Stowarzyszenie Dzieci Powstania
Warszawskiego 1944
Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ):
10 2030 0045 1110 0000 0395 9950
Zaproszenie
Stowarzyszenie Dzieci Powstania Warszawskiego 1944 w porozumieniu z Muzeum Powstania Warszawskiego i Instytutem Pamięci Narodowej organizuje sesję naukową „Powojenne losy Dzieci Powstania Warszawskiego.
Niewiele czasu, może tylko kilka lat, pozostaje do zebrania relacji o dalszym życiu ludzi dotkniętych w dzieciństwie wojenną traumą. Zebrane wspomnienia będą naszym dobrem narodowym, a zarazem będą wykorzystane w badaniach w dziedzinach historii i nauk społecznych.
Dzięki działaniom pana Jerzego Mireckiego w roku 2012 wydana została książka „Dzieci 44” zawierająca wspomnienia warszawskich dzieci z okresu powstania.
Dziś czas na uzupełnienie tych wspomnień.
Zapraszamy dzieci powstania do spisania swoich wspomnień z okresu powojennego.
Forma wspomnień może być całkowicie dowolna, tak samo jak okres czasu którego wspomnienia dotyczą. Może to być czas zaraz po zakończeniu Powstania a może to być relacja pokrywająca kilka dziesięcioleci. W miarę ich napływu wspomnienia będą udostępniane (za zgodą autora) w Biuletynie Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944, a po zakończeniu akcji zamierzamy spowodować wydanie ich w formie książkowej.
Prosimy o odpowiedź mejlową (nawet jeśli jest negatywna) – do przesłania jej wystarczy przecież kilka kliknięć.
Z Wyrazami Szacunku
Profesor Andrzej Targowski,
Honorowy Przewodniczący Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944,
Jerzy Mirecki,
Autor książki „Dzieci ‘44”,
Dr Andrzej Olas,
Dr Wojciech Łukasik,
Profesor Roman Bogacz,
Ewa Chrzanowska,
Maria Nielepkiewicz,
Za Zarząd Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944.
Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.
Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.
Co dzieje się w Stowarzyszeniu:
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy Sprawozdanie z odbytego 8 maja I Kongresu Dzieci Wojny, comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, ciąg dalszy wspomnienia profesor Agnieszki Muszyńskiej.
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy Sprawozdanie z odbytego 8 maja I Kongresu Dzieci Wojny, comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, ciąg dalszy wspomnienia profesor Agnieszki Muszyńskiej.
I KONGRES POLSKICH DZIECI WOJNY
W dniu 8 maja 2017
roku odbył się w Sali Kolumnowej Sejmu RP I Kongres Polskich Dzieci Wojny (. Nasze
stowarzyszenie – (SDPW44) zostało zaproszone na Kongres przez Prezesa Zarządu
Głównego Stowarzyszenia Polskich Dzieci Wojny (SPDW) w Łodzi Włodzimierza
Wołoszyńskiego.
Nasze
Stowarzyszenie reprezentowali: Stawiliśmy się w trójkę: Wojciech Łukasik - vice
Przewodniczący Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944, Ewa Chrzanowska –
sekretarz i Roman Bogacz - skarbnik. Sala Kolumnowa była wypełniona po brzegi.
Obecnych było około 250 członków SPDW, reprezentujących różne środowiska
krajowe, m.in. łódzkie, myśliborskie, mrągowskie, Dzieci Zamojszczyzny,
podlaskie i Polski południowo-wschodniej.
Kongres otworzył
poseł Jacek Kurzępa, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Wspierania
Środowisk Dzieci Wojny. Na wstępie odczytane zostały adresy od najwyższych
władz państwowych: Marszałka Sejmu, Marszałka Senatu, Premier Rządu, Prezesa
PIS, Prezesa NIK, prezesa IPN, Ministra Zdrowia.
Wystąpienia
programowe zaprezentowali: Augustyn Wiernicki – przewodniczący Ogólnopolskiego
Zespołu Koordynacyjnego Związków i Stowarzyszeń Dzieci Wojny, Włodzimierz
Wołoszyński, Stanisław Kluza – prezes Zarządu Głównego Dzieci Wojny w
Myśliborzu.
Augustyn Wiernicki
podkreślił, że według danych
GUS na terenie Polski żyje obecnie trzy i pół miliona dzieci wojny - osób
liczących sobie ponad 72 lata.
Uchwała Nr 1 o
nowelizacji ustawy o kombatantach, tak aby dotyczyła ona Polskich Dzieci Wojny;
Uchwała Nr 2 o
ustanowieniu dnia 8 maja Dniem Polskich Dzieci Wojny;
Uchwała Nr 3 w
sprawie uwzględnienia w polskiej polityce historycznej problematyki Polskich
Dzieci Wojny;
Uchwała Nr 4 w
sprawie uwzględnienia w programie naprawy państwa polskiego problematyki
wyrównania krzywd doznanych przez Polskie Dzieci Wojny
Wykonanie Uchwał Nr
1, 2, 4 powierzono Ogólnopolskiemu Zespołowi koordynacyjnemu Związków i
Stowarzyszeń Dzieci Wojny we współpracy z Parlamentarnym Zespołem ds.
Wspierania Środowisk Dzieci Wojny. Uchwała
Nr 3 skierowana została do wykonania do Rady Ministrów RP.
Kongres znalazł
szerokie odbicie w internecie.
W trakcie Kongresu
padła przyjacielska propozycja przyłączenia się naszego Stowarzyszenia do Zespołu Koordynacyjnego
Związków i Stowarzyszeń Dzieci Wojny. Przyłączenie pozwoliłoby na skorzystanie
z niewątpliwych osiągnięć Zespołu oraz zapewniło nam udział w forsowaniu postulatów dotyczących
naszych członków. Format Zespołu gwarantowałby zachowanie odrębność SDPW44.
Zamierzamy poddać propozycję pod dyskusję wśród naszych członków.
Widziane z krzesła Honorowego Prezesa
profesora Andrzeja Targowskiego
Dlaczego przez 72 lata
nie powstało w Polsce muzeum II Wojny Światowej poświęcone tej wojnie? A jak
powstało i zostało otwarte w Gdańsku w tym roku, czyli 23 marca 2017 r. to
praktycznie zostało ono zamknięte? Minister Kultury wymienił dyrektora a ten
wstrzymał sprzedaż biletów przez Internet. Być może dlatego, że Muzeum zostało
powołane decyzją premiera Donalda Tuska-historyka w 2008 r. a koszt jego
uruchomienia wyniósł około 440 milionów złotych. A także, że nie ma
„poprawnego” programu działania.
Cel Muzeum. Muzeum ma za
cel upowszechniać wiedzę o II Wojnie Światowej oraz służyć pielęgnowaniu
pamięci o jej ofiarach i bohaterach; ma być nowoczesnym obiektem pod względem
formy, a także prowadzonej działalności wystawienniczej, edukacyjnej i
badawczej. Oczekuje się, że muzeum wypromuje Polskę, jako kraj wartości i
postaw obywatelskich, realizujący program zbliżania do siebie ludzi. Placówka
prowadzi działalność w formie wystawy plenerowej, wystaw czasowych, działań
edukacyjnych, wydawniczych oraz prac naukowo-badawczych.
Obiekt Muzeum. W 2009 roku,
w wyniku konkursu stworzono wizualizację wystawy głównej zgodna z założeniami teoretycznymi koncepcji programowej. Nagroda główna w konkursie wyniosła 50 tys. euro, przy czym ogólna pula
nagród wyniosła łącznie 100 tys. euro. Następnym etapem tworzenia Muzeum II
Wojny Światowej było przeprowadzenie międzynarodowego konkursu
architektonicznego na budynek muzealny przy ul. Wałowej dostosowany
funkcjonalnie do potrzeb ekspozycji głównej, wystaw czasowych oraz funkcji
edukacyjnych i archiwalnych muzeum.
Projekt budynku został wybrany w 2010 r., a
pierwszą nagrodę w konkursie zdobył piękny i interesujący projekt studia architektonicznego
„Kwadrat” z Gdyni. Budynek muzeum zajmuje powierzchnię około 23 tys. m kw., a
wystawa główna – jedna z największych wystaw prezentowanych przez muzea
historyczne na świecie – około 5 tys. m kw.
W czym rzecz? Otóż Muzeum
reprezentuje strategię dokumentowania całej II Wojny Światowej, podczas gdy aktualny
Minister Kultury woli, aby Muzeum skupiło swoją uwagę na wpływie tej wojny na
los Polski i jej mieszkańców. To prawda w wojnie tej zginęło 6 milionów
polskich obywateli (żołnierzy i cywilów), czyli 17% całej populacji a około 1
miliona nigdy nie powróciło do Polski tak z Zachodu jak i Wschodu. Natomiast w
całej tej wojnie zginęło około 110 milionów żołnierzy i cywilów, a program
zagłady narodu żydowskiego pochłonął 6 milionów istnień. Czyli polskie straty
nie są nawet względnie najwyższe. Na przykład zginęło ok. 10,55 miliona
Ukraińców czy 15-20 milionów Chińczyków. Sic!
Naszym zdaniem. Podobno otwarte
Muzeum zrównuje ofiary z oprawcami, z czym trudno się zgodzić. Przeżyliśmy tę
wojnę i znamy oprawców a co ważniejsze nie poczuwamy się do bycia oprawcami,
my, nasze rodziny i znajomi. Natomiast zawężanie ofiar II WŚ tylko do polskich
ofiar jak chce tego aktualny Minister Kultury nastawi resztę krajów wrogo do Polski. Podobnie jak
Żydzi, którzy ofiary tej wojny sprowadzają tylko do Zagłady (Holocaustu). Co
powoduje wiele kontrowersji zamiast należnej im sympatii i wielkiego współczucia
za zbrodnie fanatyzmu nacjonalistycznego Niemców, jakie inne narody nie
doświadczyły w takim stopniu jak Żydzi w tej wojnie. Czas najwyższy nam Polakom
być mądrym i sprawiedliwym? Czy jednak Polak potrafi być mądrym w pokoju i
wojnie? Czy tylko potrafi być bohaterem i niepotrzebnie ginąć.
Profesor Andrzej Targowski
WSPOMNIENIA Z OKRESU DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ (6)
Profesor Agnieszka Muszyńska
Mieszkając wśród ludzi odwykła od widoku
innych zwierząt, a może widziała w swoim odbiciu konkurenta do codziennej
kaszy...? Aby potwierdzić hipotezę odbicia, żelazko zostało usunięte z teatru walki
i zastąpione niewielkim lustrem. Lora, nieco zdziwiona, co zaanonsowała
specjalnym, nowym gdaknięciem z podwyższonego rejestru tonów, popatrzyła w
lustro i na chwilę zamarła, po czym cała się nastroszyła. Widząc teraz w
lustrze już zupełnie wyraźnie nastroszonego konkurenta, przyjęła pozę gotowości
do walki. Spuściła nisko łeb (co też zrobił oczywiście przeciwnik w lustrze) i
z rozpostartymi skrzydłami ruszyła do ataku w kierunku lustra. Lustro
przytrzymywane przez mego brata oparło się czołowemu starciu. Lora natychmiast
spróbowała zaatakować z boku. I tu nastąpiła konsternacja: przeciwnik był tylko
dwuwymiarowy! Lora z niedowierzaniem obiegała lustro. Z przeciwnej strony
lustra nie było kogo dziobać i drapać!
Walcząc z jedną stroną i ze zdziwieniem obiegając drugą, wydawała zupełnie nowe, krótkie, potem przeciągliwe i chrapliwe dźwięki. Zachowywała się jakby była w transie. Po dobrym kwadransie kurzego spektaklu Mama zarządziła przerwę, bojąc się o zdrowie Lory. Później wielokrotnie urządzaliśmy kurzo-lustrzane igrzyska, zapraszając nawet sąsiadów na rozrywkowe widowiska, urozmaicające szarzyznę naszego szpitalnego życia. Któregoś dnia Lora zobaczyła siedzącego na łóżku wypchanego pieska, moją ulubioną, bo jedyną zabawkę zabraną z Warszawy. Wskoczyła na łóżko i widocznie sądząc znów, że to poważny konkurent do jedzenia, zaczęła dziobać mojego biednego pieska! Zanim nadeszła interwencja, zdążyła wydziobać w jego grzbiecie dziurę, trociny z której zaczęły fruwać po pokoju. Mój piesek musiał potem zostać poddany poważnej regenerującej operacji. Lora mieszkała z nami już ponad miesiąc i szczęśliwie ciągle mieliśmy co jeść, więc nasz „żelazny kurzy zapas” pozostał nienaruszony. Zbliżały się jednak urodziny Mamy i nasze gremium pokojowe postanowiło uczcić tę uroczystość rosołem z kury. Ja protestowałam gwałtownie, płacząc i błagając, by Lorze darować życie. Lora widocznie wyczuwała coś niebezpiecznego, wiszącego w powietrzu. W przeddzień urodzin mamy uwiła sobie z maminego szala gniazdo na jej łóżku i – ku naszej radości – zniosła jajko! – Nasza kura znosi jajka!! Przecież takiej kury się nie zabija!!! I tak Lora pozostała z nami. Od tego momentu konsekwentnie każdego dnia znosiła nowe jajko, które sprawiedliwie było dzielone pomiędzy naszą szóstkę. Skorupki zwracane były Lorze, która łapczywie je pożerała. Jak widać, kaszana dieta nie była zbyt bogata w wapno...
Lora stała się równoprawnym członkiem naszej pokojowej „rodziny”. Sypiała w nocy na poręczach naszych łóżek, jak na grzędzie. Trzeba było jednak parę razy w nocy wstawać i sprawdzać czy ogon Lory znajduje się z zewnętrznej strony łóżka, ponad rozpostartą gazetą. Jeżeli nie, to przekręcało się Lorę w bezpieczniejszą dla nas pozycję. Lora przeżyła wraz z nami wycofywanie się Niemców, którzy wysadzili w powietrze wiadukt kolejowy, mieszczący się tuż obok nas, co spowodowało wybicie okien i inne poważne szkody w naszym budynku. Przeżyła z nami ofensywę Armii Czerwonej, wyzwolenie Krakowa i chaos okresu, który potem nastąpił. Jej obecność i radosne gdakanie znacznie pomogło nam przetrwać ciężkie chwile. Gdy wiosną 1945-go roku opuszczaliśmy Kraków nie było żadnej możliwości zabrania Lory z nami. Po tych kilku miesiącach wspólnego życia w jednym pokoju nie było już mowy, by Lorę można byłoby włożyć do garnka na rosół. Z ogromnym żalem musieliśmy się jednak z nią rozstać. Przed wyjazdem, ofiarowaliśmy Lorę w prezencie księdzu z po- bliskiego kościoła. Hodował on drób na podwórku swojej przykościelnej plebanii. I tak w końcu Lora znalazła sobie równe, najpewniej przyjazne towarzystwo i bardziej odpowiednie podwórkowe środowisko.
Walcząc z jedną stroną i ze zdziwieniem obiegając drugą, wydawała zupełnie nowe, krótkie, potem przeciągliwe i chrapliwe dźwięki. Zachowywała się jakby była w transie. Po dobrym kwadransie kurzego spektaklu Mama zarządziła przerwę, bojąc się o zdrowie Lory. Później wielokrotnie urządzaliśmy kurzo-lustrzane igrzyska, zapraszając nawet sąsiadów na rozrywkowe widowiska, urozmaicające szarzyznę naszego szpitalnego życia. Któregoś dnia Lora zobaczyła siedzącego na łóżku wypchanego pieska, moją ulubioną, bo jedyną zabawkę zabraną z Warszawy. Wskoczyła na łóżko i widocznie sądząc znów, że to poważny konkurent do jedzenia, zaczęła dziobać mojego biednego pieska! Zanim nadeszła interwencja, zdążyła wydziobać w jego grzbiecie dziurę, trociny z której zaczęły fruwać po pokoju. Mój piesek musiał potem zostać poddany poważnej regenerującej operacji. Lora mieszkała z nami już ponad miesiąc i szczęśliwie ciągle mieliśmy co jeść, więc nasz „żelazny kurzy zapas” pozostał nienaruszony. Zbliżały się jednak urodziny Mamy i nasze gremium pokojowe postanowiło uczcić tę uroczystość rosołem z kury. Ja protestowałam gwałtownie, płacząc i błagając, by Lorze darować życie. Lora widocznie wyczuwała coś niebezpiecznego, wiszącego w powietrzu. W przeddzień urodzin mamy uwiła sobie z maminego szala gniazdo na jej łóżku i – ku naszej radości – zniosła jajko! – Nasza kura znosi jajka!! Przecież takiej kury się nie zabija!!! I tak Lora pozostała z nami. Od tego momentu konsekwentnie każdego dnia znosiła nowe jajko, które sprawiedliwie było dzielone pomiędzy naszą szóstkę. Skorupki zwracane były Lorze, która łapczywie je pożerała. Jak widać, kaszana dieta nie była zbyt bogata w wapno...
Lora stała się równoprawnym członkiem naszej pokojowej „rodziny”. Sypiała w nocy na poręczach naszych łóżek, jak na grzędzie. Trzeba było jednak parę razy w nocy wstawać i sprawdzać czy ogon Lory znajduje się z zewnętrznej strony łóżka, ponad rozpostartą gazetą. Jeżeli nie, to przekręcało się Lorę w bezpieczniejszą dla nas pozycję. Lora przeżyła wraz z nami wycofywanie się Niemców, którzy wysadzili w powietrze wiadukt kolejowy, mieszczący się tuż obok nas, co spowodowało wybicie okien i inne poważne szkody w naszym budynku. Przeżyła z nami ofensywę Armii Czerwonej, wyzwolenie Krakowa i chaos okresu, który potem nastąpił. Jej obecność i radosne gdakanie znacznie pomogło nam przetrwać ciężkie chwile. Gdy wiosną 1945-go roku opuszczaliśmy Kraków nie było żadnej możliwości zabrania Lory z nami. Po tych kilku miesiącach wspólnego życia w jednym pokoju nie było już mowy, by Lorę można byłoby włożyć do garnka na rosół. Z ogromnym żalem musieliśmy się jednak z nią rozstać. Przed wyjazdem, ofiarowaliśmy Lorę w prezencie księdzu z po- bliskiego kościoła. Hodował on drób na podwórku swojej przykościelnej plebanii. I tak w końcu Lora znalazła sobie równe, najpewniej przyjazne towarzystwo i bardziej odpowiednie podwórkowe środowisko.
Podsumowanie Powstania Warszawskiego. Upadek
Powstania Warszawskiego dał hitlerowcom łatwą szansę wymordowania tysięcy
polskich cywilów, obrabowania, a następnie obrócenia w gruzy ponad 95% mieszkań
i domów Warszawiaków, oraz zniewolenia Armii Krajowej, tysięcy młodych,
patriotycznych Po- laków. Nieco później okazało się, że prawdziwym spadkobiercą
okazał się nie Hitler, lecz Stalin, który po wojnie narzucił Polsce
komunistyczny rząd, bez obawy dużego zbrojnego oporu. Katastrofa upadku
Powstania Warszawskiego i tego co po Powstaniu się zdarzyło jest nie do
opisania oraz wręcz nie można przesadzić, gdy podaje się gołe fakty. Jeśli
chodzi o śmierć i zniszczenie, to był to jakby ekwiwalent wrześniowego ataku
Nowojorskiego w 2001 roku, pomnożony przez 63 dni, zakończony całkowitym zrównaniem
z ziemią ogromnego miasta, o populacji ponad 1 300 000, z całą jego
infrastrukturą. Miasta, które istniało ponad 600 lat. Straty w ludziach po
Powstaniu Warszawskim ocenia się między 150 000 i 300 000 osób zabitych, w tym,
sporo w masowych egzekucjach prowadzonych przez wojsko hitlerowskie. Około 90 tysięcy
cywilów zostało wysłanych do obozów pracy w Niemczech, a 60 000 cywilów od razu
wysłano do obozów śmierci. Cała Warszawa była najpierw obrabowana, a potem
systematycznie niszczona, dom, po domu, z niemiecką systematycznością.
Osobiście Hitler zarządził całkowite zniszczenie wszelkich bibliotek i również
– po obrabowaniu – zniszczenie wszystkich muzealnych eksponatów. W sumie, 96%
infrastruktury Warszawy została zniszczona, włączając w to fabryki,
przedsiębiorstwa, laboratoria, szkoły, uniwersytety, biblioteki, szpitale,
kościoły oraz historyczne Stare Miasto i Zamek Królewski. Straty oceniono na 40
miliardów dolarów z 1939 roku.
Koniec Krakowskiego Wygnania. Pod koniec
stycznia 1945 roku Kraków został oswobodzony przez Armię Czerwoną. Walki były
ostre, ale trwały tylko 3 dni i dawna stolica Polski nie doznała większych
uszczerbków. Niemcy tylko zdołali wysadzić w powietrze kilka strategicznych
mostów i wiaduktów.
Dowiedzieliśmy się wkrótce, że 17 stycznia 1945 r. Warszawa została wyzwolona przez Armię Czerwoną wraz z oddziałami Pierwszej Armii Wojska Polskiego. Niestety przez ostatnie cztery miesiące hitlerowcy zdążyli obrabować i „zmieść stolicę Polski z mapy”, co było rozkazem Hitlera. Warszawa była opustoszałym, jednym wielkim rumowiskiem gruzów. Przez trzy miesiące po Powstaniu Warszawskim specjalne niemieckie oddziały niszczycielskie (Vernichtungs-Kommando) prowadziły swą zbrodniczą robotę burząc dom po domu, ulicę po ulicy, wycinając drzewa, niszcząc urządzenia podziemne – kanalizację i przewody gazowe i wodociągowe, zrywając przewody elektryczne i telegraficzne, a nawet przy pomocy czołgów wyrywając i wywożąc do Niemiec tory tramwajowe. Wszystko to się działo, gdy sowiecka Armia Czerwona stacjonowała na wschodnim brzegu Wisły i spokojnie oczekiwała końca tej barbarzyńskiej hitlerowskiej roboty... Stalinowi też było na rękę, by Warszawa nigdy z ruin się nie podniosła...
Warszawa miała być ważną hitlerowską twierdzą, więc Niemcy naszpikowali ruiny Warszawy 280-ma wielkimi ładunkami-pułapkami oraz 85 000-ma min – aż tyle ich po wyzwoleniu saperzy znaleźli i zneutralizowali... Wejście do Warszawy Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku odbyło się bez bitwy, bo główne siły niemieckie opuściły miasto już wcześniej. Całe zrujnowane miasto było opustoszałe. 19 stycznia 1945 roku w Alejach Jerozolimskich, które specjalnie na tę okazję uprzątnięto z gruzu, defilowały przy dźwiękach Warszawianki, wyznaczone oddziały Pierwszej Armii Wojska Polskiego. Na trybunie ustawionej koło hotelu Polonia defiladę przyjmowali przedstawiciele polskich władz komunistycznych i wojska, między innymi Bolesław Bierut, Edward Osóbka Morawski, generał Michał Rola Żymierski, pułkownik Marian Spychalski i – marszałek Gieorgij Żukow. Wkrótce żołnierze Polskiej Armii Krajowej (AK) zostali obwołani „Hitlerowskimi faszystami i kolaborującymi bandytami” i zaczęły się w Polsce krwawe „czystki”. Musieliśmy dostosować się do nowych norm życia. W tym – nauczyć się ukrywać przez następne 44 lata prawdę o Powstaniu Warszawskim i o sowieckiej rzeczywistości.
W marcu 1945 roku Mama pojechała z Krakowa do Warszawy z nadzieją, że nasz dom ocalał i że będziemy mogli wrócić do Warszawy. Wkrótce wróciła ogromnie zgnębiona tym, co zobaczyła w Warszawie. Tylko szczątki naszego fortepianu były widoczne w kupie gruzów, w którą zamienił się nasz dom. Nasza piwnica, w której ukryliśmy sporo dobytku, została okradziona. Natomiast kościół Zbawiciela szczęśliwie ocalał; hitlerowcy podłożyli miny, ale już nie zdążyli ich eksplodować. Nie było dla nas możliwości powrotu do Warszawy...
Dowiedzieliśmy się wkrótce, że 17 stycznia 1945 r. Warszawa została wyzwolona przez Armię Czerwoną wraz z oddziałami Pierwszej Armii Wojska Polskiego. Niestety przez ostatnie cztery miesiące hitlerowcy zdążyli obrabować i „zmieść stolicę Polski z mapy”, co było rozkazem Hitlera. Warszawa była opustoszałym, jednym wielkim rumowiskiem gruzów. Przez trzy miesiące po Powstaniu Warszawskim specjalne niemieckie oddziały niszczycielskie (Vernichtungs-Kommando) prowadziły swą zbrodniczą robotę burząc dom po domu, ulicę po ulicy, wycinając drzewa, niszcząc urządzenia podziemne – kanalizację i przewody gazowe i wodociągowe, zrywając przewody elektryczne i telegraficzne, a nawet przy pomocy czołgów wyrywając i wywożąc do Niemiec tory tramwajowe. Wszystko to się działo, gdy sowiecka Armia Czerwona stacjonowała na wschodnim brzegu Wisły i spokojnie oczekiwała końca tej barbarzyńskiej hitlerowskiej roboty... Stalinowi też było na rękę, by Warszawa nigdy z ruin się nie podniosła...
Warszawa miała być ważną hitlerowską twierdzą, więc Niemcy naszpikowali ruiny Warszawy 280-ma wielkimi ładunkami-pułapkami oraz 85 000-ma min – aż tyle ich po wyzwoleniu saperzy znaleźli i zneutralizowali... Wejście do Warszawy Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku odbyło się bez bitwy, bo główne siły niemieckie opuściły miasto już wcześniej. Całe zrujnowane miasto było opustoszałe. 19 stycznia 1945 roku w Alejach Jerozolimskich, które specjalnie na tę okazję uprzątnięto z gruzu, defilowały przy dźwiękach Warszawianki, wyznaczone oddziały Pierwszej Armii Wojska Polskiego. Na trybunie ustawionej koło hotelu Polonia defiladę przyjmowali przedstawiciele polskich władz komunistycznych i wojska, między innymi Bolesław Bierut, Edward Osóbka Morawski, generał Michał Rola Żymierski, pułkownik Marian Spychalski i – marszałek Gieorgij Żukow. Wkrótce żołnierze Polskiej Armii Krajowej (AK) zostali obwołani „Hitlerowskimi faszystami i kolaborującymi bandytami” i zaczęły się w Polsce krwawe „czystki”. Musieliśmy dostosować się do nowych norm życia. W tym – nauczyć się ukrywać przez następne 44 lata prawdę o Powstaniu Warszawskim i o sowieckiej rzeczywistości.
W marcu 1945 roku Mama pojechała z Krakowa do Warszawy z nadzieją, że nasz dom ocalał i że będziemy mogli wrócić do Warszawy. Wkrótce wróciła ogromnie zgnębiona tym, co zobaczyła w Warszawie. Tylko szczątki naszego fortepianu były widoczne w kupie gruzów, w którą zamienił się nasz dom. Nasza piwnica, w której ukryliśmy sporo dobytku, została okradziona. Natomiast kościół Zbawiciela szczęśliwie ocalał; hitlerowcy podłożyli miny, ale już nie zdążyli ich eksplodować. Nie było dla nas możliwości powrotu do Warszawy...
KONIEC ODCINKA SZÓSTEGO. CIĄG DALSZY W NASTĘPNYM NUMERZE BIULETYNU
Profesor Agnieszka Muszyńska
Od Redakcji:
Jest to dwudziesty szósty, majowy numer naszego Biuletynu. Zapraszamy członków Stowarzyszenia do współuczestnictwa w redagowaniu Biuletynu. Zapraszamy do redagowania rubryk, nadsyłania notek, komentarzy.
Autorów prosimy o nadsyłanie materiału w formacie .docx. Zdjęcia, ilustracje w formacie .jpg, jpeg, najlepiej osobno, a nie w tekście. Prosimy o nieużywanie formatu .pdf, obróbka tekstu, a szczególnie ilustracji i fotografii jest żmudna, a niekiedy niemożliwa.
Adres korespondencyjny Stowarzyszenia: Ul. Igańska 26 m. 38, 04-083 Warszawa.
Ważne:
Potrzeba nam wspomnień dzieci Powstania. Pomoc wolontariuszy w pozyskiwaniu wspomnień to jedno, ale konieczne jest nasze osobiste zaangażowanie: Drodzy państwo - jeszcze raz prosimy o spisanie swoich wspomnień, prosimy o kontakt ze Stowarzyszeniem, prosimy o rozpowszechnienie tego apelu.
Nasz Biuletyn osiągnął dojrzałość - wychodzi numer 26. Prosimy członków o popularyzowanie Biuletynu wśród przyjaciół - to łatwe - wystarczy przesłać link na przykład taki jak ten .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz