16 gru 2015

Biuletyn Nr 8, grudzień 2015

15 grudzień 2015.

Życzenia Świąteczne (nieco żartobliwe).



U drzwi zabrzęczał dzwonek. Otworzyłem. W drzwiach stał Święty Mikołaj.
- Tu nie ma dzieci – wnuki też już podrosły i mieszkają same - powiedziałem.
- Ja do pana – powiedział Mikołaj – wejdźmy do środka bo ciasno.
Rzeczywiście na podeście było tłoczno, bo za Mikołajem stało sześć reniferów zaprzężonych do potężnych Mikołajowych sań. Na tyle sań leżały worki z prezentami. Uwagę moją przyciągnęła leżąca na przednim siedzeniu ogromna barania szuba.
 – Pewnie to nią okrywa się Mikołaj pośród swych gwiezdnych wojaży - pomyślałem.
Mikołaj kiwnął głową:
- Tak, bywa tam zimno. Na przykład koło Saturna – w średniej minus sto dziewięćdziesiąt trzy stopnie.
Ocknąłem się:
- Ależ proszę, proszę bardzo do środka. Choć tam też będzie ciasnawo. Wie pan, panie Święty Mikołaju, to było budowane za Gomułki, metraże wtedy były bardzo oszczędne.
- Wiem, wiem, panie Andrzeju – chyba mogę się tak do pana zwracać? – Mikołaj przerwał i po chwili ciągnął dalej:
- Wiem, pana budynek dostał wtedy tytuł Mister Warszawy. Nowoczesne rozwiązania, zsypy do śmieci, nie jedna a dwie windy w jednym budynku.
- Zsypy – pomyślałem – a może jak Mikołaj jest Święty, to mógłby coś poradzić na te karaluchy.
- Nie panie Andrzeju – Mikołaj pokiwał przecząco głową - na karaluchy sposobu nie mam. Nawet u nas ...
Mikołaj przerwał, pogodna dotąd twarz posmutniała.
- No tak – pomyślałem -w niebie każdy zsyp to kilometry a może i całe lata świetlne.
- Ale do rzeczy – powiedział Mikołaj – na ciasnotę sposób mam.
Spoglądając na sanie z reniferami złożył zaciśniętą pięść prawej dłoni w lewą powiedział:
- Zoom minus 10.
Na moich oczach zaprząg zmniejszył się dziesięciokrotnie. Stukając maluteńkimi kopytkami renifery wspięły się na próg i wciągnęły sanie do mieszkania.
Oniemiałem. Przecież to nie był tak często używany przeze mnie zoom kamery cyfrowej. To był zoom rzeczywistości. Z renifera pełnego rozmiaru do wielkości myszki. To było moje wydarzenie roku, a może i więcej niż roku. Musiałem spróbować, w takiej sytuacji nie można być tylko widzem.
Zacisnąłem prawą dłoń w lewej i w myślach powiedziałem:
- Zoom plus pięćdziesiąt.
- Nie, nie panie Andrzeju, tak nie można – trzeba być realistą, trzeba uważać na metraż. A w ogóle to jestem u pana w ramach public relations – powiedział Mikołaj.
- Ale pan czyta w moich myślach.
- Tak, to bardzo łatwe, nie ma o czym mówić. A wracając do zoomu, to może pan spróbować takiego malutkiego zoomika – plus dwa. No śmiało. I nie musi pan aż tak zaciskać dłoni. To niezdrowe, pan dużo pracuje z komputerem, trzeba dłonie oszczędzać.
- A minus cztery?
- No... Może być, ale nie na moich przyjaciołach z zaprzęgu.
Znów zacisnąłem prawą dłoń w lewej i powiedziałem:
- Zoom minus cztery.
Tylko że tym razem w zaciśniętej prawej dłoni trzymałem wezwanie do zapłaty pożyczonej kiedyś kwoty sto tysięcy złotych.
- W końcu będą to radosne i wolne od trosk Święta – pomyślałem.

CZEGO I WAM, DRODZY PRZYJACIELE SERDECZNIE ŻYCZYMY.
  

Wydarzenia, notatki, opinie.


Prezentacja książki "Okruchy tamtych dni"

26 listopada 2015 Stowarzyszenie nasze zostało zaproszone przez Fundację Polskiego Państwa Podziemnego na prezentację książki Stanisława Jarzyny ps. Pionek z zgrupowania „Krybar” pt: „Okruchy tamtych dni” (wydawnictwo Sic).
Prezentacja prowadzona była przez córkę pana Jarzyny Lidię Wiśniewską,  jej męża Zygmunta Wiśniewskiego oraz wnuczkę z mężem. Do zaprezentowania swoich opinii został zaproszony m.in. profesor Janusz  Paszyński, również żołnierz Krybara. Spotkanie miało formę wspomnienia członków  rodziny o Stanisławie Jarzynie, jego pracy,  walce, działalności kombatanckiej i życiu wśród trzech pokoleń jego najbliższej rodziny. Pionek dołączył do Powstania jako 32- letni mężczyzna, ojciec dwu córek.
Pionek był dowódcą drużyny III Zgrupowania i walczył na Powiślu w rejonie ulic Dobrej, Tamki,  Smulikowskiego, Kopernika.  Książka opisuje m.in. szczególnie krwawe ofiary poniesione przez  Powstańców  Krybara w walkach wokół średnicowej linii kolejowej, bezlitośnie ostrzeliwanej przez Niemców z mostu kolejowego.  Autor z pozycji wyszkolonego żołnierza opisuje sukcesy jak i analizuje porażki zgrupowania oraz  ich przyczyny.
Profesor Paszyński poproszony o zabranie głosu negatywnie ocenił dopuszczenie do druku przez redaktorów MPW fragmentu wspomnień, w którym Pionek opisuje swoją przypadkową obecność  podczas rozstrzeliwania jeńców niemieckich wychodzących z palącego się baraku na ul. Pierackiego. Przypomniał, że powstańcy z jego kręgu podjęli zobowiązanie o nierozgłaszaniu takich wydarzeń.   
W odpowiedzi na opinię prof. Paszyńskiego zabrał głos jedna osób z obecnych na sali, przedstawiająca się jako historyk. Powiedział on, że prawda historyczna musi być ujawniana, w przeciwnym razie skutki zatajenia mogą być bardziej szkodliwe. Córka autora wspomniała o szerszym kontekście tego wspomnienia.   
W książce można przeczytać, ze dla autora, który był świadkiem  bestialskiego rozstrzelania niewinnych 25 osób z łapanek na zboczu wiaduktu przy dworcu  gdańskim, widok podobnego odwetu nie był w sposób oczywisty tak odrażający.  Autor obserwował wówczas  obojętną reakcję niemieckiego pracownika kolei, który też przez przypadek widział tę egzekucję.

W trakcie spotkania zabrała głos pani Janina Kopera, która odczytała swoje wzruszające, dziecięce wspomnienia z Powstania  na Woli. Po niej swoje przeżycia opowiedziała pani Eulalia Rudak z Fundacji Moje Wojenne Dzieciństwo.  Jej fundacja zebrała na swojej stronie internetowej 18 tomików wspomnień dzieci. Zachęcała do publikowania podobnych wspomnień.
                                                                                                  Wojciech Łukasik
   

Widziane z krzesła Honorowego Prezesa Andrzeja Targowskiego.


Mądrość, prawda i odpowiedzialność (część druga)

   Nie wiadomo, czy Hitler poszedłby na zawarcie pokoju w 1943 r., ale z pewnością Roosevelt o tym też nie wiedział, i na wszelki wypadek nie chciał ryzykować. Nawiasem mówiąc, Roosevelt był pod wrażeniem Stalina, zwłaszcza, że jego bliski doradca był szpiegiem Stalina. Tak, że nie można było spodziewać się, że amerykański Prezydent powie w czasie wojny Stalinowi „walczcie z Niemcami, ale po jej wygraniu Polskę zostawcie nam.” W traktacie teherańskim tę sprawę pozostawiono wolnym wyborom, które Stalin potem kazał sfałszować, czego wynikiem było wypowiedzenie przez Zachód Zimnej Wojny ZSRR w 1945 r., czyli przyjaźń z czasów wojny została jednak zastąpiona wojną, a powodem do tego były procesy sowietyzacji, zachodzące w Polsce. Szczególną rolę w tej Zimnej Wojnie odegrał prezydent H. Truman, który zawsze wypominał Sowietom niezrealizowanie wolnych wyborów w Polsce.
   Dla nas Polaków byłoby milej, gdyby Zachód, zamiast Zimnej Wojny, uderzył na ZSRR zaraz w 1945 r. i to pod dowództwem naszego wspaniałego gen. Wł. Andersa, który tylko czekał na dopisanie „Ostatniego Rozdziału.” Niestety piszę ten rozdział dopiero po 70 latach. Choć na naszym ciele trwało historyczne doświadczenie praktyk komunizmu, który dzięki nam, a nie komu innemu, został całkowicie skompromitowany i wyrzucony na śmietnik historii.
   Warto przypomnieć, że Roosevelt nie liczył się także z Francuzami i nie uważał ich za języczek u wagi w wojnie w Europie. Zresztą te wzajemne animozje amerykańsko-francuskie dają znać o sobie nawet dzisiaj. Oczywiście po wygraniu wojny z Niemcami w 1945 r, Amerykanie chcieli natychmiast wracać do siebie do domu, a nie jeszcze walczyć o „Danzig.”
   W przypadku zawarcia pokoju niemiecko-sowieckiego, albo by powrócono do traktatu Ribbentrop-Mołotow, albo skończyłoby się na podziale Ukrainy i włączeniu Polski do Rzeszy, bowiem w tym czasie Hitler mógł jeszcze działać z pozycji siły. Dzięki pokojowi Niemcy prze-rzuciliby większość swych sił na Zachód, w wyniku czego inwazja Amerykanów w czerwcu 1944 stałaby pod wielkim znakiem zapytania. Jeśliby do niej nie doszło, to wojna w Europie trwałaby jeszcze dwa a może trzy lata dłużej. W praktyce trwałaby do lata 1945 r., kiedy USA weszły w posiadanie broni atomowej. Jednak w Teheranie, a nawet w Jałcie, Prezydent Stanów Zjednoczonych jeszcze o niej nie wiedział. Dopiero wiedza o bombie A dała lepszą pozycję przetargową prezydentowi Trumanowi w Poczdamie na przełomie lipca i sierpnia w 1945 r.
   Nam Polakom trudno jest zrozumieć pragmatyzm Anglosasów. Jesteśmy przyzwyczajeni do realizowaniu kilku celów naraz, kłóceniu się, który jest ważniejszy i oczywiście nie osiąganiu żadnego. Anglosasi wybierają jeden cel i dążą wszelkimi sposobami do jego osiągnięcia. Dla nich celem w Teheranie i Jałcie było pokonanie Niemców, powiedzmy otwarcie wciąż bardzo silnych. Niech o tym świadczy fakt, że pobicie Niemców na odcinku od Normandii do Łaby zajęło aż 11 miesięcy (czerwiec 1944 - maj 1945), który to odcinek można przejechać autem w jeden dzień. Niemcy przecież walczyli jeszcze na Wschodzie, gdzie mieli większość swych sił.
   Gdyby nie było „Teheranu i Jałty”, ruch oporu w Polsce pewnie bardziej by się uaktywnił, co naraziłoby nas na jeszcze większe represje i wymordowanie nie 6, a powiedzmy 10 milionów polskich obywateli.
                                                                              Andrzej Targowski   


A więc jest to ósmy, grudniowy numer naszego Biuletynu. Zapraszamy członków Stowarzyszenia do współuczestnictwa w redagowaniu Biuletynu. Zapraszamy do redagowania rubryk, nadsyłania notek, komentarzy. 

W załączniku do dzisiejszego mejla znajduje się deklaracja członkowska Stowarzyszenia. Prosimy o wypełnienie jej (jeśli jeszcze takiej deklaracji nie otrzymaliśmy) i odesłanie do Zarządu albo mejlowo albo pocztą. W przypadku użycia drogi mejlowej nie wymagamy własnoręcznego podpisu, natomiast w przypadku wysyłania pocztą prosimy o jego dokonanie. Przypominamy że składka członkowska jest dobrowolna.


Adres korespondencyjny Stowarzyszenia: Ul. Igańska 26 m. 38, 04-083 

17 lis 2015

Biuletyn Nr 7 Spektakl "Dzieci Powstania '44"

Szanowni Państwo:


Prezentujemy Państwu dwie relacje ze spektaklu „Dzieci Powstania ‘44” w Muzeum Powstania Warszawskiego w wykonaniu teatru tańca LUZ. Pierwsza relacja to 12 minutowy film tutaj (dziękujemy p. Joannie Woszczyńskiej za udostępnienie), druga to poniższe zdjęcia.            


Byliśmy – my - nasze Stowarzyszenie, wraz z teatrem LUZ i Muzeum Powstania Warszawskiego  sponsorami spektaklu. Udało się, po kilku miesięcznych staraniach jest zgoda Muzeum na występ. W Sali „pod Liberatorem” Muzeum pełna widownia, oblężone schodki prowadzące do Sali, wzruszenie widoczne na twarzach widzów. 



Na sali twórca książki „Dzieci ‘44” pan Jerzy Mirecki. Po spektaklu młodzi aktorzy zbierają autografy dzieci powstania, widzowie nie opuszczają sali, wymieniają wrażenia, ktoś cichutko nuci „Pałacyk Michla...”.



Stowarzyszenie Dzieci Powstania 1944 pragnie serdecznie podziękować autorowi spektaklu – pani Joannie Woszczyńskiej, całemu zespołowi teatru LUZ  za wzruszające widowisko.

  


Na zdjęciu powyżej od lewej – pani Justyna Bacz, pani Ada Pogoda-Kołodziejak, pani Joanna Woszczyńska. Poniżej: pani Justyna Bacz.


     Poniżej twórca książki „Dzieci ‘44” – pan Jerzy Mirecki.



Widziane z krzesła Honorowego Prezesa Andrzeja Targowskiego


Mądrość, prawda i odpowiedzialność (I)

  Jesteśmy dumni z bohaterstwa Powstania Warszawskiego 1944 militarnie zostało wymierzone przeciw Niemcom, ale politycznie było skierowane przeciwko ZSRR, których wojska Rząd Londyński chciał przywitać w wyzwolonej w Powstaniu Warszawie i nie dopuścić do sprawowania władzy w stolicy przez Komitet PKWN, będący pro-sowieckim polskim rządem.
   Polacy niestety nie wiedzieli, że już w sierpniu 1944 r. Stalin miał porozumienie z Rooseveltem o wysłaniu 15.000 marynarzy do Cold Bay na Alasce, gdzie mieli przejąć 250 okrętów od Amerykanów, na których mieli walczyć z Japonią. Szkoleniem na jesieni 1944 r. kierował kapitan Marynarki Wojennej USA George Maxwell, urodzony w Warszawie pod nazwiskiem Dzwoniecki (który jako kilkunastoletni chłopak przypłynął statkiem do Nowego Jorku i wyskoczył z niego, przypływając do brzegu, gdzie potem zaopiekował się nim urzędnik emigracyjny Maxwell). Nominację na to stanowisko zawdzięcza temu, że umiał świetnie kląć po rosyjsku, co nie było bez znaczenia w skutecznym porozumiewaniu się z sowieckimi marynarzami[1]
  Temat zdrady Polski przez Zachód w Jałcie w 1945 r. jest przykładem, gdzie prosi się, by prawda wspierała mądrość i odpowiedzialność Polaków.  Zacznijmy od tego, że włączenie Polski do sfery wpływów Związku Radzieckiego nastąpiło już w Teheranie na przełomie listopada i grudnia 1943 r. Natomiast spotkanie w Jałcie miało miejsce w dniach 4-11 lutego 1945 r. i dotyczyło szczegółów, jak zrealizować porozumienie sprzed ponad roku.
   Żeby zrozumieć postępowanie Zachodu w 1943 i 1945 r., trzeba żyć w pragmatycznej kulturze anglosaskiej. Po przybyciu do USA 35 lata temu, od razu zacząłem badać przyczyny postawy prezydenta Roosevelta w Teheranie i w Jałcie. Otóż amerykański Prezydent kierował się wtedy interesem amerykańskim, a nie polskim. Mimo tego, że teza ta brzmi banalnie, Polacy traktują amerykańskiego prezydenta, że nas zdradził, podczas gdy nic nam nie obiecywał. Dla Sojuszników, czyli tak na prawdę dla Amerykanów i Brytyjczyków, celem nr 1 było pokonanie Niemiec przy najniższych stratach. Amerykanie wiedzieli, że Europejczycy sami nie pokonają Niemców i że ich wkroczenie do Europy jest nieuniknione, dlatego zanim to nastąpi chcieli, aby najpierw Sowieci pokonali Niemców na Wschodzie.
   W tym okresie stosunki polsko-sowieckie były wrogie i w tym sporze Sojusznicy ocierali nam łzy, a popierali Stalina, bowiem on, a nie my, dysponował siłą militarną zdolną pokonać Niemcy. Gdyby Amerykanie popierali Polaków, a nie Sowietów, zachodziła obawa, że rozgniewany Stalin mógł zawrzeć pokój z Hitlerem. Taka możliwość wisiała w powietrzu już od momentu okrążenia Moskwy przez Niemców w 1941 r., kiedy pewne rozpoznawcze rozmowy między obu stronami miały miejsce w Szwecji.
   Załóżmy, że Amerykanie popieraliby Polaków i nie zgodzili się na podział na sfery wpływów w Teheranie pod koniec 1943 r. W tym czasie Niemcy przegrali już pod Stalingradem, ale wciąż tkwili na Ukrainie i Leningrad był stale oblężony. Stalin, więc nie był jeszcze pewien zwycięstwa, i w przypadku braku politycznego poparcia z Zachodu, mógł szukać pokoju z Hitlerem.  (cdn)



[1] Persico, J. E. (2001). Roosevelt’s Secret War. New York: Random House, s. 404-405

                                       
Zarząd Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944 składa rodzinie ś.p. Uli najgłębsze wyrazy współczucia.Dzięki Jej dziecięcym wspomnieniom z ul. Złotej, zamieszczonym w książce DZIECI 44 stała się Ula jedną z nas. Zachowanie Jej pamięci włącza się w sens istnienia naszego Stowarzyszenia.

14 paź 2015

Biuletyn Nr 6

Szanowni Państwo:


Mamy dobrą wiadomość: Będzie spektakl "Dzieci Powstania '44" w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jak już powiedzieliśmy w e-mejlu serdecznie Państwa zapraszamy na spektakl teatru LUZ pt. "Dzieci Powstania '44", osnuty w części na książce J. Mireckiego (będzie na przedstawieniu obecny) "Dzieci '44".  Jesteśmy dumnymi współorganizatorami spektaklu.




Wstęp na przedstawienie jest wolny, ale dla członków Stowarzyszenia rezerwujemy ograniczoną ilość miejsc. Dlatego jeśli to możliwe prosimy o potwierdzenie mejlem zamiaru obecności na przedstawieniu.



Ponadto odbędzie też przedstawienie "Dzieci Powstania '44" już 20 października w Siedlcach - także tam uczestniczył będzie p. Jerzy Mirecki - link Teatru LUZ z pełną informacją tutaj

A więc jest to szósty, październikowy numer naszego Biuletynu. Zapraszamy członków Stowarzyszenia do współuczestnictwa w redagowaniu Biuletynu. Zapraszamy do redagowania rubryk, nadsyłania notek, komentarzy. 

W załączniku do dzisiejszego mejla znajduje się deklaracja członkowska Stowarzyszenia. Prosimy o wypełnienie jej (jeśli jeszcze takiej deklaracji nie otrzymaliśmy) i odesłanie do Zarządu albo mejlowo albo pocztą. W przypadku użycia drogi mejlowej nie wymagamy własnoręcznego podpisu, natomiast w przypadku wysyłania pocztą prosimy o jego dokonanie. Przypominamy że składka członkowska jest dobrowolna.


Adres korespondencyjny Stowarzyszenia: Ul. Igańska 26 m. 38, 04-083 Warszawa.




Zostań wolontariuszem, wesprzyj nas:



Może pomożesz zbudować naszą stronę internetową.
Może zgodzisz się spotkać z uczniami jednej z warszawskich szkół i opowiesz swoje przeżycia.
Czy możesz pomóc w nawiązaniu kontaktu z organizacjami kombatackimi, historycznymi? 
Czy chcesz pomóc nam finansowo? (chodzi na przykład o renowację pomników, kapliczek itp., może też na pomoc dla potrzebujących).  


Widziane z krzesła Honorowego Prezesa


   Gdyby Polska z Francją zajęłyby Niemcy w 1933 r. nie byłoby II Wojny Światowej?

   Temat ten nasuwa się w związku z oświadczeniem rosyjskiego Ambasadora w Warszawie we wrześniu 2015 r., w związku z napaścią ZSRR na Polskę w dniu 17 września, że II Wojnę Światową sprowokowała Polska. Przypomnijmy, że w 1933 r. Polska zaproponowała Francji prewencyjną okupację Niemiec, aby powstrzymać ich militaryzację sprzeczną z Traktatem Wersalskim. Gdyby Francuzi nie stchórzyli to może by nie było II WŚ w ogóle. Ale wygrana wówczas z bardzo słabymi Niemcami nie byłaby początkiem II WŚ.
   To prawda, ze ZSRR chciał przejść przez terytorium Polski do granicy z Niemcami i takie żądanie sformułował 11 sierpnia 1939 r., na 12 dni przez podpisaniem Traktatu Ribentrop-Molotow. ZSRR rozpoczął wówczas grę w ruletkę o Polskę. Albo ją posiądzie za zgodą samej zainteresowanej a jak nie, to przy pomocy Niemiec posiądzie Polskę. I w rezultacie swego dopiął po 6 latach. Co tylko świadczy o skuteczności rosyjskiej szkoły dyplomacji i umiejętności Rosji w dochodzeniu do celu.
   W praktyce wejście zaproszonej Armii Czerwonej do Polski w 1939 r. sprowadzałoby IV Rozbiór Polski. Warto przypomnieć wypowiedź arystokraty-komunisty Premiera i Ministra Spraw Zagranicznych W. Mołotowa, że „Polska jest bękartem Traktatu Wersalskiego.” Być może Niemcy by nie wypowiedzieli wojny Polsce 1 września 1939 r. i II Wojna Światowa rzeczywiście nie rozpoczęłaby się w dniu 1 września 1939 r. W takim razie rosyjski Ambasador powiedział prawdę. Choć jakby powiedział ks. J. Tyszner, dla nas Polaków jest to „gówno-prawda.” Ale czy nie podobnie brzmi nasz zarzut wobec Francuzów, że gdyby nie ich tchórzostwo w 1933 r. to nie byłoby II Wojny Światowej?
    Przecież my tej prawdy nie wmawiamy Francji. Ponieważ może się ona bronić wieloma powodami swej decyzji. Najważniejszy powód dwie krwawe wojny z Niemcami wyczerpały ich swego czasu napoleoński zapał do wojen. Natomiast rosyjski Ambasador w 2015 r. nie może wysuwać zasadności stalinowskiej polityki sprzed 76 lat wobec dumnego polskiego państwa, które kilkakrotnie tak mocno ucierpiało od carskiej Rosji a potem komunistycznego ZSRR w ostatnich ponad 200 latach.Jednakże wypowiedź owego Ambasadora we wrześniu 2015 r. nie była przypadkowa. Zgodnie z opinią polskich specjalistów i mediów, celem jej było sprowokowanie Polski do wydalenia owego Ambasadora z Polski i wyeliminowanie rusofobicznych Polaków z ewentualnych negocjacji Rosji z Unią Europejską, której prezydentem jest…wszakże Polak. I o dziwo, pokolenie po-Powstaniowe 1944 r. polityków zdało świetnie egzamin. Nie dało się sprowokować. Ambasador musiał przeprosić Polskę za swą „niefortunną” wypowiedź, a polski Prezydent usiadł do lanczu w ONZ po prawej stronie Prezydenta Stanów Zjednoczonych, po którego lewej stronie usiadł Prezydent Rosji w dniu 28 września 2015 r. Polacy mądrzeją i są za to nagradzani. A my Dzieci Powstania 44 tylko się z tego cieszymy. Bowiem nauka nie poszła w las.                                                                                                                                      

                                                                                Andrzej Targowski  

14 wrz 2015

Biuletyn Nr 5

Szanowni Państwo:


Oto piąty, wrześniowy numer naszego Biuletynu. Zapraszamy członków Stowarzyszenia do współuczestnictwa w redagowaniu Biuletynu. Zapraszamy do redagowania rubryk, nadsyłania notek, komentarzy. 


W załączniku do dzisiejszego mejla znajduje się deklaracja członkowska Stowarzyszenia. Prosimy o wypełnienie jej (jeśli jeszcze takiej deklaracji nie otrzymaliśmy) i odesłanie do Zarządu albo mejlowo albo pocztą. W przypadku użycia drogi mejlowej nie wymagamy własnoręcznego podpisu, natomiast w przypadku wysyłania pocztą prosimy o jego dokonanie. Przypominamy że składka członkowska jest dobrowolna.


Adres korespondencyjny Stowarzyszenia: Ul. Igańska 26 m. 38, 
04-083 Warszawa.

Zostań wolontariuszem, wesprzyj nas:


Może pomożesz zbudować naszą stronę internetową.
Może zgodzisz się spotkać z uczniami jednej z warszawskich szkół i opowiesz swoje przeżycia.
Czy możesz pomóc w nawiązaniu kontaktu z organizacjami kombatackimi, historycznymi? 
Czy chcesz pomóc nam finansowo? (chodzi na przykład o renowację pomników, kapliczek itp., może też na pomoc dla potrzebujących).  

Sympozja, wystawy, wydarzenia: Polska, Warszawa, świat:

Otwarcie Cmentarza Katyńskiego, 27.07.2000
Z okazji otwarcia siedziby Muzeum Katyńskiego na Warszawskiej Cytadeli Narodowe Centrum Kultury i Muzeum Wojska Polskiego zapraszają na koncert multimedialny.
Widowisko przygotowane przez Łukasza L.U.C.a  Rostkowskiego w ramach kampanii społeczno-edukacyjnej: "Pamiętam. Katyń 1940" przypomina o tegorocznej, 75. rocznicy zbrodni katyńskiej.  Koncert odbędzie się 17 września o godz. 20.00.  Bezpłatne zaproszenia na koncert można odbierać w siedzibie Narodowego Centrum Kultury (ul. Płocka 13), w kasie Muzeum Wojska Polskiego oraz przy wejściu do Cytadeli Warszawskiej i  Bramie Nowomiejskiej (ul. Jana Jeziorańskiego) na 2 godziny przed koncertem. Grupy zorganizowane prosimy o wcześniejszą rezerwację zaproszeń. Ilość miejsc ograniczona.

L.U.C, opierając się na koncepcie swojego albumu "Zrozumieć Polskę" będącego podróżą przez półwiecze polskiej historii - lata 1939-1989, zatrzymał się na wydarzeniach lat czterdziestych. W trakcie koncertu elektronika generowana przez artystę oraz fragmenty archiwalnych wypowiedzi radiowych, zabrzmi w towarzystwie instrumentalnego zespołu kameralnego, w tym: skrzypiec, wiolonczeli, altówki, trąbki, perkusji, gitary elektrycznej i kontrabasu. Koncert  zostanie wzbogacony animacją przygotowaną przez studio Platige Image.

Twórcy:
Muzyka: Łukasz L.U.C Rostkowski
Scenariusz: Łukasz L.U.C Rostkowski, Konrad Smuga, Marcin Kobylecki
Reżyseria animacji: Michał Dziekan - Platige Image
Na wszystkie koncerty wstęp jest wolny lub po uzyskaniu bezpłatnych zaproszeń.



Teatr LUZ (Siedlce koło Warszawy) zaprasza na spektakl "Dzieci Powstania 44".
Pani Joanna Woszczyńska (reżyser, scenograf i choreograf) zaprasza na spektakl Teatru LUZ "Dzieci Powstania 44" 25 września o godz. 18:00 w Miejskim Ośrodku Kultury, Siedlce, ul. Pułaskiego 6, tel. 25 794 3101. 

Widziane z krzesła Honorowego Prezesa

   Od Pokolenia Kolumbów do Pokolenia Straconego, ale mądrzejszego

  W sierpniu i we wrześniu 1944 r. w Warszawie nasi rodzice byli z Pokolenia Kolumbów, „zarażonych śmiercią” w II Wojnie światowej, dlatego naiwnie acz bohatersko bili się z Niemcami w imię dobrej przyszłości ich dzieci i Polski.  Upłynęło już 71 lat i warto się zastanowić, co my dzieci z tego Powstania Rodziców-Kolumbów mamy?  Największy dorobek a raczej szczęście mamy, że w ogóle te Powstanie przeżyliśmy. W trakcie dwumiesięcznych walk pokolenia Rodziców straty wojsk polskich wyniosły ok. 16 tys. zabitych i zaginionych, 20 tys. rannych i 15 tys. wziętych do niewoli. W wyniku nalotów, ostrzału artyleryjskiego, ciężkich warunków bytowych oraz masakr urządzanych przez oddziały niemieckie zginęło około 200 tys. cywilnych mieszkańców stolicy. Drugie tyle było rannych w tym ciężko rannych. W sumie około 436 tys. było zabitych i rannych a drugie tyle wyemigrowało z Warszawy i już do niej nie wróciło, raz z uwagi na zniszczone mieszkanie a drugi raz z uwagi na brak pracy i środków do życia w zrujnowanej Warszawie. Czyli stolica straciła z grubsza licząc około 800 tys. albo 50% swych mieszkańców straciła. Przy czym owe straty dotyczyły elit społeczno-politycznych Polski, które pozostawiły próżnię dla wchodzącej do Warszawy elity politycznej polskich i sowieckich komunistów z ZSRR.
   W ten sposób nasi Rodzice przekazali swe dzieci pod opiekę władzy polskich komunistów i to w najgorszym stalinowskim wydaniu.  Aby przetrwać ten okres (1945-1956) trzeba było nam dzieciom udawać, kim jesteśmy. Np. nie było można a właściwie nie należało chwalić się swymi rodzicami, nawet, gdy zginęli albo zostali ranni jak bohaterowie, ponieważ można było być nieprzyjętym do gimnazjum lub na uczelnię. Nasi rodzice, którzy nawet przeżyli powstanie nie ujawniali swego udziału w Powstaniu, aby nie być szykanowanym, sądzonym, lub wywiezionym do lagru. Jeśli dana rodzina nie miała robotniczego lub chłopskiego pochodzenia, pisało się w rubryce pochodzenie społeczne – „inteligencja pracująca.” Inwalidzi wojenni nie ujawniali skąd mają tyle ran, bowiem i tak by nie dostali orderów oraz żadnej pomocy ze strony państwa.
  Dopiero po śmierci J. Stalina w 1953 r. i po Rozruchach Studentów Politechniki Warszawskiej w 1956 r. nastąpiła tzw. odwilż i można było coś nie co więcej powiedzieć o sobie w pracy czy w życiorysie. Aczkolwiek na ogół praktyką było jak najmniej mówić o sobie i rodzinie w pracy a nawet wśród nowych znajomych. Jednak dopiero po dojściu E. Gierka do władzy w 1971 r., czyli po 27 latach, renty inwalidów wojennych z Powstania zostały przekwalifikowane ze starego w nowy portfel. Np. renta mojej Mamy 85% inwalidy wojennego z 1944 r. została podniesiona ze 182 zł. (kara za nieujawnienie się), do 2,500 zł., na miesiąc.
  Bardzo ważnym skutkiem przegranego Powstania 1944 r. był brak np. ojców (mężczyzn więcej zginęło aniżeli kobiet), którzy by dorastającym dzieciom pomagali nie tylko w szkole czy na uczelni, ale którzy by nadawali profesjonalny kierunek i doradzali jak wchodzić w życie i to w tak skomplikowanej sytuacji politycznej. Wszakże matki, które przeżyły wypełniały lukę braku ojców, ale same walcząc o materialne przetrwanie z dziećmi miały w tym względzie ograniczone możliwości.
  W tej sytuacji, drogi rozwojowe dzieci Powstania były trudniejsze od innych rówieśników a często były ograniczone i z rozwojem nie miały nic wspólnego. Myślę, że należymy do Pokolenia Straconego, ponieważ nie mamy swego etosu, prócz niebagatelnego włączenia się w odbudowę zniszczonej Ojczyzny. Bo przecież w PRL nie było hasła im gorzej tym lepiej.  Dziś w III RP obecne Pokolenie Nadziei, spóźnione pcha się na barykady i ma nam za złe, że nie podpalaliśmy Polski i że nasze pokolenie doprowadziło do pokojowego upadku Sowieckiego Imperium. Jeśli to prawda, to nasze Pokolenie Stracone dokonało olbrzymiego wyczynu, bowiem okazało się mądrzejsze od rodziców Pokolenia Kolumbów.    

   
      


10 sie 2015

Biuletyn Nr 4

Szanowni Państwo:


Oto czwarty numer naszego Biuletynu. Tym razem ukazuje się on po obchodach siedemdziesiątej pierwszej rocznicy Powstania, obchodach w których, tak jak być powinno, wzięliśmy udział. Dzięki uprzejmości p. Marii Nielepkiewicz mamy zapis fotograficzny naszego udziału: (kliknij na link: album zdjęć ). Uczestniczyliśmy w obchodach w parku Dreszera, wsród licznych przedstawiciele środowisk powstańczych, byli przedstawiciele Rządu (p. premier, p. marszałek sejmu) i warszawska publiczność. Nasza delegacja zebrała się pod proporcem Stowarzyszenia. Był poważny nastrój, była chwila ciszy, była salwa honorowa.


Zapraszamy wszystkich członków Stowarzyszenia do współuczestnictwa w redagowaniu Biuletynu. Zapraszamy do redagowania rubryk, nadsyłania notek, komentarzy. 

W załączniku do dzisiejszego mejla znajduje się deklaracja członkowska Stowarzyszenia. Prosimy o wypełnienie jej (jeśli jeszcze takiej deklaracji nie otrzymaliśmy) i odesłanie do Zarządu albo mejlowo albo pocztą. W przypadku użycia drogi mejlowej nie wymagamy własnoręcznego podpisu, natomiast w przypadku wysyłania pocztą prosimy o jego dokonanie. Przypominamy że składka członkowska jest dobrowolna.

Adres korespondencyjny Stowarzyszenia: Ul. Igańska 26 m. 38
04-083 Warszawa.


Zostań wolontariuszem, wesprzyj nas:


Może pomożesz zbudować naszą stronę internetową.
Może zgodzisz się spotkać z uczniami jednej z warszawskich szkół i opowiesz swoje przeżycia.
Czy możesz pomóc w nawiązaniu kontaktu z organizacjami kombatackimi, historycznymi? 
Czy chcesz pomóc nam finansowo? (chodzi na przykład o renowację pomników, kapliczek itp., może też na pomoc dla potrzebujących).  

Sympozja, wystawy, wydarzenia: Polska, Warszawa, świat:


15 sierpnia w Dzień Wojska Polskiego tradycyjnie w Alejach Ujazdowskich odbędzie się defilada wojskowa. 
Muzeum Powstania Warszawskiego, premiera książki "Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego". W spotkaniu wezmą udział wyjątkowi gości: Bohaterki książki. 13 sierpnia, czwartek, godz. 18.00. Audytorium Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Wstęp wolny.
2 październik. Zgaszenie ognia na Kopcu Powstania Warszawskiego – zakończenie obchodów 71. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. ul. Bartycka.
Widziane z krzesła Honorowego Prezesa  

„Spotykamy się 1 sierpnia 2015 r. o godzinie 10:00 w parku Dreszera na Mokotowie (wejście od Puławskiej) mapa - park Dreszera wśród pocztów sztandarowych.”  Tak brzmiał komunikat Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944 r. z lipca 2015 r., jako odpowiedź na zaproszenie Środowiska Żołnierzy Pułku AK Baszta. Niżej podpisany był tam w dniu 1 sierpnia 1944 r. powiedzmy szczerze przypadkowo. Otóż poszedłem z moją nianią śp. Gienią Stępień po kwiaty do ogrodnika przy ul. Malczewskiego na południe idąc ul. Kazimierzowską, po lewej stronie mając Park Dreszera. Ale wracaliśmy ul. Tyniecką do ul. Odyńca, aby potem skrótem w lewo przez Park Dreszera, dojść do Kazimierzowskiej 51a róg Madalińskiego.  
     Była chyba godzina 4:30 po południu i ku naszemu wielkiemu zdziwieniu w owym Parku po naszej prawej (wracaliśmy na północ) stronie bliżej ul. Puławskiej zbierali się młodzi ludzie z biało-czerwonymi opaskami na rękach i w butach, tzw. oficerkach. Część z nich zapewne dojechała tam tramwajem jadącym po ul. Puławskiej. Wywołując wielkie podniecenie wśród pasażerów. Niektórzy mieli broń. Ale mnie 7-latka najbardziej zafascynowały owe buty oficerki. Dlaczego? Ja także miałem karabin, zabawkę w domu, bo takie wówczas były zabawki, ale nie miałem oficerek. Dlatego, że takich butów Polakom nie wolno było nosić. Było lato, szalenie gorący sierpień raczej właściwy na sandały a nie na ciężkie buty z długimi cholewami, dobre na zimę. Był to jednak symbol niesubordynacji wobec Niemców.
    Gienia od razu zorientowała się, że coś tu dzieje się nadzwyczajnego, chwyciła mnie mocno za rękę i popędziliśmy do domu, stojącego na rogu Kazimierzowskiej i Madalińskiego, gdzie po przekątnej od naszego domu znajdował się niemiecki bunkier strzegący placu niemieckiej wojskowej szkoły i koszar, do, której wchodziło się od strony Narbutta (po Powstaniu chodziłem tam do powszechnej szkoły).  
    Kiedy wybiła Godzina W, nastąpił atak na ten bunkier i ową szkołę-koszary od strony Kazimierzowskiej, naprzeciw klasztoru Sióstr Niepokalanek, gdzie mieściło się przedszkole, [(do którego uczęszczałem, będąc pod opieką śp. Siostry Józefaty) a potem mieścił się mały szpitalik dla rannych, z którego niebawem z Moją Mamą Haliną-ciężko ranną (ja lekko ranny, ale pełny we krwi innych), skorzystaliśmy, do dziś będąc wdzięczny za uratowanie przez Siostry nam życia- rychłą pomocą].
    Był biały dzień. Jeśli pamiętam 30-paru Powstańców zostało zabitych w ataku na wspomniane koszary.   Jeden Powstaniec został zabity, naprzeciw naszego domu i leżał do wieczora na ulicy, potem ściągnięto Go do naszego domu i pochowano po prawej stronie naszego domu. Owe kwiaty od ogrodnika zostały położone na Jego mogile. Przydały się. Atak w biały dzień z otwartej ul. Kazimierzowskiej na uzbrojony bunkier i szkołę Wermachtu nie miał sensu. Niemcy byli świetnie uzbrojeni i z górnych okien owego budynku strzelali huraganowym ogniem z karabinów w tym maszynowych do Powstańców, którzy nie mieli żadnej osłony. Tę opinię potwierdził 17-letni uczestnik tego ataku Janusz Przemieniecki, który przeżył i mieszka teraz na Florydzie, a z którym rozmawiałem na ten temat poprzez e-mail.  Powiedział mi, że większość Powstańców z jego oddziału zginęła w pierwszym dniu Powstania w owym ataku.
    Przypomina mi to sytuację, jaka miała miejsce 1 sierpnia na pl. Narutowicza, kiedy Powstańcy mieli zadanie zaatakowania niemieckiego obiektu w biały dzień bez żadnej osłony. Kiedy jeden z Powstańców powiedział „ale panie Majorze to jest samobójczy atak,” wtedy Major odparł, „proszę wykonać rozkaz.” Rozkaz wykonano i cały oddział zginął w ciągu kilkunastu minut, prócz owego Majora.    
    Nasz dom był strategiczny, był w nim nawet szpitalik. Niemcy często nas „odwiedzali” i aresztowali niektórych mężczyzn, których zabierali do swej kwatery przy ul. Rakowieckiej. Natomiast ich żonom polecono przyniesienie jedzenia. Kiedy wyszły z naszego domu z białą flagą zostały przeszyte (po brzuchach) serią z karabinu maszynowego ze wspomnianego bunkra. Wszystkie zmarły. Dalsze losy (nie optymistyczne) naszego domu i jego mieszkańców może opowiem innym razem.      



15 lip 2015

Biuletyn Nr 3. Wkrótce siedemdziesiąta pierwsza rocznica Powstania Warszawskiego.

Obchody rocznicy Powstania. Środowisko Żołnierzy Pułku AK Baszta zaprosiło nas do uczestnictwa w obchodach rocznicy Powstania. Prosimy o obecność i serdecznie zapraszamy wszystkich członków. Potrzeba nam także osób do pocztu sztandarowego (mamy już proporzec). Zachęcamy.

Spotykamy się 1. sierpnia o godzinie 10:00 w parku Dreszera na Mokotowie (wejście od Puławskiej) mapa - park Dreszera wśród pocztów sztandarowych. Po uroczystościach w parku odbędzie się przemarsz zebranych pod pomnik Żołnierzy AK zamordowanych przy ul. Dworkowej mapa - ul. Dworkowa. Miejsce upamiętnia pomnik znany także jako „Pomnik Rozstrzelanych Powstańców” znajdujący się naprzeciwko dawnej siedziby żandarmerii. Od włazu kanałowego do pomnika prowadzą namalowane ślady stóp. Zdjęcie poniżej.

1 sierpnia o godzinie 21:00 na kopcu Powstania odbędzie się uroczystość zapalenie znicza płomieniem przyniesionym z wiecznego znicza na Grobie Nieznanego Żołnierza. Zapraszamy.

Strona Muzeum Powstania Warszawskiego zawiera obszerną listę uroczystości rocznicowych. Zachęcamy do obejrzenia. Oto link.

Sprawy organizacyjne. Brakuje nam chętnych do współpracy z Zarządem. Prosimy o zgłoszenia. Przypominamy o obowiązku wypełnienia deklaracji członkowskich.

Mamy dla Państwa nowość. Profesor Andrzej Targowski zgodził się na prowadzenie osobistej rubrykę przekazującą nam co doświadczył i myśli o otaczającym nas świecie.

 Widziane z krzesła Honorowego Prezesa

                               Oby historia nie powtórzyła się?


 Widok z “krzesła” a może z „kanapy” na Powstanie Warszawskie, które miało miejsce 71 lat temu jest wbrew pozorom coraz ostrzejszy. Dlatego, że lepiej rozumie się ten zryw i coraz lepiej II Wojna Światowa jest udokumentowana w książkach i filmach. Kanały telewizyjne w świecie, zwłaszcza w USA poświęcone historii są bardzo bogate w dokumentowanie tej wielkiej wojny. W obecnym 2015 roku celebrowaliśmy 70 rocznicę zakończenia II Wojny Światowej. Owa rocznica jest różnie postrzegana w Rosji i w Polsce a także na Zachodzie. Rosjanie nie mogą pogodzić się z faktem, że wspólnie z Niemcami zaczęli tę wojnę, napadając na Polskę w niecałe 3 tygodnie po Niemcach. A przecież jeszcze w sierpniu 1944 r. wojnę z Polską kontynuowali, w ramach tzw. pasywnej agresji, najpierw namawiając nas na Powstanie  a potem stojąc nad Wisłą - czekali aż Niemcy dobiją Warszawiaków by potem wejść do Warszawy nie bronionej ani przez Polaków ani przez Niemców i ją „wyzwolić.” Jeśli nawet uwierzyć im, że taktycznie nie byli gotowi na walki w mieście, jakby na drugi Stalingrad, to dlaczego odmówili Aliantom lądowania ich samolotów na północy za Wisłą w celu uzupełnienia paliwa, które leciały z logistyczną pomocą z dalekiej bazy w Brindisi z nad Adriatyku we Włoszech. Gdyby uzupełnienie paliwa było możliwe to by mniej trzeba było jego zabierać ze sobą a więcej broni i żywności można byłoby załadować, nie mówiąc o odpoczynku załóg, których straty wynosiły około 80%. Następna wojna w świecie czyli Zimna Wojna nie zaczęła się w 1947 r. kiedy Winston Churchill zdefiniował istnienie Żelaznej Kurtyny a w sierpniu 1944 r. I my Dzieci Powstania przeżywamy ją poraz drugi w 21 wieku w 25 lat po Rewolucji Polskiej 1989 i upadku Wielkiego Muru w 1991 a za nim upadku ZSRR. Co gorzej, Prezydent Putin obecny car ponownie uzbraja Rosję i to w rakiety bliskiego jak i transkontynentalnego zasięgu. Grozi Polsce jak i Ameryce. Dziś szczęśliwie Polska nie jest osamotniona jak w 1939 r. Postawa Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii oraz Francji wobec gróźb Rosji jest szczęśliwie inna aniżeli w 1938 r. w Monachium. Także obecnie Wojsko Polskie się zbroi i nie czeka aż społęczeństwo zakupi im ….rowery, jak to było w 1939 r. Jest tylko pewien problem w porównaniu II i III RP. Dziś Polska „nie jest zwarta i gotowa.” Wprawdzie ma pokój z sąsiadami ale wewnątrz tego pokoju brakuje. Powstańcy nie o taką Polskę walczyli. A my ich dzieci, mamy prawo by o tym przypomnieć.

                                                                  Andrzej Targowski