16 maj 2016

Biuletyn Nr 13, maj 2016





W poprzednim numerze Biuletynu zamieściliśmy wspomnienie z Powstania p. Haliny Kałdowskiej. Oto powojenne (z lat czterdziestych) zdjęcie młodej p. Haliny w mundurku harcerskim. 

Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.

Na stronie internetowej Muzeuym Powstania Warszawskiego znajduje się wirtualna wersja kartek z kalendarza z roku 1944: tutaj. Prześledź Powstanie dzień po dniu! Na ekspozycji Muzeum Powstania Warszawskiego można znaleźć ponad 60 kartek z kalendarza opisujące dzień po dniu historię Powstania Warszawskiego. Kalendarium rozpoczyna się 27 lipca 1944, a kończy 5 października 1944, w dniu wyjścia z Warszawy ostatnich pułków żołnierzy Armii Krajowej.


Widziane z krzesła Honorowego 

Prezesa Andrzeja Targowskiego.


Koń a sprawa polska





Konie jedzono w Powstaniu Warszawskim, bo innego mięsa już nie było.  Przejmujące w swojej wymowie jest zamieszczone zdjęcie: powstańcy, cierpiący straszliwy głód, ciągną zabitego konia. Raz powstańcy wykryli, że w okolicy Dworca Głównego jest rodzina, która trzyma gdzieś, w jakimś baraczku — konia wyścigowego. A już głód dawał się we znaki. Poszedł ktoś, żeby tego konia zabrać i zjeść. Dowiedział się, że bronią i granatami odpędzą wszystkich, kto by tego konia chciał wziąć. Wobec tego została zorganizowana akcja zbrojna, aby pod pełną bronią zdobyć tego konia. Z pistoletem na konia, a właściwie na tę rodzinę, co tego konia broniła wybrała się grupa powstańców. Skończyło się na jego wymianie za kaszę, a potem nastąpiła rzeź konia i rozdzielenie jego mięsa. Los koni w PW ’44 był przesądzony, pomimo, że kawaleria polska walnie przyczyniła się do rozwoju Polski i jej zwycięstw czy pod Grunwaldem czy Wiedniem. Wówczas koń był polskim czołgiem. W ’44 był tylko pożywieniem.

Po 76 latach od Powstania Warszawskiego w kwietniu 2016 r. los koni w Polsce znów jest niepewny.  Ponieważ sławna stadnina w Janowie Podlaskim zaczęła tracić konie czy to wskutek niespodziewanej śmierci koni czy wskutek wycofywania koni danych pod opiekę – przez ich właścicieli. Stadnina ta o blisko 200-letniej tradycji, jest albo była jedną z najlepszych w świecie zaczęła od tego roku tracić swe znaczenie i świetność.


 Jej historia jest burzliwa jak nasza historia narodowa. Założona w 1817 roku po Kongresie Wiedeńskim na wniosek Rady Administracyjnej Królestwa Kongresowego Polski za zgodą cara Aleksandra I, była pierwszą na ziemiach polskich stadniną państwową. Do Powstania Styczniowego w 1863 roku kierownictwo stadniny spoczywało w rękach polskich hodowców. Po powstaniu, stadniną kierowali urzędnicy carscy.

   Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 r. ówczesne Ministerstwo Rolnictwa wszystkie konie uratowane z działań wojennych, rokujące nadzieje, że mogą być materiałem hodowlanym potrzebnym do odbudowy hodowli koni w Polsce, gromadziło w Janowie Podlaskim. W 1944 roku niemiecka komenda stadniny przeprowadziła ewakuację koni w momencie, kiedy armia radziecka dochodziła do Bugu. Konie zabrane z Janowa wraz z częścią personelu zostały przetransportowane koleją w okolice Drezna. Tam stały do lutego 1945 roku a potem przebywały w majątku Nettelau k/Kolonii. Do Polski konie wróciły drogą morską w 1946 roku. Do Janowa wróciły jesienią 1950 roku. Od 1960 roku janowskie araby są sprzedawane za granicę; najpoważniejszymi ich odbiorcami są Amerykanie, którzy dotychczas kupili najwięcej koni i płacą najwyższe ceny.


Czułość na los koni wśród ich hodowców jest oszałamiająca. Warto przypomnieć o losie hodowli koni w Czechosłowacji będącej pod zarządem niemieckim w czasie II WŚ. Otóż pewien amerykański pułkownik Charles H. Reed, wielbiciel koni (członek oddziału Armii Amerykańskiej wyspecjalizowanego w pokazach tresury koni), który z wojskiem amerykańskim (pod dowództwem gen. Pattona, uczestnika Olimpiady 1912 r. w konkursie hippicznym) wkroczył do Czechosłowacji w kwietniu 1944 r. wiedział (ze źródeł wywiadu) o owej sławnej hodowli koni rasy lipicańskiej i arabskiej (zrabowanych z podbitych krajów) w mieście Hostouň k/Pilzna (będących pod opieką czeskich i polskich specjalistów-będących jeńcami wojennymi). Wysłał zwiad do tej hodowli, ażeby omówić poddanie się Niemców, aby uniknąć bitwy i strat wśród …koni. Niemiecki generał, d-ca owej hodowli też chciał uniknąć strat wśród…koni i powiedział, żeby Amerykanie jednak ich zaatakowali, ale Niemcy będą się bronić, oczywiście pozornie a potem szybko się poddadzą. I tak się stało dla dobra….. „wyzwolenia” 1200 wspaniałych koni. Film na ten temat ma wejść na ekrany w grudniu 2016 r.

Kryzys w Janowie został spowodowany donosem pewnego polskiego niezależnego hodowcy koni, że w Janowie kierownictwo robi przekręty finansowe. Do tego dołączył się pewien senator, który miał na pieńku z b. zarządem Stadniny. Bez dłuższego namysłu Minister Rolnictwa zmienił kierownictwo Stadniny i od tego czasu zaczęły konie zdychać a inne zaczęto wycofywać. Natomiast ów niezależny hodowca, widać czuły na los koni przyznał się do donosu i sam wycofał się z zarządu Towarzystwa Hodowców Koni. Nawet końskie zdrowie nie sprostało tym zmianom.
   Może dla dobra polskiej sprawy a „przede wszystkim” i koni warto przywrócić dawne kierownictwo tej Stadniny, skoro oskarżono je niesłusznie. 

Przecież "Lach bez konia to jak ciało bez duszy, jak diak bez psałterki, a gospodarstwo bez kota na zapiecku" – tak swego czasu powiadano na staropolskiej Rusi. Jeśli chcemy kultywować polskie tradycje to musimy dbać o konie. Skoro Polakom nie udało się wylansować polskiej marki samochodu to niech lansują to, w czym byliśmy najlepsi w świecie, czyli w hodowli koni rasy arabskiej.

                   Profesor Andrzej Targowski



Od Redakcji:

A więc jest to trzynasty, majowy numer naszego Biuletynu. Zapraszamy członków Stowarzyszenia do współuczestnictwa w redagowaniu Biuletynu. Zapraszamy do redagowania rubryk, nadsyłania notek, komentarzy. 

W załączniku do dzisiejszego mejla znajduje się deklaracja członkowska Stowarzyszenia. Prosimy o wypełnienie jej (jeśli jeszcze takiej deklaracji nie otrzymaliśmy) i odesłanie do Zarządu albo mejlowo albo pocztą. W przypadku użycia drogi mejlowej nie wymagamy własnoręcznego podpisu, natomiast w przypadku wysyłania pocztą prosimy o jego dokonanie. Przypominamy że składka członkowska jest dobrowolna.


Adres korespondencyjny Stowarzyszenia: Ul. Igańska 26 m. 38, 04-083 Warszawa.


Zostań wolontariuszem, wesprzyj nas.
Może pomożesz zbudować naszą stronę internetową. 
Może zgodzisz się spotkać z uczniami jednej z warszawskich szkół i opowiesz swoje przeżycia. 
Przygotowujemy się do obchodów powstania w dniu 1 sierpnia 2016. Czy chcesz pomóc? 
Czy możesz pomóc nam w nawiązaniu kontaktu z organizacjami kombatackimi, historycznymi?