O Stowarzyszeniu Dzieci Powstania 1944
KONTAKT: 04-083 Warszawa, ul. Igańska 26 m. 38 sdpw44@gmail.com
Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ): 10 2030 0045 1110 0000 0395 9950
MISJA STOWARZYSZENIA
Rodzice nasi walczyli i ginęli w PW 44’ za wolną i szczęśliwą Polskę.
Rolą naszą, Dzieci ’44 jest nie tylko pamiętać o horrorze warszawskiej Hiroszimy, ale przypominać, co z tego wynika dla współczesności. Doświadczyliśmy życia w niepokoju, życia na przetrwanie oraz życia w niezdrowiu. Aczkolwiek wielu z nas wyszło z tej gehenny zahartowanymi i osiągnęło wysokie cele swego życia, ale …to raczej mniejszość z nas? I dlatego mamy prawo pytać, mamy prawo szukać odpowiedzi, mamy prawo zastanawiać się czy ofiara nie była daremną, czy cena nie była za wysoką.
A także mamy prawo oceniać czy Rodziców ofiara nie poszła na marne z punktu widzenia tego, jak następne pokolenia realizują polską rację stanu, którą jest bezpieczeństwo w oparciu o dobre stosunki z sąsiadami i mocne sojusze a także oceniać jak realizowana jest strategia wolności i zachodniej demokracji, w tym i sprawiedliwości.
Skład Zarządu i Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia
Zarząd:
Przewodniczący Andrzej Olas
Wice Przewodniczący Wojciech Łukasik
Skarbnik Ewa Chrzanowska
Sekretarz Maria Nielepkiewicz
Członek Zarządu Tadeusz Świątek
Członek Zarządu Wiesław Winkler
Komisja Rewizyjna:
Jacek Kijkowski
Anna Zawadzka
Władysław Mastalerz
CZŁONKOWIE HONOROWI:
Profesor Andrzej Targowski - honorowy prezes Stowarzyszenia
P. Joanna Woszczyńska - członek honorowy
P. Jerzy Mirecki - członek honorowy
* * *
* * *
Obchodziliśmy rocznicę Powstania.
Tego samego dnia 1.08.2019 odbyło się Walne Zebranie Stowarzyszenia. Oto sprawozdanie Zarządu Stowarzyszenia.
1. Zagajenie
SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI STOWARZYSZENIA DZIECI
POWSTANIA 1944 ZA OKRES 1.01.2018 – 31.12.2018
1.1. Stowarzyszenie nosi nazwę „Stowarzyszenie
Dzieci Powstania 1944".
Stowarzyszenie zostało powołane na
zebraniu założycielskim w 2014 roku w Warszawie.
Siedzibą Stowarzyszenie jest m. st.
Warszawa, ul. Igańska 26 m.38, 04-083 Warszawa, e -mail : sdpw44@gmail.com
W stosunkach gospodarczych
Stowarzyszenie wyróżnia numer identyfikacyjny nadany przez: Urząd Skarbowy
Warszawa Praga NIP 1132882635.
Organem prowadzącym rejestr Stowarzyszeń
jest Krajowy Rejestr Sądowy, który dokonał wpisu w rejestrze w dniu 29.10.2014
r, pod numerem 0000528581.
1.2. Informacje o posiadanych jednostkach
organizacyjnych (zarówno sporządzających samodzielnie sprawozdanie finansowe,
jak też niesporządzających takich sprawozdań}
Stowarzyszenie nie posiada podległych
jednostek organizacyjnych.
1.3. Cele statutowe i sposób realizacji:
Celami Stowarzyszenia są:
Pogłębianie i
upowszechnianie wiedzy o zbrodniach hitlerowskich i sowieckich popełnianych w
czasie II Wojny Światowej, w szczególności wobec dzieci i młodzieży w czasie
Powstania Warszawskiego 1944 r. a także zbieranie dowodów tych zbrodni, upowszechnianie
wiedzy w jaki sposób powstanie zdeterminowało dalsze losy dzieci Powstania
Warszawskiego 1944, ich rodzin oraz pozostałych mieszkańców Warszawy,
Wspieranie badań nad genezą,
decyzjami, rozkazami oraz konsekwencjami militarnymi i społecznymi Powstania
(powstań). Badanie odpowiedzialności decydentów, ukazywanie bohaterstwa
żołnierzy Powstania, gromadzenie świadectw ofiar poniesionych przez dzieci
Powstania Warszawskiego 1944 i ich rodziny w trakcie powstania,
Edukowanie nowych generacji o powstaniach polskich,
rozwijanie cyfrowego Muzeum Dzieci Powstania, pomoc psychoterapeutyczna i pomoc
w uzyskiwaniu opieki medycznej dla członków Stowarzyszenia, inicjowanie i
aktywizacja starań o uzyskanie przez członków Stowarzyszenia świadczeń,
wynikających z obowiązującego w RP ustawodawstwa oraz odszkodowań za straty
moralne i materialne poniesione w latach II Wojny Światowej i w PRL w wyniku
prześladowań.
1.4.
Honorowy Przewodniczący Stowarzyszenia
Profesor Andrzej Targowski
1.5. Członkowie Honorowi
Joanna Woszczyńska
Jerzy Mirecki
1.6. Dane dotyczące członków zarządu (imię, nazwisko oraz funkcja)
Andrzej Olas – przewodniczący
Wojciech Łukasik –
wiceprzewodniczący
Ewa Chrzanowska – skarbnik
Maria Nielepkiewicz – sekretarz
Tadeusz Świątek – członek
Zarządu
Wiesław Winkler – członek
Zarządu
1.7. Dane dotyczące Komisji Rewizyjnej
Jacek Kijkowski
Anna Zawadzka
Władysław Mastalerz
1.8. Wskazanie okresu trwania działalności
organizacji.
Czas nieokreślony.
1.9. Wskazanie okresu objętego sprawozdaniem
finansowym.
Od 1.01.2018 r. do 31.12.2018 r.
1.10. Roczne sprawozdanie sporządzono przy założeniu
kontynuowania działalności przez Stowarzyszenie przez co najmniej 12 miesięcy i
dłużej. Nie występują okoliczności, które wskazywałyby na istnienie poważnych
zagrożeń dla kontynuowania działalności Stowarzyszenia.
1.11. Przyjęte zasady rachunkowości, w tym metody
wyceny aktywów i pasywów.
Rachunkowość Stowarzyszenia prowadzona jest
zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Finansów z dnia 15 listopada 2001 roku w
sprawie szczególnych zasad rachunkowości dla niektórych jednostek nie będących
spółkami handlowymi, nie prowadzących działalności gospodarczej (Dz..U. Nr 137,
poz. 1539; zm. Dz .U. z 2003r. Nr 11, poz. 117)
Rachunkowość Stowarzyszenia prowadzona jest z uwzględnieniem uproszczonych
zasad przewidzianych dla jednostek mikro wprowadzonych Ustawą z dnia 11 lipca
2014 r. o zmianie ustawy o rachunkowości tj. z zastosowaniem art. 46 ust. 5 pkt
4, art. 47 ust. 4 pkt 4, art. 48 ust. 3, art. 48a ust. 3, art. 48b ust. 4
ustawy o rachunkowości.
Przyjęte zasady rachunkowości stosuje się w sposób
ciągły, dokonując w kolejnych latach obrotowych jednakowego grupowania operacji
gospodarczych i jednakowej wyceny aktywów i pasywów. Sprawozdanie finansowe
sporządza się tak, aby za kolejne lata informacje w nich zawarte były
porównywalne. Stowarzyszenie nie posiada wartości niematerialnych i prawnych.
Stowarzyszenie nie prowadzi działalności gospodarczej.
1.12. W kasie Stowarzyszenia na dzień 31.12.2018 znajdowało
się 5954,01 PLN.
2.1. W podpunktach paragrafu 2 omawiamy działalność Stowarzyszenia
w ramach jego misji.
2.2. Biuletyn Stowarzyszenia ukazuje
się w formie cyfrowej od maja roku 2015. Dotąd ukazało się 52 numerów. Jest
bogato ilustrowany. Wysyłany jest do około 230 adresów internetowych (w tym
około 40 zagranicznych), z niewielkimi wyjątkami są to adresy osób prywatnych,
zainteresowanych działalnością Stowarzyszenia. Biuletyn zawiera bieżącą
informację o związanych z historią Powstania wydarzeniach kulturalnych a także
linki do stron internetowych o tematyce Powstania. W każdym numerze
zamieszczamy felieton Honorowego Prezesa Stowarzyszenia profesora Andrzeja
Targowskiego jak i apel o współpracę ze Stowarzyszeniem. Ważnym składnikiem
Biuletynu są wspomnienia dzieci powstania. Do tej pory ukazało się już 51
odcinków wspomnień oraz trzyodcinkowe opracowanie p. Jerzego Mireckiego o
Cichociemnych.
2.3. Organizacja sesji
naukowej. Sesja planowana na październik 2018 nie odbyła się. Zwróciliśmy się
do Muzeum Powstania Warszawskiego, Instytutu Pamięci Narodowej, Muzeum Dulag w
Pruszkowie oraz szeregu instytucji naukowych o udział w organizacji i przebiegu
sesji. Prosiliśmy Muzeum Powstania o salę, o logistykę, dostęp do listy cywili.
Niestety sposób w jaki Muzeum rozumie swoją misję wyklucza zainteresowanie
naszą działalnością.
Dużą pomoc okazało nam Muzeum
Dulag 141 – Muzeum obozu przejściowego w Pruszkowie. Dzięki pomocy Muzeum
nawiązaliśmy kontakt z szeregiem dzieci powstania.
2.4. Współpracujemy ze
Stowarzyszeniem Dzieci Wojny. Szczególnie istotny jest fakt, że Stowarzyszenie
Dzieci Wojny zrzesza około pięć tysięcy członków.
2.5. Urząd do Spraw Kombatantów.
Kontaktowaliśmy się z Urzędem do Spraw Kombatantów postulując, aby dzieci
powstania, które przeszły przez pruszkowski Dulag uzyskały uprawnienia rentowe
kombatantów. Okazało się, że Dulag w Pruszkowie nie jest na zatwierdzonej przez
ustawodawcę liście obozów, przebywanie w których daje uprawnienia rentowe. Przygotowujemy
list naszego Stowarzyszenia do Parlamentarnego Zespołu Koordynacyjnego Związków
i Stowarzyszeń Dzieci Wojny z prośbą o interwencję ustawodawczą.
2.6. Współpracujemy z teatrem
LUZ, propagując spektakl Dzieci Powstania. Serdeczne podziękowania p. Joannie
Woszczyńskiej i całemu zespołowi teatru LUZ.
2.7. Corocznie, od roku 2015
uczestniczymy 1 sierpnia w uroczystościach rocznicy Powstania w parku Dreszera
na warszawskim Mokotowie. Wystawiamy poczet sztandarowy i pod pomnikiem
powstańczym składamy wieniec/wiązankę kwiatów.
Warszawa, 1.08.2019
Zarząd Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944
1. Zagajenie
2. Wybór prowadzącego, wybór sekretarza, przyjęcie przez głosowanie.
3. Odczytanie porządku zebrania, przyjęcie sposobu głosowania (głosowanie jawne wg. statutu, bez powoływania Komisji Skrutacyjnej lub tajne), przyjęcie porządku.
4. Sprawozdanie Komisji Rewizyjnej.
5. Uchwała co do zatwierdzenia sprawozdania Komisji Rewizyjnej.
6. Sprawozdanie Zarządu.
7. Uchwała co do zatwierdzenia sprawozdania Zarządu.
8. Wolne wnioski i zakończenie zebrania.
Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.
Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.
Co dzieje się w Stowarzyszeniu:
Współpracujemy z teatrem tańca LUZ.
LUZ jest jednym z najbardziej utytułowanych i renomowanych zespołów tanecznych w Polsce i na świecie. Tancerze LUZ, to wielokrotni mistrzowie świata i Europy oraz zdobywcy kilkuset tytułów mistrzów i wicemistrzów Polski. Jako ambasadorzy polskiej kultury od lat reprezentują nasz kraj i Siedlce nie tylko na prestiżowych festiwalach i zawodach tanecznych, ale również podczas ważnych uroczystości związanych z kulturą i Polską. Podbili serca publiczności na 3 kontynentach, występując w takich krajach jak: Rosja, Kanada, USA (Nowy Jork, Broadway), Słowenia, Niemcy (m.in. w Monachium na Festiwalu Kultury Polsko-Niemieckiej), Austria, Słowacja, Włochy, Ukraina (Równe, Dni Kultury Polskiej), Czechy, Norwegia, Francja (Paryż, Instytut Polski), Węgry, Gibraltar, czterokrotnie w Japonii (m.in. Dni Kultury w Hamammatsu).
LUZ jest jednym z najbardziej utytułowanych i renomowanych zespołów tanecznych w Polsce i na świecie. Tancerze LUZ, to wielokrotni mistrzowie świata i Europy oraz zdobywcy kilkuset tytułów mistrzów i wicemistrzów Polski. Jako ambasadorzy polskiej kultury od lat reprezentują nasz kraj i Siedlce nie tylko na prestiżowych festiwalach i zawodach tanecznych, ale również podczas ważnych uroczystości związanych z kulturą i Polską. Podbili serca publiczności na 3 kontynentach, występując w takich krajach jak: Rosja, Kanada, USA (Nowy Jork, Broadway), Słowenia, Niemcy (m.in. w Monachium na Festiwalu Kultury Polsko-Niemieckiej), Austria, Słowacja, Włochy, Ukraina (Równe, Dni Kultury Polskiej), Czechy, Norwegia, Francja (Paryż, Instytut Polski), Węgry, Gibraltar, czterokrotnie w Japonii (m.in. Dni Kultury w Hamammatsu).
Współpracujemy z Muzeum Dulag 121.
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, oraz wspomnienia pp. Janusza Feinera i Andrzeja Komorowskiego.
Mamy stronę internetową na Facebooku. Szukaj pod @DzieciPowstaniaWarszawskiego.
Wspomnieliśmy o bazie wspomnień. Napłynęło do nas sporo wspomnień w formie maszynopisu lub rękopisu. Potrzebujemy pomocy w przeniesieniu tych wspomnień na format cyfrowy (word), tak aby zamieścić je w Biuletynie. Prosimy o zgłoszenie się na nasz adres mejlowy (powyżej) ochotników do tej pracy.
Widziane z krzesła Honorowego Prezesa profesora Andrzeja Targowskiego, Nr 48
75 rocznica PW 44’
W tym 2019
r. przypada ostatnia „okrągła” rocznica jaką my „dzieci” PW obchodzimy. To nasz sukces, że pomimo tak dramatycznego
dzieciństwa i trudnego życia jako sieroty lub półsieroty w PRL, gdzie w okresie
stalinowskim mordowano AK-owców lub ich wywożono albo mocno szykowano—dożywamy
80-tych i więcej lat. Niestety następnej „okrągłej” rocznicy „setki - 100”.
Większość z nas nie dożyje. Śmierć jeszcze nie jest opcją w medycynie. Co
wynika z naszego życia i co wynika z owych okrągłych rocznic?
Nasze
przeżycie PW 44’ jest dowodem jak potwornym kataklizmem było
owe powstanie. Z racji wieku nie byliśmy powstańcami, ale byli nimi nasi
rodzice, rodzina, albo znajomi czy sąsiedzi. Póki żyli (wciąż żyje kilkunastu
Bohaterów) powstańcy, o ich tragedii najwięcej mówiono i pisano. Obecnie
zaczyna mówić się o tragedii cywilów, czyli m.in. naszej. Wszakże stosunek
strat cywilów do powstańców jest jak 180,000 do 18,000, czyli straty cywilów
były 10-krotnie większe od strat powstańców. Trzeba także wliczyć stratę 3,500
„kościuszkowców”, którzy zginęli na Czerniakowie. Jednakże ich straty nie były
planowane przez dowództwo PW. Poza pomnikiem są oni zupełnie zapomniani, a byli
to młodzi Polacy, którzy wygłodniali z lagrów przeżyli szereg ciężkich bitew z
pod Lenino włącznie, by bez żadnej praktyki walk w mieście zginąć niepotrzebnie
w polskiej stolicy.
Film z 2014
r. Warsaw 44’ w reżyserii Jana Komasa, wreszcie (po innych filmach) dobrze oddaje atmosferę
polityczno-społeczną jaka miała miejsce wtedy w Warszawie, gdzie ofiar więcej
było aniżeli w Hiroszimie i Nagasaki rok później w 1945. Natomiast niemiecki
bandytyzm był do nieopisania. Aczkolwiek uczciwy reżyser pokazał i u nich rzadkie
odruchy humanizmu. Jakby dla tzw. równowagi. Dlaczego dopiero teraz można pisać
prawdę of powstaniu?
Jak
obchodzono poprzednią „okrągłą” 25 rocznicę PW w 1969 r.? Niestety na kilka dni przed rocznicą obchodzono w
dniu 22 lipca 25 rocznicę utworzenia rządu PKWN, czyli PRL. Z tej okazji zjechali się do Warszawy
Breżniew, Kosygin, Podgorny i inni szefowie z KDL-i. Stałem przypadkowo na
Placu Unii Lubelskiej róg ul. Bagateli jak w drodze do Belwederu jechał
otwartym autem Leonid Breżniew. Po drodze, jak zwykle lekko podpity, odebrał
kierownicę szoferowi i sam prowadził limuzynę. Szybko jednak odebrano mu
kierowanie autem w obawie przed wypadkiem. Przez wiele dni prasa „delektowała
się” ową wizytę a nie zbliżającą się naszą rocznicą. Aczkolwiek 31 lipca odbyła się uroczysta akademia w Sali Kongresowej
w Pałacu Kultury i Nauki. Przemówienie wygłosił sekretarz KC Zenon Kliszko,
który w PW był na Żoliborzu i identyfikował się z powstańcami. Przed akademią
przedstawiciele organizacji społeczno-politycznych i środowisk powstańczych
złożyli wieńce pod Pomnikiem "Nike" oraz na cmentarzach Powązki i
Wola. Żołnierze WP pełnili warty honorowe. l sierpnia przebieg
uroczystości na Cmentarzu Wojskowym Powązki był niezwykle uroczysty. 16
września przy płytach desantu „kościuszkowców” na Czerniakowie i Żoliborzu
odbyły się uroczystości złożenia wieńców przez Wojsko Polskie i środowiska
powstańcze. Ukazało się poprawione, nowe wydanie książki Adama Bortkiewicza
"Powstanie Warszawskie 1944". Ponadto "Miałem 14 lat"
Jerzego Filipowicza, "Tropami Powstańczej przesyłki" Jerzego
Kasprzaka, "W szeregach Baszty" Jerzego Kubalskiego i "Przed
Godziną "W"" Barbary Nawrockiej. Nie wydano zgody na wznowienie
książek "Przemarsz przez piekło", "Pamiętniki żołnierzy baonu
"Zośka", i albumu "Dni Powstania". Był poprawa w
obchodach rocznicowych PW, ale tylko na tzw. pokaz.
Jak
obchodzono poprzednią „okrągłą” 50 rocznica PW w 1994 r? Uroczystości
rocznicowe miały wyjątkowo uroczysty charakter. Były wydarzeniem niezwykłym,
przeżywanym głęboko przez wszystkich Polaków w III RP. Na czele Komitetu
Honorowego obchodów stał prezydent RP Lech Wałęsa. Na jego zaproszenie
przybyli do Warszawy prezydent Republiki Federalnej Niemiec Roman Herzog,
wiceprezydent Stanów Zjednoczonych AP Albert Gore, premier Wielkiej Brytanii
John Major oraz specjalni wysłannicy rządów Republiki Francuskiej, Kanady, RPA,
Australii, Nowej Zelandii i Rosji. 30 lipca w Katedrze Polowej WP
została odprawiona msza w intencji generała dywizji Tadeusza
Bora-Komorowskiego. Po mszy prochy generała zostały przewiezione na Cmentarz
Wojskowy Powązki, gdzie odbyły się uroczystości żałobne. Wieczorem odbył się
uroczysty koncert dla powstańców na dziedzińcu Zamku Królewskiego. Po
uroczystości na Placu Krasińskich nastąpiło wmurowanie kamienia węgielnego pod
Muzeum Powstania Warszawskiego przy ul. Bielańskiej, w ruinach powstańczej
reduty Banku Polskiego. Burmistrz Dzielnicy Centrum Jan Rutkiewicz przekazał do
Banku kwotę 80 miliardów starych złotych (ok. 3 mln dol.) na budowę Muzeum.
Na uroczystości przybyła do Warszawy delegacja lotników polskich, brytyjskich i
południowo afrykańskich, którzy nieśli pomoc powstańczej Warszawie. Na
Mokotowie i na Żoliborzu odbyły się uroczystości dzielnicowe organizowane przez
władze dzielnic i prężne stowarzyszenia powstańcze Stowarzyszenie Żołnierzy
Pułku Armii Krajowej "Baszta" i Stowarzyszenie Żołnierzy Armii Krajowej
Zgrupowania "Żywiciel". Odbyły się liczne sesje naukowe i sympozja o
tematyce powstańczej. Ukazało się ok. 40 pozycji książkowych i albumowych. Na
rocznicę przybyli licznie powstańcy, mieszkający w Anglii, Kanadzie, USA i
Australii. Dla wielu z nich była to ostatnia podróż do Ojczyzny. Powstanie
stało się omal centralnym punktem polskiej historii.
Niestety w ostatnich latach 21 w.,
prym w tej historii władze przyznały tzw. „Żołnierzom Wyklętym”. Co spotyka się
ze zdziwieniem wielu szczerych patriotów. Nadal dogorywający powstańcy mają
minimalną albo nawet żadną pomoc ze strony władz.
Co wynika z lekcji PW 44” dla współczesnych? Wynika coś bardzo dobrego. Mianowicie tzw. „okrągły stół” doprowadził do
pokojowego przekazania totalitarnej władzy demokratycznej opozycji z
SOLIDARNOŚCI w dniach 6 lutego-5 kwietnia 1989 r. Czyli w 45 lat po PW
44”. Czego rezultatem był bezkrwawy upadek
Imperium Sowieckiego w 1991, w 47 lat po n/powstaniu. Dziś ci co się spóźnili „na barykady” w 1989
r. mają za złe ówczesnym mądrym liderom (idącym na kompromis z przeciwnikami),
że przejęli władzę bez rozlewu krwi, bez „walki.” Zrobili tak ponieważ mądrze
zrozumieli tzw. lekcję z PW 44”. I to jest świetny sukces n/PW 44’. Na
zdrowie!
Andrzej Targowski z Los Angeles
* * *
* * *
Jak nas oceniają, czyli kilka słów o
tolerancji
Tadeusz Wł. Świątek
Pamiętników spisanych przez "dzieci
powstania 1944" systematycznie przybywa, są bardzo ciekawe, ukazują
autentyzm sytuacji w jakiej przyszło żyć tym, którzy bądź przyszli na świat w trakcie
trwania Powstania Warszawskiego, bądź zastało ich ono na świecie, gdy mieli od
kilku do kilkunastu już lat. Nie byli powstańcami, przebywali z ludnością
cywilną nie zaangażowaną bezpośrednio w walki. Chronili się przede wszystkim w
piwnicach, które były wtedy pozornym azylem bezpieczeństwa, praktycznie dla
wszystkich mieszkańców stolicy. Stawali się niemymi świadkami tego wszystkiego co się wokół nich
działo. Nie zawsze wiedzieli, kto i z kim toczy nierówny bój, czasem mieli
okazję zobaczenia powstańców, którzy nagle pojawiali się w ich piwnicy, żeby
przejść dalej, niezauważeni, bo piwnice w mieście tworzyły jakby jedną całość
połączone ze sobą poprzebijanymi dziurami w ścianach. Miało to ułatwiać
komunikację, ale i ewentualna ucieczkę – zarówno powstańcom jak i cywilom.
Strach przed nieprzewidywalnym –
nieznanym niebezpieczeństwem - udzielał się jednakowo wszystkim. Trudno go było
opanować, gdy się słyszało wycie syreny, narastający warkot motorów
nadlatujących samolotów niemieckich, czy zgrzyt gąsienic zbliżających się
czołgów, albo wzmagające się kanonady strzałów. Wszystko, co żyło kurczyło się
w przerażeniu, oczekując na wyciszenie tych sygnałów toczących się walk. Nawet
pieski, pupile lokatorów chroniących się po piwnicach, milkły w swym skowycie i
chowały się w zakamarkach piwnicznych lochów. Podobnie reagowały niemowlęta nie
mogące uciec, bo nie chodziły, ale płacz zamierał w ich maleńkich krtaniach w
oczekiwaniu na ciszę, która czasem następowała po godzinach nerwowych
oczekiwań. Szczęśliwe mogły być te dzieci, które nie doznały ran od pocisków
oraz odprysków murów, wszystkie
jednakowo miały zakodowany strach, który towarzyszył im jeszcze długo po
Powstaniu Warszawskim.
Dzisiaj już wiemy, że dzieci zarówno
te narodzone i nienarodzone, przyjmowały jak kalkę obawy rodziców, to się po
prostu im udzielało. A z tych drobnych epizodów składa się przecież życie.
Strach w niebezpiecznych momentach nie „wyparowywał” wraz z ich ustaniem, ale
systematycznie się odkładał, jednakowo w organizmach dorosłych jak i dzieci. Na
kanwie tych przeżyć powstawały i z wiekiem powstają choroby mające swój
początek nie w ranach na ciele, ale w psychice, to ona po wojnie tworzyła
liczne, wcześniej nie obserwowane zjawiska chorobowe, które w zasadzie
wcześniej zaobserwowano dopiero podczas pierwszej wojny światowej, ale poza
obserwacją zjawisk tych nikt nie badał, nie zgłębiał, nie próbował leczyć.
Dopiero po drugiej wojnie światowej jako pierwsi zauważyli je Amerykanie,
zaczęli je badać, powołali specjalne placówki, a w ślad za nimi poszła
najbardziej znękana tą wojną Europa, w której nie tylko ranni i okaleczeni
wymagali pomocy, ale ci psychicznie nią zarażeni, nie mogący sobie poradzić nie
tyle ze straszliwymi przeżyciami, co autentycznymi dolegliwościami narastającymi
z roku na rok, nasilającymi się z wiekiem.
Należy
pamiętać o tym, że i te dzieci narodzone w dniach Powstania też
przejmowały od swych matek objawy lęku, który im towarzyszył do momentu porodu
i niestety po nim, bo niebezpieczeństwo nie mijało, nad głowami latały
samoloty, spadały pociski, rozrywały się granaty. To była codzienność, te
dzieci nie widziały walk, odbierały je poprzez organizm matki a później już
nieświadomie wsłuchując się w odgłosy towarzyszące ich codziennemu życiu. Ich
aparat słuchowy rejestrował niepokojące hałasy, które wgrywały się w ich mózg,
co później już w świadomym życiu objawiało się nagłą reakcją na bodziec, czasem
nieuchwytny dla otoczenia.
Zadałem sobie trud ustalenia, jak my
jako "Dzieci Powstania"
jesteśmy postrzegani w społeczeństwie? I tu okazuje się, że bardzo różnie, od
aplauzu i entuzjazmu, że jesteśmy i istniejemy, do wręcz wrogiej postawy. Z
czego się biorą owe różnice w patrzeniu na nas? Przede wszystkim z faktu
związania ze stolicą, czasem dłuższego niż bohaterowie minionego okresu. Jedno
jest pewne, że dobrze postrzegane są "Dzieci Powstania" przyszłe na
świat w rodzinach samych powstańców, to niemal "kombatanci" tamtych
trudnych chwil. Inny jest natomiast stosunek, również środowisk AK-owskich, a
więc powstańczych, do dzieci urzędników przedwrześniowej Polski, w tym Państwa
Podziemnego. Ćwiczę to na sobie od bardzo dawnych lat, kiedy nie byłem
jeszcze zrzeszony w Stowarzyszeniu
Dzieci Powstania 1944. Z racji koligacji rodzinnych, powiązań z Warszawą ze
strony ojca od walk w Olszynce Grochowskiej (pradziad odznaczony Krzyżem
Srebrnym Virtuti Militari), a ojciec delegat do Ligi Narodów w Genewie, od
okupacji i powstania członek Delegatury Rządu na Kraj (tutaj nie na obczyźnie).
Natomiast ze strony matki moje parantele sięgają epoki saskiej, bo jej w
prostej linii kolejni pradziadowie byli aptekarzami królewskimi, pierwszy
Augusta III, drugi Stanisława Augusta.
I tutaj zaczynają się przysłowiowe
schody, historia nas nie łączy, a nagle dzieli. Pojawienie się cudzoziemców, z
których Polska międzywojenna była dumna, wyraźnie odrzucają współcześni
kreatorzy polskiej historii, diametralnie się różniący od przedwojennych. Dawne
pokolenia nie krzywiły się, że Mikołaj Rej był kalwinem i uważały go za
ojca narodu oraz języka, nie odrzucając z uwagi na wiarę. Podobny przykład
stanowi Samuel Bogumił Linde (luteranin, czyli ewangelik augsburski),
twórca słownika języka polskiego – urodzony w Toruniu (Regencja
Wschodnio-Pruska), a jednak szwedzkiego pochodzenia. Zaczynamy mieć problem z
licznymi dowódcami polskimi, których współcześni historycy wkładają w cudzysłów
jak: Romuald Traugutt, Niemiec w służbie cara, oficer wojsk rosyjskich,
który został dyktatorem powstania styczniowego 1863 i poniósł męczeńską
śmierć na stokach warszawskiej Cytadeli. Nazwisk cudzoziemskich, utrwalonych na
kartach historii tego powstania są setki w skali nie tylko Warszawy, ale i
kraju. Obok nazwisk niemieckich jak: Edward Jürgens, Jan Bevensee,
są francuskie: Franciszek Longchamps de Bérier; również i włoskie: Francesco
Nullo czy Michał Elviro Andriolli, co już świadczy o polonizacji
tych rodzin i przywiązaniu do nowej ojczyzny, porzuceniu bezpowrotnie starej
związanej z miejscem urodzenia. Generałowie późniejszych czasów: Juliusz
Rómmel (w dodatku baron), Władysław Anders (dokonał konwersji na
katolicyzm pod wpływem 2 żony, która sama początkowo była prawosławna jako
córka popa), Franciszek Kleeberg, Wiktor Thommée. Te przykłady
można mnożyć. Czy mamy te postacie wyrzucić z kart historii, bo jak sugerują
niektórzy, to nie Polacy: Polak to
katolik, a jak nie katolik, to Niemiec albo Żyd. To twierdzenie dawno już straciło na aktualności...
Dłubanie w
przeszłości, przesiewanie jej przez pryzmat narodowościowy prowadzi nas na
peryferie tolerancji, bo przecież i nasi rdzennie polscy bohaterowie, mogliby
być odrzuceni przez inne narody, inne nacje. Protestancka Ameryka mogłaby się
wyrzec Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego, katolików. Chociaż warto to
zauważyć, że poglądy samego Kościuszki na kościół i religię, były bliskie
poglądom kulturalnego oświeconego Zachodu, dalekie od dewocji, bliskie
protestantyzmowi. Okazuje się, że wcale nie znamy swoich bohaterów i
wszystkiego o nich nie wiemy!
Stowarzyszenie
Dzieci Postania 1944 stara się namawiać do pisania pamiętników, również tych, którzy nie mogą
pamiętać Powstania, bo gdy się urodzili ono już trwało. Obok nas jest
jeszcze jedna organizacja, bardziej liczna od naszej, a mianowicie Dzieci
Wojny, która w jakimś sensie i nas bierze pod swoje skrzydła, chociaż
występujemy oddzielnie, bo Powstanie jakby na nie nie patrzeć, było
jednym z ważnych elementów II wojny światowej, choć wbrew pozorom wcale nie
zwycięskim. Spojrzenie na Powstanie Warszawskie, tych urodzonych podczas
jego trwania (do których i ja należę), jest spojrzeniem nie naszym, osobistym,
raczej naszych rodziców lub opiekunów. Różna jest więc ocena tych przeżyć, ale
pewne jest, że daje ona świadectwo tragicznej przeszłości, która łączy
wszystkich wspominających tamte tragiczne lata, zarówno tych z luksusowych
warszawskich kamienic, z tymi z suteryn i piwnic, nie tylko jako wojennych
schronów, a nawet warszawskiego getta. Wszyscy bezsprzecznie otarli się o
śmierć, ale też o tragizm tamtych skomplikowanych dni, kiedy o życiu czy
śmierci decydowały sekundy, nawet nie minuty. Niektórzy zostali sierotami,
czasem inwalidami, co później zaważyło na ich dalszym dorosłym już życiu. Mnie
osobiście dziwi wplatanie bardzo współczesnych wątków, co moim zdaniem zubaża i
zafałszowuje zapis przeszłości. Wtykanie postaci, które nie miały żadnego
wpływu na tamte wydarzenia, tym tekstom nie dodaje wiarygodności, wprost
przeciwnie dezorganizuje przeszłość i nijak się ma do wydarzeń z okresu
dzieciństwa, była przecież nieprzewidywalna…
Piszmy bez względu na wszystko, na
to jak jesteśmy postrzegani, jedno jest pewne, że zarówno powstańcy, jak i my
starzejemy się. Jednych i drugich ubywa, pewne jest też, że jedni i drudzy
żyliśmy i żyjemy obok siebie, nie ma co się boczyć na siebie. Ważne jest, żeby
nas współczesne społeczeństwo dostrzegło, a rządzący zmienili wobec nas swoją
postawę, zrozumieli, że jesteśmy grupą, której pod koniec jej życia trzeba
pomóc w imię ludzkiego odruchu, również jako nosicielom historii, jaką nie
wszystkim dane było przeżyć! A zarówno, po jednej jak i po drugiej stronie,
są tacy, którzy zdążyli doznać represji nie tylko w obozach hitlerowskich, jak
choćby Dulag 121 w Pruszkowie (zdumiewające nie wpisany na listę obozów), ale
również w powojennej Polsce, maltretowani w kopalniach i kamieniołomach, w
miejscach kaźni dla więźniów politycznych samej tylko stolicy, ale i kraju.
Pamiętajmy, o bezpośrednich uczestnikach powstania, a także i
tych, których jedynym atutem jest przeżycie tego exodusu, tak naprawdę
nie jest już nas wielu….
T. Wł. Świątek
Wspomnienie o niepokalance s. Wandzie Garczyńskiej (1891-1954) i jej roli w szkoleniu młodzieży polskiej w duchu patriotyzmu i otwartości na świat w 21 wieku
Andrzej Targowski
Andrzej Targowski
Siostra Wanda – ratująca
życie wielu osobom, w tym mnie i Mamie
Piszę to wspomnienie o s. Wandzie Garczyńskiej w 2016 roku, 75 lat po tym,
kiedy pierwszy raz ( 1942 r., a może wcześniej) zetknąłem się z nią w
przedszkolu przy ul. Kazimierzowskiej 59 w Warszawie. Później opiekowała się
mną w czasie Powstania Warszawskiego. Od 23 sierpnia 1944 r. schroniliśmy się
razem najpierw w prywatnym mieszkaniu, a potem w ochronce dla dziewcząt sióstr
szarytek, dokąd przenieśli nas Niemcy. Wreszcie, 1 września wyjechaliśmy do
Szymanowa w ciężarówce (wraz z szoferem i eskortującym żołnierzem z karabinem w
szoferce) przydzielonej przez…Niemców. Przede wszystkim nigdy nie zapomnę tego,
że s. Wanda uratowała życie mojej Mamie Halinie Targowskiej (z d. Krzyżańskiej
1907-1975), gdy przynieśliśmy ją ciężko ranną do punktu Czerwonego Krzyża,
czyli do szpitalika w Zgromadzeniu Sióstr Niepokalanek (przy ul.
Kazimierzowskiej 59). Siostra Wanda od razu zadecydowała o przetransportowaniu
Mamy do szpitala przy ul. Chocimskiej, inaczej Mama by nie przeżyła. Ja sam byłem
lekko ranny i dotarłem tam wraz z Mamą, trzymając się jej noszy. Ów transport
wymagał bohaterstwa od ludzi, którzy nieśli nosze z Mamą, ponieważ naprzeciwko
znajdowała się niemiecka Szkoła SS, z której gmachu strzelano do każdego, kto
był na ulicy[1]. Musieliśmy
iść przez dziury w domach. Tym wszystkim kierowała s. Wanda, odpowiedzialna i
skuteczna. Nie mówiąc o tym, że wysłała zaufanego mężczyznę po Jędrusia, czyli
mnie (7-latka), ponieważ obawiała się o mój samotny los w szpitalu. I miała
dobre przeczucie, ponieważ po szybkim przeniesieniu zdrowszych chorych na
Okęcie Niemcy zabili wszystkich pozostałych.
Wspominam o tych osobistych zdarzeniach, ponieważ jestem chyba jednym z,
niewielu, którzy jeszcze żyją i pamiętają s. Wandę. Wraz z moją Mamą zawdzięczamy jej to, że przeżyliśmy
Powstanie Warszawskie. Dlatego, gdy znacznie
młodsza s. Macieja poprosiła mnie o napisanie tego wspomnienia, robię to z
wielką radością, że będę mógł napisać tyle dobrego o cichej bohaterce nie tylko
powstania warszawskiego i całej okupacji niemieckiej, ale zwykłego, codziennego
życia.
W przedszkolu opiekowała się mną nie sama s. Wanda, a głównie s. Józefata, a
także s. Maria Ena i s. Deodata (również w Szymanowie, po wyjściu z Warszawy), a
w czasie powstania trzymałem się habitu s. Bernardy, zwłaszcza, gdy leżeliśmy
plackiem na podłodze, (aby nie było nas widać w oknach) w gmachu ochronki dla
dziewcząt przy ul. Rakowieckiej (obok dzisiejszej ambasady Holandii), podczas
gdy Niemcy rozstrzeliwali Polaków na dziedzińcu szkoły im. T. Rejtana, w której
10 lat później zdałem maturę.
Cudownie ocaleni z egzekucji
Skoro piszę o roli sióstr niepokalanek w czasie wojny, muszę stwierdzić, że
cudem wyszliśmy z egzekucji żywi. Bo jak inaczej nazwać sytuację, kiedy Mama
zostaje przeszyta serią z ręcznego karabinu maszynowego (14 ran od kul i
odłamków) i traci przytomność, a ja znajduję się pod trupem mojej niani. Raptem
ktoś z rozstrzeliwanych woła do Niemców mówiących po rosyjsku (z RONA[2]),
że tu są ruski ludi. Ci wstrzymują
strzelanie do nas, skupionych w wąskim korytarzu i każą mówiącym po rosyjsku
wystąpić. Żywi wychodzą do poprzecznego
korytarza (z ulicy pod domem wiodącym na podwórze). Mamie ukazuje się Matka
Boska, odzyskuje przytomność, wyciąga mnie spod trupa Gieni i ciągnie mnie
przestrzelonymi rękami do poprzecznego korytarza z ulicy, gdzie usuwa się na
ziemię, ale nie mdleje…Ci, którzy nie wyszli, zostali podlani benzyną i
spaleni. Sierpień był upalny i Niemcy bali się epidemii z rozkładających się
ciał zabitych. Gdyby nie ów cud i pomoc Mamy, spłonąłbym żywcem.
Kazimierzowska, róg Madalińskiego –
tu miało miejsce rozstrzeliwanie mieszkańców domu przy ul. Kazimierzowskiej 51a
i sąsiedniego, na ul. Madalińskiego, w stronę al. Niepodległości. Z tego domu
wychodziły ataki powstańców z „Baszty” na Bastion Waffen-SS, mieszczący się w
obrębie ulic Madalińskiego, Kazimierzowskiej i Narbutta. Tablica przypomina o rozstrzelaniu 30 osób w dniu 2 sierpnia 1944 r., z którego wyszliśmy cudownie ocaleni. W pierwszym tygodniu powstania obowiązywał rozkaz Himmlera rozstrzeliwania mężczyzn, kobiet i dzieci.
Potem Erich von dem Bach Zelewski (dowódca wojsk niemieckich) anulował ten rozkaz w odniesieniu do kobiet i dzieci. Z naszego punktu widzenia rozkaz ten został wydany za późno.
Potem Erich von dem Bach Zelewski (dowódca wojsk niemieckich) anulował ten rozkaz w odniesieniu do kobiet i dzieci. Z naszego punktu widzenia rozkaz ten został wydany za późno.
Siostra Wanda w konspiracji
antyniemieckiej
Natomiast s. Wandę zazwyczaj widywałem, jak rozmawiała z moją Mamą, (która
pracowała w RGO[3] organizacji pomagającej w wyżywieniu licznych mieszkańców Klasztoru) na uboczu
albo z ks. Tomaszem Rostworowskim (1904-1974). Oczami dziecka widzę nawet jak
Ksiądz schodzi do piwnicy, gdzie zapewne bezpieczniej kontaktował się z osobami
z konspiracji. Powiem więcej s. Wanda i Mama przyjaźniły się, być może znały
się z Kijowa, a w każdym razie przebywały w tym mieście w tym samym czasie
(1914-1918), kiedy s. Wanda pracowała, jako pielęgniarka w szpitalu wojskowym a
Halina Targowska (z d. Krzyżańska) przebywała na stancji i chodziła do szkoły w Kijowie a w 1920 r. wyjechała z Kijowa do Warszawy ostatnim pociągiem
z polskim wojskiem pod opieką swego wuja płk. Stanisława Suchowieckiego.
Pobyt s. Wandy Gorczyńskiej i Haliny Krzyżańskiej w Kijowie miał wielki
wpływ na ich postawy w czasie okupacji niemieckiej i w PRL, ponieważ Kijów lat
1905 – 1918 był jednym z najaktywniejszych centrów polskiego życia kulturalnego.
Po kilkudziesięciu latach zastoju, społeczność polska z ogromną energią
przystąpiła tam do zakładania kolejnych stowarzyszeń, towarzystw, bibliotek,
drukarni i teatrów. W tętniącej życiem i dynamicznie rozwijającej się
aglomeracji polskie instytucje znaleźć można było niemal wszędzie, także w
najbardziej reprezentatywnych częściach miasta. W tym samym czasie przebywał w
tym mieście dr Janusz Korczak, który mieszkał tam w latach 1914-1918. Pracował
jako lekarz w przytułku dla dzieci pod Kijowem oraz w domu wychowawczym dla
polskich dzieci. Był znaną postacią i autorem humanistycznych metod
wychowywania dzieci i młodzieży. Zapewne młodziutka wówczas sanitariuszka Wanda
zetknęła się z nim, bowiem oboje pracowali wtedy w służbie zdrowia. Humanizm
dr. Korczaka potem przekazywała na dzieci pod Jej opieką w przedszkolu i szkole
przy ul. Kazimierzowskiej.
Natomiast w 1917 r. obie młode panny przeżyły w Kijowie Rewolucję Bolszewicką,
szalenie krwawą za sprawą m.in. Polaka Feliksa Dzierżyńskiego szefa Czeki[4],
który odwiedził to miasto swym pociągiem z żołnierzami, tzw. Czekistami i siał
śmierć na ulicach tego miasta. Czeka rozpoczęła tzw. czerwony terror, co
pozwoliło na stosowanie takich metod jak branie zakładników i zabijanie ich w
masowych egzekucjach. Dzierżyński wydał osobisty rozkaz, aby do masowych
egzekucji na kontrrewolucjonistach wykorzystywać karabiny maszynowe. W Kijowie żołnierze
z Czeki przymocowywali do tułowia ofiary klatkę ze szczurami i ją podgrzewano,
także rozjuszone zwierzęta wgryzały się w jelita, szukając drogi ucieczki. Mama
opowiadała mi jak widziała na ulicy jak Czekiści przymocowali mężczyznę do
drzewa przy pomocy jego kiszek. Ulubioną zimową torturą Czekistów było
oblewanie wodą nagich ofiar dopóty, dopóki nie zamieniły się one w żywe lodowe
posągi. Wielu funkcjonariuszy Czeki preferowało tortury psychologiczne. Jeden z
nich kazał prowadzić ofiary rzekomo na egzekucję, po czym strzelano do nich
ślepymi nabojami. Inny kazał grzebać ofiary żywcem albo wkładać do trumny z
cudzymi zwłokami. Niektórzy zmuszali do patrzenia, jak się torturuje, gwałci
lub zabija bliskie ofiarom osoby.
Obie panny Wanda i Halina musiały wykazać wiele zręczności i twardości
charakteru, aby przeżyć nie tylko terror Rewolucji Bolszewickiej w Kijowie, ale
także różnego rodzaju niepokoje związane z formowaniem się w tym mieści
licznych przejściowych władz ukraińskich, które nie były życzliwe Polakom[5]. Te zalety charakteru zostały potem
wykorzystane pod czas okupacji niemieckiej i PRL.
W czasie okupacji obie działały w komórce Organizacji Wojskowej (OW[6],
potem ZWZ/AK), której szefem albo łącznikiem był ks. Rostworowski (ps. „Ksiądz
Marek” lub „Ojciec Tomasz”). Mama miała ps. „Paznokciowa” od dobrze utrzymanych
paznokci albo „Juńczyk” (od herbu).
Ksiądz Rostworowski od 1940 r., przez 2 lata, pełnił funkcję ekonoma w domu
zgromadzenia przy ul. Rakowieckiej, o 10 minut drogi od ul. Kazimierzowskiej 59,
w stronę parafii i kaplicy św. Andrzeja Boboli, a więc był bardzo blisko. W tym
czasie zaczął również wspomagać działalność konspiracyjną, zwłaszcza tą, w
którą włączeni byli harcerze. Był zaangażowany w niesienie pomocy Żydom, a
przecież siostry niepokalanki przechowywały kilkanaście żydowskich dziewcząt
przy ul. Kazimierzowskiej. Siostra Wanda musiała radzić się i szukać współpracy
u Ojca Tomasza w tej szalenie
ryzykownej działalności.
W samym centrum Bastionu Oddziałów
Waffen-SS
Bastion oddziałów Waffen-SS Narbutta Kaserne przy ul. Kazimierzowskiej 60 (róg
z ul. Narbutta) naprzeciw klasztoru sióstr niepokalanek przy ul.
Kazimierzowskiej 59. W dniu 1 sierpnia 1944 r. w ataku na ten niemiecki obiekt
od południa ul. Kazimierzowskiej (a dokładnie z kamienicy, gdzie mieszkałem, stojącej
na rogu Kazimierzowskiej i Madalińskiego) zginęło 38 powstańców z „Baszty”.
Bastion oddziałów Waffen-SS Staufer Kaserne, przy ul. Rakowieckiej 4, u
wylotu ul. Kazimierzowskiej, kilkaset metrów od budynku klasztoru. W tym
niemieckim obiekcie systematycznie rozstrzeliwano mężczyzn z okolic Mokotowa.
Bastion był celem do zdobycia przez powstańców z „Baszty”. Był to obiekt wybudowany tuż przed wojną dla Głównego
Sztabu Wojska Polskiego. Obecnie mieści się tam Sztab Główny WP.
Wspomniana komórka OW/ZWZ/AK w klasztorze przy ul. Kazimierzowskiej 59 znajdowała
się w szalenie newralgicznym punkcie Warszawy. Wszakże vis-à-vis klasztoru stał olbrzymi budynek szkoły niemieckiej SS (na
rogu z ul. Narbutta), a od niego na południe, czyli od ul. Madalińskiego
(grodzącej boisko tej szkoły), działało Zgrupowanie Powstańcze AK „Baszta”. Następna
(po ul. Narbutta) przecznica to ul. Rakowiecka, a omal u wylotu ul.
Kazimierzowskiej na ul. Rakowiecką 4 znajdował się SS-Staufer Kaserne (gdzie stacjonowali SS-mani, którzy pacyfikowali
okolice Mokotowa i walczyli z powstańcami ze Zgrupowania „Baszta”) z koszarami
wojskowymi ciągnącymi się aż do ul. Puławskiej. Stąd był jeden przystanek
tramwajowy do osławionej siedziby Gestapo przy ul. Szucha. Zaś od Kazimierzowskiej na Rakowieckiej w
lewo było (i jest nadal) słynne więzienie mokotowskie. Obecnie w tych samych
pomieszczeniach, gdzie mieścił się Bastion oddziałów Waffen-SS Wehrmachtu,
znajduje się Główny Sztab Wojska Polskiego.
Trzeba tu przypomnieć, że oddziały Waffen-SS (z niem. Zbrojne SS) były
zbrojnymi oddziałami niemieckiej nazistowskiej formacji paramilitarnej
Schutzstaffel (z niem. eskadra ochronna), znanej również pod skrótem SS. Gwałtowny
rozwój jednostek Waffen-SS nastąpił po 20 lipca 1944, kiedy to Heinrich Himmler
objął stanowisko szefa Ersatzheer (służb mobilizacyjnych i szkoleniowych).
Wtedy nowe dywizje pancerne i zmotoryzowane były tworzone wyłącznie w ramach
Waffen-SS. Wśród niemieckich oddziałów pacyfikujących Powstanie Warszawskie
szczególną „chwałą” okryła się jednostka dowodzona przez SS-Oberführera Oskara
Dirlewangera. Jego Pułk Specjalny SS „Dirlewanger” stał się symbolem
niemieckich zbrodni dokonanych na ludności cywilnej i powstańcach w Warszawie. Dirlewangerowcy
mieli swój wielki udział w przeprowadzanych przez Niemców egzekucjach i
gwałtach na ludności cywilnej i powstańcach. Już w dniu przybycia do Warszawy I
batalion brał udział w mordach na Woli. 5 Sierpnia 1944 r. znany jest pod nazwą
„czarnej soboty”. Tego dnia siepacze Dirlewangera zamordowali kilkanaście
tysięcy warszawiaków[7].
Kultywujący pruską tradycję oficerowie Wehrmachtu żywili szczerą pogardę do
swoich odpowiedników z Waffen-SS, gdyż zgodnie z prawdą twierdzili, że kariera
kadry Waffen-SS zależała od ich „zapału ideologicznego”, a nie od ich zdolności
dowodzenia na polu bitwy. Dowódca niemieckich oddziałów pacyfikujących
Powstanie Warszawskie Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski nazwał ludzi
Dirlewangera „gromadą świń, a nie żołnierzami”. Otóż Klasztor Sióstr Niepokalanek
znajdował się między dwoma bastionami zgrupowań tego typu niemieckich
zbrodniarzy.
Komórka OW/ZWZ/AK u sióstr niepokalanek spełniała bardzo ważną rolę w
obserwowaniu zachowania i analizowania Niemieckich oddziałów Waffen-SS i
wynikających z nich konsekwencji. Podziemie urządzało zamachy na Niemców na ul.
Kazimierzowskiej i na ul. Rakowieckiej. Jednego z nich dokonał Jan Czyżewski,
który potem skrył się w naszym mieszkaniu w alkowie za szafą. Nie znaleźli go Niemcy przeszukujący dom po
domu, mieszkanie po mieszkaniu. Zapewne przeszukiwali i klasztor, gdzie ukrywały
się, żydowskie dziewczynki, dobrze schowane (m.in. pod ołtarzem). Na szczęście
Niemcy szukali mężczyzny i to w mokrym płaszczu, ponieważ w czasie zamachu
padał deszcz. Nie zwrócili uwagi na dwóch żydowskich lekarzy przechowywanych w
naszym mieszkaniu, którzy grali w karty, ponieważ ci mieli suche okrycia. Natomiast zainteresowali się moim karabinem,
ale gdy stwierdzili, że to tylko zabawka, uśmiechnęli się i wyszli. Zapewne śp.
s. Krzysztofa pamiętała to zdarzenie, ponieważ była furtianką i odpowiadała za
wpuszczanie gości do klasztoru przy ul. Kazimierzowskiej. Być może Jan Czyżewski wyszedł z Klasztoru,
aby dokonać owego zamachu po pewnym czasie obserwacji ulicy.
Czasy PRL nie pozwoliły na
opracowanie historii działalności w konspiracji sióstr niepokalanek w oparciu o
żyjących świadków, zwłaszcza, że w podziemiu unikano pisemnej dokumentacji. W
tym okresie dyktatura zwalczała Kościół, a także mocno szykanowała członków AK.
Na przykład moja Mama (inwalida wojenny z 85% utratą zdrowia na skutek ran
odniesionych w powstaniu) za późne ujawnienie się otrzymywała rentę w wysokości
182 zł. Można było kupić za to niecałe 2 dolary na czarnym rynku.
Siostra Wanda nie działała
sama
Dziś, po 74 latach od zakończenia II wojny światowej trudno jest znaleźć
żyjących świadków, a nas, ówczesne dzieci, trudno nazwać miarodajnymi
świadkami. Szczęśliwie, dzięki wdzięczności uratowanych żydowskich uczennic w
tym m.in. Jasi Kaniewskiej-Atkins (z którą utrzymuję kontakt w USA), s. Wanda
została odznaczona pośmiertnie (1983 r.) medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów
Świata”. Wprawdzie s. Wanda napisała sprawozdanie z działalności klasztoru przy
ul. Kazimierzowskiej podczas okupacji niemieckiej, ale było to w czasach stalinowskich,
więc nie mogła opowiedzieć wszystkiego, aby nie sprowadzić kolejnych kłopotów
na Zgromadzenie Sióstr Niepokalanek i przyjaciół.
Zresztą, co można powiedzieć więcej o wspaniałej postaci s. Wandy niż to,
co zostało już napisane w książce Gdzie
miłość dojrzewa do braterstwa (KZJ 1999) pióra s. Marii Eny oraz licznych
wychowanków i znajomych s. Wandy. Trzeba zastanowić się nad szerszą rolą sióstr
niepokalanek i innych zakonów w rozwijaniu szkolnictwa dla w duchu patriotyzmu
wobec Polski – ojczyzny, która po pierwszym Rozbiorze Polski w 1772 r. wpadła w
217-letnią (1772-1989) szczelinę niewoli i likwidowania polskiego narodu.
Przecież s. Wanda nie działała w próżni. Mogła przechowywać żydowskie
dziewczynki i wspierać polskie podziemie w czasie niemieckiej okupacji, dzięki niezawodnej
współpracy innych sióstr, które narażały swe życie każdego dnia, a dwie z nich
zostały zamordowane przez Niemców (s. Marta od Jezusa – Kazimiera Wołowska i s.
Ewa od Opatrzności –Bogumiła Noiszewska zostały rozstrzelane 19 grudnia 1942 r.
za niesienie pomocy Żydom, beatyfikowane przez Jana Pawła II 13 czerwca 1999
r.).
Rola sióstr niepokalanek w kształceniu
mądrych i dobrych żon oraz matek w duchu patriotyzmu
Istnieje teza, że Polska przetrwała niewolę dzięki Kościołowi i
matkom-Polkom. Kościół podtrzymywał na duchu Polaków, aby trwali i „wybijali
się na niepodległość”, a matki przekazywały to zadanie swym dzieciom. W tę rolę
wpisało się Zgromadzenie Sióstr Niepokalanek ze swą ponad 160+ letnią misją
szkolenia mądrych i dobrych kobiet, przyszłych żon i matek. Można oszacować, że
siostry niepokalanki wypuściły w świat około kilkadziesiąt tysięcy wyszkolonych
kobiet, które miały/mają swoje dzieci, wnuki i prawnuki. Można też założyć, że
każde z nich „wypija z mlekiem mądrej i dobrej matki” patriotyzm uwieńczony odzyskaniem
niepodległości w 1918 i 1989 roku. Rola sióstr niepokalanek w tym procesie jest
olbrzymia i nie ogranicza się tylko do wspanialej s. Wandy.
Nowe wyzwania kształcenia polskiej
młodzieży w 21 wieku
Wbrew tezie ogłoszonej w pewnej książce, że nastąpił „koniec historii”, (co
oznaczało porażkę komunizmu i powrót do ideałów Wielkiej Rewolucji Francuskiej)
–nie zapanował oczekiwany pokój, a nastał Nowy Porządek Świata. Samuel Huntington
już w 1996 r. ostrzegał, że weszliśmy w czas „Zderzenia Cywilizacji”. Moim
zdaniem, jest to czas Wojny Cywilizacji, czyli Wojny Religii, bowiem islam
zaatakował chrześcijaństwo. Polskie
szkoły znów stanęły przed zadaniem takiego szkolenia i kształcenia młodzieży,
aby ta była zdolna obronić najważniejszą wartość „kochaj bliźniego, jak siebie
samego”. Nie ogranicza się to dziś tylko do intelektualnych pojedynków. Wojna
weszła w fazę zadawania śmierci i wzajemnego zniszczenia, w tym przy pomocy
inwazji Europy przez ludzi z cywilizacji islamskiej.
Towarzyszy temu fala globalizacji, która przekształca cywilizację zachodnią
w Globalną, gdzie chrześcijaństwo zostaje zastąpione „religią” biznesu. To, co
jest dobre dla biznesu, jest też rzekomo dobre dla społeczeństwa? A czego
pragnie biznes? Superkonsumeryzmu, bo ten rozwija bazę konsumentów i zysków. W
ten sposób strategiczne zasoby szybciej się wyczerpują i cywilizacja, jaką
znamy, chyli się do upadkowi. Przypomina o tym ostatnio sam papież Franciszek,
kiedy nawołuje do lepszej kontroli klimatu, niszczonego przez naszą
cywilizację, która zatruwa powietrze swymi trującymi i nagrzewającymi Ziemię gazami.
W tej sytuacji szkoły, w tym prowadzone przez siostry niepokalanki, powinny
szkolić mądrych i dobrych liderów społeczeństw, w tym świetnie wykształcone
kobiety, które powinny mądrze kierować swymi mężami i organizacjami, aby byli
rozważniejsi w sprawowaniu funkcji, jakie pełnią w społeczeństwie. Mają ich
wiele i nie wywiązują się ze swych zadań dobrze. Dlaczego? Ponieważ w Zachodniej cywilizacji możemy
zaobserwować swoisty paradoks, – gdy jesteśmy biedni, jesteśmy mądrzy, a gdy
jesteśmy zamożniejsi, głupiejemy. Mieszkając
40 lat na Zachodzie, widzę ten proces dość dobrze. W III RP sprawy nie mają się
lepiej, mimo że w dobrobycie żyje mniejszość polskiego społeczeństwa.
Jako dydaktyk z długą praktyką w kraju o najdłuższym doświadczeniu
demokracji i liberalnego kapitalizmu, jakim są Stany Zjednoczone, chciałbym
zasugerować, że trzeba szkolić młodzież w duchu patriotyzmu, ale dalekiego od
nacjonalizmu, nietolerancyjnego i szowinistycznego, sprzecznego z chrześcijaństwem.
Polacy powinni być dumni z tradycji i dorobku kulturowego, w sztuce, nauce oraz
technice. Powinni także zwalczać podziały społeczeństwa (od dawnych czasów:
Polska dzielnicowa, liberum veto, zagraniczni
królowie, Piłsudski versus Dmowski, Sikorski versus Rydz-Śmigły czy PO versus
PiS). Należy szkolić młodzież w rozwiązywaniu konfliktów (wszelkiego rodzaju –
w rodzinie, pracy, organizacjach czy polityce) i nie prowadzić gry na całkowite
wyniszczenie oponenta. Wartościami najważniejszymi powinno być głoszenie prawdy
i tolerancji, opartej na wiedzy, mądrości, dobroci, miłości i wartościach Chrześcijańskich.
Nowe cele i strategie kształcenia
polskiej młodzieży
Siostry niepokalanki uczą młodzież, by była z nowoczesną wiedzą i mądrością dobra, tolerancyjna, miłosierna i mocna w
dialogu oraz otwarta na świat, w którym Polska ma swe trwałe miejsce od
1050 lat, czyli od chrztu w 966 roku.
Należy odnotować fakt, że polski naród liczy wprawdzie 1050 lat, ale
polskie społeczeństwo, w którym 100% jego członków ma równe prawa, ma zaledwie 50+
lat (1918-39 i 1989-2016). Zatem jest bardzo młode i niedoświadczone, musi się
jeszcze wiele uczyć od społeczeństw bardziej doświadczonych w demokracji i
liberalnym kapitalizmie, takich jak angielskie, francuskie, amerykańskie czy
skandynawskie.
W obecnym kształceniu młodzieży nie trzeba zbytnio idealizować rozwiązań,
jakie powinny funkcjonować w III RP, ponieważ Zachodnia cywilizacja, do której
należymy, znajduje się w kryzysie, który dotyka także Polskę. Takie kraje, jak
Portugalia, Italia, Grecja czy Hiszpania, bardziej rozwinięte od nas, znajdują
się w kryzysie gospodarczym. Niemcy, Francja, Belgia i Szwecja borykają się z
konfliktami etnicznymi wynikającymi z polityki wielokulturowej. Polska dopiero
stara się dołączyć do grona tych państw po zacofaniu spowodowanym wojną i
dyktaturą PRL, trwającym łącznie blisko 50 lat, straconym okresem. Musi to zabrać
czas około dwóch pokoleń. Na razie, od 1989 r., upłynął czas jednego pokolenia.
W kształceniu młodzieży w polskiej tradycji warto zmniejszyć nacisk na
rozpamiętywanie tragicznych wydarzeń historycznych i formułowanie niekończących
się zarzutów wobec sąsiedzkich państw, a trzeba więcej mówić o czasach, kiedy
polskie państwo odnosiło sukcesy. Jednym z nich był tzw. Polski Pokój[8],
który trwał około 200 lat po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem oraz stan, kiedy
Polskie państwo było największym terytorialnie państwem w Europie po bitwie pod
Wiedniem w 1683 r. Tak jak obecnie III RP jest w najlepszym stanie państwa
polskiego od 247 lat (1772-2016) a w każdym razie jest „Zieloną Wyspą” wśród
europejskich państw, ponieważ polska gospodarka ma pozytywny wzrost gospodarczy
w porównaniu do negatywnego wzrostu innych państw, zwłaszcza tych będących w
strefie euro. Uczmy się na przykładach, dlaczego polskie państwo odnosiło
sukcesy i w ich duchu uczmy polską młodzież. Oczywiście znajomość popełnianych
błędów jest równie ważna, ale nie może być jedyną wiedzą na temat rodzimej tradycji.
Dobrym przykładem jest społeczeństwo japońskie, które mieszka na wyspach nawiedzanych
licznymi trzęsieniami ziemi i nie narzeka na swój los. Po każdej katastrofie zbiera
się do odrabiania strat i przeprojektowania swych instalacji i domów, aby
przystosować się lepiej do kolejnych kataklizmów albo nie dopuścić do ich powtórzenia
się.
Należy być jednak świadomym, że „bez chrztu mogło nie być państwa polskiego
ani Polaków, ani naszej wielkiej historii oraz kultury” – jak powiedział
podczas mszy Wigilii Paschalnej 26 marca 2016 r. przewodniczący Konferencji
Episkopatu Polski, metropolita poznański, abp Stanisław Gądecki.
To przecież Kościół – w tym papieże, tacy jak Jan Paweł II i Franciszek – pomimo
napiętych stosunków i sporów panujących w świecie wnosili i wnoszą olbrzymi
wkład w umacnianie harmonijnego i uniwersalnego życia narodów, w braterstwie
ludów, opartym na poszanowaniu godności i praw człowieka (w tym prawa do życia)
niezależnie od jego pochodzenia.
Powrót do normalności w tym pokiereszowanych naszym świecie możliwy jest
tylko z powrotem to wartości chrześcijańskich. Niestety, kiedy zaprzeczamy
istnieniu Boga w naszym życiu, zaprzeczamy naszemu człowieczeństwu.
Sekularyzacja i usuwanie Boga z życia publicznego doprowadza do chaosu, znieczulicy,
nienawiści, okrucieństwa i zmieniających się ciągle systemów wartości
uzależnionych od tymczasowych prądów mody, pogoni za pieniądzem i politycznej
walki o władze.
Niech tymi wartościami kieruje się polska młodzież kształcona przez siostry
niepokalanki w 21 wieku.
Siostra Wanda, ta, która
ratowała świat
Z tych ogólnych rozważań chciałbym wrócić do swych osobistych losów i
przypomnieć, że s. Wanda uratowała życie kilkudziesięciu osobom, w tym mnie. Istnieje
powiedzenie, że „ratując życie tylko jednej osobie, ratujesz świat”. Jak, wiele
zatem „światów” uratowała s. Wanda?
W związku z tym wnioskuję do
Prezydenta RP o przyznanie s. Wandzie pośmiertnie Orderu Orła Białego za bohaterskie
ratowanie Polaków i Żydów w czasach niemieckiej okupacji (1939-1945).
Andrzej (Andrew)
Targowski – „Jędruś”
Professor Emeritus, Western Michigan University (USA)
Absolwent
Politechniki Warszawskiej (1961)
Honorowy Prezes
Stowarzyszenia Dzieci Powstania ‘44
Informatyk, cywilizacjonista
i filozof (autor 50 książek)
Szykanowany w PRL,
od 1980 r. na prawie azylu mieszka w USA
[1] W pierwszym dniu powstania w ataku
żołnierzy z Pułku AK „Baszta” w biały dzień na tę szkołę zginęli omal wszyscy w
liczbie 39.
[2] RONA (Ruskaja
Oswoboditielnaja Narodnaja Armija) - Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa pod
dowództwem gen. Bronisława Kaminskiego (ojciec Polak, matka Niemka). W 1944 r.
brała udział m.in. w tłumieniu powstania warszawskiego w rejonie Ochoty, gdzie
popełniła liczne zbrodnie wojenne (mordy, gwałty, rabunki), lecz w walce w
mieście spisała się bardzo słabo. Według szacunków, żołnierze brygady popełnili
prawie 700 mordów, co stanowi ok. 1% ogółu zbrodni hitlerowskich podczas
powstania. Kaminski uważał się za bezpośrednio podległego przywódcy SS
Heinrichowi Himmlerowi i nie chciał stosować się do rozkazów generała SS Ericha
von dem Bacha-Zelewskiego, dowódcy oddziałów niemieckich w Warszawie. Ten
jednak doprowadził do sądu wojennego nad Kaminskim (za niesubordynację), który
został natychmiast rozstrzelany. Później, przed Trybunałem Norymberskim, von
dem Bach Zelewski przytaczał egzekucję Kamińskiego jako swą osobistą zasługę i
gest protestu wobec Himmlera. Podczas podpisywania kapitulacji gen. Zelewski
zwrócił się w łamanej polszczyźnie do gen. T. Komorowskiego, zapraszając go na
kolację, ale ten odmówił. Gen. Zelewski miał wypytywać o wspólnych członków
rodziny, ponieważ byli skoligaceni.
[3] RGO-Rada Gospodarcza i Opiekuńcza,
będąca polską administracją publiczną w czasie okupacji niemieckiej.
Zatrudniała ona około 15,000 pracowników na terenie Polski i zajmowała się
sierocińcami, kuchniami dla ubogich, pomocą medyczną, zapomogami pieniężnymi,
rozdawaniem odzieży, obuwia i żywności, rozlokowywaniem wysiedleńców, pomocą
mieszkańcom Warszawy w czasie powstania i po wypędzeniu z miasta. Szefem RGO
był hr. Adam Ronikier przy wsparciu abp. Adama Sapiehy. Centrala RGO mieściła
się w Krakowie.
[4] Czeka - Wszechrosyjska Komisja
Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, dała podstawy późniejszej
NKWD i KGB oraz FSB.
[5] Miało to miejsce aż do momentu,
kiedy nowo formująca Armia Ukraińska połączyła się z Wojskiem Polskim i
zaatakowała Rosję w 1920 r., co niestety skończyło się porażką i możliwą utratą
krótkiej niepodległości Polski, gdyby nie tzw. Cud nad Wisłą w dniach 13-25
sierpnia 1920 r., kiedy Czerwona Armia została pokonana. Kluczową rolę odegrał
manewr Wojska Polskiego oskrzydlający Armię Czerwoną przeprowadzony przez
Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego, wyprowadzony znad Wieprza 16 sierpnia
1920 r., przy jednoczesnym związaniu głównych sił bolszewickich na przedpolach
Warszawy.
[6] OW została współzałożona przez
ppłk. Lubosława Krzeszowskiego (mojego ojca chrzestnego), późniejszego Szefa
Sztabu Powstania AK w Wilnie w 1944 i przez mojego ojca Stanisława, który
został zamordowany przez Niemców.
[7] W tym moich teściów Leona i Marię
(z d. Ostrowska) Kowalczyków, rodzice Alicji Targowskiej.
[8] Taką nazwę stosuje zachodnia
literatura historyczna, w Polsce mówi się o czasach Polski Jagiellonów albo o
Złotym Wieku Polski.
* * *
Anna Świrszczyńska
Anna Świrszczyńska
7.02.1909—30.09.1984
Poetka nowatorka. Została pisarką już w latach trzydziestych, ale dopiero po sześćdziesiątce dokonała przełomu w poezji polskiej. Urodziła się 7 lutego 1909 roku w Warszawie, zmarła 30 września 1984 roku w Krakowie
Jej tomy - "Jestem baba" (1972) i "Budowałam barykadę" (1974) - stanowiły jednoosobową rewolucję. Ona pierwsza w poezji polskiej zaczęła o losie kobiety i jej uczuciach mówić własnym głosem kobiety. Tom "Jestem baba" był wstrząsem dla publiczności czytającej. Po latach nawet, bardziej niż polska publiczność przyzwyczajony do nowego języka kobiet, Czesław Miłosz w swojej książce o Świrszczyńskiej "Jakiego to gościa mieliśmy" przyznał się, że musiał pokonywać pewne męskie uprzedzenia, by dobrze zrozumieć feminizm Świrszczyńskiej. Uznał ją jednak, obok Mirona Białoszewskiego, za wielką odnowicielkę poetyckiej polszczyzny.
Trzydzieści lat zabrało jej stworzenie nowego języka do wyrażenia przeżyć powstania warszawskiego. Już w czasie okupacji czuła, że język jej przedwojennej poezji nie wystarcza na opisanie rzeczywistości, mimo że w czasie okupacji zdobyła nagrody na konspiracyjnych konkursach literackich, 1942 - za wiersz "Rok 1941" i 1943 - za dramat "Orfeusz". Potem poszukiwała nowej formy. W końcu ogołociła swój język ze wszystkich metafor i porównań, porzuciła formę groteski i stylizacje na staropolszczyznę. Skróciła zdania. Bez stworzenia języka kobiety nie stworzyłaby języka przeżycia powstania. Bez przeżycia powstania warszawskiego być może w ogóle nie szukałaby nowej formy. Posunęła się do takiej intensywności uczuć i takich opisów ciała, że często oskarżana była o ekshibicjonizm. Sama uważała, że posuwa się do jego granicy.
Trzydzieści lat zabrało jej stworzenie nowego języka do wyrażenia przeżyć powstania warszawskiego. Już w czasie okupacji czuła, że język jej przedwojennej poezji nie wystarcza na opisanie rzeczywistości, mimo że w czasie okupacji zdobyła nagrody na konspiracyjnych konkursach literackich, 1942 - za wiersz "Rok 1941" i 1943 - za dramat "Orfeusz". Potem poszukiwała nowej formy. W końcu ogołociła swój język ze wszystkich metafor i porównań, porzuciła formę groteski i stylizacje na staropolszczyznę. Skróciła zdania. Bez stworzenia języka kobiety nie stworzyłaby języka przeżycia powstania. Bez przeżycia powstania warszawskiego być może w ogóle nie szukałaby nowej formy. Posunęła się do takiej intensywności uczuć i takich opisów ciała, że często oskarżana była o ekshibicjonizm. Sama uważała, że posuwa się do jego granicy.
Wiersz Niech liczą trupy
Ci co wydali pierwszy rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma
przez miasto
którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci
nasze trupy.
których nie ma
przez miasto
którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci
nasze trupy.
Pomoc dla dzieci powstania warszawskiego czyli nic się nie dzieje
Materiały z lat 2016 i 2017 dotyczące pomocy dla dzieci wojny:
Zgłaszają się do nas członkowie Stowarzyszenia pytając kiedy wreszcie państwo zajmie się pomocą i odszkodowaniami dla mających obecnie osiemdziesiąt lub więcej lat, naznaczonych traumą roku 1944 dzieci powstania. Najbardziej prawdopodobna odpowiedź brzmi:
NIGDY
Na zbliżającym się walnym zebraniu Stowarzyszenia Zarząd Stowarzyszenia zamierza przedłożyć projekt listu do Zrzeszenia Prawników Polskich Oddział Warszawa, w którym prosimy o pomoc prawną Zrzeszenia.
Poniżej dokumentujemy szereg dotychczasowych wysiłków w sprawie pomocy.
Materiały z lat 2016 i 2017 dotyczące pomocy dla dzieci wojny:
Korespondencja p. Zbigniewa Głuchowskiego o pomocy dla dzieci Powstania
W okresie świątecznym z uwagą przeczytałem treść biuletynu, który dostarczyliście mi Państwo przed kilkoma dniami i chciałbym podzielić się z Państwem moimi refleksjami. Otóż Instytut Pamięci Narodowej uruchomił Centrum Informacji o Ofiarach II Wojny Światowej. Celem nowego Centrum jest kompleksowe udzielanie informacji, na podstawie zgromadzonego zasobu archiwalnego, o ofiarach represji niemieckich i sowieckich w okresie II wojny światowej i po jej zakończeniu (1939–1956)". Taką informację znalazłem w internecie. Nie wiem, jak obecnie wygląda ocena IPN przeżyć osób takich jak ja.
3 października powstanie warszawskie zakończyło się sromotną klęską. W odwecie Niemcy zrównali z ziemią stolicę, a mieszkańców poddali akcji wysiedleńczej.Matki i dzieci trafiały do obozu przejściowego w Pruszkowie.
Okupację i powstanie przeżyłem w centrum Warszawy /Nowogrodzka róg Bracka/. 1 września 1944 r. powinienem zasiąść w ławce szkolnej i jako siedmiolatek rozpocząć edukację. Niestety, moja edukacja polegała na siedzeniu w ciemnej przepełnionej ludźmi piwnicy i nauce rozróżniania odgłosów rozrywających się pocisków, bomb, granatników a zabawa polegała na zbieraniu między znajdującymi się na podwórku grobami gorących odłamków. Huk, dym, łzy, głód,brak wody, jęki rannych to była normalna dziecięca codzienność...
Potem kapitulacja, wypędzenie z domu, obóz, brak nadziei na przeżycie, zapędzenie do odkrytych wagonów i podróż z przekonaniem, że wiozą nas do Oświęcimia. Na szczęście pod Krakowem w Kozłowie otworzyli wagon a
miejscowi Polacy wzięli nas do swoich domów. Rozpoczęła się tułaczka popowstaniowa i powojenna. Nigdy nie dano mi szansy powrotu do Warszawy.
Od lat poruszam w internecie sprawę represji warszawiaków z okresu powstania warszawskiego i po powstaniu oraz ich tułaczki po wypędzeniu z Warszawy. Związek Kombatancki Dzieci Wojny w Łodzi przyjął mnie w poczet swoich członków i Komisja Historyczna Związku przyznała mi status "represjonowanego", ale Urząd ds. Kombatantów i Osob Represjonowanych ze względu na ocenę i stanowisko IPN uznał, że "...represje te nie były represjami..."
/cytat dosłowny-dokument jest w moim posiadaniu, jest także w aktach sprawy znajdującej się w Urzędzie ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych/! Kto był represjonowany w czasie II wojny, a kto nie - ocenia u nas IPN.
W Izraelu takiej oceny dokonuje "Foundation for the Benefit of Holocaust Victims in Israel". Z raportu, można się dowiedzieć, że w Izraelu ma żyć obecnie 193000 osób "Holocaust survivors" (ocalonych z Holocaustu).
Warto przytoczyć definicję osoby "Holocaust survivor" z opracowania fundacji z 2004 roku:
Jest to osoba, która żyła w jednym z krajów, który został podbity lub znalazł się pod bezpośrednim wpływem reżimu nazistowskiego [Nazi regime] w jakimkolwiek czasie pomiędzy 1933 i 1945 rokiem, wliczając w to osoby, które uciekły podczas nazistowskiego podboju [Nazi conquest]."
,,DzieciTeheranu" chronione przez generała Władysława Andersa mają status''holocaust survivors,,!
Spójrzmy na własne podwórko, jaki jest stosunek naszych "polskich" władz do tych, co przeżyli wojnę. Do dziś pamiętam,że władze PRL-u nie chciały uznać tragizmu przeżyć tych warszawiaków. I do końca życia nie zapomnę, że obecne władze odpowiedziały mi, że "represje te nie były represjami" /cytat dosłowny/, gdyż urzędnicy IPN-u taką wydali opinię o prześladowaniach warszawiaków! Wysłałem odwołanie, a oto odpowiedź: "Nawiązując do Pańskiego pisma, które wpłynęło do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w dniu 10 czerwca 2014 roku drogą elektroniczną uprzejmie informujemy, że problematyka Pańskich uprawnień kombatanckich była kilkakrotnie przedmiotem postępowania administracyjnego, a także korespondencji ze strony Urzędu.Szef Urzędu decyzją z dnia 20 kwietnia 2005 roku, utrzymał w mocy decyzję z dnia 24 stycznia 2005 roku, o odmowie przyznania uprawnień kombatanckich na podstawie przepisów ustawy z dnia 24 stycznia 1991 r."
Może moje rozważania przydadzą się Państwu w pracach Stowarzszenia ?Z Nowym Rokiem życzę wszystkiego najlepszego i nowego spojrzenia władz na sprawę represji warszawiaków!
Zbigniew Głuchowski
* * *
O wysyłce Biuletynu do członków Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944.
Większość biuletynów dociera do odbiorców pocztę mejlową. Niestety nie wszyscy członkowie dysponują skrzynkami e-mail. Do nich chcielibyśmy przesyłać wersje biuletynów drukowane na papierze. Niestety na przeszkodzie stoją koszty barwnego druku dość obszernych naszych miesięczników. Radzimy sobie „jak możemy”, daleko nam jednakże do zlecania druku profesjonalnym punktom powielania i to w takiej ilości, która zabezpieczyłaby wszystkich członków „bez mejla”.
Dlatego w pierwszym rzędzie zobowiązaliśmy się do przesyłania wersji papierowej egzemplarzy, tzw. „autorskich”, do osób, których wspomnienia zamieszczone zostały w biuletynie. Kopie biuletynów o nr 41-45 zostały wysłane do autorów wspomnień. Powoli będziemy drukować i wysyłać wcześniejsze i aktualnie przygotowywane biuletyny.
Nie zapomnimy o nielicznych Dzieciach, które wyraziły listownie szczególnie gorącą prośbę o kopie biuletynów. Stopniowo będziemy im posyłać wybrane egzemplarze Biuletynu.
Informacja o akcji „Paczka dla Bohatera” w 2018 roku.
W grudniu 2018 roku nasze Stowarzyszenie wzięło udział w akcji "Paczka dla Bohatera". Inicjatywa tej akcji wyszła ze Szczecina, a głównym koordynatorem jest p. chorąży Tomasz Sawicki, prezes Stowarzyszenia „Paczka dla Bohatera”. Od 2017 r. jesteśmy z nim w kontakcie i właśnie jemu przekazujemy naszą listę chętnych na paczkę.
Pan Tomasz współdziała z rzeszą wolontariuszy na obszarze całej Polski. To wolontariusze dostarczają paczki wg listy adresowej. Dzięki Stowarzyszeniu Paczka dla Bohatera kilka osób z naszego grona otrzymała artykuły żywnościowe i higieniczne. Wielkie serce i zaangażowanie p. Tomasza sprawia, że akcja przebiega bez kłopotów. Za bardzo nieliczne potknięcia, wynikłe nie z jego winy, dostaje on nieraz „nie za swoje”…
Pan Tomasz współdziała z rzeszą wolontariuszy na obszarze całej Polski. To wolontariusze dostarczają paczki wg listy adresowej. Dzięki Stowarzyszeniu Paczka dla Bohatera kilka osób z naszego grona otrzymała artykuły żywnościowe i higieniczne. Wielkie serce i zaangażowanie p. Tomasza sprawia, że akcja przebiega bez kłopotów. Za bardzo nieliczne potknięcia, wynikłe nie z jego winy, dostaje on nieraz „nie za swoje”…
Nasze Stowarzyszenie corocznie na początku akcji ustala listę osób chętnych na paczkę. Ponieważ apel internetowy nie odniósł skutku pozostał kontakt telefoniczny. Na wykonane kilkadziesiąt telefonów (max 30) zgody uzyskaliśmy od kilku osób. Większość członków odmawia, z zażenowaniem stwierdza, że „daje sobie jakoś radę” korzystając z niewielkiej emerytury. Słyszeliśmy przez telefon obliczenia, jak to jest możliwe, i jak pomaga ogródek i zwierzątka…
Z tym większą satysfakcją odnaleźliśmy tych członków, którzy czekają na pomoc. Lista 5 chętnych z r. 2017 powiększyła się w 2018 o jedną osobę. Za skuteczność dostarczenia paczki ręczył w mailu do nas p. Tomasz. Stowarzyszenie Dzieci Powstania 1944 zwraca się do wszystkich o pomoc w ustaleniu adresów tych Dzieci, które chciałyby otrzymać paczkę w przyszłym roku.
Wojciech Łukasik
Wojciech Łukasik
Halina Kałdowska Biuletyn nr 12
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 14
Agnieszka Wróblewska Biuletyn nr 15
Jerzy Kraśniewski Biuletyn nr 16
Profesor Janusz Przemieniecki Biuletyn nr 18
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn nr 20 - 28
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 27
Mirosław Kukliński Biuletyn nr 28,29,30
Agnieszka Wróblewska Biuletyn nr 29
Wojciech Sobieszuk Biuletyn nr 30
Andrzej Bischoff Biuletyn nr 31
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 31
Jacek Krzemiński Biuletyn nr 32,33,34,35
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 33
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn nr 34
Danuta Charkiewicz Biuletyn nr 36
Aleksander Szczęsny Biuletyn nr 36
Józef Henryk Rudziński Biuletyn nr 37
Tadeusz Władysław Świątek (link) Biuletyn nr 37
Janina Tymkiewicz Biuletyn nr 38
Hanna Langner-Matuszczyk Biuletyn nr 39
Danuta Szarska Biuletyn nr 40
Mirosław Grabowski Biuletyn nr 42, 43
Zbigniew Głuchowski nr 44
Hanna Światłowska-Hornziel nr 44
Hanna Szymanowska nr 45
Leszek Łukasik nr 45
Andrzej Gawryś nr 45
Janina Sienkiewicz Kozłowska nr 46
Barbara Anna Retke nr 46
Danuta Nelken nr 47
Jerzy Nossarzewski nr 47
Jolanta Grottel nr 48
Andrzej Władysław Domańczak nr 48
Sławomir Kuczyński nr 49
Zdzisław Święcki nr 49
Elżbieta Chalimoniuk nr 50
Andrzej Komorowski nr 50
Janusz Feiner nr 51
Andrzej Komorowski nr 51
Hanna Szymanowska nr 45
Leszek Łukasik nr 45
Andrzej Gawryś nr 45
Janina Sienkiewicz Kozłowska nr 46
Barbara Anna Retke nr 46
Danuta Nelken nr 47
Jerzy Nossarzewski nr 47
Jolanta Grottel nr 48
Andrzej Władysław Domańczak nr 48
Sławomir Kuczyński nr 49
Zdzisław Święcki nr 49
Elżbieta Chalimoniuk nr 50
Andrzej Komorowski nr 50
Janusz Feiner nr 51
Andrzej Komorowski nr 51
Janusz Feiner nr 52
Jacek Kruczkiewicz nr 52
Andrzej Targowski nr 53
Jacek Kruczkiewicz nr 52
Andrzej Targowski nr 53
Pożyteczne Linki:
Rachunek Bankowy Stowarzyszenia na 17.07.2019
Bank BGZ Paribas: 6355,61 PLN
70 dolarów kanadyjskich
100 dolarów kanadyjskich czek
200 dolarów amerykańskich
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz