– Pani Klaro – powiedziała Regina po przekroczeniu progu – przyprowadziłam wnuczkę,
żeby dowiedziała się od pani, jak to z tym wybuchem wojny było naprawdę.
– Matylda jestem – dziewczę w podartych dżinsach wyciągnęło rękę do starszej pani.
– Nie wiem, czy potrafię powiedzieć coś nowego, co nie byłoby powszechnie znane –
odparła Klara.
– Nie ma pani pojęcia, co teraz młodym wkładają do głów – powiedziała zatroskana babcia
dziewczęcia. – Tylko patrzeć, jak będziemy Niemców przepraszali za drugą wojnę światową.
– Od czegoś trzeba zacząć. Prezydent Gdańska zapowiadała już nie po raz pierwszy radosne
świętowanie rocznicy wybuchu wojny – Klara podchwyciła ton swojej rozmówczyni.
– A może czas na pojednanie? – wtrąciła zaczepnie młoda osoba.
– Słyszy pani? – babcia Matyldy nie kryła oburzenia.
– W takim razie zacznę może od czasów poprzedzających wojnę – zaproponowała Klara.
Sto lat temu z okładem stał się cud. Polska odzyskała niepodległość po stu dwudziestu trzech latach niewoli. Młodzi mieli nareszcie wspaniałe perspektywy budowania od podstaw nowego państwa w wolnym kraju. Takimi szczęściarzami byli właśnie Amelia i Józef. Może lepiej atmosferę tamtych lat odda odpowiedni fragment wspomnień ich córki.
Moi rodzice pobrali się i zamieszkali w wynajętym mieszkaniu na Solcu. Tak się złożyło,
że oboje byli najmłodsi w swoich dość licznych rodzinach, które chętnie ich odwiedzały. Krysia, siostrzenica mamy, czyli córka Janiny i Edwarda, bardzo lubiła przyjeżdżać do wujostwa do Warszawy, gdzie mogła do woli biegać po schodach, które w rodzimej leśniczówce miała zaledwie kilka stopni. Dowodem rzeczowym niech będzie załączone zdjęcie z leśniczówki. Nie ma na nim co prawda Krysi, ale jestem ja z mamą i ciocią Janką.

– Gorzej było z samodzielnym powrotem do domu – Klara wróciła do lektury. – Kiedy chciałam wrócić do domu, wzywała mamę, żeby mnie zaniosła na drugie piętro. Zdarzało się, że mamy nie było, wówczas wzywałam mamę Jędrusia. Ale jak? Ktoś zaproponował żeby wołać „teściowa”. Wszyscy mieli ubaw.
– Ma pani może jakieś fotki z tamtych czasów? – wtrąciła znowu Matylda.
– Wydaje mi się, że to zostało zrobione gdzieś na zapleczu późniejszego podwórka, ale zapewne wcześniej.
– To pani jest na tym zdjęciu? – zapytała Matylda biorąc do
ręki fotografię.
– A jak myślicie? – odparła Klara wymijająco – zostało
zrobione prawdopodobnie w miejscu, lub pobliżu miejsca, o którym mowa.
– Bardzo się pani zmieniła.
– Ha, ha, No, myślę!
– Miała pani czarne włosy?
– Nie sądzę, zawsze byłam blondynką.
– Babciu, spójrz – Matylda podsunęła Reginie fotografię.
– Chwileczkę – wtrąciła Klara – no chyba nie sądzicie, że mogłabym być tą koło wózka, nie tą w wózku? Takiego sędziwego wieku dożywają jedynie żydowscy właściciele warszawskich kamienic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz