O Stowarzyszeniu Dzieci Powstania 1944
Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ): 10 2030 0045 1110 0000 0395 9950
MISJA STOWARZYSZENIA
Rodzice nasi walczyli i ginęli w PW 44’ za wolną i szczęśliwą Polskę.
Rolą naszą, Dzieci ’44 jest nie tylko pamiętać o horrorze warszawskiej Hiroszimy, ale przypominać, co z tego wynika dla współczesności. Doświadczyliśmy życia w niepokoju, życia na przetrwanie oraz życia w niezdrowiu. Aczkolwiek wielu z nas wyszło z tej gehenny zahartowanymi i osiągnęło wysokie cele swego życia, ale …to raczej mniejszość z nas? I dlatego mamy prawo pytać, mamy prawo szukać odpowiedzi, mamy prawo zastanawiać się czy ofiara nie była daremną, czy cena nie była za wysoką.
A także mamy prawo oceniać czy Rodziców ofiara nie poszła na marne z punktu widzenia tego, jak następne pokolenia realizują polską rację stanu, którą jest bezpieczeństwo w oparciu o dobre stosunki z sąsiadami i mocne sojusze a także oceniać jak realizowana jest strategia wolności i zachodniej demokracji, w tym i sprawiedliwości.
Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.
Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.
Zaproszenie
Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 w porozumieniu z Muzeum Powstania Warszawskiego i Instytutem Pamięci Narodowej organizuje sesję naukową „Powojenne losy Dzieci Powstania Warszawskiego. Nie jest to w każdym przypadku łatwe - podczas gdy my pracujemy społecznie, instytucje zatrudniają urzędników.
Niewiele czasu, może tylko kilka lat, pozostaje do zebrania relacji o dalszym życiu ludzi dotkniętych w dzieciństwie wojenną traumą. Zebrane wspomnienia będą naszym dobrem narodowym, a zarazem będą wykorzystane w badaniach w dziedzinach historii i nauk społecznych.
Dzięki działaniom pana Jerzego Mireckiego w roku 2012 wydana została książka „Dzieci 44” zawierająca wspomnienia warszawskich dzieci z okresu powstania. W tym roku ukazało się jej drugie wydanie.
Dziś czas na uzupełnienie tych wspomnień.
Zapraszamy dzieci powstania do spisania swoich wspomnień z okresu powojennego.
Forma wspomnień może być całkowicie dowolna, tak samo jak okres czasu którego wspomnienia dotyczą. Może to być czas zaraz po zakończeniu Powstania a może to być relacja pokrywająca kilka dziesięcioleci. W miarę ich napływu wspomnienia będą udostępniane (za zgodą autora) w Biuletynie Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944, a po zakończeniu akcji zamierzamy spowodować wydanie ich w formie książkowej.
Prosimy o odpowiedź mejlową (nawet jeśli jest negatywna) – do przesłania jej wystarczy przecież kilka kliknięć.
Zamieszczony kwestionariusz dziecka powstania (kliknij tutaj) pomoże w oragnizowaniu wspomnienia.
Zamieszczony kwestionariusz dziecka powstania (kliknij tutaj) pomoże w oragnizowaniu wspomnienia.
Z Wyrazami Szacunku
Profesor Andrzej Targowski,
Honorowy Przewodniczący Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944,
Jerzy Mirecki,
Autor książki „Dzieci ‘44”,
Dr Andrzej Olas,
Dr Wojciech Łukasik,
Profesor Roman Bogacz,
Ewa Chrzanowska,
Maria Nielepkiewicz,
Wiesław Winkler
Wiesław Winkler
Co dzieje się w Stowarzyszeniu:
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego i dalszy ciąg wspomnienia p. Jacka Krzemińskiego. W następnych numerach Biuletynu zamieścimy relacje pp. Szczęsnego, Muszyńskiej, Rudzińskiego, Charkiewicz, Wasilewskiej.
Mamy stronę internetową na Facebooku. Szukaj pod @DzieciPowstaniaWarszawskiego.
28 lutego o godz. 12 Muzeum Dulag 121 organizuje również spotkanie dla
pruszkowskich szkół ponadpodstawowych, podczas którego wykład pt.: „Żołnierze
wyklęci” – historia żołnierzy podziemia niepodległościowego 1944-1956” wygłosi
dr Mariusz Bechta
Wiadomości Muzeum Dulag
(Pruszków, ul. 3 maja 8A)
„Wolność
i Niezawisłość” – historia żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego.
28 lutego 2018 r. o godzinie 18., w przeddzień Narodowego Dnia
Pamięci Żołnierzy Wyklętych zapraszamy na spotkanie z dr. Tomaszem Łabuszewskim
zatytułowane „»Wolność i Niezawisłość« – historia żołnierzy powojennego
podziemia niepodległościowego”.
Podczas wykładu dr Tomasz Łabuszewski przybliży dzieje antykomunistycznej
organizacji „Wolność i Niezawisłość” działającej w Polsce od 2 września 1945 do
1952 roku. Organizacja powstała na bazie rozwiązanej w 1945 roku Delegatury Sił
Zbrojnych na Kraj, a jej działaniami
kierowali byli oficerowie Armii Krajowej. Organizacja prowadziła zarówno opór
czynny jak i bierny. Wykorzystywała zbrojne oddziały podziemia
niepodległościowego oraz całą gamę środków propagandowych zmierzających do
uwolnienia Polski od sowieckiej okupacji i komunistycznych rządów. Z tego też
powodu komunistyczne UB dążyło do jej rozbicia. Członkowie Zarządu Głównego IV
Komendy WiN, razem z jego prezesem ppłk. Łukaszem Cieplińskim zostali
aresztowani w 1947 roku przez
funkcjonariuszy UB, a następnie po śledztwie i pokazowym procesie skazani na
śmierć. Wyrok wykonano 1 marca 1951 roku. W 2011 roku dzień 1 marca został
ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
„Moje wczoraj” - spotkanie autorskie z panem
Janem Eljaszewiczem – pruszkowianinem i byłym więźniem obozu Dulag 121
Muzeum Dulag 121 i Książnica Pruszkowska
zapraszają na spotkanie z Janem Eljaszewiczem – pruszkowianinem, byłym więźniem
obozu Dulag 121 i autorem książki „Moje Wczoraj”. Spotkanie odbędzie się 24
lutego o godz. 15. w Muzeum Dulag 121.
Pan Jan
Eljaszewicz przeżył Powstanie Warszawskie na Górnym Czerniakowie. Jego ojciec
brał udział w walkach powstańczych, natomiast on jako dziecko, razem z mamą,
ukrywał się w czerniakowskich piwnicach.
Po upadku powstania zostali przepędzeni na Dworzec Zachodni, skąd
przewieziono ich do obozu w Pruszkowie. Po 5 dniach pobytu w Dulagu 121 zostali
przetransportowani do szpitala w Grodzisku Mazowieckim, a na początku 1945 r.
wraz z nim ewakuowani. W okolicach
Tomaszowa Mazowieckiego udało im się uciec i dostać do rodziny w Milanówku. Swoje
wspomnienia Pan Eljaszewicz spisał w książce „Moje Wczoraj” wydanej w 2017 r.
Muzeum Dulag
121 i Książnica Pruszkowska zapraszają na spotkanie autorskie, podczas którego
opowie on o swoich wojennych losach,
pobycie w obozie Durchgangslager 121, a także o zaangażowaniu w budowę pomnika
upamiętniającego więźniów pruszkowskiego obozu.
Widziane z krzesła Honorowego Prezesa
profesora Andrzeja Targowskiego, Nr 33
Prawda czyni cię wolnym
Zagłada i odpowiedzialność. W II WŚ zostało zamordowanych ok. 45% narodu żydowskiego
przez Niemców, czyli ok. 6 miliona Żydów, w tym 3 miliony mieszkających w
Polsce. Tej zbrodni dokonało w sposób własnoręczny kilkaset tysięcy zmotywowanych
Niemców, na rozkaz Hitlera i Himlera, którzy byli super-rasistami. Żydzi
wówczas mieszkali w całej Europie, gdzie obywatele poszczególnych państw „maczali”
w tej zbrodni swe tzw. palce. Wszakże 3 miliony zamordowanych Żydów pochodziło z
krajów spoza Polski. Najbardziej byli narażeni na denuncjowanie ich Niemcom we
Francji i Włoszech, gdzie panowały rządy faszystowskie w czasie wojny. Ale co
ważniejsze Żydzi tam mieszkający byli zamożni i dlatego było wielu chętnych
Francuzów i Włochów na przejęcie ich majątku. Zresztą cała Europa prócz Polski
i Jugosławii poddała się Niemcom prawie bez walki. Tylko w tych dwóch krajach
miał miejsce tzw. Ruch Oporu. We Francji miał też miejsce, ale był minimalny. W
samej rzeczy zarówno polski rząd w Londynie jak i władze polskiego państwa
podziemnego w sensie oporu stanowili główny głos oporu przeciwko zbrodniom
niemieckim w świecie. Tak w audycjach radiowych BBC nadawanych w różnych
językach z Londynu (zasilanych informacjami z Polski) jak i w postaci
specjalnych wysłanników (np. Jam Karski), którzy np. dawali osobiście
sprawozdania Prezydentowi FDR. W tym raporcie jednakowo traktowano wszystkie
ofiary w Polsce z podkreśleniem tragedii Żydów. O czym New York Times donosił
na 16-tej stronie, a statek z żydowskimi uciekinierami z północnej Europy nie
został wpuszczony do portu w Nowym Jorku by zostać skierowanym na Kubę.
Natomiast amerykański konsul, który w Marsylii wydał za dużo amerykańskich wiz
uciekającym Żydom został wycofany z tej placówki do kraju! W styczniu 2018 r. otwarto w Warszawie Puszkę Pandoryi. Sejm uchwalił ustawę o prawdzie historycznej i o odpowiedzialnych za Holocaust:
Ustawa
ta została uznana przez światową opinię publiczną za ograniczającą wolność
słowa i karanie ofiar szmalcowników za przypominanie prawdy o tym. Bo trzeba
przyznać, że tzw. szmalcownicy byli w Polsce a stodołę w Jedwabnym z
zamkniętymi w niej Żydami niestety podpalili Polacy. Wstydzimy się tego typu
faktów, ale nie możemy ich uznać za nie byłe. Pomimo, że było ich
nieporównywalnie mniej aniżeli w innych krajach Europy. Warto przypomnieć, że
szmalcownicy byli wyłapywani przez polskie podziemie, byli sądzeni i najczęstsze
wyroki śmierci były od razu wykonywane.
Konflikt a mądrość. Światowi politycy i niektóre ważne instytucje oraz polscy intelektualiści a także politycy opozycji apelowali do rządzącej partii, aby w bardziej wyważony sposób ów 3 ustęp art. 55a zredagować. I nie pozwalać na głoszenie prawdy tylko naukowcom i artystom. Bo już jest kłopot ustawodawczy, kiedy Prezydent Polski chce odebrać medal naukowcowi prof. Janowi Grossowi za jego naukowe badania nad rolą Polaków w denuncjowaniu Żydów. Wszakże jest on naukowcem, tylko niewygodnym. Kto zatem ma prawo ocenić jego naukowość i prawdę? Sąd? Obecnie niestety dzięki tej ustawie i negatywnej opinii ofiar Zagłady, świat uznaje Polskę za państwo negujące Holokaust. Wiadomo, że to kłamstwo. Ale kłamstwo kilka razy powtarzane staję się prawdą, jak to twierdził wygadany Niemiec-nazista Joseph Goebbels.
Najgorsze, że my tego konfliktu nie wygramy, ponieważ jesteśmy za mało obrotni i bezkompromisowi. Pozostawiam czytelnikom, aby sobie sami dopowiedzieli, dlaczego przegramy? Ponieważ nie chcę jeszcze bardziej otwierać owej Puszki Pandory. Pomimo, że jest w niej jeszcze dużo interesujących i ważnych rzeczy do powiedzenia. Kierowany smutną pamięcią o skutkach Powstania Warszawskiego pragnę przypomnieć i popierać strategię minimalizowania strat. A nie ich powiększania.
Andrzej Targowski
Moje Wspomnienia, 1939 - 1945,
część 4/4
część 4/4
Jacek Krzemiński
Bieżanów.
Jeszcze w czasie pobytu
w Podkowie Leśnej Ojciec dowiedział się, że w pobliżu Podkowy Leśnej znalazła
się po Powstaniu ciocia Wisia, siostra Ojca, z babcią i synem Piotrem, starszym
ode mnie o cztery lata. Ciotka mieszkała w Warszawie przy ulicy Słonecznej i
została przez Niemców wyrzucona we wrześniu, jeszcze przed upadkiem Powstania.
Teraz wszyscy razem jechaliśmy do Krakowa, a potem do Bieżanowa. Pociąg z
Grodziska jechał tylko do Częstochowy, gdzie mieliśmy przesiadkę do Krakowa. W
Częstochowie musieliśmy nocować. Ojciec zaprowadził nas do znajomego, dyrektora
miejscowego oddziału Banku. Mimo znajomości pan dyrektor, który miał wielkie
mieszkanie w budynku Banku, niechętnie nas przyjął i tylko pozwolił nam
przenocować w piwnicy, w kotłowni centralnego ogrzewania. Były tam wąskie
ławki, na których głodni spaliśmy na siedząco. Rano poszliśmy na śniadanie do
restauracji i dalej, już bez problemów, pojechaliśmy pociągiem do Krakowa, a z
Krakowa do Bieżanowa. Ciocia-babcia mieszkała w willi zaraz przy stacji, a
raczej przystanku Bieżanów Drożdżownia kolei miejscowej Kraków – Wieliczka. My
oraz ciotka z babcią i Piotrusiem zamieszkaliśmy na parterze domu, a
ciocia-babcia na pierwszym piętrze. Na dole mieszkała też Stefa, służąca cioci-babci.
Dom w
Bieżanowie
Ojciec pracował w Krakowie i dojeżdżał do nas.
Miał pracę w drukarni, w której drukowano też pieniądze. Tutaj wymknął się
śmierci po raz drugi. Praca jego była zmianowa i któregoś dnia w grudniu miał
nocną zmianę, ale jego kolega poprosił, żeby się z nim zamienił. Tej nocy był
napad na drukarnię, po którym Niemcy rozstrzelali wszystkich pracowników z tej
nocnej zmiany.
Przed wyjściem z
Warszawy, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, gdzie zamieszkamy, rodzice umówili
się z Wojtkiem, że jak znajdzie się w obozie jenieckim, wyśle listy na różne
umówione adresy. Jeńcom wojennym wolno było raz na miesiąc wysłać jeden list i
jedno zezwolenie na paczkę. I tak któregoś dnia, na adres w Bieżanowie,
przyszło właśnie zezwolenie na wysłanie paczki do obozu w Zeithain, między
Dreznem i Lipskiem. Była wielka radość, wreszcie wiedzieliśmy, gdzie jest
Wojtek i że będziemy mieć z nim kontakt.
Ja zacząłem się uczyć.
Nie chodziłem do szkoły, ale uczyła mnie w domu miejscowa nauczycielka. Często
brała mnie ze sobą do domów miejscowych gospodarzy, gdzie udzielała lekcji.
Przy tej okazji dostawaliśmy wielkie kromki chleba z masłem, a często też z
kiełbasą, co u nas w domu było rzadkością. Na targ do Wieliczki jeździliśmy
pociągiem albo szliśmy piechotą. Tam nas kiedyś oszukała straganiarka. Matka
kupiła osełkę masła, ale po powrocie do domu okazało się, że był to burak,
posmarowany cienką warstwą masła.
W końcu stycznia 1945
słychać było daleki huk armat. Zbliżał się front. W pierwszych dniach lutego
drogą w pobliżu naszego domu uciekali Niemcy. Znowu tak, jak kiedyś Alejami
Jerozolimskimi w Warszawie, cięgnęły furmanki i samochody wyładowane różnymi
przedmiotami, a na furmankach zmęczeni niemieccy żołnierze. Parę dni później
wczesnym rankiem zaczęła się strzelanina, a pod naszym domem terkotał karabin
maszynowy. Szybko strzelanina się skończyła i do domu weszli rosyjscy
żołnierze. Siedli w kuchni i w blaszanych kubkach grzali na piecu herbatę i
kawałki słoniny, które potem jedli z czarnym chlebem. Rozmawiała z nimi moja Matka,
jedyna, która znała język rosyjski. Rosjanie poszli, a my z Piotrem oglądaliśmy
trupy niemieckich żołnierzy, które leżały w pobliżu naszego domu przy torach
kolejowych.
Parę dni później do
naszego domu wpadło dwóch rosyjskich żołnierzy, pytając, czy w domu nie
ukrywają się Niemcy. Moja Matka tłumaczyła im, że Niemców nie ma, ale nie
wierzyli i przeszukali cały dom. Po ich wizycie okazało się, że zniknął
zegarek, który ciocia-babcia zostawiła na stole w swoim pokoju. Dowiedzieliśmy
się wtedy, że w obecności żołnierzy Armii Czerwonej trzeba było uważać na
zegarki. Ciocia-babcia przeżyła drugą kradzież, tym razem dużego zegara. W tym
pokoju domu cioci, w którym mieszkałem z rodzicami, wisiał na ścianie piękny
stary zegar. Lubiłem się w niego wpatrywać. Tarcza zegara była otoczona
drewnianą rzeźbą, przedstawiającą turban, ale najciekawsze było to, że tarcza
była podzielona na 24 godziny, nie jak zwykle na 12. Łatwo było odczytać,
godziny, znacznie trudniej minuty. Po naszym wyjeździe do Łodzi w domu cioci
zamieszkał Rosjanin, pułkownik Armii Czerwonej. Pułkownik bardzo polubił
ciocię, przynosił często różną żywność, którą nie łatwo było zdobyć w
pierwszych miesiącach po wojnie. Jak pułkownik wyjeżdżał do Rosji żegnając się
z ciocią całował ją po rękach, łzy mu się lały z żalu, że ją musi opuścić. Ale
zegar ze ściany ukradł.
Łódź.
Wkrótce Ojciec został
powołany do organizacji Banku Narodowego, gdzie dostał dość wysokie stanowisko
naczelnika Wydziału Kredytowego. Już na początku marca pojechaliśmy wszyscy do
Łodzi, gdzie początkowo była centrala Banku. Zamieszkaliśmy w domu bankowym na
rogu ulicy Wierzbowej i Narutowicza.
Otrzymaliśmy duże mieszkanie, w którym w czasie okupacji mieszkali
Niemcy. Pozostały po nich meble, sprzęt domowy, co było dla nas wielką zmianą,
bowiem po Powstaniu praktycznie nic nie mieliśmy.
Dom na rogu Narutowicza i Wierzbowej
W mieszkaniu było też
wiele niemieckich książek, głównie hitlerowska propaganda. Syn byłych
mieszkańców był członkiem Hitlerjugend, o czym świadczyły różne dokumenty i
odznaki. Wśród szkolnych książek był też atlas. W atlasie na mapie Europy były
narysowane linie frontu z końca 1944-go roku i ręczny dopisek „Rache ist süss”
(zemsta jest słodka). Ucieszyła mnie ta notatka, bo było w niej dużo prawdy, ale
nie takiej, o jakiej myślał ten chłopiec.
Nasze mieszkanie
W końcu marca poszedłem
do szkoły, do czwartej klasy. W mojej klasie były dzieci w różnym wieku: i
takie jak ja, które wiekiem pasowały do czwartej klasy, i takie które przerwały
naukę po wejściu Niemców do Polski. Łódź była wcielona do Rzeszy Niemieckiej,
zmieniono nazwę na Litzmanstadt, a polskie szkoły zostały zamknięte.
Czwarta klasa,
wiosna 1945. Ja trzeci od lewej w ostatnim rzędzie.
Uczyliśmy się ze
starych, przedwojennych podręczników. Na lekcjach geografii poznawaliśmy więc
też te części Polski, które zostały wcielone do Związku Radzieckiego. Szokiem
dla mnie było to, że nauczyciele bili dzieci. Popularną karą za nieodrobione
lekcje czy rozmowy na lekcji, były „łapy”. Mieliśmy wtedy wszyscy drewniane
piórniki i nauczyciel wieczkiem piórnika walił w dłoń karanego dziecka. Ale
były też inne formy bicia. Nasz nauczyciel muzyki ciągnął za uszy albo boleśnie
pstrykał w ucho. Mnie się udało przejść przez szkołę bez tych kar. Później się
dowiedziałem, że zwyczaj karania biciem dzieci w szkole był czymś normalnym w
szkołach niemieckich.
Szkoła nr.33 w
Łodzi, obecnie gimnazjum (zdjęcie z lat 2000).
Budynek szkoły był w
większej części zajęty przez wojsko sowieckie, a z tyłu za budynkiem stały
działa artylerii przeciwlotniczej. Wojna
już się kończyła. Często kierownik szkoły w czasie dużej przerwy zbierał wszystkich
uczniów na apel na placu szkolnym i oznajmiał o kolejnym wyzwoleniu dużych
miast: Poznania, Kołobrzegu, Wrocławia, no i w końcu Berlina. Ostatni taki apel
odbył się 9-go maja, kiedy to dowiedzieliśmy się o kapitulacji Niemiec i końcu
wojny. Na zakończenie tych apeli śpiewaliśmy „Jeszcze Polska nie zginęła” i
„Rotę”. Tak zakończyło się moje wojenne dzieciństwo i zaczęło się życie w
Polsce Ludowej.
Po dwóch latach pobytu w
Łodzi wróciliśmy do Warszawy, gdzie ukończyłem liceum im. Tadeusza Reytana, a
następnie Wydział Sprzętu Mechanicznego Politechniki Warszawskiej. Jeszcze
przed ukończeniem kursu magisterskiego zacząłem pracować na Politechnice, a po
paru latach w Instytucie Maszyn Matematycznych. W 1964 dostałem pracę w fabryce
sprzętu telefonicznego w Kopenhadze w Danii, dokąd przeniosłem się z żoną i
córką. Po kilku latach zmieniłem pracę i aż do emerytury pracowałem w firmie
Oticon, która produkuje aparaty słuchowe.
KONIEC
Spis wspomnień Dzieci Powstania zamieszczonych w Biuletynie
Halina Kałdowska Biuletyn
nr 12
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 14
Agnieszka Wróblewska Biuletyn
nr 15
Jerzy Kraśniewski Biuletyn
nr 16
Profesor Janusz Przemieniecki Biuletyn
nr 18
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn
nr 20 - 28
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 27
Mirosław Kukliński Biuletyn
nr 28,29,30
Agnieszka Wróblewska Biuletyn
nr 29
Wojciech Sobieszuk Biuletyn
nr 30
Andrzej Bischoff Biuletyn nr 31
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 31
Jacek Krzemiński Biuletyn nr 32,33,34,35
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 33
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn
nr 34
Pożyteczne Linki:
Rachunek Bankowy Stowarzyszenia za okres 1.11.2017 -31.12.2017
1.11.2017 4780.49 PLN
31.12.2017 5563,69 PLN
31.12.2017 5563,69 PLN
Znałem osobiście płk. dr K. Leskiego. W latach 1960-tych pracował w Centrum Informacji Naukowo-Technicznej PAN i interesował się automatyzacją wyszukiwania informacji tego typu. Niewielkiej postury z białą siwizną o pięknej inteligenckiej twarzy. Nic z jego zachowania nie wynikało co robił w czasach Okupacji. Np. jeździł pociągami w mundurze niemieckiego generała do Paryża, gdzie nawet korzystał z różnych przywilejów. Bowiem świetnie znał niemiecki. Jego celem podróży była pomoc w przerzutach wysłańców z Polski do Londynu i USA via Hiszpania i Portugalia. W 1944 walczył w al. Ujazdowskich, naszpikowanych Niemcami......Wielki Bohater. Andrzej Targowski
OdpowiedzUsuń