6 maj 2018

Biuletyn Nr 38, maj 2018





O Stowarzyszeniu Dzieci Powstania 1944
KONTAKT: 04-083 Warszawa, ul. Igańska 26 m. 38 sdpw44@gmail.com
     Nr konta SDPW1944 w Banku Gospodarki Żywnościowej (BGŻ): 10 2030 0045 1110 0000 0395 9950


  MISJA STOWARZYSZENIA


Rodzice nasi walczyli i ginęli w PW 44’ za wolną i szczęśliwą Polskę.


Rolą naszą, Dzieci ’44 jest nie tylko pamiętać o horrorze warszawskiej Hiroszimy, ale przypominać, co z tego wynika dla współczesności. Doświadczyliśmy życia w niepokoju, życia na przetrwanie oraz życia w niezdrowiu. Aczkolwiek wielu z nas wyszło z tej gehenny zahartowanymi i osiągnęło wysokie cele swego życia, ale …to raczej mniejszość z nas? I dlatego mamy prawo pytać, mamy prawo szukać odpowiedzi, mamy prawo zastanawiać się czy ofiara nie była daremną, czy cena nie była za wysoką.


A także mamy prawo oceniać czy Rodziców ofiara nie poszła na marne z punktu widzenia tego, jak następne pokolenia realizują polską rację stanu, którą jest bezpieczeństwo w oparciu o dobre stosunki z sąsiadami i mocne sojusze a także oceniać jak realizowana jest strategia wolności i zachodniej demokracji, w tym i sprawiedliwości.


     Sympozja, wystawy, spotkania: Co się dzieje w Muzeum        Powstania Warszawskiego, w Warszawie, w Polsce i na świecie.

Baza Ofiar Cywilnych. Muzeum Powstania Warszawskiego prowadzi bazę ofiar cywilnych, link tutaj. Pomóż uzupełnić listę.

Co dzieje się w Stowarzyszeniu:
Współpracujemy z Muzeum Dulag, z teatrem tańca LUZ. 
Wzbogaca się baza naszych wspomnień. Dziś zamieszczamy comiesięczny felieton honorowego prezesa Stowarzyszenia, profesora Andrzeja Targowskiego, i wspomnienie p. Janiny Tymkiewicz. W następnych numerach Biuletynu zamieścimy relacje pp. Danuty Szarskiej, Mirosława Grabowskiego i Zbigniewa Głuchowskiego.

Mamy stronę internetową na Facebooku. Szukaj pod  @DzieciPowstaniaWarszawskiego.

Wspomnieliśmy o bazie wspomnień. Napłynęło do nas sporo wspomnień w formie maszynopisu lub rękopisu. Potrzebujemy pomocy w przeniesieniu tych wspomnień na format cyfrowy (word), tak aby zamieścić je w Biuletynie. Prosimy o zgłoszenie się na nasz adres mejlowy (powyżej) ochotników do tej pracy.


Teatr Tańca LUZ

Więcej zdjęć ze spotkania Dziecka Powstania – Wiesława Winklera z widzami dwóch przedstawień Teatru. 





Siedząc w sali widowiskowej Domu Kultury w Siedlcach obserwowałem reakcję widowni na prelekcję Wiesława - relacjonuje nasz wiceprzewodniczący Wojciech Lukasik.  Sala była zapełniona po brzegi.  

Większość widzów stanowiła młodzież gimnazjalna i licealna. Rzędy chłopców i dziewcząt siedziały w bezruchu, w ciszy, zasłuchane w jego opowieść. Sam też dzięki prelegentowi przeniosłem się w ten  rejon Mokotowa roku 1944, gdzie rozgrywały się jego wspomnienia.


Jedna ze scen spekltaklu



                     Muzeum Dulag

3 maja 2018 przypada 227. rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja więc Muzeum Dulag 121 przygotowało wyjątkowe warsztaty muzealne „Tako stanowi Konstytucja”, które wykorzystując działania wzorowane na grach fabularnych przybliżają uczestnikom treść jedenastu artykułów pierwszej polskiej ustawy zasadniczej.  Z zajęć można skorzystać w okresie od czwartku 26 kwietnia  do czwartku 31 maja w siedzibie Muzeum Dulag 121 między 9:00 a 15:00. Link do strony Muzeum kliknij tutaj.

Widziane z krzesła Honorowego Prezesa 
profesora Andrzeja Targowskiego, Nr 36


                                                           

         9 maja 1945 po 73 latach


Dzień 9 maja 1945 roku uznano za Dzień Zwycięstwa w II Wojnie Światowej w Europie. Zatem skoro jest maj w 2018 r. przypomnijmy sobie jak to było w Warszawie wówczas? Od Powstania minęło 7 miesięcy, czyli trochę więcej aniżeli pół roku. To było za wcześnie na zaleczenie psychicznych ran jakie odnieśliśmy w sierpniu i wrześniu 1944 r.
Część z nas jeszcze nie wróciła do Warszawy, ponieważ nie miała do czego wracać. I tkwiła gdzieś w przypadkowym miejscu poza stolicą. Część z nas wróciła i od razu zeszła do piwnicy, aby odkopać schowany dobytek. Okazało się, że już nas ktoś wyręczył.  A na górze, czyli nad piętrach, gdzie mieszkaliśmy ktoś już zadomowił się w naszym mieszkaniu, które uznał za swoje.

Na ścianach było pełno kartek z informacjami dla rodziny i sąsiadów. A że został zabity lub ranny albo mieszka tu i tu i prosi o kontakt. Gdy mieszkanie zostało zajęte, trzeba było szukać innego lokum, aby nie spać pod gołym niebem. Dobrze jak ktoś miał rodzinę lub bliskich znajomych, którzy mogli przygarnąć bezdomnych. Tak było z nami. Mieliśmy rodzinę, gdzie stłoczeni zatrzymaliśmy się a potem nas przygarnęli obcy ludzie, z którymi mamy serdeczny kontakt do dzisiaj, tzn. z ich dziećmi, czyli naszymi rówieśnikami, dziecio - oldboyami.

Po wodę ze studni stałem w kolejce na ul. Nowogrodzkiej róg Kruczej. Wokół gruzy. Na Kruczej nie było ocalałego domu, same wysokie gruzy. W kolejce po wodę mówiono, że tych gruzów nigdy nie da się usunąć. Warszawa była praktycznie nie do zamieszkania, ale pomimo tego ruch ludzi na ulicach był duży. Chodziliśmy jezdniami, bo chodniki były zawalone. Owe zniszczenie dokonali Niemcy już po zakończeniu Powstania. Każdy się śpieszył, miał jakiś cel, jakieś zadanie, jakieś spotkanie, jakiś biznes i jakąś nadzieję. Wszyscy byli równie biedni, ale i zdziwieni mile, że przeżyli Powstanie i Wojnę.

Władze były w rękach PPR i PKWN, która to władza szukała chętnych do organizowania na nowo życia w pustej stolicy. Pustej zwłaszcza z polskiej inteligencji, ponieważ w większości zginęła. Ponadto ludzie a zwłaszcza propaganda za porażkę Powstania winiła Zachód i Londyński Rząd. Warszawiacy zdeklasowani i w pogoni za noclegiem i kromką chleba z marmoladą nie polemizowali z propagandą tylko winili za nią Zachód, że nie pomógł Powstańcom. O tym, że nie pomogła Czerwona Armia i Kościuszkowska Armia stojąca na prawym brzegu Wisły o tym się nie mówiło wówczas głośno. Trzeba było czekać jeszcze 44 lata, aby o tym mówić bez obawy o prześladowanie.

Dożyliśmy szczęśliwie do dzisiaj i dziękujemy tym wszystkim, którzy nam wówczas pomagali, i to najczęściej bezinteresownie.
                                                                                                                                             Andrzej Targowski


Relacja p. Janiny Tymkiewicz dla Biuletyn Stowarzyszenia
 Dzieci Powstania 1944

P. Janina Tymkiewicz, z domu Wasilewska opowiada:
Powstanie. Dom na Powiślu ul. Topiel 7a, czwarte piętro. Schodziłam na dół ok. godz.13,00, gdy zobaczyłam sąsiadki myjące schody. Dowiedziałam się, że zmywają krew po zabitym Niemcu, który wpadł na klatkę schodową i tam został zastrzelony przez powstańców, którzy w tym czasie w piwnicy przebijali ścianę do przejścia na ul. Cichą (dom na ul. Cichej przylegał do naszego domu na ul. Topiel).
Mieszkańcy już się gromadzili w suterynie/piwnicy. Moja Mama Helena Wasilewska ur. w 1902 roku i siostra Albina urodzona w 1926r. Chyba już były na dole. Tata Stefan Wasilewski urodzony w 1897 roku wyszedł rano jakoby po ziemniaki (w sklepach nie było żywności, tylko trochę na kartki).


Dzięki poczcie powstańczej dowiedziałyśmy się ,że Tata znajduje się na ul. Orlej u swojego brata Maksymiliana i bratańca Romana. Żona brata mojego Taty - Franciszka z córka Marią przyszły w tym czasie do nas w odwiedziny na ul. Topiel i już tu pozostały. W tym pierwszym dniu Powstania, powstańcy postawili na naszym podwórzu kulomiot. Było w miarę spokojnie, a Niemca zabitego przez powstańców wyniesiono na ul. Dynasy. Wzdłuż ul. Topiel kopane były rowy do przebiegania gdyż Niemcy strzelali z Krakowskiego Przedmieścia. Tymi przejściami chodziłam do Fabryki Fuchsa po zupę z tapioki i kaszy krakowskiej i odwiedzałam przyjaciółkę na ul. Drewnianej. Teraz codziennie na ul. Zajęczej o godz. chyba 6,00 rano grał na trąbce ksiądz. Przelatywały samoloty, które zrzucały bomby.

Nikt nie miał zapasów jedzenia.  Mama miała sporo słoniny, którą zamieniała na ziarna zbóż, które mieliła w maszynce do mięsa i piekła chleb, który był wydzielany po kromce. Na jej wyżywieniu pozostawało 7 osób (dodatkowo byli z nami dwaj wujowie, którzy nie mogli odnaleźć swoich oddziałów). Mama gotowała też zupę z kaszy krakowskiej. W tym czasie Niemcy byli na Krakowskim Przedmieściu i strzelali z armat tzw. krów w kierunku elektrowni na Powiślu tuż nad naszym domem i Dynasami - gdzie dawniej były wyścigi motocyklowe. Lokatorzy naszego domu i my tłoczyliśmy się w piwnicy i w suterynie, gdzie sąsiedzi udostępnili nam kuchnię aby przygotować posiłki.

Gdy samoloty przelatywały to wszyscy mechanicznie się schylali. Było coraz gorzej.
Ale były i chwile radości , gdy Powstańcy zdobyli chyba „Goliata„ - dla mnie to był mały czołg. Teraz jest on w Muzeum Powstania Warszawskiego. Ciocia Frania z Marysią postanowiły wrócić na ul. Orlą do domu. Doszły tylko do Krakowskiego Przedmieścia i tam zostały złapane przez Niemców i wywiezione do Końskich (o czym dowiedziałyśmy się potem). Ponieważ wujkowie również nas opuścili, Mama zdecydowała, że musimy także iść na ul. Orlą, gdyż na Powiślu zaczęło być bardzo niebezpiecznie. Wyniosłam mojego kanarka w klatce do piwnicy. Tam Mama załadowała kufer naszym dobytkiem i przy pomocy sąsiadów zakopała go na podwórzu (było bardzo duże). Dom stał plecami do ul. Cichej.

Nie mogę znaleźć dokumentu z datą, gdy Niemcy wywieźli nas do Końskich. Prawdopodobnie był to 2 lub 3 tydzień sierpnia. Mama przygotowała rzeczy do zabrania. Nawet maszynkę spirytusową, dzięki której ugotowała mi ziemniaki w obozie w Pruszkowie. Ja zabrałam ze sobą dużo zdjęć z albumu, które ocalały i mam je do dzisiaj. W tym czasie byłam bardzo chora na czerwonkę, prawdopodobnie po zjedzeniu na pusty żołądek pomidora podarowanego mi przez Powstańca. A więc wyszłyśmy z domu w kierunku Nowego Światu na Orlą, gdzie był mój Tata Stefan Wasilewski (zginął w obozie w Mauthausen-książka Michała Rusinka -„Z barykady w dolinę głodu„ str. 63, „Polak 95960 Wasilewski”). Stanęłyśmy przy ulicy patrząc którędy można przejść. Widziałyśmy jak przebiega sanitariuszka, a Niemcy cały czas strzelają. Nie ma mowy o pokonaniu tej przeszkody. Wracamy. Jesteśmy na ul. Topiel. Ale nasz dom na ul. Topiel 7 jest zburzony. Zbieramy się z ocalałymi sąsiadami w ruinach domu nr. 7.

Po jakimś czasie wpadają Niemcy. Mężczyzn i młode kobiety ( w tym moją siostrę Albinę) odstawiają na bok. Matki z dziećmi prowadzą do tzw. węglarni za fabryka Fuchsa. Jest to dużo podwórze, gdzie sprzedawano węgiel. Jestem bardzo chora na czerwonkę.. Mama nie wie jak mi pomóc . Nie ma nawet gdzie się załatwić. Mama prosi Niemca o nocnik. Po chwili ten Niemiec przynosi łóżko polowe i nocnik. Dobry Niemiec? Człowiek! Cud! Po jakimś czasie prowadzą nas do ul. Oboźnej (straszny widok ludzi .popalonych miotaczami ognia. Jesteśmy prowadzeni na ul. Wolską do Kościoła. Ja chcę usiąść, nie mam siły, ale Mama mówi „idź albo umrzyj”. Po bokach naszej kolumny idą hitlerowcy z karabinami gotowymi do strzału. Nareszcie Kościół. Można usiąść na podłodze. Chyba na drugi dzień prowadzą nas na Dworzec na ul. Towarowej. Pakują nas do wagonów towarowych z dziurą w podłodze ( na załatwianie się).

Pruszków. Po kilku godzinach jazdy wysiadamy. To jest Pruszków. Prowadzą nas na jakiś plac otoczony barakami. W barakach nie ma dla nas miejsca. Zostajemy z boku placu. Przez środek podwórza ustawiono długi barak. To jest ubikacja dla wszystkich. Po prostu dziury na załatwianie się. Korzystałam często z tego dobrodziejstwa. Jesteśmy głodni. Mama rozstawia maszynkę spirytusową i gotuje 2 ziemniaki, które dostała od litościwej towarzyszki niedoli. Po zjedzeniu kilku kęsów poczułam się lepiej. Nie pamiętam jak spałyśmy. Musiało być ciepło i na szczęście nie padał deszcz. Rano chodziło się po kawę zbożową i kawałek chleba. Na obiad przyjeżdżali z RGO (Rada Główna Opiekuńcza) dobrzy ludzie z zupą i kawałkiem chleba. Trzeba było mieć jakieś naczynia.

Wywózka. Nie pamiętam ile dni tam byłyśmy. Wreszcie znowu nas załadowali do wagonów towarowych. Jechałyśmy długo. Wyładunek w mieście Końskie. Przechodzimy przez rejestrację (właśnie tego dokumentu nie mogę znaleźć). Następnie ładują nas do samochodów towarowych i wiozą do wsi Koliszowy. Wyrzucają nas przed domem sołtysa, który zwołuje ludzi ze wsi. Mają wybrać kogo chcą do siebie zabrać. Moja Mama mówi, że muszą nas wziąć razem. Na szczęście wybrało nas starsze małżeństwo bezdzietne. Ja pasłam tam byka, kopałam ziemniaki. Mama dorabiała robiąc na drutach i szydełkiem zamawianą odzież. W dzień przyjeżdżali do wsi Niemcy a w nocy przychodzili partyzanci, pytając czy gospodarze dobrze się z nami obchodzą. Było w miarę spokojnie.

Był jeden incydent z dwoma Warszawiankami, które widocznie flirtowały z Niemcami. Partyzanci widocznie obserwowali zachowanie się Polaków, przyszli w nocy i ogolili głowy tym dziewczynom. Musiały potem przymusowo w niedzielę iść do Kościoła -5 km. No i poszły z zakrytymi chustami głowami. Po jakimś czasie Mama dowiedziała się w Końskich (gdzie była rejestracja), że znajduje się tutaj jeszcze Rodzina Wasilewskich tzn. brat Taty - Maksio z żoną i córką, które były u nas w Warszawie, gdy wybuchło Powstanie. Trochę później jeszcze dowiedziałyśmy się, że moja siostra Albina została wywieziona do Niemiec do fabryki broni w mieście Chemnitz. Myślę, że ona napisała do mojej Prababci, która mieszkała w Gołąbkach pod Warszawą.

O śmierci mojego Taty Stefana dowiedziałyśmy się już po powrocie do Warszawy. Odnalazł nas też poprzez rodzinę w Gołąbkach, kolega Taty z obozu, który był tam magazynierem. Wszyscy podawaliśmy adresy rodziny, żeby można było się poodnajdywać. Prawie już pod koniec wojny, o ile dobrze pamiętam w styczniu 1945 r. do wsi weszli Rosjanie. Dowódcy zajęli pokoje gościnne w chatach gospodarzy. Ja z Mama zostałyśmy zakwaterowane u sąsiadów. Byli to bardzo serdeczni ludzie. Spało się w dużej kuchni na podłodze na słomie.  Mama zadecydował ,że jedziemy do Warszawy. A więc poszłyśmy na piechotę ok. 20 km. do Końskich. Tam mieszkało nasze stryjostwo, które po wywiezieniu ich tam z Powstania przez Niemców znalazło kąt do zamieszkania. Stryj Maksio był szewcem. A jego córka Marysia sprzątała koszary wojskowe.

Po decyzji Mamy, że wracamy do rodziny mieszkającej pod Warszawą w Gołąbkach poszłyśmy na Dworzec. Mama upatrzyła pociąg towarowy wiozący węgiel. Znalazła motorniczego i zapytała czy nas zawiezie w kierunku Warszawy. Wręczyła mu koszulę męską zamiast biletu. Pociąg jakimś cudem zatrzymał się w okolicy Gołąbek i szczęśliwie dotarłyśmy do mojej Prababci, która miała tam niewielki majątek. Tam doczekałyśmy powrotu mojej siostry Albiny z Niemiec. 

Po wojnie. Siostra Albina po powrocie z Niemiec jakimś cudem zdobyła mieszkanie w Warszawie na ul. Żelaznej 43 na 4 piętrze z dziurawym dachem i znalazła pracę w sklepie. W międzyczasie wróciła z Niemiec z obozu siostra mojej Mamy z mężem i dwoma synami. W obozie pracowali w fabryce cukru. Nie mieli gdzie mieszkać, więc zamieszkali z nami na ul. Żelaznej. Trzeba było zarabiać na życie. Mama znalazła pracę na Poczcie na u. Nowogrodzkiej. Jej siostra Matylda Kintopf zaczęła pracować w cukierni w okolicy placu Starynkiewicza. Ta praca wyglądała tak: Na desce umocowanej sznurami zakładanymi na szyję sprzedawała ciastka kupowane w cenach hurtowych w tej cukierni.

Ja też musiałam się do tej pracy przyłączyć. Po jakimś czasie siostra znalazła pracę na Poczcie, a mnie znalazła pracę (nielegalnie bo miałam dopiero 15 lat) na ul. Targowej w sklepie papierniczo-piśmiennym. Opowiem jeszcze jak się ludzie odnajdywali po wojnie w Warszawie. Na gruzach domów zostawiało się adresy obecnego pobytu. W ten sposób odnalazłam przyjaciółkę ze Szkoły Powszechnej na ul. Drewnianej i panią Dyrektor, która wystawiła nam świadectwa ukończenia 7 klasy Szkoły Podstawowej i I klasy tajnego Gimnazjum, które odbywało się na kompletach w prywatnych mieszkaniach uczniów.

1.1X.1949r. rozpoczęłam naukę w Gimnazjum Handlowym na ul. Górnośląskiej i ukończyłam ja w VI. 1949r. W czasie nauki miałam praktyki w Centralnym Biurze Konstrukcyjnym Przemysłu Motoryzacyjnego na ul. Chmielnej - w tym miejscu stoi obecnie Pałac Kultury. Po ukończeniu Gimnazjum Handlowego na Górnośląskiej dostałam pełny etat na stanowisko księgowej właśnie w tym Biurze. W czasie pracy w tym Biurze poznałam mojego przyszłego męża Stanisława Tymkiewicza, który wrócił do pracy po odbyciu służby wojskowej. W tym czasie budowano dużo domów wspomaganych przez różne instytucje, więc wtedy już mój narzeczony Stanisław stwierdził, że musimy wziąć ślub aby móc wystąpić z wnioskiem o przydział mieszkania. Po ślubie mieszkaliśmy na zmianę z moją Rodziną (8 osób) na ul. Żelaznej i u Rodziców męża z jego bratem na Pradze na ul. Targowej. Gdy nasza córka miała pół roku (1951r.) otrzymaliśmy przydział na mieszkanie na ul. Mostowej 14 przy ul. Starej.

Wtedy na ul. Mostowej stały odbudowane tylko 2 domy na starych piwnicach. Buszowały w nich szczury. Dostaliśmy spory pokój we wspólnym mieszkaniu z kolegą z pracy, jego żoną i dwójką dzieci. Oni dostali 2 pokoje. Wspólna była kuchnia, łazienka, przedpokój. Zostały ustalone tygodniowe dyżury na sprzątanie wspólnych pomieszczeń przez każdą z rodzin. Nie będę opisywać życia we „wspólnocie,, bo to do przyjemności nie należy. Mieszkaliśmy tam razem 7 lat. Ja nabawiłam się nerwicy. Zapisaliśmy się na mieszkanie lokatorskie — mieliśmy już 2 dzieci. Trzeba było spłacać kredyt na mieszkanie. Gdy syn skończył 3 lata zaczęłam pracować w sklepie mydlarsko-farbiarskim na ul. Piwnej, żeby mieć blisko do domu. Córka chodziła do szkoły, syn do przedszkola. W tym czasie mieszkańcy ul. Mostowej pomagali odbudowywać mury obronne Starego Miasta. Ustawieni wzdłuż ulicy podawali sobie cegły na samą górę. W grudniu 1960 roku mogliśmy wprowadzić się do własnego mieszkania w dzielnicy Koło.

Stabilizacja. W tym czasie z żywnością było bardzo marnie. Sklepy słabo zaopatrzone szczególnie w mięso. Jeździłam na Mokotów gdzie rzucali więcej mięsa. Po chleb też trzeba było wiedzieć kiedy przywiozą do piekarni. Ale najważniejsze było to, że nareszcie mieszkaliśmy po ludzku. Mój mąż Stanisław Tymkiewicz brał udział w Powstaniu Warszawskim na Ochocie. Napisana przez niego książka „Obwód Ochota Armii Krajowej„ została wydana dzięki Naczelnej Dyrekcji Archiwum Państwowego na zlecenie Gospodarstwa Pomocniczego przy Archiwum Akt Nowych. Powstańcy i ich Rodziny spotykają się każdy ostatni wtorek miesiąca o godzinie 15:00 w Archiwum Akt Nowych, ul. Hankiewicza. Jest to Środowisko IV Obwodu Ochota.

Janina Tymkiewicz z domu Wasilewska, ur.26.06.1930r.


KONIEC
Odeszli od nas


W dniu 3 kwietnia 2018 zmarł nasz kolega, członek Zarządu naszego Stowarzyszenia profesor dr hab. Roman Bogacz. Profesor Bogacz pochodził z rodziny o tradycjach niepodległościowych, rodzice profesora zaangażowani byli w działalność Armii Krajowej podczas okupacji.



Profesor Bogacz ukończył studia politechniczne, doktoryzował się w Polskiej Akademii Nauk u profesora Sylwestra Kaliskiego. Był profesorem Politechnik Warszawskiej i Krakowskiej jak i Instytutu Podstawowych Problemów Techniki Polskiej Akademii Nauk, ekspertem kolejnictwa. Aktywnie uczestniczył w pracach Stowarzyszenia.

Był członkiem Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk, honorowym profesorem Ukraińskiej Akademii Transportu.
Cześć jego pamięci. 

Zmarł Jerzy Grzelak, najmłodszy powstaniec warszawski, członek naszego Stowarzyszenia. Urodził się 9.03.1935 w Grodnie. W czasie powstania był łącznikiem i obserwatorem. Przysięgę złożył kilkanaście dni przed powstaniem w stolarni przy ul. Boryszewskiej. Odebrał ją od niego jego kolega Zbyszek Wroński, pseudonim >>Kret<<”.


Jerzy Grzelak
Był dyplomowanym zegarmistrzem, współzałożycielem polskiej fabryki zegarków w Błoniu. Aktywnie działał w środowisku powstańców i w naszym Stowarzyszeniu, był też kawalerem nadawanego przez dzieci Orderu Uśmiechu.
Biogram Jerzego Grzelaka można znaleźć tutaj.
Cześć jego pamięci.

Ważny cytat:

– Powinniśmy złożyć najwyższy hołd i przeprosić ludność stolicy, że poniosła tak straszne upokorzenia, tak straszne cierpienia – powiedział gen. Zbigniew Ścibor-Rylski „Motyl”, prezes Związku Powstańców Warszawskich, odsłaniając w 2010 r. pomnik cywilnych ofiar tamtego zrywu.
                                                            

Spis wspomnień Dzieci Powstania zamieszczonych w Biuletynie

Halina Kałdowska                                                             Biuletyn nr 12
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz                             Biuletyn nr 14
Agnieszka Wróblewska                                                     Biuletyn nr 15
Jerzy Kraśniewski                                                             Biuletyn nr 16
Profesor Janusz Przemieniecki                                        Biuletyn nr 18
Profesor Agnieszka Muszyńska                                       Biuletyn nr 20 - 28
Profesor Elżbieta Skotnicka-Iliasiewicz                            Biuletyn nr 27
Mirosław Kukliński                                                            Biuletyn nr 28,29,30
Agnieszka Wróblewska                                                    Biuletyn nr 29
Wojciech Sobieszuk                                                         Biuletyn nr 30
Andrzej Bischoff                                                               Biuletyn nr 31
Profesor Stanisław Lewak                                                Biuletyn nr 31
Jacek Krzemiński                                                             Biuletyn nr 32,33,34,35
Profesor Stanisław Lewak                                               Biuletyn nr 33
Profesor Agnieszka Muszyńska                                      Biuletyn nr 34
Danurta Charkiewicz                                                       Biuletyn nr 36
Aleksander Szczęsny                                                     Biuletyn nr 36
Józef Henryk Rudziński                                                  Biuletyn nr 37
Tadeusz Władysław Świątek (link)                                  Biuletyn nr 37
Janina Tymkiewicz                                                         Biuletyn nr 38



Pożyteczne Linki:

Rachunek Bankowy Stowarzyszenia za okres 28.02.2018 -30.03.2018
30.03.2018             5793,69 PLN
30.04.2018             5793.69 PLN
40 dolarów kanadyjskich
200 dolarów amerykańskich.
                                                                


1 komentarz:

  1. Wow dobrze jest wrócić z moim byłym ex, dziękuję Dr Ekpen za pomoc, chcę tylko poinformować, że czyta ten post na wypadek, gdy masz problemy ze swoim kochankiem i prowadzi do rozwodu, a ty nie Chcesz rozwodu, Dr Ekpen jest odpowiedzią na twój problem. Lub jesteś już rozwód i nadal chcesz go / jej kontakt Dr Ekpen rzuca zaklęcie teraz (ekpentemple@gmail.com) lub Whatsapp go na +2347050270218 i będziesz ubrany, że zrobiłeś

    OdpowiedzUsuń