Polski. W rezultacie zająłem się opracowaniem teorii mądrości, czego wynikiem jest opublikowanie czterech książek na ten temat. Oczywiście opracowałem hierarchię celów życia człowieka i ją opublikowałem w wymienionych książkach.

Dlatego w syntezie mojego życia po PW 1944 posłużę się kryteriami celów życia opracowanymi w tych książkach, jak poniżej.  A dzieciom powstania - autorom wspomnień sugeruję zastosowanie tej hierarchii.

Hierarchia celów człowieka , A. Targowski (2017). Moc Mądrościod idei do wartości. książka będzie dostępna w języku polskim na jesieni 2017, wydawca WPG, Gdańsk.



Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.
Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.

Co dzieje się w Stowarzyszeniu:

Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, zakończenie wspomnienia profesor Agnieszki Muszyńskiej, wspomnienie profesor Elżbiety Skotnickiej-Iliasiewicz. 


Widziane z krzesła Honorowego Prezesa 

profesora Andrzeja Targowskiego



     Żegnamy Geo-Stratega Profesora Zbigniewa Brzezińskiego (1928-2017)

Po Papieżu Janie Pawle II jest to Polak, który zrobił największą karierę polityczną w świecie. Zbigniew Kazimierz Brzeziński (ur. 28 marca 1928 w Warszawie, zm. 26 maja 2017 w Falls Church w stanie Wirginia – polsko-amerykański politolog, sowietolog, geo-strateg. Od 1958 roku posiadał również obywatelstwo amerykańskie. W latach 1977–1981 doradca prezydenta Jimmy’ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego USA. Kawaler Orderu Orła Białego.
Jego rodzicami byli dyplomata Tadeusz Brzeziński i Leonia, z d. Roman, w latach 1928–1931 mieszkał w Lille, w latach 1931–1935 w Lipsku, gdzie jego ojciec pracował jako konsul. W latach 1936–1938 mieszkał z matką w Warszawie (ojciec objął placówkę konsularną w Charkowie).
Ominął szczęśliwie PW 44 w Kanadzie. w październiku 1938 wyjechał z rodzicami do Kanady, gdzie Tadeusz Brzeziński został konsulem generalnym w Montrealu, tam rozpoczął naukę w Newman House School, następnie uczył się w St. Leon’s High School w Montrealu. Od 1945 studiował nauki polityczne i ekonomię na McGill University w Montrealu, tam w 1950 uzyskał tytuł magistra (ang. Master of Arts), na podstawie pracy Russo-Soviet Nationalism. Od 1950 studiował w Ośrodku Badań Rosyjskich (Russian Research Center) Uniwersytetu Harvarda. Tam w 1953 obronił pracę doktorską The Role of the Purge in the Totalitarian State.

Doradca Prezydenta, czyli Vice-Premier Rządu USA. W 1977 został w administracji Cartera doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. W tej roli postulował wykorzystanie polityki détente do osłabienia i w konsekwencji upadku ZSRR, proponował wykorzystanie Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w ideologicznej konfrontacji z blokiem sowieckim. Już na początku kadencji skłonił prezydenta do wysłania listu do Andrieja Sacharowa, znanego bojownika o prawa obywatelskie w ZSRR w odpowiedzi na gratulacje otrzymane w związku z wyborem, wsparł zwiększenie nakładów finansowych na Radio Wolna Europa i Radio Swoboda. To prawda, w amerykańskim systemie rządzenie nie ma funkcji premiera, którym jest prezydent. Ale prof. Brzeziński jako doradca ds. bezpieczeństwa nadzorował; MON, MSZ, CIA, FBI i inne organizacje o podobnym profilu, co odpowiada funkcji vice-premiera w europejskim systemie. To on opracował koncepcję praw ludzkich, które są spuścizną kadencji prezydenta Cartera. 

Wstrzymał interwencję ZSRR w grudniu 1980 r. W grudniu 1980, kiedy brylowała w PRL Solidarność wsparł działania prezydenta J. Cartera w celu zapobieżenia groźbie interwencji ZSRR w Polsce. Praktycznie ją wstrzymał. Dopiero w grudniu 1981 r. nastąpił Stan Wojenny, kiedy ZSRR rękami prosowieckich Polaków powstrzymało Polską Rewolucję na 8 lat. 
Niedoszły Prezydent w III RP. Odmówił udziału w wyborach przeciwko legendzie Solidarności Lechowi Wałęsie. W następnych wyborach (1994) przeciwko A.
Kwaśniewskiemu mógłby wziąć udział, gdyby był jedynym kandydatem prawicy. Ale w sytuacji, gdy było ich kilkunastu odmówił udziału. I słusznie.  Prawdopodobnie głosy by się rozproszyły i by stracił wiarygodność tak w Polsce jak i USA. Mocno popierał oddzielenie Ukrainy od Rosji po 1991 r. Także mocno zaangażował się w lobbing za rozszerzeniem NATO i przyjęciem do sojuszu Polski, Czech i Węgier. Popierał przywrócenie praw w Polsce płk. Cz. Kuklińskiemu, wg. Profesora, był on pierwszym polskim oficerem w NATO.

Polonia. Był członkiem a nawet Vice Prezesem Polskiego Instytutu Nauki i Sztuki w Nowym Jorku. Ale bardziej tytularnym niż czynnym. Bowiem dystansował się od skłóconej Polonii Amerykańskiej.

W Polsce miał rodzinę, którą odwiedzał. Np. kiedy przyjechał 29-31 grudnia 1977 r. z prezydentem Jimmy Carterem do Warszawy, jego cioteczny brat red. Andrzej Roman (z którym grywałem w tenisa) natychmiast otrzymał telefon (wówczas był to rarytas) aby móc łatwo podsłuchiwać rozmowy kuzynów i wiedzieć co robi i myśli Profesor.

Klasycy. Dwóch imigrantów Henry Kissinger (z Niemiec) i Zbigniew Brzeziński (z Polski) są uznanymi klasykami amerykańskiej teorii politologii tak w zakresie akademickim jak i praktycznym. Napisał kilkanaście politologicznych książek, które są klasyczną literaturą w tej dziedzinie. Kissinger jest świetnym deal makerem, tzn., że potrafi wynegocjować prawie co chce, np. dostał Pokojową Nagrodę Nobla za wynegocjowanie pokoju w Wietnamie. Natomiast nasz Rodak był doktrynerem-jastrzębiem. Uważał, że z ZSRR należy negocjować z pozycji siły. I miał rację, Prezydent Reagan wygrał wyścig zbrojeń z ZSRR i doprowadził do upadku Sowieckiego Imperium 1991 r. Wielka w tym zasługa doktryny Brzezińskiego. Późniejsze umizgi sekretery Hilary Clinton i prezydenta Baraka Obamy tylko rozzuchwaliły Rosję w jej ambicjach odbudowy Rosyjskiego Imperium.

Niewykorzystana szansa.  Szkoda, że prof. Zb. Brzeziński nie został prezydentem Polski w 1994 r. Dziś Polska byłaby jakże innym krajem. Ponieważ Orzeł na czele owiec może coś wskórać, natomiast owca na czele orłów nic nie może zrobić. Sytuacja ta wpisuje się w nasz polski syndrom niemożności. W 1918 r. Ignacy Paderewski – wielki pianista przybyły z Ameryki do Polski był krótko polskim premierem, lecz nie dał rady w polskim świecie polityków. Wrócił do muzyki i chciał zapomnieć o polityce. Natomiast prof. Brzeziński na całe szczęście nie był wirtuozem fortepianu, natomiast był mistrzem polityki międzynarodowej i dałby radę swoim rozgadanym Rodakom. Ale Rodacy woleli nie ryzykować i zablokowali mu przyjazd. Przypomnę, że potem w Konstytucji został podany warunek, że kandydat na prezydenta musi spełnić warunek co najmniej 5 lat mieszkania w Polsce. W Republikach Nadbałtyckich, które cierpiały na niedobór doświadczonych nie-rosyjskich polityków takiego wymogu nie ośmielono się zatwierdzić.
Żonaty był z rzeźbiarką Emilie Benes (ur. 1932 w Genewie), Amerykanką czeskiego pochodzenia, stryjeczną wnuczką prezydenta Czechosłowacji Edvarda Beneša. Miał troje dzieci: synów Iana – analityka i politologa oraz Marka (ur. 1965) – prawnika, ambasadora USA w Szwecji oraz córkę Mikę (ur. 1967) – znaną i atrakcyjną dziennikarkę, współprowadzącą program Morning Joe (MSMBC).

My Dzieci PW 44 żegnamy nieco starszego Rodaka, który niestety swój wielki talent polityczny tylko częściowo udzielał Polsce, swej Ojczyźnie. Cześć Jego pamięci!  



POŻEGNANIE NAJBLIŻSZYCH TOWARZYSZY ZABAW

Profesor Elżbieta Skotnicka – Illasiewicz

Mieszkaliśmy na rogu Grójeckiej i Słupeckiej. Teraz na dole jest narożny sklep spożywczy, w czasie wojny sprzedawano tam różnorodne przybory krawieckie. Zachwycały mnie szafeczki  z umieszczonymi przy gałce ( może na gałce) guziczkami różnej wielkości, kształtu i koloru. Zamiast zabawek miałam całą kolekcję takich guziczków, z których układałam obrazki. Najczęściej ( bo najłatwiej) bukiety kwiatów.

Dom był wykończony już po wybuchu wojny i oddany do użytku chyba w Polowie 40-go roku. Zasiedlony był głównie ( a może nawet wyłącznie) przez uciekinierów z Reichu, którzy, rzecz prosta licząc że po wojnie wrócą  do swoich zostawionych za kordonem domów, mieszkania jedynie wynajmowali a nie byli ich właścicielami.  Wszyscy byli „skądinąd”, wszyscy w podobnej sytuacji wojennych przesiedleńców, toteż pozbawieni swoich  przedwojennych pozycji i stanowisk łatwo nawiązywali kontakty tworząc zdemokratyzowaną wojennym losem wspólnotę. 

W większości mieszkań były dzieci i w niemal wszystkich  - psy, zabrane z domów rodzinnych.  One też stanowiły nieodłączną część naszej dziecięcej kompanii, której główny pokój dziecinny stanowiło podwórko z nieodłącznym trzepakiem. Psy były wszelkiej rasy, wielkości i koloru. Te najmniejsze, jak nasz Fox-terier - BOY, łatwo dostosował się do mieszkania w domu wielorodzinnym. Gorzej było z psami przeniesionymi z majątków, z domów otoczonych ogrodem czy rozległym parkiem, najgorzej z psami używanymi w polowaniach, przyzwyczajonych  do rozległych przestrzeni. Te ostatnie tylko czekały aby się wymknąć za bramę i one też na ogół nie wracały:  były bądź przywłaszczone przez Niemców, bądź  ginęły jako ruchomy cel  rozrywek  strzeleckich stacjonujących na placu Narutowicza  niemieckich żołnierzy. 

Przyszło Powstanie,  ogłoszone ciągle powtarzanym wyciem alarmu umieszczonego na dachu Domu Akademickiego, zajętego przez wojska niemieckie. W pierwszych dniach chodziło się jeszcze do mieszkania po poduszki, kaszę czy mąkę. Pamiętam jak jednego dnia moja piastunka zabrała mnie „na górę”. Trzymając mnie na rekach podeszła do okna. Na jezdni łuku Placu Narutowicza między Filtrową i Grójecką leżał koń. Zapytałam dlaczego on leży – piastunka odpowiedziała mi: to jest wojna, tak wygląda śmierć.

  Powstanie w rejonie Placu Narutowicza trwało krótko. Zaledwie po 13 dniach sierpnia wyprowadzono nas z piwnicy. Staliśmy zbici w przerażonej gromadzie. Na podwórku domu na Słupeckiej wyprowadzano już Lidzi,. Komuś uciekła żywa gęś, która próbowała wzbić się w górę i okropnie głośno gęgała. Tak głośno, że dopiero po chwili dorośli zorientowali się, że padają strzały – nie do gęsi, jak myślano,  a do ludzi, naszych sąsiadów. Wyprowadzono nas przed bramę i wówczas nasza Mama, będąca w siódmym miesiącu ciąży bliźniaczej, zaczęła śpiewać znaną, kabaretową piosenkę w której refrenie były słowa „ nie udało się we środę lecz przed sobą jeszcze czwartek masz”. Psy były coraz trudniejsze do utrzymania, wyczuwały strach, niepokój właścicieli. Niemcy wyrwali właścicielom smycze  i na naszych, również dziecięcych oczach zaczęła się egzekucja naszych podwórkowych przyjaciół. Najdłużej bronił się SABA, aż do chwili, kiedy skierowano na niego serię z karabinu maszynowego.





WSPOMNIENIA Z OKRESU  DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ (DOKOŃCZENIE)


Profesor Agnieszka Muszyńska


 Siedlce i Bydgoszcz. Miesiąc później wyruszyliśmy w drogę z Krakowa do Siedlec. Miasteczko to było rozpaczliwie zburzone, ale niewielki domek z fotograficznym atelier naszych „przyszywanych” dziadków, Adzia i Emilki, ocalał. Po śmierci Adzia i Emilki należał on teraz do mego brata, Jaśka (Adzio przed śmiercią zdążył spisać testament), a ponieważ Jasiek był niepełnoletni, zarządzała nasza Mama. Dwie pracownice atelier, przyuczone przez Adzia, prowadziły dalej pracę, co przynosiło nam nieco funduszów. Wielu sowieckich żołnierzy i oficerów chętnie fotografowało się. Wysyłali potem zdjęcia rodzinom. Byli przecież w obcym kraju... (a w swoim nie wolno im było podróżować).  Mama zarządziła zebranie wszystkich negatywów i zdjęć hitlerowców (którzy też lubili się fotografować i wysyłać zdjęcia rodzinom) i przekazała je polskim władzom, poszukującym zbrodniarzy wojennych. Natychmiast też Mama rozpoczęła pracę zawodową. Był ogromny brak leków jak i wszelkich innych medycznych instrumentów i również brak lekarzy, felczerów, pielęgniarek... 

 Zarówno hitlerowcy jak i sowieci niszczyli konsekwentnie polską inteligencję. Mama przyuczyła mnie pomagać Jej w operacjach (Mama była lekarzem-okulistką), których wiele musiała wykonywać. Wokół było ciągle pełno min i niewypałów i wypadki zdarzały się bardzo często, szczególnie dzieciom. Wkrótce znaleźliśmy niewielkie mieszkanie w dość starym budynku, który nawet nie miał doprowadzonej ani wody ani kanalizacji i który również bardzo ucierpiał w czasie wojny – miał dziury w ścianach i nie było balkonów, więc niebezpiecznie było otwierać duże balkonowe okna. Metalowe balkony wielu domów zostały przez hitlerowców rozmontowane i wywiezione, jako potrzebny materiał dla niemieckiego przemysłu. Przynajmniej nareszcie już polscy rolnicy zaczęli uprawiać ziemię i zaopatrzenie żywnościowe nieco poprawiało się. Przestaliśmy głodować.  
 Wkrótce wojna skończyła się. Kraj zmienił się. Przede wszystkiem jednak wszędzie widać było przeogromną biedę.  Polska stała się satelitem ZSRR. Nowy polski rząd zaczął szybko wcielać w życie komunizm i likwidować starą polską inteligencję oraz szczególnie Polaków walczących w Armii Krajowej. Uwięziono ponad 560 000 polskich patriotów oraz „bogatszych” chłopów („kułaków”), którzy oponowali przeciwko kolektywizacji. Z tej liczby – około 70 tysięcy osób zostało zabitych. 250 000 Polaków zostało deportowanych do 300 nowo-stworzonych w Polsce gułagów, obozów pracy wymuszanej, jak kopalnie węgla. Wielu z tych ludzi nigdy z owych obozów nie powróciło do swoich domów. Nie wolno nam było wspominać o naszym Ojcu, Starobielsku czy Katyniu, bo były to niebezpieczne politycznie sprawy. „Ojciec zaginął na wojnie” – to była jedyna dozwolona „formułka” dla nas przez następne 44 lata. 

 Po wojnie zmieniła się też znacznie mapa Polski; wschodnia granica Polski przesunęła się znacznie na zachód, straciliśmy stare polskie miasta – Lwów i Wilno i szmat ziemi wschodniej. Natomiast zachód Polski otrzymał „ziemie odzyskane”, na które przesiedlano Polaków z ziem zagarniętych przez ZSRR. Wielu mieszkających tam Polaków Sowieci już jednak zdążyli uśmiercić albo powysyłać w głąb Azji, na Sybir, bez możliwości powrotu.  Wojna była dla Polski przeogromną apokoalipsą i niestety ta apokalipsa trwała dalej. * 

 Wkrótce w Siedlcach zaczęły funkcjonować szkoły, ale ciągle brakowało nauczycieli, pomocy szkolnych, zeszytów i książek. Pamiętam mój ogromny „głód” czytania, a żadnych książek po prostu nigdzie nie było...  Przynajmniej niebo było wypełnione już tylko ptakami i motylami, a nie wrogimi samolotami... W 1947 roku przenieśliśmy się z Siedlec do Bydgoszczy, która nie ucierpiała tak bardzo w czasie wojny, aczkolwiek mieszkańcy tego miasta, wcielonego w czasie wojny do Niemiec, zostali podani agresywnej germanizacji, co po wojnie bardzo raziło. Życie codzinne polepszyło się – zaopatrzenie w żywność poprawiało się z dnia na dzień. Mieliśmy w Bydgoszczy mieszkanie z centralnym ogrzewaniem, bieżącą wodą oraz kanalizacją i nie straszyły nas już ruiny wokoło. Bydgoszcz nie była zniszczona wojną, aczkolwiek wiele Polaków w Bydgoszczy Niemcy zabili. Mama miała ciągle pełne ręce roboty, bo była jedną z trzech tylko lekarzy-okulistów w całym województwie bydgoskim o populacji ponad 500 000 osób...

 Mój brat i ja zaczęliśmy chodzić do bardziej normalnych polskich szkół i szybko nadrabiać braki w naszej edukacji, aczkolwiuek wielu polskich nauczycyieli poległo w wojnie, w okupoacji, jak i w trakcie wdrażania komunizmu w Polsce.
Agnieszka (Agnes) Muszyńska wyemigrowała z Polski do USA w 1980 roku.