– Panie Grzesiu, ma pan gościa – zawołała recepcjonistka.
– Kto taki? – mężczyzna siedzący w fotelu nawet nie odwrócił głowy i nie odłożył czytanej książki.
– Jakaś starsza pani.
– Witaj, Grzegorzu – powiedziała.
– O, to ty jesteś tą starszą panią?
– A kogo się spodziewałeś?
– Nie wiem, ale kogoś prawdziwie starego. Ty jesteś ode mnie starsza zaledwie…
– Dwa lata. Pod tym względem nic się nie zmieniło.
– A pod jakim się zmieniło? – wstał, żeby się przywitać.
– Porozmawiamy tu, czy na spacerze?
– Tu, siadaj – wskazał fotel po drugiej stronie stołu. – Stale nie mogę się przyzwyczaić do starości, chociaż z drugiej strony wkurzają mnie te siksy zwracające się do mnie po imieniu.
– Tego nie zmienisz. Stare maniery trzeba odłożyć do lamusa. Ja też na początku zżymałam się, potem doszłam do wniosku, że to nawet praktyczne być z całym światem po imieniu.
– Nie ma zgody, jeśli stare maniery wyrzucimy, jak mówisz do lamusa, to zaczniemy „rozwijać się” w przeciwnym kierunku – ku barbarzyństwu. Zresztą już widać pierwsze znamiona.
– Trudno nie zauważyć – zgodziła się Klara.
– Masz jakąś ciekawą wiadomość?
– Przyniosłam zdjęcie, chociaż nie jestem pewna, czy o to ci chodziło – położyła na stole starą fotografię.
– Tak, o to.
– Znałeś go?
– Przelotnie. A z czym tak naprawdę przychodzisz?
– Mam dwie wiadomości…
– To zacznij od tej złej.
– Umorzono śledztwo.
– Tego się spodziewałem. A dobra?
– Udało mi się nawiązać kontakt z panią Reginą.
– Powiedziała coś istotnego w sprawie?
– Jeszcze nie, ale jesteśmy na dobrej drodze. Jest zainteresowana wydaniem pamiętnika.
– To dobrze, ale szkoda, że sprawę umorzono. Ten Rosenbaum powinien siedzieć w ciupie.
– Myślisz o Różańskim?
– Nawet nie zdołali skłonić go, żeby przyznał się do nazwiska rodowego.
– A co by to dało?
– Oj, ta twoja… nie wiem nawet, jak to nazwać – zniecierpliwił się Grzegorz.
– Jest jeszcze coś... – tym razem Klara zawahała się.
– No, mów!
– Jakiś miesiąc temu zaczepili mnie w parku dwaj nieznajomi dając do zrozumienia, że są zainteresowani sprawą morderstwa, w którą jest zaplątany Różański.
– Co im powiedziałaś?
– Nic.
– To dobrze.
– Dlaczego dobrze? Przecież nie dowiedziałam się nawet, czy są zainteresowani wyjaśnieniem, czy zatuszowaniem sprawy.
– Właśnie dlatego, i niech tak zostanie.
Klara milczała. Uznała, że lepiej nie dzielić się informacją, która Grzegorzowi nie przypadła by do gustu. Zgodziła się na współpracę z tymi ludźmi, tylko dla wygodnego pozoru.
Po wyjściu od Grzegorza rozejrzała się uważnie. Nie zauważyła niczego niepokojącego… Chociaż ten młody człowiek siedzący na ławce wydał się jej podejrzany.
Pewnie przesadzam – pocieszała się. Teraz wszyscy młodzi w kapturach i maskach wyglądają podobnie. Nawet płeć trudno rozróżnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz