12 lip 2022

Biuletyn Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944. Nr 63, lipiec 2022

 

Z życia Stowarzyszenia

Co warto przeczytać

W niniejszym biuletynie przede wszystkim mamy przyjemność zaprosić na coroczne spotkanie Stowarzyszenia w Parku Dreszera. Jak co roku, 1 sierpnia nie tylko oddajemy hołd Powstańcom Warszawskim, ale także jest to dla nas okazja do spotkania w gronie członków i sympatyków SDP1944.

W Biuletynie, poza tym, również kolejne felietony naszych stałych publicystów - Andrzeja Targowskiego i Jerzego Bulika.

Opublikowaliśmy również kolejne wspomnienia - tym razem podzielili się nimi pani Małgorzata Todd i pan Stanisław Wicher.

Z kolej pani Małgorzata Todd udostępniła na naszych łamach kolejny odcinek swojej powieści.

Zapraszamy do lektury!

Baza naszych wspomnień

Wzbogaca się baza Naszych wspomnień - opublikowaliśmy dwa kolejne wpisy wspomnieniowe. Serdecznie zachęcamy do dzielenia się z nami tymi unikalnymi informacjami - chętnych  zapraszamy do kontaktu na nasz adres e-mail. Dzięki wolontariuszom możemy pomóc w ich digitalizacji, a nawet spisaniu.

Zaproszenie na spotkanie Stowarzyszenia

Drogie Dzieci Powstania 1944 i sympatycy SDP1944 


Uroczystości upamiętniające wybuch Powstania Warszawskiego 1 sierpnia  1944 w Parku Dreszera na Mokotowie  to dla nas  doroczna okazja do  spotkania kawiarence  Zielnik po oddaniu  hołdu  Powstańcom.
Zbiórka w kawiarni o godz. 11. 

Zarząd Stowarzyszenia Dzieci Powstania serdecznie zaprasza wszystkich do których dotrze ten mail na to spotkanie. Tradycyjnie rozpatrzymy sprawy formalne Stowarzyszenia.  Chętnych ze znajomością komputera zaprosimy do współpracy. Będziemy mieli okazję do wspomnień i przebywania wśród swoich.

Jednocześnie mamy zaszczyt powiadomić o spotkaniu 1 sierpnia o godz. 16:30 w Bibliotece Narodowej pod hasłem „Dzieci 44” (po naszym spotkaniu w Parku Dreszera), na które Dzieci Powstania są szczególnie gorąco zaproszone. Wśród organizatorów jest nasz Członek Honorowy Jerzy Mirecki – autor "Dzieci 44".


Widziane z krzesła Honorowego Prezesa profesora Andrzeja Targowskiego



MĄDROŚĆ WALKI NIE TKWI W JEJ ZWYCIĘSTWIE! CZYŻBY?

"U nas energia wyprzedza zawsze inteligencję – i co pokolenie jest rzeź. Jestem z narodu, w którym od lat blisko stu każda książka wychodzi za późno, a każdy czyn za wcześnie."

Cyprian Kamil Norwid



Klęska dla sprawy. W obu wojnach (Powstanie Warszawskie i Ukraina) mamy do czynienia z bohaterstwem i ogromnymi stratami wśród cywilów i infrastruktury miejskiej. Co można było uniknąć, jeśliby stosowano strategię minimalizowania strat w miejsce strategii maksymalizowania chwały. My dzieci Powstania 1944 znamy za b. dobrze wielkie straty jakie ponieśliśmy i inni Warszawiacy. Ci, którzy ich nie ponieśli manipulują słowami i dowodami. Np. w Biuletynie IPN nr.1-2/2022 Andrzej Chmielarz i Kazimierz Krajewski oceniają kompleksowo kwestię Armii Krajowej (AK) i jej kontynuację w zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość (WiN). Wychodząc z założenia, że „walka ta nie miała żadnych szans na sukces, nie powinna być traktowana jako argument o zasadniczym znaczeniu. Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się podjęło, ale w wielkości tej sprawy” (s.44).  

Mądrość płk J. Rzepeckiego. Komendant AK gen. Leopold Okulicki w dniu 19 stycznia 1945 r. rozwiązał Armię Krajową. W rozkazach skierowanych do dowódców okręgów jednak nakazywał zachowanie skadrowanych sztabów, magazynów broni i aparatu łączności. Planował zmienić jej masowy zakres na elitarny. Po jego aresztowaniu przez Sowietów 22 marca 1945 r. jego następcą został płk. Jan Rzepecki, który był zdecydowanym przeciwnikiem swego czasu mianowania gen. Bora-Komorowskiego na dowódcę AK z uwagi na jego kwalifikacje. Rzepecki był wykładowcą taktyki i tzw. sztabowcem w różnych sytuacjach, czyli teoretycznie i praktycznie znał się na wojnie. Dlatego po odzyskaniu niepodległości w 1945 r. był przeciwnikiem kontynuowania podziemnej walki zbrojnej z Sowietami, ponieważ chciał powstrzymać dalsze ponoszenie dużych strat. Natomiast zorganizował cywilną organizację Wolność i Niezawisłość (WiN), która miała realizować ruch oporu „bez wojny i dywersji”. Płk. Rzepecki był od grudnia 1940 r. szefem Biura Informacji i Propagandy w Komendzie Głównej ZWZ-AK, czyli znał się na sile słowa w walce z silniejszymi przeciwnikami. Wkrótce WiN został rozpoznany a liderzy aresztowani w tym sam Rzepecki. Warto przypomnieć, że w PRL metoda Rzepeckiego była jedynie praktykowana. Specjalistami w tym byli studenci „Po Prostu”, (PW 1956) i rdzenna inteligencja (tzw. „czarna reakcja”) a także prasa podziemna SOLIDARNOŚCI. Co w końcu doprowadziło do zwycięstwa w 1989 r.

„Żołnierze Wyklęci”. Cytowany Biuletyn IPN poświęca im prawie cały numer. Przeciwstawiając ich bohaterstwo rzekomo kunktatorskiej polityce płk. Rzepeckiego.  Celem ich była walka z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa, m.in. wojskiem, milicją i UB i osiągnięcie niezależności Polski od ZSRR. Organizowali zamachy na funkcjonariuszy milicji i służb bezpieczeństwa, a także wydawali i wykonywali wyroki śmierci na tajnych współpracowników i informatorów. Było ich ok. 5,000, żyli kosztem danin okolicznych wsi, nierzadko je rabując i niszcząc, na zasadach tzw. prawa wilka. Większość z nich zginęła i byli zmanipulowani przez swych dowódców. Jedyną ich nagrodą jest wspomniany Biuletyn IPN, który po 70+ latach chwali ich za patriotyzm i waleczność. Wspomnienie im się należy. Szkoda ich ofiary z młodego życia, zwłaszcza, że nie mieli żadnych szans na zwycięstwo po zakończeniu wojny.

Polacy jedyni w Europie. Cała kontynentalna Europa z wyjątkiem Polski i „połowy” Jugosławii kolaborowała z nazistowskimi Niemcami. Nawet ZSRR kolaborowało w pierwszych 15 miesiącach wojny (17 września 1939 -22 czerwca 1941). Partyzanci Tity przede wszystkim walczyli o władzę z proniemieckim Królem, ale walcząc przeciw Niemcom potrafili przejąć pomoc wojskową od Brytyjczyków, którym chodziło o związanie Niemców na południu Europy i opóźnienie ich ataku na Sowiety. Co dało Brytyjczykom czas na dozbrojenie się. Tymczasem w Polsce zostało utworzone podziemne państwo z blisko 400,000 zorganizowanych po domach „bezbronnych” żołnierzy ochotników, którzy wykoleili 732 pociągi, wysadzili 38 mostów, uszkodzili 28 samolotów, 930 lokomotyw, 19,058 wagonów, podpalili 443 pociągi oraz spalili 130 magazynów wojskowych. Wykonali 5773 zamachy na Niemców i volksdeuttschów. Przeprowadzili ponad 25 tyś. akcji sabotażowych, unieruchamiając czasowo produkcję w 7 fabrykach, uszkodzili 2872 maszyn oraz wykonali wadliwie dziesiątki tysięcy części w przemyśle zbrojeniowym (Op.cit. 14). Ten wielki zakres dywersji i sabotażu wobec Niemców spowodował nieludzki terror wobec cywilów a praktycznie wobec polskiego narodu, unikalny w Europie.  

Poniesione straty. Poniesione z tego tytułu straty przez wojsko podziemne wyniosły według niepełnych danych ponad 35 tyś. osób. Do tego dochodzą straty w PW 1944 18 tyś. zabitych powstańców i 25 tyś. rannych oraz 150 tyś. cywilów zabitych i ok. 210 tyś. rannych (Op. cit. 16).  Ale są do dane zadziwiająco niepełne. Ponieważ Niemcy w wyniku wymienionych działań przedpowstańczych zastosowali masowy terror wobec cywilnej ludności w postaci ulicznych rozstrzeliwań i obozów koncentracyjnych, w których zginęło 3 mln rdzennych Polaków. Sprawa zagłady Żydów wynikała z innego programu nazistowskiego. Warto przypomnieć, że w innych słowiańskich państwach jak Czechosłowacja czy Bułgaria albo Jugosławia nie było obozów koncentracyjnych typu zagłady. Były obozy pracy i przejściowe. Ponieważ nie było w nich podziemnych państw i rozwiniętych sabotaży. O sytuacji w Jugosławii wyjaśniono powyżej.

Bilans wojenny Europa poza Polską (i Sowietami) uchroniła swoją ludność przed masową śmiercią dzięki kolaboracji z Niemcami. Po wojnie owe państwa europejskie nie spotkała żadna kara, z wyjątkami premierów Norwegii i Francji (powieszonych, natomiast marszałek Petain został skazany na śmierć, ale ułaskawiony) oraz paru pro-gestapowskich nadgorliwców. Natomiast myśmy stracili 3 mln osób oraz zostawiliśmy pustą stolicę rządowi lubelskiemu. Jak się okazuje wg. współczesnych cytowanych historyków z IPN (urodzonych lata po wojnie) postąpiliśmy słusznie, ponieważ „wartość tych ofiar tkwi w wielkości sprawy”. Niestety cel nie był warty tych ogromnych ofiar. Okazuje się, że Polak nawet po szkodzie ciągle nie jest mądry! I nie chodzi tu by Polska kolaborowała z Niemcami jak Francja, Włochy, Rumunia, Bułgaria czy Węgry, albo Norwegia, ale o to by była powściągliwa wobec okupanta, np. jak były Czechy (celowo nie wymienia się tu Słowacji), czy Grecja, Belgia, Holandia lub Dania.

Kto winien? Dochodzenie do tego kto jest winny w/w stanu Polski czyżby jest nietaktownym? W PRL dochodzono, ale wnioski były tendencyjne. Może w 77 lat po wojnie pokuśmy się o wnioski. Dzieła zorganizowania wielkiego państwa podziemnego dokonał młody 44 l. generał Stefan „Grot” Rowecki. Był teoretykiem wojskowości, sztabowcem i wojskowym intelektualistą, autorem ponad 10 książek i dziesiątek artykułów. Nie opuścił Polski w 1939 r. z innymi generałami, został w Kraju i czuł się winny za przegranie wojny. Nastroje społeczne wobec kadry oficerskiej były niechętne (niektórzy ukrywali wręcz fakt, że są oficerami). Wojna obronna 1939 roku podważyła zaufanie społeczne wobec ich zdolności. Gen. Rowecki pisał w grudniu 1941 roku: "Szybkość przegranej we wrześniu 1939 roku była poważnym ciosem dla samopoczucia wszystkich żołnierzy. (...) wrzesień stał się przyczyną zarzutów, że wojsko nie potrafiło oprzeć się uderzeniu niemieckiemu, że dowódcy uciekli, a żołnierze nie chcieli się bić, że wojsko po prostu załamało się, rozprzęgło i właściwie bez walki uszło z pola. (...). W tej sytuacji ambitny gen. Rowecki chciał naprawić błędy wojskowe z „Września”. Z wielkim poświęceniem i młodą energią zorganizował ZWZ i AK oraz puścił je w dynamiczny ruch walki z okupantem, nie zważając na wymierne i niewymierne koszty. Przepłacając to swym życiem. Ponieważ był wojskowym robił to po wojskowemu. A że był obyty w dowództwie krajowym robił to na dużą skalę. Stąd i na dużą skalę spowodował straty. Natomiast historycy wykształceni na kulcie przegranych powstań rozpisują się historiograficznie i parafialnie bez kontekstu międzynarodowego. Natomiast historiozofię sprowadzają do „pokrzepiania serc”. Co ma ciągle wpływ na współczesnych polityków w III RP, którzy raczej chcą zwiększać konflikt z Rosją aniżeli szukać pokoju w wojnie przeciw Ukrainie.

Sytuacja zaczyna przypominać 1939 rok, kiedy byliśmy skonfliktowani ze wszystkimi sąsiadami. Wiemy czym to się skończyło. Co gorsze sąsiedzi nie znikną. Oczywiście sytuacja jest bardzo trudna i tym bardziej wymaga rozwagi dyplomatycznej. Nie możemy kusić skompromitowanego Przeciwnika do użycia broni chemicznej, biologicznej czy nawet atomowej, czym spowoduje III wojnę światową? Po której nie wiadomo kto będzie uczył historii i innych przedmiotów. Dlatego naszą narodową strategią powinna być minimalizacja strat a nie maksymalizacja emocji. Piszę w imieniu tych dzieci, którym zacietrzewieni bojownicy chcieli zagwarantować „lepszą” przyszłość. My znamy tego typu „przyszłość” z autopsji.  

Felieton dr Jerzego Bulika

Rozmyślania inspirowane wojną w Ukrainie

Są dwa rodzaje odwagi. Jedna, odwaga bez przymiotnika – śmiała, świadoma postawa wobec grożącego niebezpieczeństwa różnego rodzaju, np. takiego, które występuje na wojnie, albo w niektórych sportach (np. we wspinaczce) albo przy ratowaniu drugiego człowieka (np. tonącego albo znajdującego się w pożarze). Druga, odwaga cywilna - gotowość do różnego rodzaju działania, np. do podejmowania pewnych decyzji, do reprezentowania pewnej postawy albo poglądów, albo do wypowiadania pewnych opinii mimo tego, że dla nas samych może to spowodować przykre, negatywne konsekwencje.


Warunkiem absolutnie koniecznym, aby zaistniała odwaga jest zdawanie sobie sprawy z tego jakie mogą być skutki tego co (z)decydujemy się (z)robić. Jeżeli ktoś gotów jest nawet na coś bardzo ryzykownego nie mając w sobie obrazu potencjalnych rezultatów takiego postępowania, to nie jest to odwaga, lecz bezmyślność i brak wyobraźni. Odwaga występuje wtedy, kiedy wewnątrz nas zachodzi, nawet mało uświadamiany sobie proces podejmowania decyzji w rodzaju „ wiem, że grozi mi to tym i tym, ale mimo tego decyduję się jednak zrobić to czy tamto“.


Brak odwagi nazywany jest tchórzostwem i tak jak ta pierwsza oceniana jest pozytywnie tak to drugie jest piętnowane i potępiane. Aby zaistniało tchórzostwo, to podobnie jak przy jego antytezie musi występować perspektywa ewentualnych następstw naszego postępowania oraz mniej lub bardziej świadome rozważanie różnych „za i przeciw“ i podjęcie decyzji na tej podstawie.


Analiza sytuacji, „ważenie“ argumentów prowadzących do decyzji „tak” lub „nie” jest wspólne dla odwagi i tchórzostwa.  „Racje“ przemawiające za tym, żeby podjąć akt odwagi albo go nie podjąć (co oznacza wybranie tchórzostwa) są te same, ale mają wymiar subiektywny. Nie dają się ocenić ilościowo; to my sami przyporządkowujemy im jakąś „wagę“ i ta ma charakter indywidualny, jest wyłącznie nasza. W rezultacie te same argumenty „za i przeciw” mogą u jednej osoby przeważyć w kierunku podjęcia jakiegoś działania, co będzie uznane za odwagę, a u drugiej - do zaniechania takiego działania albo podjęcia innego, co będzie uznane za tchórzostwo.


To, że te same czynniki, w wyniku subiektywnego procesu ich oceny, mogą u kogoś jednego „wyprodukować” akt odwagi, a u kogoś drugiego – akt tchórzostwa oznacza, że jedna i druga decyzja nie jest wyłącznie wyrazem naszej świadomej woli, ale również naszej indywidualnej osobowości. A na nią składają się takie czynniki jak „temperament”, który dostajemy w naszych genach, wzorce postępowania wszczepione nam w procesie wychowania i kształcenia, przyjęte przez nas w naszych lekturach i uznane w tradycji, nasze doświadczenia życiowe, nasze poczucie więzi i obowiązku w stosunku do bliskich nam osób (rodziny, przyjaciół) itp. Wynika więc z tego, że nie jesteśmy wyłącznie sami odpowiedzialni ani za osobistą odwagę, ani za tchórzostwo, jakie wybieramy w danej chwili. Na nasze postępowanie składa się bowiem nie tylko wymieniona już wyżej świadoma wola, ale i to, z jakim bagażem albo wyposażeniem z przeszłości żyjemy i jak ukształtowaliśmy się jako ludzie („jakimi staliśmy się” …), a to jest rezultatem złożonego procesu, który zawsze jest od nas w pewnym stopniu niezależny.   


W konkluzji: na akt odwagi i na akt tchórzostwa składa się także nasza przeszłość, na którą w jakiejś mierze nie mieliśmy wpływu.

Odszedł od nas...

Tadeusz Kaczmarek

W maju 2022 r. niespodziewanie odszedł od nas Tadeusz Kaczmarek. Dziecko Powstania z Woli. Zasłużony dla naszego Stowarzyszenia i Stowarzyszenia Dzieci Wojny. Wspaniały, ciepły, uczynny i energiczny człowiek.


Tadeusz Kaczmarek na zebraniu SDP1944, 1 sierpnia 2021 (pierwszy z lewej)

Dzięki śp. Tadeuszowi otworzyła się nam możliwość wyjazdów na wczasy i do sanatoriów. Jego niespożyta energia skupiła zwartą grupę ponad 50 Dzieci Wojny, która zgodnie podróżuje, korzystając z wynajdywanych przez Tadeusza i Jego żonę Iwonę niedrogich ośrodków wczasowych. Tadeusz czynił wiele, aby maksymalnie zintegrować członków obu stowarzyszeń ku obopólnej korzyści.

Tadeusz zachęcał do wstępowania do SDP1944 napotkane przez siebie Dzieci Powstania. Dzięki Niemu kilkoro Dzieci Powstania wzbogaciło nasz stan liczbowy. 

W 2021 roku Tadeusz został wybrany do komisji rewizyjnej SDP1944. Razem z Tadeuszem poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy się z wolontariuszami "Paczki dla Bohatera".

Jego pożegnanie w kościele żbikowskim zgromadziło  pełen kościół Jego kolegów i współpracowników z fabryki Ursusa. Koledzy ze Stowarzyszenia Dzieci Wojny pełnili wieloosobową wartę honorową.

Pamięć o Nim będzie nam zawsze dodawała energii do działania!