14 cze 2020

Biuletyn Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944. Nr 55, czerwiec 2020

Z życia Stowarzyszenia 

Co warto przeczytać


Szanowni czytelnicy, zmieniliśmy nieco formę naszego biuletynu, tak aby był bardziej przejrzysty, a Czytelnicy mogli szybko wyszukać interesujące treści.

Przed wszystkich wydzieliliśmy informacje o Stowarzyszeniu do osobnych stron. Ponadto postanowiliśmy publikować cześć artykułów jako osobne posty, publikowane niezależnie od cyklicznego Biuletynu. Będziemy starali się w każdym Biuletynie wskazywać, co nowego pojawiło się na naszym blogu. W tym wydaniu zachęcamy do przeczytania: 
Zmianę formy biuletynu zawdzięczamy koledze Arturowi Hartmanowi. Kol. Artur jest najmłodszym członkiem naszego skromnego kolegium redakcyjnego, absolwentem Politechniki Warszawskiej. Zgłosił się ochotniczo i ofiarował własną wiedzę, nie zrażając się ostrzeżeniami przed skalą zadań. Ojciec kol. Artura - Witold - Dziecko Powstania z pełnym bagażem  przeżyć z tego okresu, łącznie z pobytem w Dulagu w Pruszkowie - jego wspomnienia można znaleźć na stronach Muzeum Powstania Warszawskiego. Kol. Artur jest więc Dzieckiem Powstania "w drugim pokoleniu", podobnie jak niżej podpisany.

Usilne apele śp. Andrzeja Olasa o zgłaszanie się woluntariuszy do pracy w SDP1944 dopiero teraz zaowocowały takim nabytkiem. Wcześniejsza aktywność Honorowego Prezesa prof. Andrzeja Targowskiego i kol. Tadeusza Władysława Świątka daje nadzieję na powstanie stabilnej grupy redakcyjnej biuletynu. Przy okazji zachęcamy czytelników do przysyłania mailem, listem, SMSem - opinii, własnych spostrzeżeń, uzupełnień wspomnień, zapytań, propozycji i ciekawostek. 
Wojciech Łukasik

Pamięć Teatru LUZ o Dzieciach Powstania w Dniu Dziecka

Na ręce  Honorowego Członka SDP1944 kol. Jurka Mireckiego - autora "Dzieci 44" wpłynął e-mail z Siedlec z okazji Dnia Dziecka. Pozwalamy sobie zacytować miłą treść pozdrowień:

Drogi Godfather,

na Twoje ręce nietypowe z serca płynące pozdrowienia :)

W tym dniu... w Dniu Dziecka... w czasach koronawirusa ... myślimy i pamiętamy o naszych bohaterach z książki. W tym trudnym czasie Wasza historia pokazuje jak wiele człowiek jest w stanie znieść i jak silnym potrafi być.  

Zdrowia i radości i nieustającej siły Kochane Dzieci Powstania :) 


Pozdrawiamy mocno!

Joanna Woszczyńska oraz tancerze i wokaliści Alternatywnego Teatru Tańca Luz z Siedlec 

Pani Joanna wysłała również życzenia bezpośrednio do Zarządu SDPW44:

….Tą piosenką chcieliśmy dodać siły i otuchy wszystkim Dzieciom ’44,  które teraz przechodzą ponownie  trudny okres  w swoim życiu, trudny szczególnie dla starszych ludzi. Dla nas są bohaterami, o nich myślimy i pamiętamy… a ich doświadczenia z okresu wojny przeniesione na scenę dodały siły młodym artystom  zamkniętym w domach w czasie pandemii. Tę piosenkę każdy z młodych wykonawców zaśpiewał w swoim domu i nagrał telefonem komórkowym.  

Serdecznie pozdrawiamy 
Joanna i Tancerze Luz


Możemy się teraz przekonać jak pięknie pielęgnowana jest pamięć o dzieciach Warszawy z 1944 r. Obowiązkowo trzeba obejrzeć załączony filmik z Youtube! 

Baza Naszych Wspomnień

Wzbogaca się baza Naszych wspomnień. Opublikowaliśmy wspomnienia pana Wiesława Winklera. Od tego miesiąca wspomnienia będą publikowane jako osobne wpisy - ułatwi to ich przeszukiwanie. Wspomnienia opublikowane w poprzednich numerach Biuletynu systematycznie będą publikowane również jako osobne wpisy, a jest już ich blisko 50.

Sporo wspomnień trafia do nas w formie maszynopisu lub rękopisu. Potrzebujemy pomocy w przeniesieniu tych wspomnień na format cyfrowy, tak aby zamieścić je w na naszym blogu i udostępnić Czytelnikom. Ochotników zapraszamy do kontaktu na nasz adres e-mail.

Widziane z krzesła Honorowego Prezesa profesora Andrzeja Targowskiego 

 Co dalej?

Zmiana warty. W styczniu 2020 r. odszedł od nas śp. Prezes prof. Andrzej Olas, człowiek Renesansu, ciekawy życia i je wzbogacający sobą, swą wiedzą i doświadczeniem. A mój sąsiad z Sierpnia 44, z ul. Madalińskiego. Odszedł, ale myśli o nas. To samo nas czeka. Zawsze martwiliśmy co będzie po nas „dzieciach” powstańczych. Zawsze chcieliśmy by członkami Stowarzyszenia byli potomkowie z rodzin powstańczych, począwszy od szwoleżerów z 1830 r. I tak się stało. Berło po Andrzeju przejął dr inż. Wojciech Łukasik, który pochodzi z takiej rodziny i co ciekawe był w naszym Stowarzyszeniu od czasu -T, kiedy jeszcze nie było stowarzyszenia i przymierzaliśmy się jak je powołać? Jego teraz zadaniem jest wychować następcę/czynią. Kto wie, czy nawet nie będziemy świadkami kolejnego powstania?   

Co się dzieje? Pamiętamy wojnę 1939-45, Czerwiec 1956 r, Październik 1956, Grudzień 1970, Sierpień 1980, Wrzesień 1989 i myśleliśmy, że już wszystko co najgorsze mamy poza sobą. Przed nami „Słońce” i radość doczekania się tego o czym tylko marzyliśmy. Po 360 latach nasza Ojczyzna była w swoim znów bardzo dobrym okresie funkcjonowania. Po raz pierwszy byliśmy w takim okresie przez 200 lat po bitwie pod Grunwaldem. Byliśmy wówczas największym państwem w Europie z silnym eksportem żywności i budulca m.in do będącej w kryzysie Anglii. Natomiast w 2020 r. staliśmy się państwem autorytarnym, gdzie wybory organizuje partia będąca u władzy w okresie rozwoju śmiercionośnej pandemii. Nie o to walczyli powstańcy w 1944 r. Nie oto ginęli pracownicy w czerwcu 1956 r (w Poznaniu) i demonstrowali studenci Politechniki Warszawskiej w 1956 r. i nie oto tracili życie mieszkańcy Gdańska, Gdyni i Szczecina w 1970 r i podczas Stanu Wojennego w 1981-83. Kto by się spodziewał, że po 30 latach demokracji komuś zależy na sprawowaniu autorytarnej władzy i chcę ją utrzymać idąc po trupach.  Przy czym nie jest to przenośnia, tylko spodziewany skutek głosowania w pandemii.  

Co robić? Jak powiedział Winston Churchill: „Demokracja nie jest idealnym systemem politycznym, ale nie znamy lepszego”. Zwłaszcza w dobie rosnącego super-konsumeryzmu każdy chce z tego skorzystać. Jedni legalnie a inni w sposób przestępczy. Rozwiązaniem tego jest wzmacnianie instytucji państwowych i ich neutralizowanie od polityki. A nie odwrotnie. Na tym poległ sowiecki komunizm. Co my „dzieci” powstania mamy robić? Powinniśmy być mentorami młodszych pokoleń. Ostrzegać je przed „lepem” władzy i uczyć ich przyzwoitości w myśleniu i postępowaniu. Nie można być pasywnym i zrezygnowanym. Ale my „dzieci” musimy „mierzyć zamiary według sił” i być mądrymi i dobrymi. 


Prof. Andrzej Targowski (Los Angeles)
Honorowy Prezes 
Stowarzyszenia Dzieci Powstania Warszawskiego 1944
(Felieton wpłynął na początku maja 2020)

O naszym marzeniu

Wielu z Państwa zapytuje o to, czy istnieje możliwość otrzymania jakiegoś wsparcia z tytułu pobytu w dzieciństwie w obozie przejściowym Dulag 121 w Pruszkowie. Niektórzy zdają się zapominać o fakcie, że w Polsce po 1945 roku nie było chęci do załatwienia roszczeń tysięcy więźniów regularnych – zarejestrowanych obozów koncentracyjnych, tym bardziej kilku zaledwie obozów przejściowych zorganizowanych na terytorium naszego kraju. Okazuje się, że badania naukowe odnośnie tych ostatnich, zwanych obozami przejściowymi, nie koncentracyjnymi z uwagi na ich charakter, są daleko niewystarczające żeby uznać jakiekolwiek roszczenia przetrzymywanych w nich więźniów, zarówno dorosłych, jak i dzieci, które do dzisiaj już dawno osiągnęły nie tylko dojrzałość, ale doczekały się rent bądź emerytur.

Pruszków – napis na murze za którym znajduje się Muzeum Dulagu 121 (2019)

Odnośnie obozu Dulag 121 jest on we współczesnej literaturze zapisany wyłącznie jako obóz przejściowy i ta kwalifikacja pozostaje niezmieniona. Mimo naszych apeli na łamach Biuletynu Dzieci Powstania 44’ nie zgłosił się nikt, kto posiada z tego obozu jakiś dokument, choćby adnotację o zmianie opatrunku w tutejszym ambulatorium prowadzonym i obsadzonym przez Niemców, albo przykładowo zaświadczenie o udzieleniu lub skierowaniu na jakąś pomoc któregoś z tutejszych więźniów przez przedstawiciela Rady Głównej Opiekuńczej (RGO), która to organizacja miała prawo wejścia na teren tego obozu i jak powszechnie wiadomo świadczyła różną pomoc, w tym także medyczną, posiadając w swym gronie lekarzy o wysokich kwalifikacjach zawodowych. Potykamy się o brak spisu więźniów, którzy przeszli przez ten obóz. Musi to być spis niemiecki – nie ustalony współcześnie na zasadzie deklaracji osób, które będąc dziećmi w chwili istnienia Dulagu 121 przebywały w nim ze swymi rodzicami lub opiekunami. Współcześnie tworzona lista z punktu widzenia prawa nie jest wiarygodna, to jest raptem domniemanie, a czasem z premedytacją tworzone oszustwo, dla przykrycia jakichś tam spraw z punktu widzenia historii ciągle „trefnych” z lat 1944-1949.

Pruszków - siedziba Muzeum Dulagu 121 przy ul. 3 Maja (2020)

Zarząd Stowarzyszenia Dzieci Powstania ‘44 nie zaniedbuje tej kwestii, prowadzi skomplikowane rozmowy, ale też swoje badania możliwości legalizacji naszych deklaratywnych stwierdzeń pobytu w tym obozie, którego niemiecki spis więźniów nie istnieje, a jak niektórzy twierdzą  nigdy nie zaistniał, bo ponoć Niemcy, skrupulatnie ewidencjonujący więźniów prowadzonych przez siebie obozów koncentracyjnych, tej kategorii więźniów wcale nie zewidencjonowali. Tak więc, według wszelkiego prawdopodobieństwa mieszkańcy Warszawy zwiezieni po kapitulacji powstania do istniejących w Pruszkowie warsztatów kolejowych, w których Niemcy urządzili obóz przejściowy, a właściwie selekcyjny, przed skierowaniem przetrzymywanych tu więźniów do regularnych obozów koncentracyjnych, bądź na roboty do Niemiec. Faktem jest, iż większość tu przebywających więźniów, faktycznie trafiła na tzw. roboty, nieliczni w różnych okolicznościach zdołali się stąd wydostać, jak moi rodzice ze mną (vide prezentacja w Biuletynie Dzieci Powstania nr 1937 z 2018). Na chwilę obecną nie mamy żadnego tytułu do jakichkolwiek roszczeń finansowych, co wyklucza nas – dzieci powstania – z ewentualnego dochodzenia świadczeń rentowych, ewentualnie jednorazowych dofinansowań z uwagi na sytuację zarówno zdrowotną jak i materialną (a już na pewno nie odszkodowania). Rozważaliśmy też kwestię dostępności do lekarzy specjalistów szczególnie geriatrów, pozostających w kraju w deficycie. Jednak w sytuacji, w jakiej znalazł się cały kraj, z uwagi na pandemię koronawirusa (COVID-19), trudno jest prognozować, co uda się z naszych marzeń spełnić. Najpierw trzeba przeżyć, to co się wokół nas dzieje, zacząć wychodzić z naszych domów, z przymusowej kwarantanny. W następnej kolejności zderzyć się z realiami – zobaczyć jakie one będą dla naszego kraju, ale i dla nas samych. Niczego z przysłowiowych fusów nie da się wywróżyć, trzeba zbadać nową rzeczywistość, nawet w nią wejść, żeby się zorientować, co da się załatwić, a co nie. Obecnie w kolejce o pomoc państwa ustawiają się nawet tuzy polskiego biznesu, trzeba więc mieć świadomość co pozostanie niespełnionym marzeniem, a co się uda załatwić.

Póki co, chodzimy w maseczkach (2020)

Ci, co usiłowali dochodzić statusu „kombatantów”, niestety, z całym szacunkiem, mijali się z rzeczywistością ośmieszając siebie, a nasze środowisko pozbawiając honoru.
Trzeba się  było nade  wszystko  zastanowić  nad  samą  definicją kombatanta!

Czy my walczyliśmy? Byliśmy jedynie niemymi świadkami zdarzeń, którzy na skutek zniewolenia faktycznie mogli się nabawić szeregu dolegliwości somatycznych, które w miarę upływu czasu faktycznie przerodziły się w choroby, ale to trzeba udowodnić… 

W kilku krajach Zachodu, były po 1945 roku prowadzone badania nad traumą wszystkich bez wyjątku w różny sposób zniewolonych, szczególnie przez reżimy totalitarne: hitlerowski, frankistowski i komunistyczny, wyróżniając w nim coś co i my uważaliśmy za sowietyzm, nie mylić z sowietyzacją, co odnosiło się głównie do ujednolicenia siłą poglądów politycznych, przymuszenia do nich, czym innym była sowiecka odmiana komunizmu polegająca na perfidnym maltretowaniu, ale i mordowaniu więźniów w sposób  okrutny, nierzadko dziki i wręcz zwierzęcy… Mając to na uwadze niestety nic nam nie pozostaje innego, jak czekać i obserwować bieg wypadków po odwołaniu pandemii koronawirusa-19 na terytorium III RP.

Nie ulega wątpliwości, że dzieci, które przeżyły Powstanie Warszawskie, nie będące jego uczestnikami, miały doznania wcale nie słabsze niż więźniowie obozów koncentracyjnych, co w zasadzie jest nieporównywalne, ale jak wskazują zagraniczne (amerykańskie i europejskie), ale i polskie badania ponad wszelką wątpliwość przeżyły traumę, która nierzadko cieniem położyła się na ich dalszym życiu, co przełożyło się na emocje, które zapadłe w ich psychikę, często podobne do tych, co przeżyli dzień po dniu narażeni wcale nie koniecznie na przemoc fizyczną, ale wcale nie mniej silną psychiczną. Która towarzyszy im po dzień dzisiejszy przekładając się na liczne dolegliwości psychosomatyczne po nieustępujące ogniska bólu i ogólnego osłabienia mającego przełożenie na kondycję i niemożność radzenia sobie z kłopotami dnia codziennego.

Tadeusz Władysław Świątek 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz