O Stowarzyszeniu Dzieci Powstania 1944
Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ): 10 2030 0045 1110 0000 0395 9950
MISJA STOWARZYSZENIA
Rodzice nasi walczyli i ginęli w PW 44’ za wolną i szczęśliwą Polskę.
Rolą naszą, Dzieci ’44 jest nie tylko pamiętać o horrorze warszawskiej Hiroszimy, ale przypominać, co z tego wynika dla współczesności. Doświadczyliśmy życia w niepokoju, życia na przetrwanie oraz życia w niezdrowiu. Aczkolwiek wielu z nas wyszło z tej gehenny zahartowanymi i osiągnęło wysokie cele swego życia, ale …to raczej mniejszość z nas? I dlatego mamy prawo pytać, mamy prawo szukać odpowiedzi, mamy prawo zastanawiać się czy ofiara nie była daremną, czy cena nie była za wysoką.
A także mamy prawo oceniać czy Rodziców ofiara nie poszła na marne z punktu widzenia tego, jak następne pokolenia realizują polską rację stanu, którą jest bezpieczeństwo w oparciu o dobre stosunki z sąsiadami i mocne sojusze a także oceniać jak realizowana jest strategia wolności i zachodniej demokracji, w tym i sprawiedliwości.
- pedagog, kierownik, choreograf i założyciel Formacji Tańca Nowoczesnego LUZ (1991), Alternatywnego Teatru Tańca LUZ (1999) oraz Akademii Tańca LUZ-Art (2005) została wybrana -
honorowym członkiem naszego Stowarzyszenia.
Wspomnieliśmy o bazie wspomnień. Napłynęło do nas sporo wspomnień w formie maszynopisu lub rękopisu. Potrzebujemy pomocy w przeniesieniu tych wspomnień na format cyfrowy (word), tak aby zamieścić je w Biuletynie. Prosimy o zgłoszenie się na nasz adres mejlowy (powyżej) ochotników do tej pracy.
Wzięliśmy udział w uroczystościa siedemdziesiątej czwartej rocznicy Powstania Warszawskiego. Warszawa, Park Dreszera
Orkiestra |
Defilada pocztów sztandarowych |
Poczet sztandarowy Stowarzyszenia. Ewa Chrzanowska, Wojciech Łukasik, Wiesław Winkler |
Składanie wieńca Stowarzyszenia, Jacek Kijkowski i Tadeusz Świątek |
Walne zebranie Stowarzyszenia Dzieci Powstania 1944
W dniu 1.08.2018 odbyło się Walne Zebranie członków Stowarzyszenia. Na zebraniu wybrano nowy Zarząd Stowarzyszenia i Komisję Rewizyjną.
Zarząd
Przewodniczący Andrzej Olas
Wice Przewodniczący Wojciech Łukasik
Skarbnik Ewa Chrzanowska
Sekretarz Maria Nielepkiewicz
Członek Zarządu Tadeusz Świątek
Członek Zarządu Wiesław Winkler
Komisja Rewizyjna
Jacek Kijkowski
Anna Zawadzka
Władysław Mastalerz
Uchwałą Walnego Zebrania
Zarząd
Przewodniczący Andrzej Olas
Wice Przewodniczący Wojciech Łukasik
Skarbnik Ewa Chrzanowska
Sekretarz Maria Nielepkiewicz
Członek Zarządu Tadeusz Świątek
Członek Zarządu Wiesław Winkler
Komisja Rewizyjna
Jacek Kijkowski
Anna Zawadzka
Władysław Mastalerz
* * *
Uchwałą Walnego Zebrania
p. Joanna Woszczyńska -
- pedagog, kierownik, choreograf i założyciel Formacji Tańca Nowoczesnego LUZ (1991), Alternatywnego Teatru Tańca LUZ (1999) oraz Akademii Tańca LUZ-Art (2005) została wybrana -
honorowym członkiem naszego Stowarzyszenia.
Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.
Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.
Co dzieje się w Stowarzyszeniu:
Współpracujemy z Muzeum Dulag, z teatrem tańca LUZ.
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, i wspomnienie p. Haliny Gniadek. W następnych numerach Biuletynu zamieścimy relacje pp. Mirosława Grabowskiego i Zbigniewa Głuchowskiego.
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, i wspomnienie p. Haliny Gniadek. W następnych numerach Biuletynu zamieścimy relacje pp. Mirosława Grabowskiego i Zbigniewa Głuchowskiego.
Mamy stronę internetową na Facebooku. Szukaj pod @DzieciPowstaniaWarszawskiego.
Wspomnieliśmy o bazie wspomnień. Napłynęło do nas sporo wspomnień w formie maszynopisu lub rękopisu. Potrzebujemy pomocy w przeniesieniu tych wspomnień na format cyfrowy (word), tak aby zamieścić je w Biuletynie. Prosimy o zgłoszenie się na nasz adres mejlowy (powyżej) ochotników do tej pracy.
Teatr Tańca LUZ
Muzeum Dulag organizuje:
Powstańcze Powązki - spacer historyczny po Cmentarzu Wojskowym
- 19 sierpnia w godzinach 15:00 - 18:00
tel: (22) 758 86 63
- kom: 696-591-295
- dulag@dulag121.pl
Widziane z krzesła Honorowego Prezesa
profesora Andrzeja Targowskiego, Nr 38
Po-Rocznicowe Uwagi 1 sierpnia 2018 roku
Obchody Rocznicy PW 1944 coraz intensywniejsze. Wszędzie słyszy się chwała bohaterom. Nareszcie szczodry
Premier Morawiecki zwiększył a nawet podwoił fundusz opieki socjalnej dla
żyjących jeszcze powstańców. Jak wiadomo, którzy przymierali głodem. Wiązanki
za wiązankami od kilku szczebli zarządzania państwem są składane pod pomnikami,
tablicami i na grobach Bohaterów. Nawet chyba po raz pierwszy Prezydent Duda
złożył wieniec pod tablicą na Woli, gdzie Niemcy rozstrzelali 60,000
mieszkańców, w tym moich teściów Marię i Zygmunta Kowalczyków. Chyba po raz
pierwszy Prezydent RP udał się na Wolę.
Kto jest Bohaterem PW 1944? W Powstaniu zginęło 18,000 powstańców i 180,000
mieszkańców. Czyli mieszkańców zginęło 10 razy więcej aniżeli powstańców.
Ponadto 20,000 powstańców było rannych, jak np. moja Mama śp. Halina (14 ran).
Ale cywili było rannych ponad 200,000, czyli znów 10 razy więcej. Nie mówiąc o
650,000 cywilach, którzy stracili dobytek i mieszkania i zostali poddani
selekcji w Obozie w Pruszkowie. Skąd część wyjechała na roboty do Niemiec a
część do obozów koncentracyjnych na zagładę. Z porównania wynika, jasno, kto
jest bohaterami Powstania! Czytelnikowi pozostawiam sformułowanie prawidłowej
odpowiedzi.
Wiara z zwycięstwo, tak, ale u kogo? Telewizje
podają wywiady z jeszcze żyjącymi uczestnikami Powstania. Są to powstańcy,
którzy w 1944 r. byli bardzo młodzi. Zwłaszcza sanitariuszki, które rwały się
do pomocy będąc jeszcze w gimnazjum. Każda z nich mówi dzisiaj, że wierzyły w
zwycięstwo Powstania. Nie wiedziały, że Dowódca Strategiczny Powstania gen.
Tadeusz Bór Komorowski nie wierzył w zwycięstwo. Kiedy opuszczał mieszkanie i
żegnał się z żoną ostrzegł ją, że może być aresztowany przez…Sowietów. Szef
Wywiadu AK, płk. Iranek-Osmecki. Też nie miał złudzeń. Przełomowe dwa spotkania odbyły się do południa i po południu 31 lipca,
czyli dzień przed godziną „W”. Na pierwszym z nich Kazimierz Iranek-Osmecki
oznajmił, że czołgi radzieckie są daleko od Pragi i w tej sytuacji powstanie
nie ma sensu. Komendant „Bór” zgodził się i wyznaczył spotkanie na godz. 17.
Gdy szef wywiadu AK przybył na nie, prawie nikogo już nie zastał. Okazało się,
że spotkanie przyspieszono, aby nie było na nim płk. Iranka - Osmeckiego. To
wtedy na tym zebraniu płk Józef Szostak, zastępca szefa sztabu KG AK, w
dramatycznych i proroczych słowach zwrócił się do „Bora”: „Ależ to szaleństwo.
Damy się wszyscy wymordować. Trzeba odwołać ten rozkaz!”. Niestety, Tadeusz
Komorowski odparł, że na odwołanie powstania jest już za późno. Tragedia
stolicy i jej mieszkańców stała się nieodwracalna.
Co dalej z prawdą? Kiedy
zaczniemy głosić prawdę o Powstaniu 1944 r.? Kiedy zaczniemy czcić tak jak się
należy pamięć ofiar cywilnych tego powstania a nie ludzi odpowiedzialnych za
mącenie w głowach młodzieży powstańczej, którzy przyczynili się do największej
klęski wojskowej i cywilnej w 1052 letniej historii Polski?
Andrzej
Targowski
Wspomnienia p. Haliny Gniadek
Moje wojenne dzieciństwo (pisane w 1991 roku)
Wojna zaczęła się już w łonie matki, a zaważyła na całym
moim życiu. We wrześniu 1939 roku moja trzyletnia siostra tak się bała nalotów
i alarmów, że dostała zapalenia opon mózgowych w kilka dni potem zmarła. Moja
mama strasznie rozpaczała po jej śmierci , gdyż siostra moja podobno była
bardzo rezolutnym dzieckiem.
Toteż kiedy 26 października 1939 roku, o czwartej rano w
Warszawie, ja przyszłam na ten piękny świat, moja mama usiłowała wyrzucić mnie
przez okno. Jak widać, ktoś jej to uniemożliwił. Pewnie dlatego pierwszy rok
awanturowałam si e przez całe noce.
Kiedy miałam rok i dwa miesiące do domu przeszło gestapo
i zabrało mojego ojca. Jak większość dorosłych mężczyzn działał On w
organizacji podziemnej i ktoś zatrzymany wsypał całą resztę. Ojciec twierdzi do dzisiaj, że tak się
zachowywałam, jak gdybym wszystko rozumiała.
Nie płakałam, tylko wpatrywałam się w ojca, jakbym go
chciała go zapamiętać. Mówi również, że to moje spojrzenie trzymało Go przy
życiu i dodawało sił da przetrwanie.
Na podwórku stała figurka Matki Boskiej Niepokalanej, do
której modlili się wspólnie wszyscy mieszkańcy, odprawiając majowe lub
różaniec. Pewnego razu uderzyła bomba w oficynę, została zabita matka p. Józefa
– dozorcy oraz córka aptekarzy. Część podwórka oraz wejście do klatki . schodowej
zostało zasypane tak, że wnoszono mnie do mieszkania przez okno. Jak
wspomniałam, od urodzenia dawałam się we znaki. Mając cztery lata wpadłam do
kloaki, Na szczęście pustej – była po wybraniu nieczystości. Szukała mnie cala
rodzina i sąsiedzi, ale znalazł mnie pan Józef i wyniósł po drabinie.
Często idąc ulicą Marszałkowska z babcią do kościoła św.
Zbawiciela, gdy mijali nas Niemcy w
swoich eleganckich mundurach, w butach z cholewami, w których można się było
przejrzeć, zawsze mówiłam do babci, że chętnie bym ich kopnęła. Biedna babcia
ze strachu zatykała mnie buzię, gdyż bała się, że któryś z Niemców może to
usłyszeć i zrozumieć. Jeszcze dziś wolę nie myśleć, co mogło by się wtedy stać.
Innym razem, wiosną chyba w 1943 roku pojechałam z mamą
do Skarżyska. Miałyśmy tam kuzynów. Moja kuzynka miała chyba 15 czy 16 lat i
już pracowała w fabryce amunicji. Któregoś dnia, z jakiegoś powodu nie
pracowała, ale do fabryki poszła i wzięła mnie ze sobą. Kiedy stojąc rozmawiała
z trzema Niemcami, jeden z nich poczęstował mnie cukierkami, odpowiedziałam, że
nie chcę cukierka, bo Niemcy zabrali mi tatusia. Kuzynka najadła się strachu,
cos przekręciła. Jednak jeden z nich coś zrozumiał, gdyż pokręcił głową, ale
nic nie powiedział. Oczywiście już nigdy więcej nie zabrała mnie ze sobą.
Były takie czasy, ze 4, 5 – letnie dziecko czuło nie
tylko zgrozę sytuacji, ale również buntowało się na swój dziecinny sposób. Sam
widok Niemców napawał strachem. Kiedyś uciekając przed nimi zgubiłam sandały.
Mama była zrozpaczona, bo trzeba było kupić nowe, ale nie bardzo była za co.
Były też momenty komiczne. Otóż mama zrobiła mi na drutach sukienkę. Ile to
kosztuje pracy wie tylko ten, co robi na drutach. Sukienka była z resztek wełny
o różnych kolorach, była bardzo ładna. Jednak
nie podobały mi się supły, które były po lewej stronie sukienki. Oczywiście sukienka się rozleciała. Jednej
rzeczy nie rozumiałam, dlaczego moja mama rozpłakała się, kiedy zobaczyła maje
dzieło.
Cała okupacja była jednym ciągiem strachu. Z poziomu 5-
letniego dziecka widać było przede wszystkim oficerki, które do dziś kojarzą mi
się z Niemcami.
Nadszedł 1 sierpień 1944 roku i Powstanie Warszawskie.
Znów bomby, naloty, łapanki i strach. Warszawa z dnia na dzień stawała się
wielkim gruzowiskiem
Po upadku Powstania byliśmy jednymi z ostatnich, którzy opuszczali
Warszawę. Szliśmy w stronę dworca, chyba zachodniego. Pędzono nas szeroką
drogą, przy której stały słupki z oznaczonymi kilometrami. Szłam ja, mama,
babcia, dziadek i ciocia. Zapamiętałam, że na jednym z tych słupków usiadł mój
dziadek i tam pozostał. Zobaczyłam go dopiero po wojnie. Na dworcu przed
wejściem do wagonów bydlęcych dorosłym dawano pajdę gliniastego razowego
chleba, a dzieciom dawano puszkę skondensowanego mleka. Następnie wepchnięto nas
do wagonów i zamknięto je. Nie pamiętam, jak długo jechaliśmy. Kiedy nas
wypuszczono, byliśmy na terenie obozu przejściowego w Pruszkowie.
W obozie byłam z babcią, mamą i ciotką. Nie pamiętam już,
jak długo tam byłyśmy, chyba kilka tygodni. Zapamiętałam tylko, że na dużej
hali stały filary lub słupy, dookoła których leżały torby, walizki i różne
zawiniątka, a na nich siedzieli ludzie. Przez środek hali przebiegały rowki,
dość szerokie, do których ludzie załatwiali się i był straszny fetor. Po jakimś
czasie wypędzono nas na zewnątrz i ustawiono wszystkich po jednej stronie
drogi, idącej przez środek zakładów. Na całej szerokości ustawili się Niemcy z
psami, uzbrojeni w karabiny maszynowe i pistolety. Kilku z nich chodziło miedzy
nami i przeganiało młodych ludzi – mężczyzn i kobiety na drugą stronę drogi,
którzy mieli być wysłani do Niemiec na roboty. W tej grupie znalazła się też
moja mama i ciotka. Zostałam tylko z babcia. Wtedy babcia zaczęła mnie namawiać
i prosić, abym przebiegła na drugą stronę ulicy, to może mamę puszczą. Nie
miałam odwagi, paraliżował mnie strach, jednak się odważyłam i kiedy wystraszona patrzyłam, to na mamę, to na
babcię i nie wiedziałam co zrobić dalej. Nie wiem ile to trwało, może 30
sekund, może minutę, ale była to dla mnie wieczność. Potem Niemiec kiwnął ręką
na mamę, aby przeszła na naszą stronę. W ten właśnie sposób moja mama uniknęła
wyjazdu do Niemiec na roboty. Po tej segregacji puszczono na wolno. Wtedy jakiś
sposób dotarłyśmy do znajomych pod Częstochowę.
Kiedy byłyśmy już na miejscu, okazało się, że jest nas
trzynaście osób z Warszawy. Rodzina mojego późniejszego wujka żywiła nas do
wyzwolenia. W jednej izbie rozkładane były snopki słomy, na nich leżały
lniane płachty i wszyscy jak śledzie spali, przykryci czym się dało. Z jednej
strony spała mama, a z drugiej pani, o której mówili „stara panna”. Ta pani
dbała bardzo o swoją cerę i co wieczór żuła siemię lniane, a potem nakładała na
twarz i tak spała. Kiedyś obudziłam się w świetle księżyca, zobaczyłam jej
twarz, wystraszona krzyczałam, że ją pluskwy zjedzą.
Na tyłach obejściach naszych gospodarzy była baza GS-u, w
której stacjonował Wehrmacht. Wielu żołnierzy Wehrmachtu zaprzyjaźniło się z
okolicznymi gospodarzami. Odwiedzali te rodziny, przynosili kawę, czekolady i
rozmawiali o swoich rodzinach. Myślę, że brak im było własnych rodzin i chcieli
się ogrzać ciepłem rodzinnym innych.
W lutym Niemcy w wielkim pośpiechu zaczęli się zbierać do
odjazdu, gdyż wiadomo było, że zbliżają się Rosjanie. Kobiety bardzo bały się
Rosjan, brudziły sobie twarze, nakładały na twarze chustki i wyciągały spod
nich siwe włosy. Każda chciała wyglądać jak najbrzydziej. Kiedy już przyszli,
to poza strachem, było też trochę
śmiechu, który rozładowywał napięcie.
Otóż jeden Rosjanin znalazł tarę blaszaną i próbował na
niej grać, myśląc, że jest to instrument muzyczny.
Po przejściu frontu moje panie zadecydowały, że wracamy
do Warszawy. Mrozy były -36o
, a wracałyśmy piechotą. Od czasu do czasu jakaś furmanka podwiozła nas
kawałek. Nocowałyśmy w przypadkowych domach, gdzie chcieli nas przyjąć na
nocleg. Ja, niespełna sześcioletnie dziecko, musiałam iść, gdyż byłam za duża,
żeby niosła mnie mama. Szłam otulona jakimiś chustami i w za dużych butach. Nie
ważne było, że nogi mi sztywniały, musiałam iść, gdyż w przeciwnym razie bym je
odmroziła. Jedynym luksusem była mufka.
Z całej wędrówki utkwiła mi w pamięci jedna noc. Jak co
dzień, mama zapukała do przydrożnego domu, aby prosić o nocleg. Otworzono nam i
zaproszono do środka. Okazało się, że był to dom ludzi, którzy mieli piekarnię.
Właśnie tam spałam pod biało powleczona pierzyną i na śniadanie jadłam
chrupiące i pachnące kajzerki. Ani wcześniej, ani później nigdy nie smakowały
mi tak żadne bułki.
Nareszcie dotarłyśmy do Warszawy. Był koniec lutego 1945
roku. Weszłyśmy w tunele gruzu, co
najmniej do drugiego pietra. Był to widok dla mnie, jako dla dziecka przytłaczjący,
a jednocześnie przygnębiający. Czułam się bardzo malutka wśród tych ruin. Na
resztkach murów wisiały kartki z wiadomością, że ktoś jest tu lub tam i żyje.
Nie pamiętam, czy właśnie dzięki takiej kartce znalazłyśmy dziadka, który już ulokował
się w pokoju 12 m.kw przy ulicy Żurawiej. Było to mieszkanie pięciopokojowe i w
każdym pokoju mieszkała inna rodzina. Był to okres bardzo ciężki, ale już wolny
od strachu. Wystawałam w kolejce po
wodę. Codziennie musiałam obrać kilkanaście kilogramów ziemniaków, gdyż mama z
babcią gotowały pyzy i na placyku róg Wspólnej i Marszałkowskiej je sprzedawały.
Na wiosnę 1946 roku wróciła nasza znajoma i otworzyła
sklep na Pięknej. Było tam „mydło i powidło”. Mama w tym sklepie zaczęła
sprzedawać. Mną opiekowała się babcia. Pewnego razu babcia wysłała mnie do
wujka po smalec na drugą stronę ulicy. Kiedy przebiegałam przez jezdnię,
przewróciłam się i człowiek jadący na rowerze przejechał po mnie. Nie zdążył
zahamować, bo był za blisko. Do dziś nie przyznałam się do tego zdarzenia i aż
dziwne, że jestem prosta, choć z kręgosłupem mam problemy od młodości.
We wrześniu 1946 roku poszłam do szkoły nr 1, pierwszej
po wojnie, która mieściła się w ocalałym budynku na rogu Marszałkowskiej i
Żurawiej.
Może moje wspomnienia nie są mrożące krew w żyłach, ale
minęło wiele czasu, patrzę z dystansu, mam poczucie humoru i wolę wspominać
rzeczy bardziej zabawne, niż te dramatyczne. O tym, że czasy te były dla mnie tragiczne może świadczyć fakt, że aż do piętnastego
roku życia nocą nękały mnie koszmary, albo gonili mnie Niemcy, albo strzelali
lub chcieli powiesić. Wtedy uciekałam, zrywając się z łóżka i najczęściej
nabijałam sobie guza lub siniaka o szafę lub inny mebel. W maju 1047 roku
wrócił mój ojciec i tu zaczęła się nowa epoka mojego smutnego dzieciństwa. Nie
znaliśmy się i nie mogliśmy się porozumieć.
Mimo, że kochaliśmy się, nie
rozumieliśmy się. Nie było Go przy mnie w pierwszych latach mego życia.
Wyidealizowałam Go sobie, a wrócił do nas jako normalny człowiek ze wszystkimi
zaletami i wadami. Nie wyszło nam to na dobre. Odbija się to na naszych
stosunkach do dziś, nad czym boleję. Jest to jednak cena, którą płacimy za
przeżycia wojenne.
Za jedno jestem wdzięczna rodzicom, że nie uczyli mnie
nienawiści ani do Niemców, ani do nikogo innego. Pewne jest to, że nie życzę
nawet wrogowi takiego dzieciństwa.
Oby żadne następne pokolenia nie zaznały strachu oraz
doświadczeń wojny.
Ważny cytat:
– Powinniśmy złożyć najwyższy hołd i przeprosić ludność stolicy, że poniosła tak straszne upokorzenia, tak straszne cierpienia – powiedział gen. Zbigniew Ścibor-Rylski „Motyl”, prezes Związku Powstańców Warszawskich, odsłaniając w 2010 r. pomnik cywilnych ofiar tamtego zrywu.
Spis wspomnień Dzieci Powstania zamieszczonych w Biuletynie
Halina Kałdowska Biuletyn nr 12
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 14
Agnieszka Wróblewska Biuletyn nr 15
Jerzy Kraśniewski Biuletyn nr 16
Profesor Janusz Przemieniecki Biuletyn nr 18
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn nr 20 - 28
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz Biuletyn nr 27
Mirosław Kukliński Biuletyn nr 28,29,30
Agnieszka Wróblewska Biuletyn nr 29
Wojciech Sobieszuk Biuletyn nr 30
Andrzej Bischoff Biuletyn nr 31
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 31
Jacek Krzemiński Biuletyn nr 32,33,34,35
Profesor Stanisław Lewak Biuletyn nr 33
Profesor Agnieszka Muszyńska Biuletyn nr 34
Danurta Charkiewicz Biuletyn nr 36
Aleksander Szczęsny Biuletyn nr 36
Józef Henryk Rudziński Biuletyn nr 37
Tadeusz Władysław Świątek (link) Biuletyn nr 37
Janina Tymkiewicz Biuletyn nr 38
Hanna Langner-Matuszczyk Biuletyn nr 39
Danuta Szarska Biuletyn nr 40
Danurta Charkiewicz Biuletyn nr 36
Aleksander Szczęsny Biuletyn nr 36
Józef Henryk Rudziński Biuletyn nr 37
Tadeusz Władysław Świątek (link) Biuletyn nr 37
Janina Tymkiewicz Biuletyn nr 38
Hanna Langner-Matuszczyk Biuletyn nr 39
Danuta Szarska Biuletyn nr 40
Halina Gniadek Biuletyn nr 41
Pożyteczne Linki:
31.05.2018 5783.69 PLN
27.06.2018 5817.99 PLN
40 dolarów kanadyjskich
200 dolarów amerykańskich.
200 dolarów amerykańskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz