7 lut 2018

Biuletyn Nr 35, luty 2018


O Stowarzyszeniu Dzieci Powstania 1944
KONTAKT: 04-083 Warszawa, ul. Igańska 26 m. 38 sdpw44@gmail.com
     Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ): 10 2030 0045 1110 0000 0395 9950



  MISJA STOWARZYSZENIA


Rodzice nasi walczyli i ginęli w PW 44’ za wolną i szczęśliwą Polskę.

Rolą naszą, Dzieci ’44 jest nie tylko pamiętać o horrorze warszawskiej Hiroszimy, ale przypominać, co z tego wynika dla współczesności. Doświadczyliśmy życia w niepokoju, życia na przetrwanie oraz życia w niezdrowiu. Aczkolwiek wielu z nas wyszło z tej gehenny zahartowanymi i osiągnęło wysokie cele swego życia, ale …to raczej mniejszość z nas? I dlatego mamy prawo pytać, mamy prawo szukać odpowiedzi, mamy prawo zastanawiać się czy ofiara nie była daremną, czy cena nie była za wysoką.


A także mamy prawo oceniać czy Rodziców ofiara nie poszła na marne z punktu widzenia tego, jak następne pokolenia realizują polską rację stanu, którą jest bezpieczeństwo w oparciu o dobre stosunki z sąsiadami i mocne sojusze a także oceniać jak realizowana jest strategia wolności i zachodniej demokracji, w tym i sprawiedliwości.



     Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum        Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.

Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.

Zaproszenie
Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 w porozumieniu z Muzeum Powstania Warszawskiego i Instytutem Pamięci Narodowej organizuje sesję naukową „Powojenne losy Dzieci Powstania Warszawskiego. Nie jest to w każdym przypadku łatwe - podczas gdy my pracujemy społecznie, instytucje zatrudniają urzędników. 
Niewiele czasu, może tylko kilka lat, pozostaje do zebrania relacji o dalszym życiu ludzi dotkniętych w dzieciństwie wojenną traumą. Zebrane wspomnienia będą naszym dobrem narodowym, a zarazem będą wykorzystane w badaniach w dziedzinach historii i nauk społecznych.
Dzięki działaniom pana Jerzego Mireckiego w roku 2012 wydana została książka „Dzieci 44” zawierająca wspomnienia warszawskich dzieci z okresu powstania. W tym roku ukazało się jej drugie wydanie.
Dziś czas na uzupełnienie tych wspomnień.
Zapraszamy dzieci powstania do spisania swoich wspomnień z okresu powojennego. 
Forma wspomnień może być całkowicie dowolna, tak samo jak okres czasu którego wspomnienia dotyczą. Może to być czas zaraz po zakończeniu Powstania a może to być relacja pokrywająca kilka dziesięcioleci. W miarę ich napływu wspomnienia będą udostępniane (za zgodą autora) w Biuletynie Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944, a po zakończeniu akcji zamierzamy spowodować wydanie ich w formie książkowej.
Prosimy o odpowiedź mejlową (nawet jeśli jest negatywna) – do przesłania jej wystarczy przecież kilka kliknięć.

Zamieszczony kwestionariusz dziecka powstania (kliknij tutaj) pomoże w oragnizowaniu wspomnienia.
Z Wyrazami Szacunku

Profesor Andrzej Targowski,
Honorowy Przewodniczący Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944,

Jerzy Mirecki,
Autor książki Dzieci 44,

Dr Andrzej Olas,
Dr Wojciech Łukasik,
Profesor Roman Bogacz,
Ewa Chrzanowska,
Maria Nielepkiewicz,
Wiesław Winkler
Za Zarząd Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944.

Co dzieje się w Stowarzyszeniu:
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego i dalszy ciąg wspomnienia p. Jacka Krzemińskiego. W następnych numerach Biuletynu zamieścimy relacje pp. Szczęsnego, Muszyńskiej, Rudzińskiego, Charkiewicz, Wasilewskiej.
Mamy stronę internetową na Facebooku. Szukaj pod  @DzieciPowstaniaWarszawskiego.  



Wiadomości Muzeum Dulag

(Pruszków, ul. 3 maja 8A)

„Wolność i Niezawisłość” – historia żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego.

28 lutego 2018 r. o godzinie 18., w przeddzień Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych zapraszamy na spotkanie z dr. Tomaszem Łabuszewskim zatytułowane „»Wolność i Niezawisłość« – historia żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego”.

Podczas wykładu dr Tomasz Łabuszewski przybliży dzieje antykomunistycznej organizacji „Wolność i Niezawisłość” działającej w Polsce od 2 września 1945 do 1952 roku. Organizacja powstała na bazie rozwiązanej w 1945 roku Delegatury Sił Zbrojnych  na Kraj, a jej działaniami kierowali byli oficerowie Armii Krajowej. Organizacja prowadziła zarówno opór czynny jak i bierny. Wykorzystywała zbrojne oddziały podziemia niepodległościowego oraz całą gamę środków propagandowych zmierzających do uwolnienia Polski od sowieckiej okupacji i komunistycznych rządów. Z tego też powodu komunistyczne UB dążyło do jej rozbicia. Członkowie Zarządu Głównego IV Komendy WiN, razem z jego prezesem ppłk. Łukaszem Cieplińskim zostali aresztowani w 1947 roku  przez funkcjonariuszy UB, a następnie po śledztwie i pokazowym procesie skazani na śmierć. Wyrok wykonano 1 marca 1951 roku. W 2011 roku dzień 1 marca został ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.

28 lutego o godz. 12 Muzeum Dulag 121 organizuje również spotkanie dla pruszkowskich szkół ponadpodstawowych, podczas którego wykład pt.: „Żołnierze wyklęci” – historia żołnierzy podziemia niepodległościowego 1944-1956” wygłosi dr Mariusz Bechta




 „Moje wczoraj” - spotkanie autorskie z panem Janem Eljaszewiczem – pruszkowianinem i byłym więźniem obozu Dulag 121

Muzeum Dulag 121 i Książnica Pruszkowska zapraszają na spotkanie z Janem Eljaszewiczem – pruszkowianinem, byłym więźniem obozu Dulag 121 i autorem książki „Moje Wczoraj”. Spotkanie odbędzie się 24 lutego o godz. 15. w Muzeum Dulag 121.

Pan Jan Eljaszewicz przeżył Powstanie Warszawskie na Górnym Czerniakowie. Jego ojciec brał udział w walkach powstańczych, natomiast on jako dziecko, razem z mamą, ukrywał się w czerniakowskich piwnicach.  Po upadku powstania zostali przepędzeni na Dworzec Zachodni, skąd przewieziono ich do obozu w Pruszkowie. Po 5 dniach pobytu w Dulagu 121 zostali przetransportowani do szpitala w Grodzisku Mazowieckim, a na początku 1945 r. wraz z nim  ewakuowani. W okolicach Tomaszowa Mazowieckiego udało im się uciec i dostać do rodziny w Milanówku. Swoje wspomnienia Pan Eljaszewicz spisał w książce „Moje Wczoraj” wydanej w 2017 r.


Muzeum Dulag 121 i Książnica Pruszkowska zapraszają na spotkanie autorskie, podczas którego opowie on o  swoich wojennych losach, pobycie w obozie Durchgangslager 121, a także o zaangażowaniu w budowę pomnika upamiętniającego więźniów pruszkowskiego obozu.

Widziane z krzesła Honorowego Prezesa 
profesora Andrzeja Targowskiego, Nr 33


Prawda czyni cię wolnym
      
Zagłada i odpowiedzialność. W II WŚ zostało zamordowanych ok. 45% narodu żydowskiego przez Niemców, czyli ok. 6 miliona Żydów, w tym 3 miliony mieszkających w Polsce. Tej zbrodni dokonało w sposób własnoręczny kilkaset tysięcy zmotywowanych Niemców, na rozkaz Hitlera i Himlera, którzy byli super-rasistami. Żydzi wówczas mieszkali w całej Europie, gdzie obywatele poszczególnych państw „maczali” w tej zbrodni swe tzw. palce. Wszakże 3 miliony zamordowanych Żydów pochodziło z krajów spoza Polski. Najbardziej byli narażeni na denuncjowanie ich Niemcom we Francji i Włoszech, gdzie panowały rządy faszystowskie w czasie wojny. Ale co ważniejsze Żydzi tam mieszkający byli zamożni i dlatego było wielu chętnych Francuzów i Włochów na przejęcie ich majątku. Zresztą cała Europa prócz Polski i Jugosławii poddała się Niemcom prawie bez walki. Tylko w tych dwóch krajach miał miejsce tzw. Ruch Oporu. We Francji miał też miejsce, ale był minimalny. W samej rzeczy zarówno polski rząd w Londynie jak i władze polskiego państwa podziemnego w sensie oporu stanowili główny głos oporu przeciwko zbrodniom niemieckim w świecie. Tak w audycjach radiowych BBC nadawanych w różnych językach z Londynu (zasilanych informacjami z Polski) jak i w postaci specjalnych wysłanników (np. Jam Karski), którzy np. dawali osobiście sprawozdania Prezydentowi FDR. W tym raporcie jednakowo traktowano wszystkie ofiary w Polsce z podkreśleniem tragedii Żydów. O czym New York Times donosił na 16-tej stronie, a statek z żydowskimi uciekinierami z północnej Europy nie został wpuszczony do portu w Nowym Jorku by zostać skierowanym na Kubę. Natomiast amerykański konsul, który w Marsylii wydał za dużo amerykańskich wiz uciekającym Żydom został wycofany z tej placówki do kraju! W styczniu 2018 r. otwarto w Warszawie Puszkę Pandoryi. Sejm uchwalił ustawę o prawdzie historycznej i o odpowiedzialnych za Holocaust:
Ustawa ta została uznana przez światową opinię publiczną za ograniczającą wolność słowa i karanie ofiar szmalcowników za przypominanie prawdy o tym. Bo trzeba przyznać, że tzw. szmalcownicy byli w Polsce a stodołę w Jedwabnym z zamkniętymi w niej Żydami niestety podpalili Polacy. Wstydzimy się tego typu faktów, ale nie możemy ich uznać za nie byłe. Pomimo, że było ich nieporównywalnie mniej aniżeli w innych krajach Europy. Warto przypomnieć, że szmalcownicy byli wyłapywani przez polskie podziemie, byli sądzeni i najczęstsze wyroki śmierci były od razu wykonywane. 

Konflikt a mądrość. Światowi politycy i niektóre ważne instytucje oraz polscy intelektualiści a także politycy opozycji apelowali do rządzącej partii, aby w bardziej wyważony sposób ów 3 ustęp art. 55a zredagować. I nie pozwalać na głoszenie prawdy tylko naukowcom i artystom. Bo już jest kłopot ustawodawczy, kiedy Prezydent Polski chce odebrać medal naukowcowi prof. Janowi Grossowi za jego naukowe badania nad rolą Polaków w denuncjowaniu Żydów. Wszakże jest on naukowcem, tylko niewygodnym. Kto zatem ma prawo ocenić jego naukowość i prawdę? Sąd? Obecnie niestety dzięki tej ustawie i negatywnej opinii ofiar Zagłady, świat uznaje Polskę za państwo negujące Holokaust. Wiadomo, że to kłamstwo. Ale kłamstwo kilka razy powtarzane staję się prawdą, jak to twierdził wygadany Niemiec-nazista Joseph Goebbels.

Najgorsze, że my tego konfliktu nie wygramy, ponieważ jesteśmy za mało obrotni i bezkompromisowi. Pozostawiam czytelnikom, aby sobie sami dopowiedzieli, dlaczego przegramy? Ponieważ nie chcę jeszcze bardziej otwierać owej Puszki Pandory. Pomimo, że jest w niej jeszcze dużo interesujących i ważnych rzeczy do powiedzenia. Kierowany smutną pamięcią o skutkach Powstania Warszawskiego pragnę przypomnieć i popierać strategię minimalizowania strat. A nie ich powiększania.


                                                               Andrzej Targowski


Moje Wspomnienia, 1939 - 1945, 


część 4/4    


Jacek Krzemiński   

Bieżanów.

Jeszcze w czasie pobytu w Podkowie Leśnej Ojciec dowiedział się, że w pobliżu Podkowy Leśnej znalazła się po Powstaniu ciocia Wisia, siostra Ojca, z babcią i synem Piotrem, starszym ode mnie o cztery lata. Ciotka mieszkała w Warszawie przy ulicy Słonecznej i została przez Niemców wyrzucona we wrześniu, jeszcze przed upadkiem Powstania. Teraz wszyscy razem jechaliśmy do Krakowa, a potem do Bieżanowa. Pociąg z Grodziska jechał tylko do Częstochowy, gdzie mieliśmy przesiadkę do Krakowa. W Częstochowie musieliśmy nocować. Ojciec zaprowadził nas do znajomego, dyrektora miejscowego oddziału Banku. Mimo znajomości pan dyrektor, który miał wielkie mieszkanie w budynku Banku, niechętnie nas przyjął i tylko pozwolił nam przenocować w piwnicy, w kotłowni centralnego ogrzewania. Były tam wąskie ławki, na których głodni spaliśmy na siedząco. Rano poszliśmy na śniadanie do restauracji i dalej, już bez problemów, pojechaliśmy pociągiem do Krakowa, a z Krakowa do Bieżanowa. Ciocia-babcia mieszkała w willi zaraz przy stacji, a raczej przystanku Bieżanów Drożdżownia kolei miejscowej Kraków – Wieliczka. My oraz ciotka z babcią i Piotrusiem zamieszkaliśmy na parterze domu, a ciocia-babcia na pierwszym piętrze. Na dole mieszkała też Stefa, służąca cioci-babci.




                                      Dom w Bieżanowie

 Ojciec pracował w Krakowie i dojeżdżał do nas. Miał pracę w drukarni, w której drukowano też pieniądze. Tutaj wymknął się śmierci po raz drugi. Praca jego była zmianowa i któregoś dnia w grudniu miał nocną zmianę, ale jego kolega poprosił, żeby się z nim zamienił. Tej nocy był napad na drukarnię, po którym Niemcy rozstrzelali wszystkich pracowników z tej nocnej zmiany.

Przed wyjściem z Warszawy, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, gdzie zamieszkamy, rodzice umówili się z Wojtkiem, że jak znajdzie się w obozie jenieckim, wyśle listy na różne umówione adresy. Jeńcom wojennym wolno było raz na miesiąc wysłać jeden list i jedno zezwolenie na paczkę. I tak któregoś dnia, na adres w Bieżanowie, przyszło właśnie zezwolenie na wysłanie paczki do obozu w Zeithain, między Dreznem i Lipskiem. Była wielka radość, wreszcie wiedzieliśmy, gdzie jest Wojtek i że będziemy mieć z nim kontakt.

Ja zacząłem się uczyć. Nie chodziłem do szkoły, ale uczyła mnie w domu miejscowa nauczycielka. Często brała mnie ze sobą do domów miejscowych gospodarzy, gdzie udzielała lekcji. Przy tej okazji dostawaliśmy wielkie kromki chleba z masłem, a często też z kiełbasą, co u nas w domu było rzadkością. Na targ do Wieliczki jeździliśmy pociągiem albo szliśmy piechotą. Tam nas kiedyś oszukała straganiarka. Matka kupiła osełkę masła, ale po powrocie do domu okazało się, że był to burak, posmarowany cienką warstwą masła.

W końcu stycznia 1945 słychać było daleki huk armat. Zbliżał się front. W pierwszych dniach lutego drogą w pobliżu naszego domu uciekali Niemcy. Znowu tak, jak kiedyś Alejami Jerozolimskimi w Warszawie, cięgnęły furmanki i samochody wyładowane różnymi przedmiotami, a na furmankach zmęczeni niemieccy żołnierze. Parę dni później wczesnym rankiem zaczęła się strzelanina, a pod naszym domem terkotał karabin maszynowy. Szybko strzelanina się skończyła i do domu weszli rosyjscy żołnierze. Siedli w kuchni i w blaszanych kubkach grzali na piecu herbatę i kawałki słoniny, które potem jedli z czarnym chlebem. Rozmawiała z nimi moja Matka, jedyna, która znała język rosyjski. Rosjanie poszli, a my z Piotrem oglądaliśmy trupy niemieckich żołnierzy, które leżały w pobliżu naszego domu przy torach kolejowych.

Parę dni później do naszego domu wpadło dwóch rosyjskich żołnierzy, pytając, czy w domu nie ukrywają się Niemcy. Moja Matka tłumaczyła im, że Niemców nie ma, ale nie wierzyli i przeszukali cały dom. Po ich wizycie okazało się, że zniknął zegarek, który ciocia-babcia zostawiła na stole w swoim pokoju. Dowiedzieliśmy się wtedy, że w obecności żołnierzy Armii Czerwonej trzeba było uważać na zegarki. Ciocia-babcia przeżyła drugą kradzież, tym razem dużego zegara. W tym pokoju domu cioci, w którym mieszkałem z rodzicami, wisiał na ścianie piękny stary zegar. Lubiłem się w niego wpatrywać. Tarcza zegara była otoczona drewnianą rzeźbą, przedstawiającą turban, ale najciekawsze było to, że tarcza była podzielona na 24 godziny, nie jak zwykle na 12. Łatwo było odczytać, godziny, znacznie trudniej minuty. Po naszym wyjeździe do Łodzi w domu cioci zamieszkał Rosjanin, pułkownik Armii Czerwonej. Pułkownik bardzo polubił ciocię, przynosił często różną żywność, którą nie łatwo było zdobyć w pierwszych miesiącach po wojnie. Jak pułkownik wyjeżdżał do Rosji żegnając się z ciocią całował ją po rękach, łzy mu się lały z żalu, że ją musi opuścić. Ale zegar ze ściany ukradł.

Łódź.

Wkrótce Ojciec został powołany do organizacji Banku Narodowego, gdzie dostał dość wysokie stanowisko naczelnika Wydziału Kredytowego. Już na początku marca pojechaliśmy wszyscy do Łodzi, gdzie początkowo była centrala Banku. Zamieszkaliśmy w domu bankowym na rogu ulicy Wierzbowej i Narutowicza.  Otrzymaliśmy duże mieszkanie, w którym w czasie okupacji mieszkali Niemcy. Pozostały po nich meble, sprzęt domowy, co było dla nas wielką zmianą, bowiem po Powstaniu praktycznie nic nie mieliśmy.


Dom na rogu Narutowicza i Wierzbowej
                                       
W mieszkaniu było też wiele niemieckich książek, głównie hitlerowska propaganda. Syn byłych mieszkańców był członkiem Hitlerjugend, o czym świadczyły różne dokumenty i odznaki. Wśród szkolnych książek był też atlas. W atlasie na mapie Europy były narysowane linie frontu z końca 1944-go roku i ręczny dopisek „Rache ist süss” (zemsta jest słodka). Ucieszyła mnie ta notatka, bo było w niej dużo prawdy, ale nie takiej, o jakiej myślał ten chłopiec.  




Nasze mieszkanie
            
W końcu marca poszedłem do szkoły, do czwartej klasy. W mojej klasie były dzieci w różnym wieku: i takie jak ja, które wiekiem pasowały do czwartej klasy, i takie które przerwały naukę po wejściu Niemców do Polski. Łódź była wcielona do Rzeszy Niemieckiej, zmieniono nazwę na Litzmanstadt, a polskie szkoły zostały zamknięte.

             
Czwarta klasa, wiosna 1945. Ja trzeci od lewej w ostatnim rzędzie.

Uczyliśmy się ze starych, przedwojennych podręczników. Na lekcjach geografii poznawaliśmy więc też te części Polski, które zostały wcielone do Związku Radzieckiego. Szokiem dla mnie było to, że nauczyciele bili dzieci. Popularną karą za nieodrobione lekcje czy rozmowy na lekcji, były „łapy”. Mieliśmy wtedy wszyscy drewniane piórniki i nauczyciel wieczkiem piórnika walił w dłoń karanego dziecka. Ale były też inne formy bicia. Nasz nauczyciel muzyki ciągnął za uszy albo boleśnie pstrykał w ucho. Mnie się udało przejść przez szkołę bez tych kar. Później się dowiedziałem, że zwyczaj karania biciem dzieci w szkole był czymś normalnym w szkołach niemieckich.
                   

      Szkoła nr.33 w Łodzi, obecnie gimnazjum (zdjęcie z lat 2000).

Budynek szkoły był w większej części zajęty przez wojsko sowieckie, a z tyłu za budynkiem stały działa artylerii przeciwlotniczej.  Wojna już się kończyła. Często kierownik szkoły w czasie dużej przerwy zbierał wszystkich uczniów na apel na placu szkolnym i oznajmiał o kolejnym wyzwoleniu dużych miast: Poznania, Kołobrzegu, Wrocławia, no i w końcu Berlina. Ostatni taki apel odbył się 9-go maja, kiedy to dowiedzieliśmy się o kapitulacji Niemiec i końcu wojny. Na zakończenie tych apeli śpiewaliśmy „Jeszcze Polska nie zginęła” i „Rotę”. Tak zakończyło się moje wojenne dzieciństwo i zaczęło się życie w Polsce Ludowej.


Po dwóch latach pobytu w Łodzi wróciliśmy do Warszawy, gdzie ukończyłem liceum im. Tadeusza Reytana, a następnie Wydział Sprzętu Mechanicznego Politechniki Warszawskiej. Jeszcze przed ukończeniem kursu magisterskiego zacząłem pracować na Politechnice, a po paru latach w Instytucie Maszyn Matematycznych. W 1964 dostałem pracę w fabryce sprzętu telefonicznego w Kopenhadze w Danii, dokąd przeniosłem się z żoną i córką. Po kilku latach zmieniłem pracę i aż do emerytury pracowałem w firmie Oticon, która produkuje aparaty słuchowe.


KONIEC


Spis wspomnień Dzieci Powstania zamieszczonych w Biuletynie

Halina Kałdowska                                                             Biuletyn nr 12
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz                             Biuletyn nr 14
Agnieszka Wróblewska                                                     Biuletyn nr 15
Jerzy Kraśniewski                                                             Biuletyn nr 16
Profesor Janusz Przemieniecki                                        Biuletyn nr 18
Profesor Agnieszka Muszyńska                                       Biuletyn nr 20 - 28
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz                            Biuletyn nr 27
Mirosław Kukliński                                                            Biuletyn nr 28,29,30
Agnieszka Wróblewska                                                    Biuletyn nr 29
Wojciech Sobieszuk                                                         Biuletyn nr 30
Andrzej Bischoff                                                               Biuletyn nr 31
Profesor Stanisław Lewak                                                Biuletyn nr 31
Jacek Krzemiński                                                             Biuletyn nr 32,33,34,35
Profesor Stanisław Lewak                                               Biuletyn nr 33
Profesor Agnieszka Muszyńska                                      Biuletyn nr 34



Pożyteczne Linki:

Rachunek Bankowy Stowarzyszenia za okres 1.11.2017 -31.12.2017
1.11.2017                4780.49 PLN
31.12.2017              5563,69 PLN